#053: Praktyczny poradnik dla początkujących inwestorów, czyli o czym sam chciałbym wiedzieć, gdy zaczynałem własną przygodę z rynkami finansowymi
Początki samodzielnych prób inwestowania na rynkach kapitałowych mogą generować skrajne emocje. Z jednej strony można poczuć się przytłoczonym ogromem szczegółów, które musimy opanować i zrozumieć by zawrzeć pierwszą transakcję. Z drugiej zaś strony można poczuć się niczym geniusz inwestowania, gdy uda się nam zarobić pierwsze pieniądze, by chwilę później poczuć się jak by ktoś właśnie na złość chciał nam je odebrać. Jeśli nie mamy koło siebie zaufanej osoby bądź wiarygodnego i kompleksowego źródła wiedzy prowadzącego krok po kroku po rynkowych bezdrożach, przyjdzie nam niestety nabić sobie sporo guzów zanim dojrzejemy na rynku… o ile dotrwamy tego momentu. Poza czysto technicznymi aspektami musimy też poznać siebie samych, a niestety rynek okazuje się miejscem, gdzie uzyskanie takiej informacji o sobie może słono kosztować. 🙂
Zadaniem tego odcinka jest spiąć w klamrę szereg materiałów edukacyjnych, które tworzę tu od ponad 2 lat. Dla osoby zupełnie początkującej to dobry punkt startowy, który pozwoli postawić pierwsze kroki. Dla osób, które mają już pewne doświadczenia, jest to okazja do spoglądnięcia na siebie z lotu ptaka i znalezienia obszarów, które warto być może dopracować, by stać się lepszym i bardziej świadomym inwestorem.
W tym odcinku
- Kiedy i po co inwestować?
- Kiedy i dlaczego warto inwestować samodzielnie zamiast korzystać z gotowych produktów inwestycyjnych?
- Dlaczego koszty ponoszone podczas inwestowania są bardzo kluczowe dla naszych wyników i na co zwracać uwagę przy ich szacowaniu?
- Jak inwestować — aktywnie, czy pasywnie?
- Ile można zarobić (i ile można stracić) inwestując na rynkach kapitałowych?
- Przy użyciu jakich instrumentów finansowych budować portfel inwestycyjny?
- Gdzie otworzyć konto maklerskie — w Polsce, czy za granicą?
- Grzechy główne inwestorów
- Dlaczego posiadanie planu działania jest kluczowe?
Polecane linki i materiały uzupełniające
- Materiały dla początkujących
- 🔊 ST 001: Co powinieneś wiedzieć, zanim zainwestujesz swoje pierwsze pieniądze na rynkach finansowych? Praktyczny poradnik dla początkujących.
- 🔊 ST 031: Dlaczego inwestowanie jest proste, ale nie jest łatwe?
- 🔊 ST 044: Czy warto inwestować z pomocą robo-doradcy? – moja subiektywna ocena
- 🔊 ST 050: Jak inwestować – pasywnie, czy aktywnie?
- 🔊 ST 051: ETF – praktyczne wprowadzenie dla początkujących
- 🔊 ST 030: Inwestowanie, a hazard — gdzie przebiega granica?
- 🔊 ST 037: Mit finansowych ekspertów
- 📖 Inwestowanie w zagraniczne ETF z Polski (również w ramach IKE/IKZE) — czy to ma sens?
- 🔊 ST 047: Historia rynków finansowych, czyli dlaczego warto inwestować globalnie?
- 🔊 ST 049: Dlaczego posiadanie planu na rynku jest koniecznością oraz jak zachować się podczas krachu giełdowego – opowiada Meb Faber
- (Nie)bezpieczne obligacje
- Przykłady strategii
- 📖 Zrób to sam — 15% zysku rocznie, czyli prosta, długoterminowa strategia dla rynku akcji i obligacji
- 📖 Budujemy krótkoterminową strategię transakcyjną, czyli o co w tym wszystkim chodzi?
- 📖 Kompletna strategia inwestowania w akcje, czyli o tym jak zarządzać ryzykiem w portfelu i jak przejść do defensywy, gdy na rynku leje się krew
- 📖 Inwestuj według planu, nie emocji! — przedstawiam autorskie oprogramowanie: System Trader (ST)
- Portfel stały (Harry Browne)
- Portfel „All Seasons” (Ray Dalio)
- Portfel „Global Market Portfolio”
- Inwestowanie krótkoterminowe
Wstęp
Dzień dobry, dzień dobry, witam Was serdecznie w 53. odcinku podcastu System Trader. Dziś krótki odcinek dla początkujących. OK, krótki jak krótki, to jeszcze się okaże :-), natomiast na pewno nie będę starał się wchodzić w głębokie detale, tematy „rozwalał do końca”. Jest to przede wszystkim odcinek mający pomóc w postawieniu pierwszych kroków w samodzielnym inwestowaniu, jeżeli chodzi o rynki kapitałowe. Będzie sporo odnośników do innych materiałów, w których poszczególne tematy są omówione dogłębnie. Jest to zatem odcinek spinający przekrojową wiedzę, ale bez podawania zbędnych detali. Jest to dobry punkt wyjścia do dalszych poszukiwań czy zgłębiania wiedzy już w innych miejscach.
Jest też odcinek numer 1, w którym przez niemal 6 godzin mówię o podstawach świata inwestowania. Jest to pierwszy odcinek podcastu, który nagrałem jeszcze pod koniec 2017 roku, tuż przed wystartowaniem z moim projektem System Trader. Jest on bardzo dogłębny, ale myślę, że ciężko go przesłuchać. Powiedzmy sobie szczerze, przesłuchać 6 godzin materiału to już właściwie nie jest podcast, tylko wręcz audiobook. Wymaga to pewnego poświęcenia i skupienia. Poza tym teraz dopiero miałem możliwość zrobienia takiej bardziej zwięzłej formy, w której mogę po prostu pokazać, gdzie konkretne tematy są omówione już dogłębnie. Natomiast wówczas, gdy nagrywałem ten materiał do pierwszego odcinka podcastu, to siłą rzeczy nie miałem jeszcze materiałów, do których mogłem was odesłać. Jeżeli ktoś oczywiście chce, to sześć godzin materiału nadal jest do odsłuchania.
Swoją drogą odcinek nr 1 to jest chyba najdłuższy odcinek podcastu, jaki w ogóle powstał, przynajmniej w Polsce. Nie wiem na pewno, ale tak kiedyś słyszałem, że jest to prawdopodobnie najdłuższy odcinek podcastu – taka ciekawostka. 🙂
I jeszcze jedna kwestia, taki disclaimer: informacje przedstawione w tym artykule są absolutnie prywatnymi opiniami autora i nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu rozporządzenia Ministra Finansów. Dlatego też, tak jak zwykle to mówię: „trust, but verify”.
Zanim jeszcze wejdziemy w detale, to kilka ogłoszeń parafialnych. Jeśli słuchasz mojego podcastu na bieżąco, czy czytasz bloga, to wiesz, że pracuję nad oprogramowaniem System Trader, w skrócie ST, którego zadaniem jest możliwość budowania, projektowania czy też testowania portfeli inwestycyjnych. W połowie lipca wyszła druga wersja beta tego oprogramowania. Znajdziesz tam szereg wbudowanych strategii i portfeli. Można tworzyć własne portfele. Można też pobierać bieżące dane, ponieważ są w tym oprogramowaniu dane historyczne, które pozwalają testować te portfele czy strategie nawet 100 lat i więcej wstecz.
Mówię o tym wszystkim z dwóch powodów. Po pierwsze na pewno ta aplikacja pomoże osobom początkującym, choć nie tylko, w budowaniu własnego portfela czy też strategii. Pomoże w takim łagodnym przejściu od teorii do praktyki, nawet jeśli tutaj będę mówił na wysokim poziomie abstrakcji. Jeżeli to się czasami będzie wydawało nierealne, to na pewno aplikacja System Trader pozwoli wam w prosty sposób zrobić krok do praktycznego zastosowania tej wiedzy.
