#033: Co to jest Analiza Fundamentalna i dlaczego z niej nie korzystam?
Analiza Techniczna, a może Analiza Fundamentalna? Co działa, a co nie? Z czego najlepiej korzystać? Która metoda generuje największe zyski? Tak postawione pytania najczęściej nie mają większego sensu, ponieważ to nie określony rodzaj analizy rynkowej inwestuje, tylko ludzie za nią stojący. Historia pokazuje, że wielu osiąga sukcesy na rynku stosując z pozoru przeczące sobie zupełnie metody.
Kluczem jest dopasowanie określonej metodologii rynkowej uwzględniając w tym naszą konstrukcję psychiczną i nasze oczekiwania. Nie wystarczy opracować strategii, która ma przewagę rynkową, bo będąc ludźmi przeżywamy emocje, a próba ich ignorowania skończy się w najlepszym przypadku porzuceniem obranej metody, a w gorszym stratami finansowymi i emocjonalnymi.
W tym odcinku przybliżę nieco tak zwaną Analizę Fundamentalną oraz mówię dlaczego osobiście z niej nie korzystam. Nie jest to jednak materiał, którego głównym przesłaniem ma być krytyka tego rodzaju metodologii rynkowej lub próba przekonania do stosowania czegoś innego.
W tym odcinku
- Na czym polega idea Analizy Fundamentalnej
- Dlaczego Analiza Fundamentalna nie jest gotową strategią inwestycyjną?
- Dlaczego podejście kup i trzymaj (ang. buy & hold) jest ryzykowne?
- Subiektywność Analizy Fundamentalnej, czyli dlaczego ta sama spółka może być wyceniona na innym poziomie cenowym?
- Analiza Fundamentalna, a wiedza insiderów
- Pracochłonność Analizy Fundamentalnej
Osoby wspomniane w tym odcinku
- Warren Buffett
- Gary Antonacci (gość odcinka 29)
- Ed Seykota
Polecane materiały (książki, linki)
- 📖 Zrób to sam — 15% zysku rocznie, czyli prosta, długoterminowa strategia dla rynku akcji i obligacji — przykład alternatywy do poruszania się po rynkach kapitałowych z wykorzystaniem metod ilościowych
Zaproszenie do dyskusji
Serdecznie zapraszam Cię do komentowania i zadawania pytań, bezpośrednio na tej stronie poniżej, lub na mojej stronie na Facebook’u lub moim profilu Twitter’owym.
Alternatywnie możesz zadać pytanie głosowe, nagrywając się na SpeakPipe. Pamiętaj tylko, że masz 90 sekund na nagranie 🙂
Bardzo zależy mi na Twoim głosie, za który już teraz z góry bardzo dziękuję 🙂
Wstęp
Dzień dobry, dzień dobry, witam cię serdecznie w 33. odcinku podcastu System Trader. Dziś porozmawiamy sobie o analizie fundamentalnej, a więc o analizie, która jest wykorzystywana między innymi przez chyba jednego z najbardziej utytułowanych inwestorów wszech czasów – Warrena Buffetta.
Ale zanim przejdziemy do szczegółów, to taki mały disclaimer z mojej strony. Otóż uczciwie przyznaję, że analiza fundamentalna nie jest moją specjalizacją. To znaczy, nie zajmuję się na co dzień tym rodzajem analizy rynku, zresztą z pewnych też określonych osobistych powodów, o których jeszcze będę później w tym odcinku wspominał.
Nie znaczy to w żadnej mierze, że ty nie powinieneś się bliżej zainteresować analizą fundamentalną. Wręcz przeciwnie – uważam, że jeżeli jesteś na początku swojej drogi inwestycyjnej na rynkach kapitałowych, to warto spróbować różnych metod, aby móc wybrać tę metodę, która jest ci najbliższa. Tak, żebyś mógł w bardziej świadomy sposób wybrać kierunek, w którym będziesz chciał się rozwijać.
Chcę też zwrócić uwagę, że, pomimo iż w tym odcinku wyrażę wiele krytycznych uwag pod adresem analizy fundamentalnej, to nie znaczy to, że będę starał się tutaj komuś na siłę udowodnić, że na przykład analiza fundamentalna nie działa, bo byłoby to po prostu idiotyczne. Wyrażam pewnie opinie na bazie swoich doświadczeń, ale to ty tak naprawdę powinieneś sam później spróbować różnych metod na rynku i zdecydować co ci najbardziej odpowiada.
