Pobierz skondensowaną porcję wartościowej wiedzy o inwestowaniu!🙂

Gościem odcinka jest Linda Bradford Raschke, prawdziwa legenda w świecie tradingu. Linda obecna jest na rynkach finansowych od 1981 roku, posiada licencję CTA, czyli profesjonalnego doradcy inwestycyjnego w Stanach Zjednoczonych. Prowadziła swój fundusz hedgingowy, który był sklasyfikowany na 17 miejscu pośród 4500 innych funduszy, jako fundusz generujący najlepsze stopy zwrotu przez okres 5 lat.

Jack Schwager dostrzegł talent Lindy już w 1992 roku, robiąc z niej jedną z bohaterek jego słynnej serii książek Market Wizards (Czarodzieje Rynku). Linda jest również współautorką bardzo cenionej książki Street Smarts: High Probability Trading Strategies for the Futures and Equities Markets.

W tym odcinku Linda opowiada między innymi o swoim podejściu do tradingu, o zmianach jakie zaszły w ostatnich dekadach na rynkach finansowych, czy o swoich doświadczeniach podczas wielkich krachów finansowych. Daje również wiele praktycznych porad dla każdego kto chce zarabiać na rynkach finansowych.

(…) otworzyłam ogromną krótką pozycję, jakieś 600 kontraktów S&P500 i 600 kontraktów Russell 2000 w piątkowe popołudnie (wartość pozycji równa niemal 60 milionów dolarów), kiedy Fed przyszedł i powiedział, że uratują Fannie Mae i Freddie Mac’a. Moja największa pozycja krótka w całej karierze, 1200 kontraktów i od razu znalazłam się po złej stronie rynku. Strata wynosiła około 4 miliony dolarów w kilka minut, gdy byłam poza biurem. Założyłam sobie, że odrobię to w miesiąc — udało się nawet szybciej.

(…) Co do Flash Crash, to zabawne, bo pamiętam każdy drobny szczegół, każdy pojedynczy tick z tego wydarzenia.

Cena spadała do okolic 20-tek (1120), co było poziomem, w jaki celowałam, na którym chciałam otworzyć długie pozycje. Zaczęłam od kupowania małych ilości. To były czasy, gdy prowadziłam swój fundusz hedgingowy.

Więc kupiłam jakieś sto, a potem kolejnych sto kontraktów na S&P500. Chciałam spróbować, zobaczyć reakcję rynku, czy cena przestanie spadać, żeby ustawić finalnie zlecenie obronne. I pamiętam, że notowania wynosiły jakieś 28, a potem, nagle, spadły do 22. Zaraz potem do 19. I naprawdę nie miałam szans na ustawienie tego zlecenia obronnego. To było jakieś 200 kontraktów S&P500!

Moja pierwsza reakcja: Boże, gdzieś musiało dojść do wybuchu bomby jądrowej! Dlatego natychmiast wcisnęłam przycisk zamykający wszystkie pozycje po każdej cenie. Kocham ten przycisk na swojej platformie tradingowej! Zrobiłam to i kosztowało mnie to kolejne 3 punkty poślizgu, bo rynek spadł już do 16. Chwilę później spadł do 05, a potem już spadał po 10 punktów w dół: 90, 80, 70, 60, w jakieś 2 minuty.

Wtedy zaczęłam otwierać swoje długie pozycje na nowo, jakieś 100 kontraktów tym razem tylko, czyli połowa pierwotnej pozycji. I nastąpił powrót na rynku. Udało mi się zakończyć dzień bez straty, odrabiając wcześniejszy spadek. Ale mogło być naprawdę okropnie! Właśnie dlatego mówię: jeśli popełnisz błąd, nie wiesz co się dzieje, nie czekaj, tylko zamknij pozycję!

UWAGA Poniżej na tej stronie znajduje się cały wywiad przetłumaczony na język polski. Jest to mój pierwszy wywiad „zagraniczny”, gdzie niestety poza zwykłym stresem, technicznie nie udało się wszystkiego ogarnąć jak należy od strony jakości dźwięku. Zapraszam też na nowy wywiad z Lindą jaki przeprowadziłem w marcu 2019. Znacznie bardziej pogłębiony, szczery do bólu i myślę, że dający bardzo wiele do myślenia każdemu, kto chce traktować rynki finansowe jako drogę na skróty do bogactwa. To tak nie działa i mam nadzieję, że Linda jasno to zakomunikowała. Stay tuned! 🙂

W tym odcinku

  • Przebieg kariery Lindy
  • Jak wygląda obecne podejście Lindy do rynków
  • Jak Linda modeluje zachowania rynków i wykorzystuje tę wiedzę w tradingu
  • Na jakich rynkach handluje Linda
  • Co sądzi Linda o niektórych technikach testowania modeli na danych historycznych, jak np. Monte Carlo, Walk-Forward Analysis
  • Dlaczego Linda jest traderem dyskrecjonalnym (intuicyjnym)
  • Największe krachy finansowe, podczas których Linda była obecna na rynku
  • Jak zmieniały się rynki finansowe na przestrzeni niemal ostatnich czterech dekad
  • Czy Linda handluje na rynku Forex i Bitcoin
  • Co Linda sądzi o obecności traderów w internecie
  • Jak Linda przygotowuje się każdego dnia do sesji giełdowej
  • Z jakich narzędzi korzysta Linda
  • Jaki jest próg bólu Lindy na straty finansowe
  • Jak Linda podchodzi do zarządzania ryzykiem w tradingu
  • Co radzi Linda każdemu, kto chciałby z sukcesem rozpocząć trading

Przydatne linki do tego odcinka

Zaproszenie do dyskusji

Serdecznie zapraszam Cię do komentowania i zadawania pytań, bezpośrednio na tej stronie poniżej, lub na mojej stronie na Facebook’u lub moim profilu Twitter’owym.

Alternatywnie możesz zadać pytanie głosowe, nagrywając się na SpeakPipe. Pamiętaj tylko, że masz 90 sekund na nagranie 🙂

Bardzo zależy mi na Twoim głosie, za który już teraz z góry bardzo dziękuję 🙂

UWAGA Przygotowanie tego materiału kosztowało ogrom pracy i wysiłku liczonego w tygodniach (znalezienie gościa, przygotowanie do wywiadu, nagranie, montaż, transkrypcja, tłumaczenie, redakcja tekstu, publikacja). Dlatego, jeśli uważasz, że prezentowana tu treść jest dla Ciebie wartościowa, proszę daj mi o tym znać w komentarzu i podziel się tym materiałem z innymi.
Dzięki temu będę wiedział, czy jest sens, by nadal to dla Was robić. Z góry dziękuję! 🙂

Ciekawe cytaty

Potrzebujesz jednej dużej zyskownej transakcji na każde 10-20 transakcji. Mała strata, mały zysk, mała strata, mały zysk… Ale nigdy nie pozwól sobie na dużą stratę.

Naucz sie natychmiast ucinać swoje straty, naucz sie dobrego zarządzania ryzykiem. Zyskowne pozycje poradzą sobie same.

Nie wierzę w przewidywanie czy prognozowanie rynków. Kropka.

Uważam, że prawdziwe pieniądze zarabia się, gdy dochodzimy do momentu, kiedy możemy zajmować się tradingiem jak biznesem. Chodzi o zarządzanie cudzymi pieniędzmi — to tam zarabia się duże pieniądze.

Trzymaj się z dala od takich głupot, jak Fibonacci, Gann i wszystkie te przewidywania, i proporcje i niedorzeczności! Mam na myśli to, że wielkich pieniędzy nie zarabia się w ten sposób! Próbuję sobie wyobrazić, jak Paul Tudor Jones robi coś takiego i mam niezły ubaw. To nie tak się to robi!

(…) przez 40 lat obserwowałam ludzi i widziałam, kto zarabia pieniądze, a kto nie. Kto zarabia duże pieniądze i jak? Te osoby nie posługują się teoriami fal Elliotta czy liczbami Fibonacciego

(…) Częścią natury ludzkiej jest usiłowanie umieszczenia wszystkiego w jednym prostym równaniu, które można rozwiązać i mieć wszystko z głowy raz na zawsze. Ale rynki nie są zamkniętym wszechświatem. Nie stanowią zamkniętego systemu. Ludzie mają skłonność do poświęcania zbyt wiele czasu na tworzeniu modeli, przewidywaniu i prognozowaniu, poszukiwaniu idealnych poziomów, idealnych wskaźników i tego typu zmiennych. Nie spędzają za to wystarczająco dużo czasu na zarządzaniu ryzykiem, czy strategii zarządzania pozycją.