Kwestia kolejna: obecnie aplikacja jest rozwijana w formie aplikacji desktopowej, czyli aplikacji, która jest instalowana w systemie operacyjnym Windows. Analizuję natomiast, czy też staram się dowiedzieć, na ile z waszej perspektywy sensowne byłoby stworzenie takiej aplikacji czy takiego rozwiązania w wersji webowej. Nie byłoby wtedy potrzeby instalowania aplikacji, tylko po prostu można byłoby to uruchomić wprost w przeglądarce internetowej, a więc nie byłoby takiego kłopotu, że np. ktoś korzysta z komputera firmy Apple albo na Linuksie. Bez względu na system operacyjny wystarczyłoby mieć tylko przeglądarkę internetową, żeby można takie oprogramowanie uruchomić.
Są też pewne minusy takiego podejścia. Jeśli aplikacja jest zainstalowana lokalnie na komputerze, to po pierwsze nie musimy się bać, że np. serwer padnie. Nie musimy się bać, że np. zamknę ten projekt. Oczywiście nie planuję tego, ale mimo wszystko były i takie pytania z waszej strony. Pytaliście też o responsywność czy też szybkość aplikacji zainstalowanej lokalnie na komputerze, zwłaszcza jeżeli mamy też kwestie jakieś bardziej obliczeniowe, czy na coś potrzeba poczekać, zanim się policzy. Takie rozwiązanie lokalnie może być powiedzmy lepiej postrzegane z punktu widzenia użytkowalności niż rozwiązanie webowe.
Wiem jednak, że niektóre osoby zdecydowanie wolałyby rozwiązanie webowe. Starałbym się więc dostarczyć takie rozwiązanie, które po prostu będzie w stanie „dogodzić” jak najszerszej grupie osób. Dlatego będę bardzo wdzięczny za wszelkie opinie, jak wy, jak ty widzisz swoje preferencje co do formy, w której będę dostarczał oprogramowanie System Trader.
Oczywiście nie jest tak, że jeżeli będę tworzył teraz wersję webową, że to się stanie z tygodnia na tydzień czy z miesiąca na miesiąc. Tak naprawdę to jest ogrom pracy. Bardziej zależy mi na tym, żeby efektywniej i lepiej wykorzystywać moje ograniczone zasoby produkcyjne, jeżeli chodzi o takie oprogramowanie. Tak naprawdę są tylko dwie osoby, które pracują przy nim. Poza mną jest jeszcze Paweł, który chce pozostać anonimowy, więc więcej o nim tutaj mówił nie będę. Ponieważ nie jestem żadnym software house’m, dlatego zależy mi na tym, żeby moje ograniczone moce przerobowe wykorzystać w jak najlepszy sposób. Jeżeli masz jakieś uwagi czy propozycje, będę bardzo wdzięczny. Dzięki twojej opinii czy twojej pomocy to oprogramowanie może być lepsze.
Jeszcze raz przypomnę, że aplikacja w tym momencie jest do pobrania zupełnie za friko na stronie systemtrader.pl/ST. Co najmniej do końca tego roku (2020) to oprogramowanie będzie całkowicie za darmo.
Kiedy i po co inwestować
OK, to po tym przydługawym wstępie przejdźmy do meritum tego odcinka. Postarajmy się na dzień dobry odpowiedzieć na pytanie, kiedy i po co inwestować, bo myślę, że tutaj jest wiele nieporozumień.
Nie powinniśmy traktować inwestowania na rynkach kapitałowych jako drogi na skróty do zarobienia pieniędzy, zwłaszcza w jakiejś sytuacji, w której nasza kondycja finansowa jest zła, a my myślimy, że być może właśnie rynki finansowe będą takim dobrym sposobem na podreperowanie naszego kulejącego portfela. Broń Boże tego nie róbmy, rynek to naprawdę nie jest bankomat. Co do zasady, inwestujemy tylko i wyłącznie nadwyżki finansowe.
Co do zasady, inwestujemy tylko i wyłącznie nadwyżki finansowe
Zyskowne strategie, strategie, o których wiemy, że sprawdzały się od dziesięcioleci, nawet najlepsze strategie mogą przez lata być na stracie. Dlatego inwestujemy środki, których nie potrzebujemy przez najbliższe lata. Żeby tak mówić konkretami: pod koniec 2007 roku spółka najlepszego inwestora na świecie – Berkshire Hathaway – zaczęła tracić na wartości. Rozpoczynał się właśnie największy kryzys ekonomiczny ostatnich lat (2007-2009). Spółka Berkshire Hathaway na nowe szczyty wyszła dopiero z początkiem 2013 roku. Zajęło jej to dokładnie 1893 dni. Spółce Berkshire Hathaway Warrena Buffetta, najlepszego inwestora na świecie, zajęło ponad 5 lat, by inwestycja znów wyszła na nowe szczyty, jeżeli chodzi o wartość tej spółki.
Mówiąc krótko, gdybyśmy pod koniec 2007 roku zainwestowali pieniądze u najlepszego inwestora na świecie, to przyszłoby nam czekać ponad pięć lat, żebyśmy wyszli na zero. Przez ponad pięć lat nasza inwestycja byłaby po prostu na stracie. Takie rzeczy się zdarzają i trzeba mieć tego świadomość.
OK, to po co zatem inwestujemy? Przede wszystkim staramy się, aby nasz kapitał nie był zjadany przez inflację. To jest całkiem poważny problem, ponieważ dziś np. w Polsce mamy realnie ujemne stopy procentowe, czyli nawet jeżeli zaniesiemy pieniądze do banku na lokatę, to realnie, jeżeli na to nałożymy inflację plus jeszcze zapłacone podatki, podatek Belki, to tak naprawdę te pieniądze tracą na wartości.
Przy inwestowaniu poza tym, że chcemy z tą inflacją zawalczyć, to staramy się, aby w idealnym przypadku jeszcze móc ten kapitał pomnożyć powyżej inflacji, aby realnie wartość tego kapitału po prostu zwiększała swoją wartość. Wyszło masło maślane: chodzi po prostu o to, żeby nasz kapitał był coraz więcej wart. 🙂
Trzeba sobie zdać sprawę z tego, że nie ma czegoś takiego jak zysk bez ryzyka. Jeżeli ktoś wam mówi, że ma inwestycję, która jest absolutnie pewna, stuprocentowo i nie ma w tym żadnego ryzyka, to po prostu kłamie i od takich osób po prostu uciekajcie. Owszem, ryzyko może być większe, może być mniejsze, ale zawsze to ryzyko jest obecne. Jeśli mamy dużą awersję do ryzyka, to być może będziemy musieli ograniczyć się do tej lokaty w banku, nawet jeśli to oznacza, że nasze środki będą zjadane przez inflację. No niestety – c’est la vie.
Jeżeli ktoś wam mówi, że ma inwestycję, która jest absolutnie pewna, stuprocentowo i nie ma w tym żadnego ryzyka, to po prostu kłamie i od takich osób po prostu uciekajcie
Dlaczego inwestować samodzielnie, a nie korzystać z usług ekspertów
Powiedzmy, że wiemy już, po co inwestujemy pieniądze i kiedy możemy to robić. Teraz można sobie zadać pytanie, dlaczego mamy je inwestować samodzielnie, a nie skorzystać z usług ekspertów? Bez urazy, jest wielu świetnych ekspertów, którzy znają się na rzeczy i można powiedzieć że są w pełni profesjonalistami, ale inwestor indywidualny, jakim możesz być ty, jakim być może jesteś, nie musi czuć się od razu na straconej pozycji. Tym bardziej nie musimy ulegać iluzji nadzwyczajnej mocy inwestorów profesjonalnych. Oczywiście oni mają pewne rzeczy, które nam ciężko zdobyć, np. dostęp do wiedzy czy do pewnych danych, choć to już też nie jest ten etap, który był być może lata temu. Dziś ta wiedza jest jednak łatwiej dostępna również dla mniej profesjonalnych inwestorów.