Idea analizy fundamentalnej
Na czym więc polega analiza fundamentalna? Przede wszystkim analiza fundamentalna, może jeszcze jedna taka dygresja, jest wykorzystywana do inwestycji, które mają charakter długoterminowy. Te inwestycje można liczyć w tygodniach, miesiącach, w latach, czy też wręcz można mówić o inwestycjach na życie. Warren Buffett mówi wręcz, że najchętniej kupowałby spółki do portfela z intencją trzymania ich do końca życia, żeby ich po prostu nie sprzedawać, tylko żeby móc wraz z tymi spółkami się rozwijać.
Przede wszystkim analiza fundamentalna jest wykorzystywana do inwestycji, które mają charakter długoterminowy
Taką kwintesencją idei analizy fundamentalnej, taką podstawową istotą analizy fundamentalnej jest wycena instrumentu, na przykład może być to spółka giełdowa.
Analiza fundamentalna mówi tutaj o liczeniu tak zwanej wartości wewnętrznej czy też wartości fundamentalnej, po angielsku nazywa się to intrinsic value. Być może brzmi to w tym momencie trochę akademicko, ale tak naprawdę, mówiąc w prosty sposób, chodzi o to, że szukamy okazji inwestycyjnych, czyli aktywów, które są niedocenione przez rynek.
Wyobraźmy sobie, że mamy jakąś spółkę, której akcja kosztuje 100 zł. Po analizie fundamentalnej okazuje się, że te akcje powinny być wycenione na poziomie 150 zł. Jeżeli mamy taką sytuację, to w świetle analizy fundamentalnej mówimy, że znaleźliśmy tutaj akcje, czy spółkę, które są niedowartościowane przez rynek. Z tego punktu widzenia jest to właśnie ta okazja inwestycyjna, czyli możemy coś kupić tanio z nadzieją, że to wzrośnie i sprzedamy to na przykład z zyskiem.
Teoria, a praktyka
Teraz przejdę płynnie do kilku problematycznych kwestii wykorzystania analizy fundamentalnej w praktyce.
Spadające ceny — co dalej?
Jak przed chwilą powiedziałem, kwintesencja analizy fundamentalnej brzmi bardzo logicznie: kupujemy coś tanio i sprzedajemy drożej. Ale co zrobić, gdy kupimy coś tanio, znajdziemy tę okazję inwestycyjną, a to spadnie jeszcze bardziej?
Zwróćmy uwagę, że tu mamy troszkę inną sytuację niż na przykład na rynku nieruchomości. Ktoś kupi niedocenioną nieruchomość, kupi coś naprawdę po okazjonalnej cenie. Nie było żadnego powodu, żeby ta cena była zaniżona. Ktoś na przykład potrzebował szybko pozbyć się jakiejś inwestycji, jakiejś nieruchomości i my mogliśmy nabyć ją taniej. W takim przypadku z bardzo dużym prawdopodobieństwem uda nam się sprzedać taką nieruchomość drożej i na tym zarobić.
Na rynku kapitałowym wcale to tak działać nie musi. Może się zdarzyć coś takiego, że znajdziemy taką okazję rynkową, czyli znajdziemy taką niedowartościowaną spółkę według naszej analizy fundamentalnej, kupimy jej akcje, natomiast zaraz po kupnie okaże się, że cena tej spółki spada i jest jeszcze taniej.
Co powinniśmy w takiej sytuacji zrobić? Jeżeli już kupiliśmy tanio, mamy jeszcze taniej, no to jest jeszcze lepsza okazja inwestycyjna, to co, kupimy jeszcze więcej? Można próbować coś takiego zrobić, tylko że praktyka pokazuje, że jeżeli kupimy jeszcze więcej i jeszcze więcej na spadającym rynku, to sprzedamy w panice takie akcje na dnie i to jeszcze z ogromną stratą.
Może być też jeszcze inna sytuacja: kupimy coś tanio i okazuje się, że później ta spółka nie tylko robi się jeszcze tańsza, ale wręcz bankrutuje albo w najlepszym razie zajmie jej dekady wyjście ponad cenę, za którą ją kupiliśmy.
Takie rzeczy miały miejsce. Chociażby na przykład WorldCom albo Lehman Brothers to są spółki, które kiedyś były nie tylko, jak to się mówi, zdrowe fundamentalnie. Okazało się, że te spółki zbankrutowały i te pieniądze, które były zainwestowane przez inwestorów, po prostu wyparowały.