(…) ludzie są zbyt optymistycznie nastawieni odnośnie własnych umiejętności przewidywania tego, jak potoczą się sprawy. Zawsze wydaje nam się, że jesteśmy lepsi, niż w rzeczywistości, że wiemy lepiej, że zrobiliśmy coś lepiej, niż w rzeczywistości potrafimy to zrobić…

Uważam, że nigdy nie powinno się korzystać z cudzych systemów. Jeśli sam go stworzyłeś i jesteś całkowicie pewien liczb, które w nim występują oraz masz świadomość tego, jak długo może potrwać obsunięcie, jesteś świadom nieprzewidywalności i wszystkich małych, subtelnych niuansów – OK.

Uważam, że trading to wypadkowa koncentracji i skupienia. Trudno mi zrozumieć to, w jaki sposób można się koncentrować i skupiać na swoim planie działania spędzając większość czasu w Internecie.

✒ TRANSKRYPT PODCASTU

czyli wersja do czytania

Wywiad przeprowadzony 3 lutego, 2018.

Jacek Lempart: Witaj w moim podcaście, Linda!

Linda Bradford Raschke: Dzień dobry!

JL: Bardzo ci dziękuję za twoją dzisiejszą obecność tutaj. Jesteś jednym z najbardziej uznanych traderów, i wiele osób zdążyło już cię dobrze poznać. Czy mogłabyś mimo tego przybliżyć nam nieco swoją karierę tradera?

LBR: Zaczynałam w 1981 roku. Rozpoczynałam jako trader na parkiecie giełdy, dokonując transakcji z opcjami na akcje jako animator, w czasach gdy ich wyceny były mocno nieefektywne. Obecnie takich okazji już brak. Chyba można powiedzieć, że jeśli chodzi o rodzaje rynków zajmowałam się po trosze wszystkim. Od 1991 roku pełniłam funkcję CTA (Commodity Trading Advisor) i pracowałam dla kilku funduszy hedgingowych. Miałam też własne fundusze hedgingowe. W zasadzie przeszłam na emeryturę 3 lata temu w roku 2015, ale wciąż zajmuję się tradingiem na własny rachunek.

JL: Jakie jest twoje dzisiejsze podejście do tradingu? Wiem, że teraz zajmujesz się tym działając jedynie na swoim prywatnym rachunku, ale czy od czasu przejścia na emeryturę twoje podejście uległo jakiejkolwiek zmianie?

LBR: Nie. Jest takie samo, jakie zawsze było. Moje podejście jest w 100% techniczne i wykorzystuje cenę. Przywiązuję pewną wagę do wolumenu, ale nie znaczącą. Wszystkie informacje czerpię z ceny. No i oczywiście z czasem zdajesz sobie sprawię z niewielkich, sezonowych różnic, subtelności i zachowań, ale w zasadzie to tyle.

JL: Czy określiłabyś siebie przede wszystkim jako trader uznaniowy (discretionary)? Zadaję to pytanie, ponieważ…

LBR: Tak, jestem traderem uznaniowym.

JL: Pytam o to, bo wiem, że zajmujesz się tworzeniem statystycznych modeli rynków – zadawaniem pytań o to, co się sprawdza, a co nie. W zasadzie testujesz niektóre pomysły na danych historycznych w sposób algorytmiczny. Innymi słowy, jeśli się nie mylę, budujesz quasi-mechaniczne systemy, chociaż nie wykorzystujesz ich samych w sobie. W jaki sposób korzystasz z tych modeli na rynku?

LBR: To prawda, nie buduję mechanicznych systemów per se, ale tworzę modele. Tak naprawdę zaprzestałam tworzenia modeli jakieś 7 lat temu. Wiesz, odnoszę wrażenie, że stworzyłam już każdy model, na jaki mogłam wpaść. A pomysły dotyczące podstaw rynków, którymi się posługuję, są naprawdę trwałe i solidne, dlatego też służą mi tak samo dobrze teraz, jak miało to miejsce 10 czy 20 lat temu.

To one dają mi początkowy obraz rynku i wtedy widać, jak zachowuje się rynek kolejnego dnia w zgodzie z tym obrazem, gdzie znajdują się popyt, podaż i zaczyna się od tego punktu. Dlatego też większość moich modeli służy mi po to, bym mogła stworzyć mój wstępny plan działania, jeśli tak chcesz to nazwać. Ja jednak nie uważam ich za systemy mechaniczne/transakcyjne w potocznym tego słowa znaczeniu.

JL: Rozumiem. Sama sprawujesz nad wszystkim kontrolę. Mam na myśli to, że, załóżmy, „nie ufasz” danemu systemowi w 100%, ślepo za nim podążając. Modele po prostu wskazują ci, gdzie się właśnie znajdujesz, są taką busolą w rynkowym gąszczu.

LBR: Tak. Tworząc przykładowy model mogę zadać mu pytanie jak wygląda prawdopodobieństwo, jaka jest moja przewaga, w sytuacji gdzie otwieram pozycję na zamknięciu dnia, a następnie zamykam ją kolejnego dnia na koniec sesji. Sprawdzam w modelach wiele różnych kombinacji, jak od zamknięcia do zamknięcia, od otwarcia do zamknięcia, itp. Takie proste modele, lecz w ciągu dnia, gdy jestem na rynku mogę poprawić swoje wyniki względem modeli, zamknąć pozycję lepiej, chociaż nie zawsze to się udaje. Tak to wygląda w praktyce. Nie są to jednak mechaniczne wejścia w 100% podyktowane tym, co mówi model.

JL: Czy twoje modele tworzysz dla konkretnego rodzaju rynku? Mam na myśli przykładowo rynek wzrostowy lub spadkowy, rynek ropy czy walutowy? A może wolisz posiadać, powiedzmy, uniwersalny model dla wszystkich rodzajów rynków?

LBR: W zasadzie modeluję struktury ceny i zachowania ceny. I tak naprawdę to nie ma znaczenia, czy chodzi o S&P500, o dolara kanadyjskiego, czy rynek byka, itp. Naturalnie, poszczególne rynki różnią się. Rynek CAD będzie różnił się od rynku stopy procentowej, ale chodzi o strukturę rynku, najbardziej podstawowe rodzaje analizy technicznej – wiesz, wyższe szczyty i niższe dołki, formacje na wykresie, opory, wsparcia, momentum, poziom szumu i tego rodzaju podstawy.

JL: A które rynki to twoje ulubione?

LBR: Lubię rynki kontraktów terminowych, całe spektrum.

JL: A czy lubisz day trading? Czy może pozostawiasz jakieś pozycje otwarte po zamknięciu dnia?

LBR: Lubię dokonywać transakcji w ciągu dnia, lecz pieniądze zarabia się głównie przytrzymując pozycję po zamknięciu dnia. Jeśli udaje się trafnie określić ideę, nie ma sensu ciągle otwierać i zamykać pozycji tylko po to, by pokazać, że dzień kończy się z zyskiem w kieszeni. Zwykle jednak mam większą przewagę nie zamykając pozycji przed zakończeniem dnia lub otwierając ją na wieczór, przetrzymując ją od 2 do 3 dni. Tak to wygląda, jeśli chodzi o ramy czasowe.

JL: Pamiętam, że w książce Jacka Schwagera z 1994 roku, wspomniałaś o twoim celu, by generować zyski każdego dnia. Wydaje mi się, że oczywiście w rzeczywistości trudno jest o taką konsekwencję. Czy jednak wciąż prawdą jest, że usiłujesz odnotowywać zysk każdego dnia czy tygodnia?

LBR: Jasne, że tak, ale wiesz, to po prostu takie gadanie. Zawsze mogą pojawić się nieprzewidziane okoliczności. Wydaje mi się, że lepszym sposobem jest po prostu każdy dzień zaczynać na świeżo, będą przygotowanym odpowiednio, z czystym umysłem, z maksymalną koncentracją. Jak dzisiaj zarobię pieniądze? Jak dziś sprawdzi się moja pozycja? Tego typu sprawy. To wszystko, zamiast usiłować za bardzo wyglądać w przyszłość, skupiając się na tym, gdzie rynek będzie za tydzień czy miesiąc i prognozować na siłę. Staram się skupiać na bieżącej chwili i płynąć z rynkiem, a nie przewidywać tego, co może zrobi on w przyszłości.