Są też rzeczy, które nam, jako inwestorom indywidualnym, jest po prostu łatwiej zrobić niż wielkim kapitałom, które żeby cokolwiek zmienić w swojej strategii, mają sporo zachodu. To jest tak jak z płynącym wielkim Titanikiem. Żeby on zmienił kurs, to naprawdę musi upłynąć sporo czasu. Tymczasem mały inwestor może jak taka malutka łódeczka na tym morzu bardzo szybko zmienić swój kurs i to jest na pewno duża zaleta.
Jeżeli ktoś nie bardzo wierzy w swoje siły, to polecam wysłuchanie mojego podcastu. Konkretnie mam tu na myśli 37. odcinek pod tytułem „Mit finansowych ekspertów”. Tam jak kawa na ławę jest podane to, że ci naprawdę wielcy eksperci czasami tak naprawdę mogą wiedzieć mniej niż my. Albo mogą się mylić nie rzadziej niż my. To nie znaczy, że nie można korzystać z usług ekspertów, ale pod kilkoma warunkami.
Po pierwsze, jeżeli oferta, którą nam ci eksperci dają, to oferta transparentna i wiemy w co i jak nasze pieniądze są inwestowane. Kolejny warunek, jaki musi spełnić taki ekspert: że płatności za to, że prowadzi taki portfel, są utrzymane na absolutnym minimum. Jedyny rodzaj usługi dostępny dla Kowalskiego, spełniający taki wymóg, choć też nie zawsze, to tzw. robo-doradcy. Więcej o tym mówię w 39. odcinku, gdzie przeprowadziłem wywiad z Michałem Maninem z firmy Finax, oraz w 44. odcinku, gdzie z kolei mówię o tym, czy warto korzystać z usług robo-doradców.
Co do zasady taka forma inwestowania z tego typu ekspertami to jest inwestowanie tzw. pasywne, czyli bez prób pobijania rynku. Cała idea usługi polega na tym, że klient tylko wpłaca swoje środki, a całą resztę robi za niego doradca, ale nie w taki sposób jak klasyczny fundusz inwestycyjny, który stara się pobijać rynek. W przypadku robo-doradcy są kupowane niskokosztowe fundusze ETF, o czym jeszcze nieco więcej powiem w tym odcinku. My jako klienci możemy jeszcze wybrać poziom ryzyka, który jesteśmy w stanie zaakceptować przy naszej inwestycji. Jest to zatem taka usługa, która jest, jak to się mówi, customizowana, czyli może być dopasowana do potrzeb klienta.
Mamy więc „gwarancję” przeciętnych zysków i brzmi to być może pejoratywnie, ale tak naprawdę większość inwestorów ma gorsze wyniki niż przeciętne. Przez mówienie o przeciętnych wynikach mam na myśli to, co daje rynek sam od siebie, czyli średnią rynkową. Gdybyśmy zainwestowali swoje pieniądze w szeroki rynek, w szeroki indeks, to większość inwestorów tak naprawdę osiąga gorsze wyniki niż to, co daje nam szeroki rynek.
Żeby nie przedłużać – robo-doradca czy usługi robo-doradców to jest dobra opcja dla kogoś, kto inwestuje niewielkie kwoty. Robienie tego samodzielnie skończyłoby się po prostu płaceniem prowizji brokerskich. Jest to też dobra oferta dla kogoś, kto stawia na maksimum wygody, wpłaca i zapomina, co też jest dobrą strategią – nie przeżywamy wtedy tylu emocji. Jedyne, o czym musimy pamiętać (co de facto też można starać się zautomatyzować), aby regularnie dopłacać kapitał – i tyle. I najlepiej nie sprawdzać i nie emocjonować się tym, co się dzieje z tym kapitałem, tylko pozwolić tutaj działać składanemu procentowi. Wraz z upływem czasu, po 10-20 latach nasz kapitał na pewno ma szansę pracować lepiej i efektywniej niż na lokacie w banku.
Usługi robo-doradców to jest dobra opcja dla kogoś, kto regularnie inwestuje niewielkie kwoty. Robienie tego samodzielnie skończyłoby się po prostu płaceniem sporych prowizji brokerskich
Oczywiście w międzyczasie obsunięcia wartości kapitału mogą być zdecydowanie większe niż na lokacie w banku. Dlatego też rzadsze zaglądanie na taki rachunek jest pomocne, aby wytrwać w tym, aby prowadzić taką inwestycję w czasie.
Koszty, koszty, koszty
Największym problemem z ekspertami na rynkach kapitałowych czy też z funduszami inwestycyjnymi jest to, że po drodze musimy ponosić spore koszty. I o ile rynku nie możemy w żadnej mierze kontrolować i nie mamy wpływu na to, co rynek zrobi, to możemy mieć wpływ na to, jakie koszty ponosimy w trakcie naszego inwestowania. Mówiąc tutaj generalnie o ekspertach, mam na myśli przede wszystkim fundusze inwestycyjne. Klasyczne fundusze inwestycyjne, czyli osoby, które starają się dobierać do portfela spółki w ten sposób, aby pobijać ten szeroki rynek, co zwykle po prostu nie wychodzi.
Żeby nie być gołosłownym: w Stanach Zjednoczonych po 15 latach ponad połowa funduszy umiera czy przestaje istnieć albo po prostu robi coś innego. To jest pierwsza kwestia, która już powinna nam dać wiele do myślenia. Sprawa kolejna jest taka, że nawet te fundusze, które przetrwały te 15 lat, to ponad 90 proc. tych funduszy ma wyniki gorsze niż szeroki rynek. Wybranie takiego funduszu, który naprawdę będzie pobijał regularnie, długoterminowo rynek, to jest bardzo, bardzo trudne zadanie.
Jeszcze raz zwrócę uwagę, że winne temu stanowi rzeczy są przede wszystkim opłaty, jakie te fundusze pobierają. Będę chciał to zobrazować na konkretnym przykładzie.
Wyobraźmy sobie, że inwestujemy na 25 lat, czyli taka inwestycja pod kątem emerytury. Przez 25 lat inwestujemy swoje pieniądze i załóżmy, że każdego roku przeciętnie mamy stopę zwrotu 6 proc. z takiej inwestycji. Załóżmy też, że mamy 100 tys. kapitału startowego. Inwestujemy 100 tys. zł przez 25 lat i każdego roku pomnażamy przeciętnie kapitał o 6 proc. Przy takim tempie pomnażania kapitału po 25 latach kwota rośnie nam do 430 tys. złotych czy tam innej waluty.
Teraz wyobraźmy sobie taki wariant, że mamy inwestycję realizowaną przez fundusz, który pobiera po drodze 2-procentową opłatę. Wtedy kwota, zamiast urosnąć do 430 tys. zł, rośnie do 260 tys. Dwuprocentowa opłata roczna, która wygląda tak bardzo niewinnie, de facto po dwudziestu pięciu latach zjada nam 40 procent naszego zysku. Tak, właśnie ta dwuprocentowa opłata.
Dwuprocentowa opłata roczna, która wygląda tak bardzo niewinnie, de facto po dwudziestu pięciu latach zjada nam 40 procent naszego zysku. Tak, właśnie ta dwuprocentowa opłata
Wyobraź sobie, że fundusz inwestycyjny podaje informację w ten sposób: mamy superprodukt dla pana/pani – po 25 latach bierzemy tylko i wyłącznie drobną opłatę w postaci 40 procent pana zysków. Teraz pytanie, ile osób by się skusiło na taką inwestycję? 🙂
W wariancie drugim wyobraźmy sobie, że mamy te same warunki, tylko że opłata nie wynosi 2 procent, ale 0,25 proc., czyli mamy opłatę znacznie mniejszą. Wtedy przy pobieraniu opłaty w wysokości 0,25 proc. kwota rośnie pod koniec tego 25-letniego okresu nie do 260 tys., tylko do 400 tys. Jest to po prostu przepaść. Dlatego też te koszty mają ogromne, ogromne znaczenie i na nie powinniśmy zdecydowanie zwracać uwagę od samego początku.