O buy&hold słów kilka
Czasami słyszę od osób, które wykorzystują analizę fundamentalną, że co z tego, że spada wartość akcji, jeżeli on ma w portfelu dobrą spółkę, dobre aktywa, że nie powinno się ich sprzedawać, ponieważ to są dobre aktywa i one jeszcze pozwolą zarobić. Nieco wychodząc poza rynek akcyjny, przez chwilę pokażę na przykładzie złota jak inwestowanie w takie aktywa może naprawdę być frustrujące przy właśnie takim podejściu buy and hold, czyli, że kupujemy i trzymamy w portfelu.
Na początku lat 80. XX wieku cena za uncję złota osiągnęła pułap 850 dolarów. Później stało się coś niefajnego. Otóż, jeżeli ktoś kupił złoto po takiej cenie na początku lat 80., to musiał czekać ćwierć wieku, żeby cena tego złota wróciła właśnie do tego pułapu 850 dolarów.
Mówi się, że niektóre aktywa są wartościowe i warto je trzymać. Jest taki paradoks ze złotem, o którym mówi się często, że jest to dobra ochrona przed inflacją. Gratuluję, jeżeli ktoś kupił złoto, przez 25 lat trzymał w portfelu i w końcu wyszedł na zero. Tak naprawdę nadal był pod kreską, bo jeszcze przecież trzeba do tego dołożyć inflację. Ciężko tutaj mówić o tym, że jest to ochrona przed inflacją, jeżeli musimy czekać przez mniej więcej 1/3 swojego życia na to, żeby w ogóle zbliżyć się do zera ze swojej inwestycji. Nie jest to coś, co mnie osobiście przekonuje.
OK, nieco odszedłem od tematu, natomiast chciałem tutaj zwrócić uwagę na to, że to podejście buy and hold często przewija się przy inwestowaniu z wykorzystaniem analizy fundamentalnej. Według mnie konkluzja, jaka powinna z tego płynąć, jest taka, że analiza fundamentalna jest tylko pewną analizą. To nie jest jeszcze gotowa strategia inwestycyjna, bo nie mamy chociażby właśnie tej kontroli ryzyka, ale o tym też nieco później postaram się wspomnieć.
Analiza fundamentalna jest tylko pewną analizą. To nie jest jeszcze gotowa strategia inwestycyjna, bo nie mamy chociażby tej kontroli ryzyka
Ekstrapolacja, czyli co?
Inny problem na gruncie praktycznym, jaki widzę w analizie fundamentalnej, to jest to, że opiera się ona na ekstrapolacji, czyli na przewidywaniu przyszłości na bazie przeszłości, jakżeby inaczej? Nikt nie wie, jak wyglądają dane z przyszłości. Jest to taki ciekawy paradoks, ponieważ często osoby, które stosują analizę fundamentalną, zarzucają na przykład tym, którzy korzystają z choćby analizy technicznej, że oni na bazie wykresów z przeszłości starają się przewidywać, jak będzie się kształtowała przyszłość i w ten sposób jak gdyby ośmieszają całą tę analizę. I nie chcę tutaj w tym momencie już wchodzić w dyskusję na temat analizy technicznej, zrobimy to może w innym odcinku.
W gruncie rzeczy analiza fundamentalna również wykorzystuje cały czas to, co działo się w przeszłości. Otóż analitycy prognozują coś na bazie wcześniejszych danych. Na przykład: spółka w styczniu miała sprzedaż, która wzrosła o 5 proc. W lutym ta sprzedaż też wzrosła o 5 proc. W tej sytuacji analityk może ekstrapolować, że ta dynamika sprzedaży będzie utrzymana.
Mówiąc jeszcze inaczej: wyceniając firmę przy użyciu analizy fundamentalnej, analitycy biorą pod uwagę wiele czynników – prognozę zysków, przepływy gotówkowe przedsiębiorstwa. Firma nie jest jednak samotną wysepką zawieszoną w próżni, tylko działa w jakiejś gospodarce, w jakimś konkretnym środowisku. Nawet jeżeli w firmie wszystko dobrze się dzieje, to wciąż na jej rozwój ma duży wpływ to, co dzieje się wokół. Dlatego analityk musi przy wycenie spółki uwzględniać takie kwestie jak np. sytuacja makroekonomiczna regionu, kraju czy też zagranicy.