JL: Czy mogłabyś podzielić się z nami swoim stosunkiem udanych do nieudanych transakcji? Czy jest jakiś konkretny cel, który pragniesz osiągnąć?

LBR: Nie, właściwie to nie wierzę w statystyki udanych do nieudanych transakcji, gdyż jeśli analizuję moje własne wyniki, zauważę, że stosunek zyskownych transakcji, będzie funkcją czasu przetrzymania pozycji na rynku. Jeśli na przykład przetrzymuję transakcję przez 2 do 3 dni, mój wskaźnik wygranej może wynosić 60%. W przypadku, gdy przetrzymuję coś dłużej – powiedzmy, że to formacja na wykresie tygodniowym, która może pojawić się raz na 2 do 3 miesięcy – wówczas wskaźnik wygranej może u mnie wynieść 40%. Może się zdarzyć, że potrzebnych będzie kilka podejść otwarcia pozycji, która finalnie będzie zyskowna.

Jeżeli jednak dokonuję transakcji dziennych, być może wskaźnik wygranej do przegranej może wynieść od 85% do 90%. To nie oznacza jednak, że wyższy procent zyskownych transakcji oznacza, iż zarobię więcej. Osoby stosujące strategie typu trend-following mogą zarobić sporo pieniędzy mając tylko 30% zyskownych transakcji! Dlatego zależy to również od tego, jak zorganizowane jest zarządzanie ryzykiem. Czy uda ci się szybko zamknąć pozycję, kiedy nie przynosi zysków, ale potem może spróbujesz ponownie? Wiesz, to wszystko jest w porządku – tak długo, jak nie zaczynasz popadać w nadmierną aktywność na rynku bez jasno określonego celu działania. Osobiście nie przywiązuję dużej wagi do tego typu statystyk, bo znam dobrze swoją przewagę na rynku.

JL: Pozwól, że nieco powrócę do tematu tworzenia modeli i systemów, gdyż bardzo mnie to interesuje. Chcę spytać cię o to, jak dokonujesz ponownej optymalizacji czy modyfikacji modeli, bo przecież rynki ulegają zmianie w czasie, prawda?

LBR: Nie, nie dokonywałam optymalizacji ani żadnych podobnych czynności już jakichś 30 lat od momentu ich stworzenia. Ale przyczyną jest to, że moje modele są bardzo proste, podstawowe. Dotyczą podstaw funkcjonowania rynków. Nigdy nie stosuję więcej niż 1 czy 2 zmiennych, no i może dochodzi do tego jeden filtr. Stąd są one niezwykle trwałe i solidne w czasie.

Nie chcę modelu, który sprawdzi się jedynie w konkretnym środowisku, jak rynek byka dla przykładu. Z uwagi na to, że modelom bardzo trudno jest oszacować, czy trend ulega zmianie, gdzie zaczyna się on zmieniać, a poziom szumów na rynku wzrasta. Jeśli podążysz tą ścieżką, skończy się jedynie na przeczesywaniu danych, by wyłuskać 1 lub 2 świetne transakcje w połowie trendu. To, co się wtedy dzieje, to ogromny spadek twojej częstotliwości transakcji. Mam na myśli to, że wiem, jak zmieniają się modele z czasem zgodnie z zachowaniem cen, czy czasem i zachowaniem ludzi w czasie.

Podam przykład. Pamiętam, że 30 lat temu tworzyłam modele procentowej zmiany cen, która przypadała na pierwszą godzinę handlu podczas sesji. I zdarzało się, że w pierwszej godzinie ruch ceny wynosił na ogół 40% całego dziennego ruchu. Potem, 15 lat później, wynik ten wzrósł do ponad 60%. Dlatego oczywiście zastosowanie strategii wybiciowej, opartej na pierwszej godzinie handlu nie byłoby tak opłacalne jak kiedyś. To, co nie ulega zmianie to błędy ludzkie, natura ludzka. Ludzie wykazują na przykład tendencję, by pamiętać te najbardziej aktualne wydarzenia i je przeceniać.

Dlatego nie zwracają uwagi na to, jak rynki zachowywały się 20 czy 30 lat temu. Częścią natury ludzkiej jest usiłowanie i chęć umieszczenia wszystkiego w jednym prostym równaniu. Wiesz, chodzi o próbę opracowania idealnego równania, które można rozwiązać i mieć wszystko z głowy raz na zawsze. Tak wygląda ludzka natura, ale rynki nie są zamkniętym wszechświatem. Nie stanowią zamkniętego systemu. Myślę, że ludzie mają skłonność do poświęcania zbyt wiele czasu na tworzeniu modeli, przewidywaniu i prognozowaniu, poszukiwaniu idealnych poziomów, idealnych wskaźników i tego typu zmiennych. Nie spędzają za to wystarczająco dużo czasu na tworzeniu modeli zarządzania ryzykiem, czy strategii zarządzania pozycją.

JL: Traderzy systemowi bardzo często mają ten problem, że zbyt silnie dostosowują modele do danych historycznych. I, rzecz jasna, udaje im się uzyskać bardzo dobrze prezentujące się wyniki w symulacji na danych historycznych, ale w rzeczywistości to nie daje pozytywnych rezultatów na realnym rynku. W jaki sposób dokonujesz backtestu swoich modeli (na danych historycznych), tak, że jesteś całkowicie pewna, iż to, co widzisz, nie jest jedynie błędem nadmiernej optymalizacji czy zbytniego dopasowania do danych historycznych? Czy stosujesz tu jakąś konkretną procedurę?

Mój wywiad z Krzysztofem Łucjanem

Krzysztof jest zawodowym traderem, współtwórcą portalu Stooq.

Czytaj dalej →

LBR: W tej kwestii trzeba wziąć pod uwagę dwie sprawy. Przede wszystkim rozmiar danych testowych. Zazwyczaj, kiedy tworzy się model, robi się to blokach, np. 3-letnich. Załóżmy więc, że tworzę jakiś model i szukam danych z rynku paliwowego. Przygotuję wówczas bloki od 2000 do 2002 roku, od 2003 do 2006, od 2007 do 2010… Wiesz, w zasadzie to będą bloki analizujące trzy lata, bym mogła dostrzec, jaka jest tendencja na rynku byka, rynku niedźwiedzia, jak się zmieniał rynek w czasie, i tym podobne.

Następnie zawsze tworzę portfolio, spoglądam więc na 20 różnych rynków i pytam: czy to sprawdza się na wielu rynkach? Czy dostrzegam jakieś punkty wspólne? Dlatego, jeśli mam 20 rynków i tworzę jakiś model, mogę dostrzec, że 18 z nich przynosi zyski, a 2 nie. Mogę dostrzec naturę i osobowość poszczególnych rynków.

Następnie kolejna sprawa dotyczy tego, czy model działa biorąc pod uwagę szereg różnych zakresów parametrów – chcę dostrzec pozytywne wyniki na wielu parametrach. To jest właśnie to, co buduje pewność siebie. I to jest również to, co sprawia, że tworzone modele będą trwałe i solidne.

JL: Co sądzisz o technikach takich jak analiza walk-forward, czy symulacja Monte Carlo, które często wykorzystują traderzy używający systemów mechanicznych? Czy mają one jakąkolwiek wartość?

LBR: Cóż, rozumiem, że walk-forward zakłada po prostu sprawdzanie, jak radzi sobie model w przyszłości – to zawsze jakieś ćwiczenie, ale robiąc to wkraczasz w mglistą strefę tego, co stosujesz w ramach własnych kryteriów, by dowiedzieć się, czy model się pogorszył, czy nie w czasie. Gdzie jest punkt graniczny? Możesz więc robić to, by zbudować swój poziom komfortu, ale załóżmy, że w ramach analizy walk-forward odkrywasz, że system zaczyna się pogarszać. Skąd możesz wiedzieć, czy to przejściowe, a może cechy systemu uległy zmianie w nowych warunkach rynkowych?

Jeśli chodzi o Monte Carlo... Zakładam, że masz na myśli wykorzystywanie historycznych danych i określanie standardowego odchylenia i wariantów…

JL: Dokładnie…

LBR: A następnie budowanie rozkładów prawdopodobieństw, czy o tym mówisz?

JL: Tak.