Jak inwestować? – pasywnie, czy aktywne
Wspominałem już o tym, że inwestować możemy pasywnie i aktywnie. Pytanie: to w jaki sposób powinniśmy inwestować? Czy powinniśmy inwestować w szeroki rynek i po prostu brać do kieszeni to, co nam ten rynek daje, czy też powinniśmy starać się go pobijać? Więcej o dwóch podejściach do rynku, czyli o tym pasywnym i aktywnym podejściu, mówię w 50. odcinku mojego podcastu.
Bez względu na to, w którą stronę pójdziemy, i tak musimy mieć plan działania, czyli strategię poruszania się po rynku. Jeżeli nie będziemy mieć żadnej strategii, to będziemy po prostu dryfować bez celu po rynku i to się dobrze dla naszego portfela nie skończy.
Inwestowanie pasywne
Powiedzmy sobie na początek o inwestowaniu pasywnym. Otóż w takim podejściu faktycznie, jak już wspomniałem, nie staramy się pobijać rynku poprzez wybieranie konkretnych spółek do portfela czy poprzez robienie czegokolwiek innego, co miałoby nam pozwolić na zarobienie większych pieniędzy niż te, które daje nam szeroki rynek. Idea polega na tym, że do portfela wkładamy kilka klas aktywów, np. akcje, obligacje, metale szlachetne, towary – które historycznie zarabiają więcej niż gotówka. Dziś takie portfele bardzo łatwo zbudować technicznie, ponieważ mamy pod ręką niskokosztowe fundusze ETF. Może się okazać, że wrzucimy do portfela trzy, cztery fundusze i to jest nasz cały portfel, i to jest wszystko, czego potrzebujemy. Więcej o funduszach ETF mówię w 26. i 51. odcinku swojego podcastu.
Co do zasady taki fundusz kupuje po prostu cały rynek czy cały indeks. Jednym posunięciem możemy mieć np. w kieszeni cały rynek amerykański czy wręcz cały rynek światowy, jeżeli chodzi o rynek akcji, dlatego też jest to bardzo przydatne. Chciałbym powiedzieć, że takie pasywne inwestowanie to jest coś, co absolutnie mogę zarekomendować jako domyślną strategię każdemu inwestorowi.
Myślę, że największym grzechem inwestorów jest nadmierna pewność siebie. Warto mieć pokorę wobec rynku i świadomość tego, że w długim okresie pobijanie tego rynku jest naprawdę bardzo trudnym zadaniem. Dlatego też warto mieć w sobie pokorę względem rynku. Zaletą podejścia pasywnego, inwestowania pasywnego jest to, że mamy gwarancję wyniku. W tym sensie, że mamy gwarancję, że tyle zarobimy, ile ten szeroki rynek da zarobić. Nie mamy możliwości pobicia rynku, ale przynajmniej mamy pewność, że będziemy mieć tyle, ile ten rynek w danym okresie dał.
Największym grzechem inwestorów jest nadmierna pewność siebie. Warto mieć pokorę wobec rynku i świadomość tego, że w długim okresie pobijanie tego rynku jest naprawdę bardzo trudnym zadaniem
Kolejna sprawa jest taka, że takie inwestowanie pozwala na zminimalizowanie czasu, jaki musimy poświęcić na prowadzenie takiego portfela. To może być dosłownie niewiele czasu, wręcz kilka minut w roku i absolutnie tutaj nie przesadzam. Jeżeli sobie ustawimy wszystkie klocki jak należy, to wystarczy tylko raz do roku sprawdzić taki portfel, czy w nim wszystko gra, ewentualnie wprowadzić pewne korekty i to wszystko.
Dzięki pasywnemu podejściu do inwestowania możemy też zminimalizować koszty, a to jest naprawdę bardzo istotne. Jak już mówiłem, o ile rynku nie możemy kontrolować, to koszty tak. I to jest taki darmowy obiad, z którego absolutnie warto korzystać.
Inwestowanie aktywne
Tyle w dużym skrócie o inwestowaniu pasywnym. Teraz jeszcze parę słów o inwestowaniu aktywnym. Jak już mówiłem, tu staramy się przechytrzyć rynek, czyli zamiast inwestować w cały indeks pokrywający amerykański rynek akcji, będziemy starać się wybierać pewne rodzynki z tego rynku. Wybierzemy sobie np. 10 czy 20 spółek, które naszym zdaniem mają zachować się lepiej niż cały rynek. To jest fajne, bo pozwoli nam, jeżeli mieliśmy rację, pobić rynek, wygenerować lepszy wynik. Nie jest to jednak takie proste i możemy z rynkiem przegrać.
Kilka przykładów strategii aktywnych podałem i dokładnie opisałem u siebie na stronie. Wymienię tu dwie: strategia GEM, czyli strategia, która pozwala inwestować w akcje, ale z wykorzystaniem ETF-ów, i strategia EM, która z kolei wybiera do portfela nie ETF-y, ale konkretne spółki. Bardzo dokładnie to opisałem na blogu.
Można też inwestować pod kątem spółek dywidendowych. Tutaj was skieruję do wywiadu, który ostatnio przeprowadziłem z Bartkiem Szymą, który specjalizuje się w inwestowaniu w spółki dywidendowe – to jest 52. odcinek mojego podcastu. Podlinkuję również na stronie do tego odcinka opis krótkoterminowej strategii, która została nazwana przez Larry’ego Connorsa „power zones”. To też jest strategia, która nie wymaga ślęczenia nad rynkiem całymi dniami, natomiast może już wymagać reagowania każdego dnia na to, co się dzieje na tym rynku.
Żeby nie mówić tylko o teorii, bo to jest nudne, zwłaszcza przed mikrofonem, bo wtedy ciężko to zwizualizować, to raz jeszcze zapraszam serdecznie na stronę systemtrader.pl/ST i tam pobrać aplikację ST, w której można zobaczyć, jak to wszystko w praktyce wygląda. Można sobie odpalić taką strategię i zobaczyć od razu w mgnieniu oka, jak ta strategia jedna czy druga zachowywała się przez ostatnie kilkadziesiąt lat. Gorąco do tego zachęcam.
Ile można zarobić? (i ile można stracić)?
A teraz porozmawiajmy o tym, ile można na rynku zarobić. To pytanie wydaje się nieco dziwne, ale jak obserwuję, to bardzo wiele osób, które chcą rozpocząć swoją przygodę z inwestowaniem, ma bardzo nierealne oczekiwania co do tego, ile można na tym rynku zarobić i ile można na tym rynku również stracić — tymczasem musimy myśleć o obu stronach „równania”. Jeżeli chodzi o strategie pasywne, to tutaj jest nieco łatwiej nam powiedzieć, oszacować, ile można zarobić, ponieważ możemy posiłkować się tym, jak wyglądało to w przeszłości dla szerokiego rynku. Więcej o tym mówię w 47. odcinku, gdzie omawiam historię rynków finansowych.
Tak na szybko wspomnę tylko o najważniejszych kwestiach, ile zarabiały rynki historycznie. Jeżeli chodzi o rynek akcji, to jest to klasa aktywów, która pozwala zarabiać najwięcej. Za ostatnie 100-120 lat rynek akcji zarabiał globalnie około 5 proc. powyżej inflacji, czyli 5 proc. powyżej inflacji przeciętnie przez ostatnie 100-120 lat nasz kapitał byłby pomnażany. Nie oznacza to, że każdego roku te 5 proc. jest. Zdarzało się, że straty na rynku akcji były bardzo dotkliwe, ale o tym za chwilę powiem więcej.
Obligacje, czyli kolejna klasa aktywów, to jest coś, co pozwalało historycznie zarabiać ok. 2 proc. powyżej inflacji. Tyle, że teraz mamy tak niskie stopy procentowe, że to już naprawdę była historia. Przez najbliższe lata możemy pomarzyć o tym, żeby obligacje pozwalały zarabiać 2 proc. powyżej inflacji.