Wyobraźmy sobie, że spółka, która produkuje jakieś dobra, następnie sprzedaje je do partnera za granicą. Ta spółka może się rozwijać świetnie, może mieć świetnych, fachowych pracowników, świetnych, fachowych menedżerów. Tymczasem partner, któremu sprzedają, może mieć jakieś kłopoty i my z tego powodu nie jesteśmy w stanie sprzedawać mu naszych produktów. Dostajemy niejako rykoszetem, a nasza spółka nie będzie już w stanie osiągnąć takich fajnych wyników, jakie miała w przeszłości.
Tak czy owak w analizie fundamentalnej na bazie przeszłości analitycy starają się przewidywać przyszłość, uwzględniając pewne ryzyka, pewne kwestie, które mogą wpływać na tę wycenę. Cały czas muszą jednak nieco wróżyć, bo nigdy nie są w stanie przewidzieć wszystkich scenariuszy, jakie mogą mieć miejsce w przyszłości.
Pracochłonność i szybka deaktualizacja
Problematyczną kwestią, jeśli chodzi o wykorzystanie analizy fundamentalnej, zwłaszcza na poziomie inwestora indywidualnego, jest pracochłonność tego typu analizy. Mianowicie trudno sobie wyobrazić, aby indywidualny inwestor mógł na bieżąco poddawać analizie kilkaset spółek notowanych na giełdzie.
Przykładowo: wycena spółki metodą DCF, bardzo znaną, powszechnie wykorzystywaną w analizie fundamentalnej metodą, discounted cash flow, czyli zdyskontowanych przepływów pieniężnych. Taka metoda wymaga nie tylko znajomości konkretnego zakresu analizy fundamentalnej, ale wymaga też znajomości konkretnej branży. Są firmy, które zajmują się np. produkcją odzieży, wydobywaniem miedzi, zajmują się motoryzacją, prowadzą działalność bankową. Każda ta firma działa w innej branży, a każda ta branża ma pewną specyfikę. Ta specyfika musi być uwzględniona przy wycenie spółki przy wykorzystaniu analizy fundamentalnej.
Problem się robi jeszcze większy, bo raz wykonana analiza fundamentalna bardzo szybko się dezaktualizuje – świat nie stoi w miejscu. Analiza fundamentalna przeprowadzona dziś na temat jakiejś spółki jest tylko taką migawką, takim snapshotem, przedstawiającym obraz tej spółki w oparciu o wiedzę, która była dostępna w chwili tworzenia tej analizy. Jutro sytuacja może się zmienić diametralnie, niekoniecznie w samej spółce, ale wokół spółki. A środowisko zewnętrzne na nią oddziałuje. Jutro może się okazać, że ta analiza musi zostać zaktualizowana i ta wycena spółki może być kompletnie inna.
Dla mnie osobiście, jeżeli chodzi o moją drogę na rynkach kapitałowych, wielką wadą analizy fundamentalnej jest to, że opiera się ona w dużej mierze na subiektywnych założeniach analityków. Analiza fundamentalna tej samej spółki, ale realizowana przez dwóch innych analityków może doprowadzić do innych wniosków. Może być nawet jeszcze gorzej. Były nawet takie przypadki, że ten sam analityk wyceniał spółkę, tą samą metodologią i potrafił dosłownie z kwartału na kwartał wykazać zupełnie różną wartość tej spółki. Oczywiście zachodzi wtedy pytanie, czy analityk popełnił błąd? Czy jest to możliwe, że w I kwartale spółka jest warta 100 dolarów, a w II kwartale już jest warta 5 mln dolarów? Takie sytuacje się jednak zdarzają.
Analiza fundamentalna to jest pewien model, do którego trzeba podstawić wiele danych, wiele założeń, na których podstawie otrzymamy na końcu wynik. Wiele z tych założeń ma jednak charakter subiektywny i zależy w dużej mierze od doświadczenia czy od wiedzy konkretnego analityka.
Jak wspominałem, analizy fundamentalne bardzo szybko się dezaktualizują. Analityk musi poczynić przy swojej wycenie pewne założenia, np. odnośnie kursu jakiejś waluty, odnośnie tego czy spółka zabezpiecza się przed ryzykiem walutowym, czy nie. Może się okazać, że jeśli spółka się nie zabezpiecza przed ryzykiem kursowym, to wahnięcia jakiejś waluty mogą spowodować pozytywne lub negatywne skutki, które w ogóle mogły być niebrane pod uwagę na poziomie wyceny spółki. Może się też zdarzyć tak, że spółka, np. KGHM, sprzedaje miedź i nagle z jakichś powodów ceny miedzi na świecie mocno rosną, co wpływa oczywiście pozytywnie na zyskowność takiej firmy. Analitykowi jest jednak naprawdę ciężko z wielką precyzją powiedzieć, ile będzie na światowych rynkach kosztowała miedź za kwartał, za pół roku czy za rok, prawda? Te analizy cały czas będą musiały podlegać aktualizacji, aby te niespełniające się założenia można było na bieżąco korygować.