LBR: Problem z tego typu symulacją polega na założeniu, że procesy rynkowe układają się w ramach rozkładu normalnego. A jak wiemy tak nie jest…

JL: Tak, dokładnie, mamy rozkład przypominający bardziej logarytmiczno-normalny…

LBR: To trzeba brać pod uwagę. Ponownie, jeśli to jest tylko ćwiczenie – OK. Uważam, że na dłuższą metę nie ma to jednak żadnej wartości w tradingu. Skrajne wyniki z symulacji Monte Carlo są dosyć złudne, ale uważam, że o ile traktujemy to jako ćwiczenie pomagające nam zachować otwarty umysł, świadomość, że nie wiemy wszystkiego, jest to w porządku. Bo zazwyczaj ludzie chcą być zbyt optymistycznie nastawieni odnośnie do własnych umiejętności przewidywania tego, jak potoczą się sprawy, prawda? Zawsze wydaje nam się, że jesteśmy lepsi, niż w rzeczywistości, że wiemy lepiej, że zrobiliśmy coś lepiej, niż w rzeczywistości potrafimy to zrobić…

Ale jeśli ktoś wykonał takie ćwiczenie posługując się symulacjami Monte Carlo, to może otworzyć ono oczy na to, że jest tak wiele zmiennych, których nie braliśmy pod uwagę! Być może moja ocena własnych modeli czy umiejętności jest zbyt wysoka, ale z drugiej strony, pamiętajmy o tym, że to bardzo sztuczne wyniki. Nie tak działają rynki w prawdziwym świecie jak przedstawia to symulacja Monte Carlo.

JL: Czy masz jakieś ulubione strategie, wejścia, wyjścia, i tak dalej? Wspomniałaś już o strategiach wybiciowych (ang. breakout). Czy jest to coś, co stosujesz na co dzień?

LBR: Cóż, wszystko, co robię jest z natury czysto techniczne. Muszę powiedzieć szczerze, że strategia wybiciowa to jedna z moich najmniej lubianych strategii, gdyż zawsze jest jakieś zaszumienie rynku, luki i niepewność…

Tak naprawdę nie mam żadnych ulubionych strategii. Lubię zajmować się takimi sprawami, w ramach których mogę wyłapać zmianę, która dopiero się zaczyna, kiedy fala rozpoczyna się, gdzie mogę to obserwować od początku. Tu nie chodzi o polowanie na dołki, czy wyłapywanie górek; to tak, jak gdyby coś się szykowało i jest na tyle gotowe, by dokonać tego ruchu. Wiesz, lubię umieć wyłapać dzień trendu. Może mi się to zdarzać raz, dwa razy na miesiąc w przypadku jednego rynku, ale to wspaniałe uczucie, gdyż, kiedy już złapiesz tygrysa za ogon, to musisz już tylko zrobić swoje, płynąć z rynkiem. I możesz agresywnie zmienić swój lewar.

JL: Chcę wrócić nieco do system tradingu. Czy uważasz, że system trading jako taki może przynosić zyski? Zadaję to pytanie, ponieważ wiem, że nie ufasz – choć nie wiem, czy to właściwe słowo – nie ufasz całkowicie systemom mechanicznym. Chcesz po prostu panować nad każdą dokonywaną transakcją. Czy twoim zdaniem więc system trading może być rentowny?

LBR: Tak, oczywiście. Wiesz, muszę ci powiedzieć, że nie znam jednak ani jednego tradera, który wiedzie życie na wysokim poziomie działając na zasadzie 100% handlu mechanicznego. Cóż, po prostu wyłożę karty na stół: spośród mnóstwa znanych mi traderów, nie znam nikogo, kto zbija kokosy na przestrzeni od 5 do 10 lat.

Oczywiście, że w ciągu kilku lat, kiedy panowała atmosfera wyjątkowych przepływów pieniężnych, możesz znaleźć ludzi, którzy powiedzą: „Och, wow, ale to proste, udało mi się, świetnie sobie radzę od 3 lat”, ale nie znam nikogo, kto pracuje z mechanicznym systemem na swój własny rachunek w 100% mechanicznie przez ostatnich 10 lat, a znam naprawdę wielu ludzi.

Nie chodzi o to, że nie ufam systemom, ok? Jest kilka problemów z systemami, z którymi borykają się ludzie. Po pierwsze, jest przy nich więcej obsunięć na linii kapitału, niż się to ludziom wydaje. Nie ma tutaj znaczenie, czy chodzi o zwykły system wybiciowy, trend-following, skalpowanie, etc… Możesz mieć system, w którym stosunek wygranej do przegranej wynosi 80% do 20%, lecz wciąż będzie w nim 6 przegranych z rzędu. Dlatego trzeba być niezwykle uważnym z wykorzystaniem systemu tradingowego 100% mechanicznie.

Ja mogę postępować na zasadzie uznaniowej w sposób znacznie bardziej agresywny, niż gdybym korzystała z systemu mechanicznego, a to właśnie tam zarabia się prawdziwe pieniądze. Kiedy zwiększasz lewar i atakujesz naprawdę ostro w określonych sytuacjach. To przypomina grę w tenisa, kiedy przez pół godziny wymieniasz szybkie podania ze swoim przeciwnikiem i po prostu czekasz na to jedno otwarcie, kiedy on się potknie i schodzi z kortu, dokonuje złego zagrania, a ty wkraczasz i odbijasz piłkę. Możesz to robić na zasadzie uznaniowej, korzystając ze swojego doświadczenia. Wiem, że kiedy dochodzi do otwarcia, mogę zaatakować z całym impetem. A nie można tego zrobić z systemami mechanicznymi. Stąd też na początek nie powinno się bardzo lewarować.

Po drugie natomiast, budowa strategii mechanicznej to ogrom pracy. Ludzie tak naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, jak wielką. Mamy rynki 24-godzinne. Czy zamierzasz dokonać transakcji, kiedy będziesz spać? Czy potrzebujesz sprawdzić dane, by upewnić się, że coś naprawdę rozpoczęło się, czy zakończyło tak, jak powinno? A musisz posiadać wiele systemów, które działają jednocześnie, byś mógł wyrównać linię kapitału. Tym samym możesz otworzyć swego rodzaju puszkę Pandory i sprowokować różne wydarzenia. Ludzie dalece nie potrafią oszacować pracy i umiejętności organizacyjnych, które pozwalają sprawnie prowadzić im ten rodzaj biznesu. Dla mnie to inny rodzaj modelu biznesowego.

JL: Ale czy uważasz Linda, że dla kogoś, kto dopiero zaczął swoją przygodę z tradingiem, wykorzystanie systemów pozwala być bardziej konsekwentnym? Mam na myśli zachowanie.

LBR: Nie, uważam, że 95% ludzi nie potrafi handlować z systemem, chyba, że sami go opracowali. Z pewnością nie posłużę się systemem stworzonym przez kogoś innego i nie będę miała wiary i pewności, co do jego pracy. Natomiast w chwili, gdy zaczyna dochodzić do obsunięcia, ludzie dostają szału. Nie znają statystyk i nie wiedzą, jak długo to potrwa. Myślę, że to idealna droga do zniszczenia ich pewności siebie.

Uważam, że nigdy nie powinno się korzystać z cudzych systemów. Jeśli sam go stworzyłeś i jesteś całkowicie pewien liczb, które w nim występują oraz masz świadomość tego, jak długo może potrwać obsunięcie, jesteś świadom nieprzewidywalności i wszystkich małych, subtelnych niuansów – OK. Mogę stworzyć bardzo proste zasady i powiedzieć ci: „Dobrze, to pozwoli zarobić ci do X% na koniec roku”, a większość ludzi i tak nie byłaby w stanie przestrzegać tych zasad.

JL: Wspomniałaś, że to bardzo ważne, by osoba wykorzystująca system również go tworzyła. Mamy też dostępne obecnie na rynku rozwiązania, w ramach których wykorzystywane są algorytmy programowania genetycznego. Czyli mamy przeczesywanie ogromnej ilości danych historycznych w poszukiwaniu zyskownych strategii. Czy uważasz, że takie oprogramowanie może być pożyteczne? Nie mam na myśli stosowania tego, jako drogi na skróty, ale, powiedzmy, jakaś forma mądrego korzystanie z tej klasy algorytmów. Czy to jest możliwe?

LBR: Nie. Po pierwsze, każdego rodzaju oprogramowanie oparte o sztuczną inteligencję, jak chociażby programowanie genetyczne, to nieliniowe tworzenie modeli i wynik ich działania nadal jest funkcją pytań, jakie im zadasz.