Bony skarbowe, czyli najbezpieczniejsza forma inwestowania, jeżeli chodzi o rynki finansowe, powiedzmy odpowiednik lokaty. Historycznie pozwalały w USA zarabiać 1 proc. powyżej inflacji czy do 1 proc. powyżej inflacji. To znów jest wynik, który będzie bardzo ciężko w najbliższych latach, być może nawet dekadach powtórzyć.
Żeby wszystko łatwiej było nam przyswoić, wystarczy zapamiętać tzw. regułę 5-2-1, czyli 5 proc. z akcji, 2 proc. z obligacji i 1 proc. z bonów skarbowych. Tak jak wspomniałem, w dobie niskich stóp procentowych należy oczekiwać, że stopy zwrotu, szczególnie z obligacji i bonów skarbowych czy z lokat będą znacznie poniżej tego, co było w ostatnich 100-120 latach.
Złoto to jest kolejny ulubiony element w portfelach inwestycyjnych wielu inwestorów, bo nawet jeżeli ktoś się nie zna specjalnie na inwestowaniu, to każdy słyszał o złocie i to jest magiczny element każdego inwestora. Nawet jak ktoś nie wie wiele o inwestowaniu, to może nawet sam doradzać innym: „Inwestuj w złoto, na pewno będzie dobrze”…
Nawet jeżeli ktoś się nie zna specjalnie na inwestowaniu, to każdy słyszał o złocie i to jest magiczny element każdego inwestora
Jak to jest z tym złotem? W tym przypadku mówię o 50 latach, ponieważ sprawdzanie złota przed latami 70. po prostu nie ma większego sensu, ponieważ złoto było powiązane z dolarem. Dopiero w 1971 roku ceny złota zostały uwolnione i teraz faktycznie kształtuje je rynek. W ostatnich 50 latach złoto zarabiało nominalnie prawie 8 proc., ale jak uwzględnimy w tym inflację, to niespełna 4 proc. Dokładnie 3,8 proc. – tyle zarabiało złoto.
To nie jest cała prawda. O złocie to ja w ogóle planuję nagrać nieco dłuższy odcinek, ponieważ bardzo wiele rzeczy o nim słyszymy, niestety bardzo wiele rzeczy, które są w moim przekonaniu niepoprawne i wprowadzające wręcz w błąd, zwłaszcza początkujących inwestorów. Dlatego też być może jeszcze w tym roku nagram taki odcinek. Mam już pewne materiały pozbierane i muszę się tylko za to zabrać. Niestety jest trochę kłopot z czasem. 🙂
Jak już spoglądnęliśmy sobie na tę stronę, ile możemy zarobić, to teraz spoglądnijmy na drugą stronę równania, mianowicie na to, ile można stracić. Jeżeli chodzi o rynek akcji, nawet tak szeroki rynek jak rynek amerykański – S&P500, czyli 500 największych spółek amerykańskich, czy na przykład indeks NASDAQ 100, czyli 100 spółek spoza branży finansowej czy technologicznych w USA – te indeksy potrafiły spadać ponad 80 procent. I o ile S&P 500 taka sytuacja przytrafiła się dawno, dawno temu, w 1929 roku, gdy był wielki kryzys ekonomiczny, ale NASDAQ-owi taka sytuacja przytrafiła się w 2000 roku, gdzie spadł ponad 80 procent.
Gdybyśmy inwestowali bardzo szeroko, co przy inwestowaniu pasywnym jest jak najbardziej rekomendowane, czyli globalnie, gdybyśmy inwestowali nie w poszczególne kraje, nawet jeżeli są to tak wielkie kraje, jeżeli chodzi o rynek akcji jak USA, to indeks, który odwzorowuje globalny rynek akcji, przynajmniej jeżeli chodzi o kraje rozwinięte, MSCI Word Index, to tam za ostatnie 100 czy 120 lat, powiedzmy za co najmniej ostatnie 100 lat, maksymalna strata, jaką ten indeks zaliczył, to jest około 70 proc. Jest to mniej, niż gdybyśmy inwestowali nawet w taki rynek jak amerykański. Generalnie co do zasady powinniśmy dywersyfikować również o inne klasy aktywów i nie polegać tylko i wyłącznie na akcjach, pomimo że akcje historycznie zarabiały najwięcej ze wszystkich klas aktywów.
Tutaj musi się z mojej strony pojawić uwaga o obligacjach skarbowych, jeżeli mówimy o stratach. Już mówiłem, że historyczne wyniki obligacji będą bardzo trudne do powtórzenia, żeby na obligacjach można zarabiać 2 proc. powyżej inflacji. Obligacje to jest taki instrument bardzo „zwodniczy”. Warren Buffett powiedział wręcz, że obligacje powinny mieć ostrzegawczą etykietę dla inwestorów, ponieważ zwykle kojarzone są z bezpieczeństwem. Nie mówię w tym momencie nawet o obligacjach korporacyjnych, których ryzyko może być w niektórych przypadkach wręcz większe niż na akcjach. To ryzyko, o którym mówił Warren Buffett, odnosi się do obligacji skarbowych takich emitentów jak USA — czyli najbezpieczniejszych pod względem ryzyka kredytowego.
Prawdopodobieństwo tego, że obligacje, czyli dług wyemitowany przez USA nie zostanie spłacony, jest praktycznie zerowe. Właściwie nie mówimy tutaj nawet o ryzyku kredytowym. Gdyby USA zbankrutowały, to myślę, że moglibyśmy mieć większe problemy na świecie, niż to, że nasz portfel gdzieś tam krwawi.
Cały problem z obligacjami polega na tym, że o ile obligacje nominalnie nie stracą zainwestowanej kwoty, to realnie straty na takim portfelu, na takiej inwestycji mogą być ogromne. Żeby nie być gołosłownym: w latach 1940-1981 obligacje skarbowe USA straciły niemal 80 procent. Ale to nie jest tak, że my wpłaciliśmy 100 dolarów czy 1000 dolarów i nagle to było warte o 80 proc. mniej, w sensie, że nagle z tych 100 dolarów zobaczyliśmy na rachunku 20 dolarów, tylko tak mocno i szybko postępująca była inflacja. W okresie tzw. presji inflacyjnej, podnoszenia stóp procentowych obligacje po prostu nie „nadążały” za tym, co się działo. Żeby też uzmysłowić: w latach 1940-1981, gdybyśmy wpłacili, a właściwie nawet nie wpłacili, tylko trzymali pieniądze, dolary, nasze oszczędności w skarpecie, ot tak po prostu, w tym okresie przeciętnie tracilibyśmy rocznie mniej więcej 4,6 procenta. To znaczy, że o tyle te pieniądze traciły średnio na wartości, taka była prędkość – jeśli tak to można określić – niszczenia wartości. Podlinkuję do strony tego podcastu film, w którym w większych detalach to opisuję.
Cały problem z obligacjami polega na tym, że o ile obligacje nominalnie nie stracą zainwestowanego kapitału, to realnie straty na takim portfelu, na takiej inwestycji mogą być ogromne
Warto na to zwrócić uwagę, pomimo iż wydaje się nam, że to było bardzo dawno temu. 1940 rok to jest tak daleka przeszłość, że nikt, zwłaszcza z początkujących inwestorów, specjalnie na to teraz nie zwraca na to uwagi. Co jest bardzo podobne do obecnych czasów (nie mam bynajmniej na myśli tego, że wybuchnie wojna, oby nie), to to, że wtedy bardzo szybko rosły stopy procentowe, właściwie przez cały ten okres ponad 40 lat szły one w górę. Również dziś jesteśmy na dnie, jeżeli chodzi o stopy procentowe, więc jeżeli nawet nic się specjalnie nie będzie działo, no to po prostu te kupony będą niskie. A jeżeli stopy procentowe będą rosły, to to źle działa na obligacje.