Analizy fundamentalne bardzo szybko się dezaktualizują
Według mnie, nie ma takiej możliwości, żeby ktoś był w stanie w 100 proc. obiektywnie ustalić wartość jakiejś spółki, jakichś aktywów. Naprawdę, nie ma takiej możliwości. Oczywiście rynek dąży do tego, żeby aktywa były wycenione właściwie, natomiast wielu analityków i tak będzie miało odmienne zdanie co do wartości danych aktywów. Tak naprawdę nigdy nie będziemy wiedzieć, jaka powinna być poprawna wartość jakichś aktywów na rynku.
Mała elastyczność
Osobiście nie lubię też analizy fundamentalnej z takiego powodu jak brak uniwersalności. Otóż ta analiza jest często wykorzystywana w kontekście wyceny takich aktywów jak spółki giełdowe czy jak wartość jakiejś firmy. Ciężko już zastosować podobną metodologię do wyceny jakiegoś towaru, np. złota, miedzi czy jakiejś waluty, obligacji, czy innych aktywów.
Tymczasem są takie anomalia rynkowe, jak anomalia zwana momentum, o której wspominałem ostatnio w podcastach wielokrotnie. Niedawno napisałem o tym też duży artykuł, gdzie pokazałem prostą strategię, wykorzystującą anomalię momentum, która może być wykorzystana dokładnie w ten sam sposób dla wielu klas aktywów. Stosując tę samą logikę, raz na rynku akcji, raz na rynku obligacji, mogłem uzyskać ten sam efekt.
Ciężko jest np. stosować wskaźniki analizy fundamentalnej w odniesieniu do złota. Jeżeli jest coś takiego w analizie fundamentalnej, co się nazywa analizą wskaźnikową i są tam różne wskaźniki, z których możemy korzystać, choćby cena do zysku (C/Z), to ciężko nanieść taki wskaźnik na takie aktywa, jakim jest złoto.
Warto też zdać sobie sprawę z tego, że jeśli już decydujemy się na korzystanie z analizy fundamentalnej, to powinniśmy spoglądać na to realistycznie i mieć świadomość tzw. wiedzy insiderów, którzy wiedzą więcej. Wyobraźmy sobie jakąś dużą instytucję, za którą stoi duży kapitał, która również stosuje analizę fundamentalną i również stara się wycenić spółkę. Otóż taka instytucja ma, z dużym prawdopodobieństwem, łatwiejszy dostęp do osób z tych spółek, lepszy dostęp do informacji z wnętrza tych firm, co może wpływać na wycenę spółki w inny sposób niż my, robiąc to w zaciszu domowym i posługując się publicznie dostępnymi danymi.
Ed Seykota, nieco ekscentryczny, ale uważany za jednego z najlepszych traderów wszech czasów, kiedyś powiedział coś takiego, że analiza fundamentalna, czyli fundamental analysis, dla niego jest funny-mentals.
Jeśli ktoś robi swoją analizę fundamentalną w oparciu o dane publicznie dostępne i w odniesieniu zwłaszcza do dużych spółek, to tak naprawdę ciężko jest tutaj znaleźć jakąś perełkę inwestycyjną, jakąś okazję, bo zrobili to już szybciej i prawdopodobnie lepiej inni analitycy przed nami. Dlatego też taka praktyczna uwaga: jeżeli ktoś stara się korzystać z analizy fundamentalnej, to warto swojej przewagi szukać na mniejszych spółkach, np. wchodzących w skład indeksu sWIG80, jeżeli chodzi o GPW, czy wręcz na NewConnect, bo tam praktycznie nie analizuje spółek żadna instytucja finansowa, bo one tam po prostu nie inwestują, jest tam zbyt mała płynność, aby móc zainwestować w te spółki dużym kapitałem.
Z drugiej strony, jak już wejdziemy w takie spółki, które są gdzieś na peryferiach giełdy, to tutaj problemem może być słaba jakość raportowania – jest problem z pozyskiwaniem rzetelnych informacji. A wiadomo, jak będziemy mieli śmieci na wejściu, to nawet jeżeli przeprowadzimy najlepszą pod względem warsztatowym analizę, no to ciężko jest oczekiwać, żebyśmy na wyjściu mieli wartościowe wyniki.