JL: Tak, oczywiście.

LBR: A więc są funkcjami pytań, jakie im stawiasz. A teraz dam ci hipotetyczny przykład. Powiedzmy, że świat dolara jest wart 5 miliardów dolarów. I załóżmy teraz również, że 1 miliard dolarów zostaje podzielony pomiędzy traderów indywidualnych i tych wszystkich, którzy na rynku chcą zabezpieczyć się przed jakimś ryzykiem, czy to walutowym, czy też cen jakichś produktów, itp.

Załóżmy też, że pozostałe 4 miliardy, z całej puli 5 miliardów na rynku, kontrolowane jest przez fundusze hedgingowe. Niech jeden z tych funduszy zajmuje się sztuczną inteligencją, mając dostęp do najlepszych technologii i ludzi na rynku. I co teraz się stanie? Czy ten fundusz wyssie pieniądze z pozostałych funduszy hedgingowych na rynku oraz od inwestorów indywidualnych? Oczywiście, że nie. Jedyne co będzie wynikiem ich działania to wprowadzenie na rynek jeszcze kolejnego poziomu szumów, to wszystko.

Osobiście widziałam jak sztuczna inteligencja generowała bardzo marne wyniki. Jesteśmy też poddawani błędowi przeżywalności: jeden czy dwa fundusze oparte o sztuczną inteligencję odnoszą sukces, generując np. zyski na poziomie 20% rocznie i dumnie mówią „używamy sztucznej inteligencji”. Ale cicho przemilczamy fakt, że w tym samym czasie padło wiele funduszy robiących coś podobnego. Zwróćmy uwagę – bez względu na metodę, wszyscy uczestnicy rynku kopią w tych samych danych historycznych.

JL: Jak zmieniły się rynki w ciągu ostatnich trzydziestu lat odnośnie ich efektywności i zmienności. Wspomniałaś już, że sztuczna inteligencja wprowadziła na rynek więcej zaszumienia. Czy z twojej perspektywy, kiedy zaczynałaś na początku lat 80. ubiegłego wieku, było łatwiej, a może trudniej niż teraz? Czy nasuwają ci się tutaj jakieś wnioski?

LBR: Cóż, zdecydowanie w ciągu ostatnich trzech dekad efektywność rynku wzrosła ogromnie. Każdy jest mądry, ma wiedzę, szybki dostęp do informacji. Jednak z drugiej strony poziom zaszumienia jest znacznie wyższy. Kiedy więc rynek zaczyna się konsolidować, zakresy, kanały i przedziały są znacznie szersze.

Rynki są więc bardzo dojrzałe w porównaniu do ich stanu sprzed wielu lat. A im bardziej dojrzały staje się rynek, tym paradoksalnie większe zaszumienie na nim się pojawia. I myślę, że jeśli trader nie potrafi rozróżnić szumu od sygnału to wpada w problemy, chociażby w kontekście tworzenia modeli. Kiedy tworzymy model, mamy skłonność do wrzucania wszystkich danych do jednego worka – modelujemy głównie szumy, a nie sygnały.

Uważam, że z jednej strony trading jest łatwiejszy, niż kiedykolwiek, bo zakres zmian cen jest dużo większy niż dawniej. Mam na myśli to, że okazje, jakie przed nami stają, są niesamowite! Ale z drugiej strony nowy trader może wpaść w pułapkę, bo jest tak wiele danych, tak wiele bodźców, przytłaczająca ilość informacji i uważam, że mniej doświadczony trader może napotkać znacznie więcej trudności by w tym wszystkim się odnaleźć.

JL: Czy przeprowadzasz może transakcje na rynku forex?

LBR: Nie, ale bardzo lubię pracować z walutami, tyle, że używam w tym celu kontraktów terminowych CME.

JL: Bitcoin. To także bardzo gorący temat ostatnio. Obecnie mamy 2 kontrakty futures dostępne w ramach bitcoina. Czy może dokonujesz transakcji na którymkolwiek z nich?

LBR: Nie.

JL: Ale to przecież bardzo zmienny rynek…

LBR: To całkowicie sztuczny rynek, a spready tam są gigantyczne. Uważam, że w ciągu 2 czy 3 lat nie będziemy o tym rynku nawet pamiętać. Ten produkt ma tak wiele wad! To jakiś żart! Zapewne pojawią się jakieś lepsze technologie oparte na blockchain niż bitcoin. Nie widzę więc sensu, by inwestować tam jakiekolwiek pieniądze.

JL: Czyli nie widzisz przyszłości dla bitcoina. Czy uważasz, że jest to kolejna bańka spekulacyjna?

LBR: Nie. Nie chodzi o to, że to bańka. To wczesny prototyp tego, co być może mogłoby być lepszym sposobem na realizowani transakcji. Bitcoin jest jednak bardzo prymitywny i ma tak wiele wad i jest obciążony tak wieloma ryzykami. Uważam, że byłoby totalną głupotą lokować pieniądze w produkcie, gdzie nie ma żadnego zabezpieczenia, niczego! Nikt nie gwarantuje tam bezpieczeństwa twoich pieniędzy.

Wiesz, teraz mogę zapłacić moją kartą debetową czy kredytową i dostanę informację na iPhone’a w ciągu dwóch sekund. Jedno moje kliknięcie i poszło! A bitcoin? Nie wiem… To nie jest natychmiastowa transakcja dla mnie.

JL: Obecnie, szczególnie młodzi i niedoświadczeni traderzy wymieniają niektóre pomysły na temat tradingu przez Internet. Wydaje mi się, że niektórzy z nich próbują też podążać za tłumem, szukają inspiracji. Lub gotowych rozwiązań. Inni z drugiej strony pokazują, co robią na rynkach, np. dzieląc się swoim transakcjami. Czy sądzisz, że to sensowna i właściwa droga do nauczenia się tradingu?

LBR: Cóż, dla mnie to spoglądanie na misz-masz bzdetów. Kto naprawdę pokazuje wszystkie swoje transakcje, a kto napina tylko muskuły i wybiera jedynie te pomyślne transakcje? Nie wiem, czy to specjalnie dobra metoda. Uważam, że to duże rozproszenie uwagi. Myślę, że po prostu trzeba robić swoje. Nie zaglądam do Internetu, nie obserwuję Twittera i całej tej ściemy podczas sesji…

Ale jeśli ktoś zauważy, że robiąc to zarabia pieniądze, to świetnie. Niemniej uważam, że prawdopodobnie dla 99% zainteresowanych będzie to rozproszenie ich uwagi i dekoncentracja. Jak mam obserwować rynki i analizować wykresy, kiedy usiłuję przeczytać, co mówią miliony innych ludzi? Nie wiem, po prostu tego nie rozumiem…

JL: Więc kiedy zajmujesz się tradingiem, odcinasz się od wszelkich spraw typu Twitter, Facebook, itp., zgadza się? Wyłączasz to. Skupiasz się na tradingu i nie chcesz się rozpraszać, czy tak?

LBR: Uważam, że to puszka Pandory. Próbuję sobie właśnie wyobrazić kogoś pokroju Paula Tudora Jonesa czytającego Twittera pomiędzy zawieraniem transakcji na rynku. Wiesz, jakoś tego nie widzę.

JL: Tak… Wydaje się więc, że z jednej strony dzisiaj jest prościej, kiedy mamy do dyspozycji całe to oprogramowanie, dostęp do Internetu, i tak dalej… Ale, z drugiej strony, to puszka Pandory, jak już wspomniałaś, bo przynosi wiele rozpraszaczy, a informacje, jakie są tam dostępne, najczęściej nie mają żadnej wartości.

LBR: Tak. Wiesz, najlepsi znani mi osobiście traderzy nie ujawniają swoich ruchów. Po co postępować w ten sposób? Po co ktoś miałby mówić, co kupuje czy sprzedaje? Po co? Po co miałabym mówić: postawiłam na złoto. Po co? To nie ma sensu! Nie chcę, by ludzie znali moją pozycję! Nie chcę, by wiedzieli, co robię! Tym samym po co miałabym chcieć czytać o ruchach innych osób? Co nimi kieruje, kiedy to robią? Czy ktoś im za to płaci? Po prostu nie pojmuję powodów, dla których ktoś to robi. Nie wynika to ze szczodrości serca, by usiłować nauczyć inne osoby tradingu… Raczej ich ego jest monstrualnych rozmiarów i w żaden inny sposób nie może doznać ulgi!