Tak już zamykając ten temat „ile można stracić”, wspomnę jeszcze raz o złocie. Jak już wiemy, złoto zarabiało historycznie, po uwzględnieniu inflacji, niespełna 4 proc. Należy zwrócić uwagę, że w ostatnich 50 latach, o ile nominalna strata złota wynosiła 64 proc., to przy uwzględnieniu inflacji, gdybyśmy zainwestowali w 1978 roku pieniądze w złoto, to w międzyczasie przyszłoby nam przechodzić przez utratę wartości takiej inwestycji aż o 84 proc. Tak że złoto chyba nie do końca tak lśni, jak mogłoby się nam wydawać, a przynajmniej w krótkim okresie czasu (w odniesieniu do złota krótki okres czasu jest, można powiedzieć, liczony w dekadach) okazuje się, że złoto może bardzo mocno przestrzelić zarówno w górę, jak i w dół, jeżeli chodzi o możliwości zwrotu z inwestycji. O tym, jak już wspomniałem, zrobię być może zupełnie oddzielny materiał, bo chyba warto o tym powiedzieć nieco więcej rzeczy, o których zwykle się nie mówi. Zwykle o złocie mówimy w aspekcie trochę takiej magii, wręcz, że to złoto zawsze daje zarabiać. Tyle, że jeżeli komuś przyjdzie czekać dziesiątki lat na to, żeby na tym zarobić, to być może z perspektywy takiego inwestora i czasu życia takiego inwestora może się okazać, że inwestycja w złoto może być bardzo mocno chybiona.
Podaję tutaj takie już ekstremalne przypadki, ponieważ nikt rozsądny nie powinien inwestować wszystkich swoich pieniędzy w złoto. To nie oznacza, że złoto zupełnie nie ma miejsca w portfelu inwestycyjnym. Jak najbardziej ma i chociażby w aplikacji System Trader jest kilka portfeli, gdzie to złoto jak najbardziej się znajduje i ma całkiem sensowny powód, aby się tam znajdować. Zachęcam również do sprawdzenia sobie, jak to wygląda w praktyce, jeżeli chodzi o portfele pasywne.
Ile one mogą zarabiać i ile mogą tracić? Portfele pasywne mogą zarabiać mniej więcej 5-10 proc. średniorocznie nominalnie. Realnie powiedzmy w okolicach 3-6 proc, ale to znów dla jakiegoś długiego okresu, liczonego wręcz w dekadach. Jeżeli chodzi o straty takiego portfela pasywnego, pasywnego w tym sensie, że mamy kilka klas aktywów rozlokowanych w portfelu, to tutaj może się okazać, że taki portfel będzie mógł utracić coś w przedziale przeciętnie 10-50 proc.
Mówiąc o przedziałach posiłkuję się przede wszystkim kilkunastoma portfelami, które są wbudowane w aplikację System Trader, które są przetestowane dla okresu 50 czy 100 lat. Natomiast generalnie, im więcej sobie damy ryzyka do portfela, czyli im więcej np. postawimy na jedną klasę aktywów, czyli włożymy wszystko tylko w akcje albo wszystko w złoto, no to musimy się liczyć z tym, że wartości takiego portfela mogą być bardzo zmienne w czasie. I nawet jeżeli będziemy długoterminowo zarabiać, to w pewnym okresie możemy tracić nawet zdecydowanie więcej niż 50 proc. i latami mieć portfel „pod wodą”. To tyle, jeżeli chodzi o portfele pasywne i kwestię, ile można stracić.
Jeżeli chodzi o strategie aktywne, to ile tutaj można zarobić i ile można stracić? Cóż, przede wszystkim nie jest łatwo pobijać rynek, o czym już mówiłem. Aktywne strategie, jak chociażby opisywana przeze mnie na stronie GEM, nie wymaga bardzo dużej uwagi ze strony inwestora. Dosłownie wystarczy 5 minut raz w miesiącu, żeby taką strategię móc realizować. Na przestrzeni niemalże ostatnich stu lat ta strategia zarabiała około 12,5 proc. rocznie. Realnie, czyli po uwzględnieniu inflacji, niespełna 10 proc. Maksymalnie traciła około 47 proc. Dla porównania, to mocno pobija rynek, szeroki rynek S&P 500, bo realnie S&P 500 za ostatnie 100 lat zarabiało ok. 7 proc., a tu mamy prawie 10 proc., więc różnica jest spora. Również S&P 500 spadało w międzyczasie ponad 80 proc., a tutaj mamy mniej niż 50 proc. To tyle, jeżeli chodzi o strategię GEM.
Jeśli ktoś inwestuje krótkoterminowo albo mówiąc wprost spekuluje, traduje, to stopy zwrotu z krótkoterminowej spekulacji mogą być znacznie wyższe. Nie chcę mówić o tym w żaden sposób tak, aby to brzmiało pejoratywnie, bo są profesjonaliści, którzy to robią i za chwilę jeszcze do tego się też postaram odnieść. To już zaczyna być praca pełnoetatowa. Dlatego też nie polecam tego początkującym osobom, ponieważ zwykle chcą one bardzo intensywnie handlować, tradować, dlatego, że przyciągają ich potencjalne wyższe zyski. Natomiast żeby być profesjonalnym traderem, to trzeba naprawdę w to włożyć wiele wysiłku, energii i serca. To nie jest takie proste.
Żeby być profesjonalnym traderem, to trzeba naprawdę w to włożyć wiele wysiłku, energii i serca. To nie jest takie proste jak przedstawiają to reklamy brokerów, czy szkoleniowców.
Jeżeli ktoś chce budować przede wszystkim kapitał długoterminowo, to raczej nie będzie chciał ślęczeć nad każdym rynkiem i przez 8 godzin czy jeszcze więcej wpatrywać się w monitor, tylko po prostu będzie chciał zajmować się innymi rzeczami w życiu. Dlatego też co do zasady inwestowanie długoterminowe jest zdecydowanie prostsze czy na pewno mniej absorbujące niż inwestowanie krótkoterminowe, spekulacja, trading. Mimo wszystko to właśnie od spekulacji większość osób zaczyna swoją przygodę z rynkami finansowymi, bo jednak zyski zdecydowanie biorą górę.
Jeżeli chcesz mimo wszystko zobaczyć, jak wygląda profesjonalny trading (załóżmy, że jesteś osobą zupełnie początkującą i mimo wszystko trochę cię to kusi), to zapraszam bardzo serdecznie do zgłębienia wywiadu z Lindą Raschke. Właściwie do dwóch wywiadów z Lindą Raschke, które przeprowadziłem w ramach mojego podcastu, konkretnie do odcinków nr 5 i nr 27, gdzie możesz po prostu poczytać czy dowiedzieć się o profesjonalnym tradingu krótkoterminowym od osoby, która ma 40 lat profesjonalnego doświadczenia. To jest osoba, która prowadziła m.in. fundusze hedgingowe. Napisała też świetną książkę „Trading Sardines”, gdzie otwarcie opisuje, jak wiele fakapów w jej życiu tradera się zdarzyło, że to jest megaciężki kawałek chleba. Prawdziwa pasjonatka, gdyby miała to robić tylko i wyłącznie dla pieniędzy, z pewnością by tego po prostu nie była w stanie robić. Linda Raschke to jest naprawdę znakomita postać, jeżeli chodzi o taki trading krótkoterminowy. Nie bez powodu jest jedną z bohaterek książki Jacka Schwagera z serii „Czarodzieje rynku”. OK. To tyle jeżeli chodzi o krótkoterminowe inwestowanie.
Przy pomocy jakich instrumentów inwestować?
Jak to wygląda, jeżeli chodzi o inwestowanie od strony instrumentów, przy pomocy czego można inwestować? Wymienię dla porządku, jakie mamy możliwości. Przede wszystkim na początek musimy sobie podzielić rynek na dwie kategorie: rynek regulowany – czyli giełdy i rynki pozagiełdowe, nieregulowane – dla uproszczenia, żeby łatwiej było zrozumieć – platformy foreksowe.
Zacznijmy od rynków regulowanych, od giełd. Tutaj najbardziej powszechnym i najpopularniejszym instrumentem są po prostu akcje. I to jest coś, co zdecydowanie można polecać, aczkolwiek zupełnie początkujący inwestorzy powinni się też zastanowić nad inwestowaniem pasywnym przy wykorzystaniu funduszy ETF. Zamiast kupować indywidualne spółki do portfela, kupujemy wtedy po prostu cały indeks (rynek), najlepiej wręcz globalne indeksy akcji.