Jak już wspomniałem przed chwilą, analiza fundamentalna opiera się na różnych wskaźnikach, m.in. ceny do zysku. Jest to wskaźnik, który mówi nam, ile razy wartość rynkowa firmy przewyższa wartość wypracowanego w ciągu roku zysku. Oczywiście w teorii niski poziom wskaźnika może sugerować, że inwestycja jest potencjalnie korzystna, ponieważ firma osiąga zyski przy relatywnie niskiej wycenie rynkowej. Niestety nie da się uniwersalnie tego wskaźnika zastosować wszędzie. Wracając do tej praktycznej uwagi o wiedzy insiderów, może się okazać, że te duże, płynne spółki mogą mieć ten wskaźnik naturalnie większy, ponieważ w pewnym sensie jest to koszt, jaki ci inwestorzy płacą za to, żeby móc inwestować w płynne aktywa. Spółka, która jest mniej płynna, może mieć inny wskaźnik C/Z. Mówiąc inaczej, ciężko jest porównywać C/Z jednej spółki do drugiej i wyciągać na podstawie tego jednoznaczne wnioski, ponieważ trzeba uwzględnić pewne uwarunkowania, choćby płynnościowe czy jakościowe, ale również branżowe czy jeszcze inne.
Bańki spekulacyjne
Na koniec jeszcze taka uwaga, jeżeli chodzi o praktyczne wykorzystanie analizy fundamentalnej. Ta analiza nie ma zastosowania w przypadku baniek spekulacyjnych czy też aktywów, które są kompletnie, powiedziałbym, abstrakcyjne. Jako przykład podam bitcoina. Ciężko jest mi sobie wyobrazić, aby ktoś w rzeczowy sposób mógł wycenić wartość bitcoina, naprawdę ciężko to zrobić.
Jeżeli chodzi o bańki spekulacyjne, to należy zwrócić uwagę na to, że my jako ludzie wcale nie jesteśmy tak racjonalni, jak o sobie myślimy. W przypadku takich baniek spekulacyjnych działają tak naprawdę emocje, działa owczy pęd. Żadne fundamenty mogą nie mieć znaczenia, mogą schodzić na drugi, trzeci, piąty plan, bo tak naprawdę rynek się kieruje nie fundamentami, a bardziej emocjami. Wtedy analiza fundamentalna nie ma żadnego zastosowania.
Analiza fundamentalna nie ma zastosowania w przypadku baniek spekulacyjnych czy też aktywów, które są kompletnie abstrakcyjne – np. bitcoin
OK, dość już narzekania na analizę fundamentalną. Nie o to chodzi, żebym ja tu podkreślał, że analiza fundamentalna jest po prostu do niczego i nie należy z niej korzystać. Należy natomiast zdać sobie sprawę z tego, o czym już też wspominałem, a teraz to rozwinę bardziej, że analiza fundamentalna nie jest gotową strategią inwestycyjną.
Analiza fundamentalna to nie gotowa strategia inwestycyjna
Otóż wycena spółki czy jakichś innych aktywów, to nie jest wszystko, jeżeli chodzi o proces inwestycyjny. Analiza fundamentalna sama z siebie nie da nam jednoznacznej odpowiedzi, kiedy kupić daną spółkę, po jakiej cenie, ile tej spółki kupić albo kiedy ją sprzedać, przy jakim poziomie. A to ma tak naprawdę decydujący wpływ na zachowanie się naszego portfela inwestycyjnego w czasie. Cóż z tego, że spółka według analizy fundamentalnej ma superfundamenty, jest superzdrowa i w ogóle wszystko jest super, jeżeli na rynek akcji zawita bessa. Będzie po prostu wielki odwrót z rynku akcji i wszystko będzie solidarnie spadać, ceny będą nurkować w przepaść.
Musimy mieć strategię nie tylko wejścia, ale i wyjścia z inwestycji. Nie wiem, czy będziemy się czuć lepiej, jeżeli powiemy sobie, że „Mój portfel stracił 50 proc. wartości, to były oszczędności życia, ale co z tego, bo spółki, które tam mam, są genialne.” Może komuś to wystarczy. Sam uważam, że większości osób to nie wystarczy i nie każdy jak Warren Buffett będzie umiał przejść suchą nogą przez spadki w portfelu przekraczające 50 proc. Naprawdę, u wielu osób przy znacznie mniejszych obsunięciach na kapitale pojawi się bardzo dużo wątpliwości co do obranej strategii. Najczęściej takie obroty rzeczy kończą się tym – być może są to kwestie indywidualne – że albo z krótkoterminowych inwestycji robi się inwestycja długoterminowa albo bardzo, bardzo długoterminowa, albo ktoś taki po prostu wychodzi z inwestycji, realizując bardzo dużą stratę.