Uważam, że trading to wypadkowa koncentracji i skupienia. Trudno mi zrozumieć to, w jaki sposób można się koncentrować i skupiać na swoim planie działania spędzając większość czasu w Internecie. Może jeśli masz 22 lata i posiadasz wyjątkowy gen w mózgu, którego nie mam ja – wiesz, jestem starsza, należę do innego pokolenia – ale udowodnij mi to: jeśli zauważasz, że 3 lata z rzędu zarabiałeś pieniądze, zajmując się tradingiem na Twitterze, wówczas rób to dalej właśnie tam… Nie wyobrażam sobie, by prawdziwi traderzy wykorzystywali to jako realną metodologię.

Mój wywiad z Tomem Basso

Jack Schwager w znanej serii książek Czarodzieje Rynku przyznał, że to właśnie Tom Basso wywarł na nim największe wrażenie pośród wszystkich traderów.

Czytaj dalej →

JL: Dzięki Linda za te refleksje.

LBR: Ale to po prostu mój pogląd, ok?

JL: Zadałem to pytanie, ponieważ jestem świadkiem takiego zachowania często. Szczerze powiedziawszy, również nie nadążam za dzisiejszymi czasami, bo nie pojmuję tej całej kwestii stojącej za wykorzystywaniem mediów społecznościowych w taki sposób.

LBR: Informacje wydrukowane czy wystukane na klawiaturze ukazują się już po fakcie, czyż nie? Moim zdaniem zostały już wchłonięte przez rynek. Wiesz, parkiet nie różni się wiele od tego, który istniał 30 lat temu.

Wtedy mieliśmy terminale Bloomberga, Reutersa i Dow Jonesa, a jeden z nich zawsze miał 2 minuty przewagi nad pozostałymi. Składaliśmy zlecenia do trading pit, by kupić lub sprzedać akcje czy opcje, a potem widzieliśmy jak minutę później pojawiała się jakaś wiadomość na pozostałych terminalach.

Dlatego do tych spraw podchodzę bardzo cynicznie. Gdy ktoś miał czas na to, by to wpisać na klawiaturze, a wielkie pieniądze są już historią, to ci nie pomoże.

JL: Chcę zadać ci pytanie odnośnie oprogramowania i narzędzi, które stosujesz, by budować modele, ale i do samego tradingu. Czy mogłabyś podzielić się z nami szczegółami?

LBR: Cóż, posiadam dwa pakiety oprogramowania, a ich funkcje właściwie się pokrywają. Mam na myśli to, że wszystkie wykresy, które posiadam, wyglądają identycznie jeden na drugim.

Jeden z tych programów to CQG, a drugi to TradeStation. A dla mnie to zawsze ważne, by mieć rozwiązanie zapasowe. Dotyczy to wszystkiego: wiele komputerów, wiele oprogramowania, wiele źródeł danych. To zawsze był ważny element mojego biznes planu i wciąż korzystam zarówno z CQG, jak i TradeStation. Gdy jedno z nich sprawia problemy, działa wolno, zawiesza się, zawsze mogę spojrzeć na ten drugi. Muszę jednak zaznaczyć, że ta łączność i prędkości, wszystko jest lepsze dziś, niż było 10 lat temu. Wiesz, nie sądzę, by wciąż istniała tak pilna potrzeba dla zabezpieczeń tak, jak było to niegdyś.

Korzystam również z oprogramowania Photon firmy FuturesPath. Używam tego dla rynku kontraktów terminowych, gdyż uważam, że jest szybszy niż cokolwiek innego, co jest dostępne na rynku. Jeśli zajmowałabym się opcjami, pewnie używałabym InteractiveBrokers.

Dziś to luksus – traderzy mają do dyspozycji tak wiele różnych możliwości. Jednak na potrzeby zwykłego tworzenia modeli TradeStation spełnia u mnie swoją rolę.

JL: Używasz więc również EasyLanguage, zgadza się?

LBR: Tak, ale nie tworzyłam żadnych nowych modeli już jakieś 7 lat. Niegdyś miałam pracownika, który pracował dla mnie przez 10 lat. Był po prostu najlepszy w pisaniu kodu, tworzeniu modeli i tym podobnych sprawach. To on dokonywał analizy portfolio. Ma na imię Nigel. To on napisał wszystko, co miałam w TradeStation.

JL: Tym samym wciąż wykorzystujesz kod zapisany przez niego i po prostu go modyfikujesz w razie potrzeby, zgadza się?

LBR: Tak, kiedy już masz szablon, całość jest już całkiem prosta do ogarnięcia.

JL: W jednym z archiwalnych wywiadów przeczytałem, że głęboko wierzysz w teorię chaosu. Wspominam o tym teraz, ponieważ chcę zapytać, czy to oznacza, że nie wierzysz w prognozy, szczególnie długoterminowe?

LBR: Nie wierzę w przewidywanie czy prognozowanie rynków. Kropka. Jest tak wiele nowych zmiennych, które mogą się pojawić. Może Korea Północna zdecyduje się odpalić swoje ładunki jądrowe, kto wie? Tak wiele jest czynników, które mogą zacząć odgrywać jakąś rolę.

Podoba mi się teoria George’a Sorosa o refleksywności: że ogólnie rynki zajdą dalej, niż nam się wydaje zarówno w górę, jak i w dół. Rynki to rzeczywiste i dynamiczne systemy, a nie zamknięty wszechświat. To tak, jak gdyby próbować przewidzieć trasę huraganu. Masz pięć modeli, które próbują ją przewidzieć, ze wszystkimi tymi wspaniałymi komputerami, a wciąż są tam błędy. Dlatego uważam, że nacisk kładziony na przewidywanie jest przeceniany, powinniśmy się skupić na tym, by bardzo szybko pozbywać się tego, co przynosi nam straty.

JL: Więc jeśli dobrze zrozumiałem, czy oznacza to, że możesz do pewnego stopnia przewidzieć kierunek, ale nie rozmiar?

LBR: Nie, nie możesz przewidzieć nawet kierunku. Uważam, że możesz powiedzieć co najwyżej, że los ci sprzyja w danej chwili. Jest więc to po prostu kwestia prawdopodobieństwa, która, w moim odczuciu, różni się nieco od przewidywania. Kiedy bowiem ludzie wykorzystują to słowo „przewidywanie”, czy „prognozowanie”, w pewien sposób angażują w to swoje ego, co dla tradingu jest bardzo zgubne. Ale to kwestia prawdopodobieństwa tylko w gruncie rzeczy.

JL: Wiem, że byłaś na rynku, kiedy miał miejsce krach w 1987 roku. Właściwie nie od początku, ale w końcu otworzyłaś wielką pozycję w kontraktach futures S&P500. Od tego czasu miały miejsce kolejne takie krachy, np. Flash Crash z maja 2010. Czy byłaś na rynku w trakcie Flash Crash i, ogólnie rzecz ujmując, jak postrzegasz takie krachy z perspektywy tradera?

LBR: To zabawne, że poruszasz ten temat, bo właśnie piszę o tym książkę. Nie wiem, czy kiedyś uda mi się skończyć… Ale chodzi mi o to, by opisać jak wielokrotnie byłam po złej stronie rynku w bardzo skrajnych sytuacjach, w najgorszym możliwym momencie.

Pamiętam na przykład, że otworzyłam ogromne krótkie pozycje, jakieś 600 kontraktów S&P500 i 600 kontraktów Russell 2000 w piątkowe popołudnie (wartość pozycji równa niemal 60 milionów USD), kiedy Fed przyszedł i powiedział, że uratują Fannie Mae i Freddie Mac’a zanim doszło do implozji całego rynku. Moja największa pozycja krótka w całej karierze, 1200 kontraktów i od razu znalazłam się po złej stronie rynku. Strata wynosiła około 4 miliony dolarów. Założyłam sobie, że odrobię to w miesiąc i udało się nawet szybciej.

Co do Flash Crash, to zabawne, pamiętam każdy drobny szczegół, każdy pojedynczy tick z tego wydarzenia.