Innym powszechnym instrumentem finansowym są obligacje. To jest forma długu, czyli np. państwo czy firma emituje dług, ktoś go kupuje i otrzymuje w ustalonych okresach odsetki z tego tytułu, a później otrzymuje zwrot zainwestowanego kapitału. Jak już mówiłem, tutaj należy uważać na niskie stopy procentowe.
Kolejna klasa instrumentów to tzw. instrumenty pochodne. Jak sama nazwa wskazuje – pochodne od czegoś. Do takiej klasy instrumentów mogą też być zaliczane ETF-y. To jest instrument pochodny w tym sensie, że sam w sobie jest papierem wartościowym, ale tak naprawdę pod spodem ma inne papiery wartościowe, czyli np. akcje. Dlatego też można go zakwalifikować jako instrument pochodny.
Przez instrumenty pochodne najczęściej rozumiemy takie instrumenty jak kontrakty terminowe czy opcje z kontraktami terminowymi. Przez ostatnie lata sam miałem sporo doświadczenia z opcjami. Tutaj to nie jest moja brocha. Być może w przyszłości będę też chciał nieco bardziej zgłębić ten temat do swoich potrzeb. Generalnie powiedzmy, że to są tematy dla osób, które chcą więcej, które rozumieją więcej. To są tematy zaawansowane, dlatego też nie chcę, żebyśmy od razu zaczynali od dźwigni finansowej i starali się wykręcić jakieś niesamowite stopy zwrotu.
I wreszcie ten rynek pozagiełdowy, o którym mówiłem, czyli platformy foreksowe. Tutaj mamy oczywiście pary walutowe — możemy inwestować w waluty. Mamy coś takiego jak contract for difference, czyli CFD. Powiedziałbym wprost, chociaż być może niektórzy będą mnie za to przeklinać – bardziej dla zabawy, ale nie budowania poważnego kapitału. Chyba, że naprawdę wiemy, co robimy i po co to robimy, wtedy OK. Jak obserwuję, zdecydowana większość osób wykorzystuje te instrumenty w złych celach, a przynajmniej nie do końca są one świadome tego, jakiego ryzyka się podejmują. To tyle, jeżeli chodzi o kwestię instrumentów.
Broker w Polsce czy za granicą?
Porozmawiajmy teraz troszkę o brokerach. Jest pytanie, gdzie powinniśmy takiego brokera sobie wybrać, gdzie powinniśmy otworzyć konto, gdzie będziemy mogli inwestować, czy w Polsce, czy za granicą. Jeżeli chcemy inwestować w ramach kont emerytalnych, np. indywidualnego konta emerytalnego (IKE) czy indywidualnego konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE), to odsyłam do 10. odcinka podcastu. Zdecydowanie pole wyboru się ogranicza tutaj tylko i wyłącznie do polskich brokerów. Nawiasem mówiąc warto z IKE/IKZE korzystać, bo to też są darmowe obiady, jeżeli chodzi o zwolnienia podatkowe.
Warto z IKE/IKZE korzystać, bo to też są darmowe obiady, jeżeli chodzi o zwolnienia podatkowe
Jeżeli będziemy z poziomu takich kont inwestować za granicą, czyli mamy konto u polskiego brokera (załóżmy, że jest to konto IKE) i kupujemy akcje na przykład w USA, no to tutaj niestety musimy liczyć się z tym, że podatki u źródła będą bardzo wysokie, co w efekcie powoduje, że z poziomu takiego konta nie warto tego robić.
Jeżeli chcemy inwestować na GPW (giełda papierów wartościowych), czyli na naszej warszawskiej giełdzie, to tutaj na pewno polski broker też jest przydatny, bo ten dostęp jest po prostu taki naturalny. Natomiast jeżeli chcemy inwestować za granicą, czyli na zagranicznych rynkach, na zagranicznych giełdach, no to wtedy lepiej sprawdzają się brokerzy zagraniczni. Po pierwsze podatki u źródła mogą być niższe. Mam tutaj na myśli przede wszystkim taką sytuację, kiedy inwestujemy w indywidualne spółki. Jeżeli chodzi o kwestię prowizji, to zwykle te prowizje mogą być niższe u brokerów zagranicznych.
Kiedy inwestujemy za granicą, oczywiście pojawia się temat ryzyka walutowego. Dlatego też powiedziałbym w ten sposób: oswajajmy się z ryzykiem walutowym, ponieważ szczególnie przy portfelach długoterminowych jest to wręcz konieczność, żebyśmy go budowali, opierali na różnych walutach. Mam nadzieję, że w Polsce nie będziemy mieć takich przypadków, jak w niektórych krajach bywało – w Brazylii, Argentynie czy Islandii – gdzie waluty zostały naprawdę bardzo mocno zmasakrowane.
Jeżeli jednak budujemy kapitał, taki kapitał życia czy wręcz może wielopokoleniowy, to nie warto go opierać tylko i wyłącznie na takiej walucie jak złoty, jak PLN, ponieważ – jakkolwiek to zabrzmi – jest to mimo wszystko waluta egzotyczna. Dlatego też nie patrzmy na te wahania, takie „tu i teraz”, tylko jeżeli inwestujemy naprawdę długoterminowo, w wielu latach czy wręcz w dekadach, to to ryzyko powinno być postrzegane jako nasz sprzymierzeniec, a nie wróg.
Podsumowanie
OK. To tyle, jeżeli chodzi o wprowadzenie do inwestowania dla początkujących, jest mnóstwo odnośników do innych materiałów. Mam nadzieję, że z takiego lotu ptaka udało mi się tutaj scharakteryzować, na czym ten temat polega i jak go ugryźć, i jak można szukać wiadomości czy informacji o konkretnych tematach.
Zróbmy sobie jeszcze takie małe podsumowanie i taką próbę wyciągnięcia wniosków. Pierwsze, co sobie tutaj wynotowałem, to grzechy główne inwestorów, zwłaszcza początkujących inwestorów: przede wszystkim zbyt duża pewność siebie czy też nierealne oczekiwania co do tego, ile możemy na rynku zarobić, co możemy na rynku osiągnąć.
Kolejna sprawa czy kolejny grzech takiego inwestora to nadmierna aktywność rynkowa. Jeżeli naprawdę aktywnie handlujemy, jesteśmy w tym profesjonalistami jak Linda Raschke, to OK. Ale jeżeli handlujemy tylko i wyłącznie dlatego, że nie mamy żadnego planu działania i wydaje nam się, że im więcej będziemy młócić na rynku, to tym więcej wymłócimy, to niestety – jedynymi zadowolonymi będą przede wszystkim brokerzy, ponieważ będziemy nabijać im kabzy poprzez koszty transakcyjne.
Ostatni duży grzech główny inwestorów to jest właśnie brak wiedzy czy też strategii, planu działania. Bez tego po prostu nie da się niczego sensownego na rynku osiągnąć. To jest tak, jakbyśmy chcieli dojechać gdzieś do celu, ale tak naprawdę nie wiemy, w którą stronę się kierować. Nie mamy planu, nie mamy mapy, nie mamy niczego i po prostu jedziemy gdzieś w przypadkowym kierunku z nadzieją na to, że dojedziemy tam, gdzie zamierzamy. Oczywiście może się przypadkiem zdarzyć, że akurat dojedziemy, ale jest to mało prawdopodobne.
Duży grzech główny inwestorów to jest właśnie brak wiedzy czy też strategii, planu działania. Bez tego po prostu nie da się niczego sensownego na rynku osiągnąć
Kolejna rzecz: w inwestowaniu bardzo kluczowe jest podążanie z dyscypliną za obraną strategią. Wiem, że się powtarzam o tej strategii, ale to jest absolutnie kluczowe. Po pierwsze musimy mieć tę strategię, bo jak będziemy działać na oślep, to na pewno nic z tego nie wyjdzie. Natomiast próba inwestowania z nawet najlepszą na papierze strategią, która nie jest zgodna z naszymi przekonaniami, prędzej czy później zakończy się jej porzuceniem. Inwestowanie zaś bez strategii to jest gwarantowana porażka.