Jeżeli chodzi o ten przypadek, gdzie zaciskamy zęby i mówimy sobie „OK, zostaję ze swoją spółką w portfelu na dobre i na złe pomimo ogromnych spadków, ponieważ jest to dobra spółka.” Tu musimy wiedzieć, że takie postępowanie niesie też ze sobą pewne ryzyko. Im dłużej przyjdzie nam czekać, aż ta spółka się odbije, tym więcej po drodze może zdarzyć się rzeczy, które mogą mieć negatywny wpływ na naszą spółkę. W efekcie musimy się liczyć z ryzykiem, że wycena spółki nie tylko się już nie podniesie, a w skrajnym przypadku spółka może w tym czasie wręcz zbankrutować. I co wtedy?
Jest też takie podejście – inwestowanie dywidendowe. Wtedy ktoś mówi: „Mnie nie interesuje tak naprawdę, ile kosztuje spółka, ponieważ otrzymuję dywidendę.” Co jednak zrobimy, jeżeli ta spółka naprawdę zbankrutuje? Wtedy te dywidendy będą na otarcie łez, ale to będzie jakiś niewielki procent całej naszej inwestycji i będziemy mieć dużą dziurę w portfelu.
Jak więc widzimy, analiza fundamentalna nie jest jeszcze samą z siebie gotową strategią inwestycyjną. To, że Warren Buffett odnosi sukcesy i korzysta z analizy fundamentalnej, nie znaczy, że nam łatwo jego dokonania zreplikować. On faktycznie kupuje akcje spółek, ale tak naprawdę kupuje biznesy w takich proporcjach, jeżeli chodzi o ilość akcji, że ma realny wpływ na to, jak te biznesy funkcjonują. Ta jego strategia jest nieporównywalna według mnie do sytuacji, gdzie inwestor indywidualny kupuje do portfela spółki akcji.
To, że Warren Buffett odnosi sukcesy i korzysta z analizy fundamentalnej, nie znaczy, że nam łatwo jego dokonania zreplikować
Poza tym to jest zupełnie inna sytuacja, bo Warren Buffett ma dostęp do takich instrumentów finansowych, o których większość z nas nie może nawet pomarzyć. I to jest fakt. Taki znany case był wtedy, kiedy Warren Buffett kupował akcje banku Goldman Sachs w 2008 czy 2009 roku, gdzie GS robił specjalnie na zamówienie Buffeta jakieś cudowne derywaty, specjalnie skrojone, szyte na jego miarę. Ciężko jest coś takiego zrealizować inwestorowi indywidualnemu, który operuje na znacznie mniejszym kapitale.
Zakończenie
OK, tutaj już będę kończył swoje rozważania nad analizą fundamentalną, jeszcze kilka końcowych uwag. Starajmy się nie żyć złudzeniami. Obserwuję to zwłaszcza u osób początkujących, które np. w swoim życiu nie widziały jeszcze bessy inwestycyjnej. Im się wydaje, że jak przeżyły spadek jakiejś spółki w swoim portfelu inwestycyjnym o 20-30 proc., to to jest wszystko, co się mogłoby zdarzyć. Tak im się też wydaje, że nie byłoby to nic strasznego, gdyby przeżyły spadek w portfelu do tych 50 proc., skoro przeżyły spadek do 30 proc.
Otóż inna jest sytuacja, kiedy mamy bessę, gdzie z każdej strony wszystkie media trąbią, że jutra już nie będzie, że cały system, ekonomiczny na świecie się załamuje i że naprawdę jest bardzo źle. Wtedy trzeba mieć ogromną wiarę i świadomość tego, co się robi i jak się robi, żebym móc z dyscypliną podążać nadal za obraną strategią. Zwłaszcza, jeśli na szali mamy poważny kapitał, są to np. nasze oszczędności życia z myślą o emeryturze. Wtedy te opowiastki o tym, że będziemy działać jak Warren Buffett i będziemy kupować te akcje na całe życie, naprawdę mogą być niewystarczające, żeby z dyscypliną robić dalej to, co sobie wcześniej zaplanowaliśmy.