Cena spadała do okolic 20-tek (1120), co było poziomem, w jaki celowałam, na którym chciałam otworzyć długie pozycje. Zaczęłam od kupowania małych ilości. To były czasy, gdy prowadziłam swój fundusz hedgingowy. Więc kupiłam jakieś sto, a potem kolejnych sto kontraktów na S&P500. Chciałam spróbować, zobaczyć reakcję rynku, czy cena przestanie spadać, żeby ustawić finalnie zlecenie obronne. I pamiętam, że notowania wynosiły jakieś 28, a potem, nagle, spadły do 22. Zaraz potem do 19. I naprawdę nie miałam szans na ustawienie tego zlecenia obronnego. To było jakieś 200 kontraktów S&P500!

Moja pierwsza reakcja: Boże, gdzieś musiało dojść do wybuchu bomby jądrowej! Dlatego natychmiast wcisnęłam przycisk zamykający wszystkie pozycje po każdej cenie. Kocham ten przycisk na swojej platformie tradingowej! Zrobiłam to i kosztowało mnie to kolejne 3 punkty poślizgu, bo rynek spadł już do 16. Chwilę później spadł do 05, a potem już spadał po 10 punktów w dół: 90, 80, 70, 60, w jakieś 2 minuty. Wtedy zaczęłam otwierać swoje długie pozycje na nowo, jakieś 100 kontraktów tym razem tylko, czyli połowa pierwotnej pozycji. I nastąpił powrót na rynku.

Udało mi się zakończyć dzień bez straty, odrabiając wcześniejszy spadek. Ale mogło być naprawdę okropnie! Właśnie dlatego mówię: jeśli popełnisz błąd, nie wiesz co się dzieje, nie czekaj, tylko zamknij pozycję! Przy okazji, PhotonTrader to platforma na której wtedy handlowałam i muszę powiedzieć, że w tej mega stresującej sytuacji zadziałała bez najmniejszego opóźnienia choćby o milisekundę! Zero opóźnienia! Dlatego uważam, że to niesamowite potwierdzenie jej wartości.

Poza tym miałam otwarte pozycje w wielu innych ekstremalnych sytuacjach. Wiesz, miałam otwarte pozycje również w dniu ataków z 11 września. Co gorsza, moje biuro znajdowało się w budynku obok! Zazwyczaj byłam nie po właściwej stronie na rynku, gdy działo się coś wielkiego. Ale wciąż tu jestem!

JL: Masz więc dedykowany przycisk, którym zamykasz wszystkie pozycje, jakie posiadasz na rynku, zgadza się?

LBR: Jasne, mogę pozbyć się całego portfolio albo poszczególnych pozycji w ułamku sekundy. Wiele różnych platform posiada różne nazewnictwo tej funkcjonalności. Mi zaimplementowali to programiści. Czasami korzystam z tego, gdy czuję, że tracę mój cel z oczu, albo kończę handel na dany dzień.

JL: Czy twoim zdaniem każdy, kto wkłada w trading wystarczająco dużo wysiłku, może powtórzyć twoją metodologię dotyczącą tradingu?

LBR: Pewnie. Uważam, że moja metodologia jest bardzo podstawowa! Jest po prostu banalna! Czytanie taśmy, własnego modelu, kilku formacji i to wszystko. Myślę natomiast, że to wymaga umiejętności organizacyjnych, czasu na pracę domową po sesji, utworzenia planu działania na kolejny dzień, po prostu przygotowania. Każdy może jednak zrobić dokładnie to, co ja.

Widziałam, że wielu ludzi drukuje sobie arkusz, który wypełniam każdego wieczoru, kopiują to. Mają przy tym komentarze, które są zbieżne z moimi, więc to naprawdę proste. Wszystko sprowadza się do przygotowania, organizacji, koncentracji i skupienia. Jeśli komuś jednak czegoś brakuje w przygotowaniu, albo w koncentracji czy skupieniu, nie sądzę, by udało mu się odnieść sukces na rynku.

JL: W takim razie ile czasu spędzasz przed sesją tradingową, by całkowicie się przygotować?

LBR: Moją pracę domową przygotowuję w wieczór przed daną sesją i poświęcam na to przynajmniej 35 minut. Po prostu spisuję mój plan na kolejny dzień i to, co mam zrobić.

Potem, następnego ranka, zanim rozpocznę transakcje, poświęcam jakichś 15 minut, spoglądam na godzinne wykresy i widzę, co się działo na rynku w trakcie nocy. Następnie sprawdzam, jakie okazje mogą pojawić się wraz z nowym dniem.

Natomiast w weekendy zazwyczaj poświęcam godzinę lub dwie na analizę raportów sezonowych i Commitment of Traders (COT). Przyglądam się tygodniowym wykresom gdzie lepiej widać trendy i podobnym sprawom.

Kiedy handlowałam w ramach mojego funduszu, na koniec każdego dnia notowałam wszystkie swoje liczby, co zabierało mi jakieś kolejne 30 minut. Ale to naprawdę nie musi przytłaczać, przy czym musisz mieć konsekwentny proces, a to ludzie już często zaniedbują. Nie posiadają stałego procesu: ani do podejścia do swojej pracy domowej, ani do wykonywania transakcji na rynku, ani do rozpoczęcia dnia. A trzeba mieć konsekwentny proces, swoją metodologię.

JL: Czy uważasz, że potrafimy dotrzeć do punktu, w którym odczuwamy pewność siebie i komfort, jeśli to w ogóle możliwe na rynku?

LBR: Cóż, nie mam pewności, co rozumiesz przez komfort… Istnieje wiele transakcji, które nie są dla ciebie komfortowe, kiedy je przeprowadzasz. Pewność siebie to z pewnością coś, co poprawia się wraz z przygotowaniem i zdobywanym doświadczeniem. Jeśli więc chcesz ją poprawić, powiedziałabym, byś nie łapał się wielu rzeczy, ale robił jedno, a dobrze.

Naucz się wykonywać jedynie jedną transakcję, np. w porannej sesji i zobacz, czy udało ci się zarobić. Nie martw się tym, jak wiele będzie to pieniędzy. Powiedz sobie po prostu: dokonuję zyskownej transakcji, na koniec dnia mam pieniądze i to nie ma znaczenia, czy to tylko 50 dolarów. Zrób to 3 dni z rzędu, a twoja pewność siebie się potroi! Czujesz, że panujesz nad sytuacją i nie popełnisz błędu, albo działasz reakcyjnie i na ten temat przeprowadzisz ze sobą samym rozmowę, aby to poprawić.

Większość ludzi robi rzeczy, które wynikają z ich emocjonalnych stanów czy złych przyzwyczajeń. Tak to wygląda, i dlatego w efekcie spada poziom pewności siebie.

Jeśli chodzi o poziom komfortu, to ja wielokrotnie na rynku nie mam pojęcia co się dzieje, albo dokąd zmierzają rynki. Musisz być zdyscyplinowany, by wykazać się cierpliwością i poczekać na szansę, kiedy rozpoznasz na przykład jakąś formację.

JL: Czy masz jakiś próg bólu w obliczu obsunięcia kapitału?

LBR: To naprawdę trudne sprawy, bo maksymalna obsunięcie będzie funkcją rozmiaru twojego konta.

Powiedzmy więc, że posiadam 2 miliony dolarów na koncie bankowym, oraz 100 000 dolarów posiadam na koncie tradingowym. Mój poziom komfortu odnośnie obsunięcia kapitału będzie wyższy, niż u kogoś, kto ma 15 000 dolarów na koncie tradingowym, a nie ma żadnych pieniędzy na koncie bankowym. Rozumiesz?

To dlatego nie lubię statystyk: ile pieniędzy zarobiłeś, jaki masz procent na koncie, i tak dalej. To bardzo powierzchowne, bo o wiele łatwiej jest zarobić 100% na koncie z 10 000 dolarów, niż zarobić 100% na koncie z milionem dolarów. Dlatego każdy, kto usilnie analizuje te statystyki bez kontekstu, pokazuje po prostu, że jest nowicjuszem. Nie rozumie, o co tutaj chodzi.

Ważniejsze jest spytać siebie: jeśli zaczynam kolejne transakcje, czy jestem w stanie opłacić rachunki? Czy kupię jedzenie? Czy opłacę czynsz? Czy mogę odłożyć pieniądze na edukację dziecka? Czy to realna droga, jaką mogę pójść przez życie, by przeżyć i się rozwijać? Myślę, że to są lepsze pytania do zadania. Albo czy moi rodzice wesprą mnie przez kolejnych 5 lat, gdy będę uczył się tradingu? I czy to zajęcie przynosi mi szczęście i spełnienie?

Uważam, że prawdziwe pieniądze zarabia się, gdy dochodzimy do momentu, kiedy możemy zajmować się tradingiem jak biznesem. Wiesz, chodzi o zarządzanie cudzymi pieniędzmi. Myślę, że to tam zarabia się duże pieniądze. Dlatego powiedziałbym, że jeśli ktokolwiek dokonuje transakcji konsekwentnie przez 10 lat, prawdopodobnie mógłby zarabiać 5 razy tyle, 10 razy, a może 100 razy tyle handlując cudzymi pieniędzmi. Wiesz, założyć fundusz, pracować dla funduszu, wznieść się na inny poziom. Uważam, że właśnie to rozróżnia profesjonalistów od traderów detalicznych.

JL: Czy przywiązujesz dużą wagę do zarządzania wielkością pozycji?

LBR: Na koniec każdego kwartału analizuję wielkość pozycji na podstawie zmienności rynku (ATR). Przyglądam się też korelacji pomiędzy rynkami i różnymi kontraktami terminowymi. Zwykle nie otwieram całej maksymalnej pozycji jaką sobie ustalam, tylko połowę. Dopiero w sytuacji, gdzie jestem pewna, że rynek na przykład zagonił dużą część uczestników w kozi róg, a ja mam dobrą pozycję, to wtedy stosuję większą dźwignię.

JL: Czy angażujesz się w jakieś długoterminowe inwestycje? Korzystając np. z akcji, obligacji, czy ETF?

LBR: Nie.

JL: Jak odniesiesz się do ogólnego przekonania, zgodnie z którym np. analiza techniczna nie działa, a obserwowanie wykresów prowadzi donikąd. Jak odpowiesz na takie opinie?

LBR: Wiesz, to po prostu czyjaś opinia. Uważam, że każdy ma do nich prawo. Analizowanie wykresów, analiza techniczna, to nie narzędzie do prognozowania jak niektórzy błędnie sądzą. To nie tak jak z poziomami Fibonacciego, gdzie tworzy się jakieś projekcje. Analiza techniczna mówi, gdzie znajduje się ryzyko, gdzie są wsparcia i opory, czy rynek przyspiesza, a może traci właśnie pęd, czy też zaczyna konsolidować się tworząc jakąś formację. To jest właśnie analiza techniczna. To ocenianie obecnie panującego środowiska: czy mają miejsce trendy, czy istnieje równowaga pomiędzy popytem a podażą, czy wzrasta wolumen? To podstawy funkcjonowania rynku. Nie wiem jak ktoś może to zanegować.

JL: Co byś zasugerowała komuś, kto pragnie nauczyć się tradingu? Jaką drogę obrać? Które rynki, które podejście, np. uznaniowe czy automatyczne, a może połączenie obu?

LBR: Cóż, myślę, że trzeba zacząć od jednego rynku. Wybierz tylko jeden na początek. Nie ma znaczenia co to będzie. Nastepnie moim zdaniem trzeba nauczyć się poprawnego wykonywania transakcji, gdyż jeśli nigdy wcześniej się tego nie robiło, w chwili rozpoczęcia zawierania pierwszej transakcji, z udziałem prawdziwych pieniędzy, gwarantuję, że serce zaczyna walić, poziom adrenaliny wzrasta, wiesz… To bardzo rozstrajające doświadczenie. To tak, jak gdyby skakać do basenu, ale nocą, nie mając pewności, jaki jest poziom wody poniżej, prawda?

Wybierz zatem po prostu jeden rynek. Poczuj, jak to jest składać zlecenie, otworzyć pozycję, a później zamykać choćby po minucie. Po prostu poczuj, jak wchodzisz i wychodzisz z rynku. I nie martw się o zarabianie pieniędzy. Być może przestudiuj też nieco o teorii aukcji. A może wybierz jedną średnią kroczącą na wykresie i oscylator i naucz się śledzić rynek, zajmij się czytaniem taśmy, obserwowaniem, jak cena rośnie i jak spada. Może zajmij się nieco papierowym tradingiem. Kiedy cena spada, dokładnie poniżej poziomu ceny, jeśli spada z 27,50, 27,49, 27,48, 27,49, 27.48… Zauważ sposób, w jaki cena zaczyna się zmieniać i dokonuj transakcji wtedy, gdy znajduje wsparcie. To same podstawy, wiesz?

Trzymaj się z dala od takich głupot, jak Fibonacci, Gann i wszystkie te przewidywania i proporcje i niedorzeczności! Mam na myśli to, że wielkich pieniędzy nie zarabia się w ten sposób! Próbuję sobie wyobrazić, jak Paul Tudor Jones robi coś takiego i mam niezły ubaw, wiesz? To nie tak się to robi! Wiesz, wszystko może się przydać na samym początku. Nie chcę jednak skreślać żadnych narzędzi, bo wszystko, co sprawia, że lepiej przyglądasz się wykresom, może mieć wartość.

Powiem tyle: przez 40 lat obserwowałam ludzi i widziałam, kto zarabia pieniądze, a kto nie. Kto zarabia duże pieniądze i jak? Te osoby nie posługują się teoriami fal Elliotta czy liczbami Fibonacciego. Ale to pomocne narzędzia w ramach zapoznawania się ze strukturą rynku, sposobem, w jaki rynek się porusza z góry na dół, i tak dalej.

To, czego trzeba się nauczyć, to natychmiast pozbywać się strat, jak i naprawdę dobrze zarządzać ryzykiem. To najważniejsze, aby przetrwać na rynku. Wygrane pozycje poradzą sobie same. Potrzebna ci jedna duża zwycięska transakcja na każde 10 do 20 transakcji. A więc masz mały zysk, małą stratę, mały zysk, małą stratę, ale grzechem kardynalnym i ciężkim jest wyhodowanie dużej straty!

JL: Czy jest może coś, co chciałabyś powiedzieć zanim zakończymy ten podcast?

LBR: Uzbroić się w cierpliwość. Nigdy nie spotkałam nikogo, kto prowadziłby udane życie z tradingu bez przynajmniej trzyletniej nauki. To pochłania wiele czasu i poświęcenia. Jeśli ktoś chce zostać lekarzem, idzie na 4 lata do college’u, potem kolejne 4 do szkoły medycznej, kolejne 2 lata spędza nabywając specjalizację. Potem jeszcze staż, i tak dalej… To jak 10-letni proces, a ludziom wydaje się, że uda się osiągnąć sukcesy po zaledwie 1-2 latach. A to tak nie działa.

I nie bądźcie dla siebie zbyt surowi! Wiesz, popełniam milion błędów każdego dnia, cały czas. Największy błąd, jaki możesz popełnić, to nie wykonywać swojej pracy, nie przygotować się i nie zrobić planu działania. Działać po omacku, bez celu. Muszę powiedzieć, że każdego dnia uczę się czegoś nowego. Tak właśnie trzeba do tego podchodzić: jak do czegoś bardzo ekscytującego, bo ciągle widzimy nowe formacje, nowe produkty, nowe rynki, i tyle!

JL: Jeśli ktoś chciałby dowiedzieć się czegoś więcej o tobie lub się skontaktować, jaki jest najlepszy sposób?

LBR: Cóż, posiadam stronę internetową. Adres to po prostu lindaraschke.net. Jest tam mały formularz, dział „Kontakt” i jeśli ktoś chce mi zadać pytanie, chętnie na nie odpowiem. Są tam też dostępne różne zasoby z zakresu wiedzy o tradingu. Nie sprzedaję żadnych produktów, usług doradczych, mentoringu, rozmów na czatach, czy niczego w tym rodzaju, ale mam nadzieję, że mam tam wiele informacji, które okażą się pomocne. I są zupełnie za darmo.

JL: Zdecydowanie. Odwiedziłem twoją stronę, Linda, i mogę polecić ją każdemu. Pełno tam wartościowych rzeczy, do tego za darmo, więc to doskonałe miejsce. Linda, bardzo ci dziękuję, że podzieliłaś się z nami swoim doświadczeniem.

LBR: Ok, wszystkiego dobrego. Pewnie jest u ciebie bardzo później, około północy, prawda?

JL: Nie, właściwie to nie jest aż tak późno, dzieli nas 6 godzin różnicy. Bardzo dziękuję ci za twój czas i życzę wszystkiego dobrego, Linda!

LBR: Ok, wszystkiego dobrego, cześć!

JL: Cześć!

Subskrybuj
Powiadom o
guest

33 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

🚀 Ruszył polski portal ETF-ów - Atlas ETF!