Wspominałem też o tym, że analiza fundamentalna jest pracochłonna, dlatego warto zwrócić uwagę na to, czy jesteśmy gotowi na to, aby np. spędzać dziesiątki godzin w tygodniu, aby robić takie analizy. Czy kapitał, którym dysponujemy, i stopa zwrotu, którą wygenerujemy z tego kapitału, uzasadnia to, żeby spędzać dziesiątki godzin w tygodniu, robiąc to samemu? Może się bowiem okazać, że być może więcej byśmy zarobili pracując w tygodniu nawet na etacie.
To właśnie jest jeden z powodów, dla których preferuję podejście ilościowe, takie algorytmiczne. Nie mówię tutaj o takiej klasycznej, książkowej – jak to nazywam czasami – naiwnej analizie technicznej. Być może nagram inny odcinek o analizie technicznej, jak źle jest ona wykorzystywana przez większość uczestników rynku. Generalnie natomiast lubię takie podejście ilościowe, ponieważ jest ono dużo prostsze do wykorzystania w praktyce. Poza tym jest mocno zakotwiczone w twardych liczbach i faktach. Uważam, że nawet bardziej niż analiza fundamentalna, ponieważ w analizie fundamentalnej pierwiastek uznaniowości jest na dużo, dużo wyższym poziomie. Znacznie lepiej czuję się z podejściem tym takim ilościowym, takim skwantyfikowanym, algorytmicznym, niż z wchodzeniem w biznesy na poziomie analizy fundamentalnej. To jest mój personalny, osobisty wybór.
Na koniec jeszcze taka obserwacja. Jak już wspomniałem, wielu ludzi wykorzystuje analizę techniczną w sposób taki bardzo naiwny, ale podobnie dzieje się z inwestorami wykorzystującymi analizę fundamentalną. Ludzie często sobie wyobrażają w ten sposób, że jeżeli korzystają z analizy fundamentalnej, to od razu z automatu stają się inwestorami, co ma być taką pewną formą wyższości nad tymi spekulantami, którzy krótkoterminowo gdzieś tam działają w oparciu o analizę techniczną.
Swoją drogą, podejście ilościowe, o którym wspominałem, wcale nie musi być tylko i wyłącznie w wydaniu krótkoterminowym. Zapraszam na swoją stronę, gdzie podlinkuję do tego odcinka bardzo szeroki artykuł, gdzie analizuję strategię długoterminową dla rynku akcji i obligacji – jest to podejście długoterminowe.
Ludzie, którzy stosują analizę fundamentalną, tacy początkujący, myślą, że są inwestorami, ponieważ nie grają na giełdzie, tylko inwestują. Można się tak pocieszać, ale za tym muszą iść konkretne wyniki. Samo stosowanie analizy fundamentalnej nie uczyni nikogo zyskownym inwestorem. Tak to po prostu nie działa. Gdyby tak to działało, można sobie zadać takie pytanie, dlaczego np. wykładowcy z uczelni wyższych, którzy nauczają analizy fundamentalnej, nie są najbogatszymi ludźmi na świecie? Przecież oni mają ogromną wiedzę na temat analizy fundamentalnej, a mimo wszystko większość z nich raczej pozostaje na tych uczelniach i uczy tam dalej, nie tylko dlatego, że to kocha. Większość z nich nie jest najwidoczniej świetnymi inwestorami. Widać tutaj, że rozjazd między teorią a praktyką jest dosyć istotny.
Z mojej strony to już naprawdę na dziś wszystko, zapraszam na stronę systemtrader.pl/033, jak numer tego odcinka. Znajdziesz tam dodatkowe linki z materiałami uzupełniającymi oraz zapis tego podcastu w formie tekstowej. Będę bardzo wdzięczny za twoje komentarze na mojej stronie, na Facebooku, na Twitterze czy na YouTubie. Będę też ogromnie wdzięczny za pozytywne opinie o moim podcaście w iTunes, bo dzięki temu łatwiej będzie mi docierać do szerszego grona słuchaczy i rozwijanie tego podcastu w świecie będzie miało większy sens. I tym optymistycznym akcentem pozdrawiam wszystkich, życzę samych sukcesów inwestycyjnych i nie tylko, trzymaj się ciepło.
Bye-bye!
Podobał Ci się artykuł?
Jeśli chcesz, żebym Cię poinformował mailem, gdy pojawią się nowe artykuły, zapisz się poniżej. 🙂