Znów zachęcam do tego, aby pobrać aplikację ST z mojej strony. Są tam proste, praktyczne, skuteczne przykłady strategii. Nie musimy z nich korzystać, ale możemy się nimi inspirować. Możemy też, zwłaszcza jeżeli jesteśmy osobami początkującymi, zobaczyć coś namacalnego. To nie jest tak jak słuchanie tego podcastu, gdzie mówię o teorii. Tam możemy zobaczyć, jak naprawdę strategia działała przez bardzo długi okres, za 50 czy za 100 lat. To jest coś, co mocno otwiera oczy.
Kolejna sprawa: podążanie za strategię inwestycyjną nie oznacza absolutnie, że natychmiast będziemy mieć superwyniki i superrezultaty. Odnosi się to zwłaszcza do strategii długoterminowych. Jak wspominałem na początku – Warren Buffett, najlepszy inwestor na świecie, przez pięć lat, przez ponad pięć lat jego inwestycja, jego spółka po prostu generowała stratę. Gdybyśmy zainwestowali w nią pod koniec 2007 roku, to ponad pięć lat trwało wyjście na nowe szczyty. To jest coś, co powinniśmy naprawdę uwzględnić. I to też de facto czyni inwestowanie trudnym zajęciem, ponieważ może się okazać, że pomimo że wykazujemy dyscyplinę, mamy wiedzę, byliśmy sumienni i w tym, co chcemy robić na tym rynku, że odrobiliśmy to swoje zadanie domowe, jeżeli chodzi o inwestowanie, to wciąż może się okazać, że przez kilka lat nie zarobimy ani grosza na tym rynku. I to nie oznacza, że my coś złego robimy. Trzeba naprawdę mieć dużo samozaparcia i dużo zrozumienia do tego, co robimy, żebyśmy wiedzieli, że wszystko jest nadal OK, że po prostu tak to może czasami wyglądać. Tu jest naprawdę duże zadanie do odrobienia przed każdym inwestorem.
Podążanie za strategię inwestycyjną nie oznacza absolutnie, że natychmiast będziemy mieć superwyniki i superrezultaty
Kolejna sprawa: musimy uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie, ile możemy, czy też ile chcemy poświęcać czasu na swoje inwestycje. Z pewnością dla większości słuchających tego podcastu czy też czytających ten podcast inwestowanie nie będzie nigdy sposobem na zarabianie na życie. Przede wszystkim będzie czy powinno być możliwością zagonienia części swojego kapitału do większej pracy niż na lokacie w banku. Przy takim układzie poświęcenie czasu na inwestowanie każdego dnia niekoniecznie będzie miało po prostu sens, bo gdybyśmy nawet przeliczyli to na stawkę godzinową czy dzienną, to może się okazać, że po prostu zarobimy w innym miejscu znacznie pewniej i więcej.
Sprawa kolejna: stawiajmy sobie realistyczne oczekiwania względem stóp zwrotu z naszych inwestycji. Tak jak mówiłem, nadmierna pewność siebie powoduje, że zwykle nasze oczekiwania są nierealistyczne. Pamiętaj, że zwykle większy zysk jest okupiony większym ryzykiem. Dlatego lepiej być czasami konserwatywnymi niż głupio hurraoptymistycznymi albo inaczej: bądźmy optymistami, ale nie głupimi optymistami, to tyle.
Sprawa kolejna: nie traktujmy inwestowania jako drogi na skróty do zarobienia pieniędzy, zwłaszcza wtedy, kiedy nam tych pieniędzy brakuje. Jeżeli myślimy, żeby podreperujemy swój portfel przez to, że sobie popykamy na Forexie, to to jest bardzo, bardzo słaby pomysł. Naprawdę rynek to nie jest bankomat. Tutaj odsyłam z kolei do wywiadu z Dawidem z bloga spekulant.com.pl, który właśnie o tym mówi: jak on sam na początku swojej kariery inwestycyjnej podchodził do tego rynku, traktował go właśnie w formie bankomatu i jaki to miało później skutek. Gorąco polecam moją rozmowę z Dawidem, również będzie podlinkowana do tego odcinka podcastu.
Sprawa kolejna: optymalizowanie kosztów i podatków. Trzeba na pewno minimalizować liczbę transakcji, tam gdzie ma to sens. Na pewno szukać takich brokerów, którzy pozwolą nam zaoszczędzić na prowizjach czy opłatach. Warto również optymalizować podatki. Mówimy tutaj o legalnej optymalizacji podatków, czyli np. IKE/ IKZE, czy też odpowiedni sposób podejścia do dywidend wypłacanych przez podmioty zagraniczne, przez spółki zagraniczne. Czy też, ale to już jest temat bardzo skomplikowany i tylko i wyłącznie go tutaj markuję, faktyczne inwestowanie przez spółki zagraniczne. Tu już wchodzą tematy rezydencji podatkowych i prawa międzynarodowego, natomiast jeżeli wszystko jest robione z głową, jeżeli mamy know-how, jeżeli mamy pewność co do tego, dlaczego to robimy i jak to robimy, to wszystko jest dla ludzi. Po prostu bądźmy pewni, że te oszczędności nie będą pozornymi oszczędnościami, że tu i teraz zaoszczędzimy parę złotych, żeby w przyszłości oddać znacznie więcej. Jeżeli robimy to z głową, to oszczędzanie na opłatach czy podatkach może być wręcz pewnym sposobem na podniesienie stopy zwrotu.
Wreszcie ostatnia kwestia, którą sobie wynotowałem: zwłaszcza, jeżeli ktoś jest zupełnie początkujący, polecam pasywny (stały) portfel zbudowany na ETF-ach, czyli taki długoterminowy portfel, lub po prostu skorzystanie z usług robo-doradcy. Uważam, że dla większości osób takie pasywne podejście do inwestowania jest po prostu najlepszym możliwym rozwiązaniem. Takie portfele można sobie również sprawdzić w moim oprogramowaniu System Trader.
Długo- czy też średnioterminowe strategie oparte głównie na akcjach czy ETF-ach są OK, ale wymagają nieco więcej zrozumienia i pracy. Musimy po prostu z otwartą przyłbicą podchodzić do prób pobijania rynku. To nie jest tak, że my sobie powiemy: „Wiemy, że ten rynek jest ciężko pobić, ale może nam się uda”. Raczej tak samo z siebie nie uda się nam pobić tego rynku długoterminowo, może nam się uda krótkoterminowo mieć farta.
Sprawa ostatnia: inwestowanie krótkoterminowe z użyciem dźwigni, mam tu na myśli kontrakty terminowe i opcje. To są naprawdę zaawansowane tematy i nie ma tu darmowych obiadów. Nawet jeżeli coś wygląda na papierze, że jest darmowym obiadem, to może się okazać, że faktycznie tak jest w 99 przypadkach. Ten jeden negatywny przypadek spowoduje, że będzie źle i to, co się wcześniej dobrego stało, po prostu zostanie zmyte tym jednym złym przykładem. Dlatego też jeżeli już ktoś operuje na dźwigni, powinien mieć świadomość tego, co robi. Ja nie mówię, że to jest złe, ja tego nie krytykuję, tylko zwracam uwagę, że jeżeli jesteśmy osobami początkującymi i nie wiemy, jakie ryzyko ponosimy, to po prostu nie ponośmy tego ryzyka. Musimy rozumieć to, co robimy, lepiej sobie odpuśćmy („Będzie na to jeszcze czas”), a nie liczmy na szczęście niczym na loterii.
OK. To już naprawdę koniec z mojej strony. Pełny zapis tego odcinka w formie tekstu znajdziecie na stronie systemtrader.pl/053. Zapraszam też na YouTube’a, będzie tam można przesłuchać ten odcinek podcastu. Będę też bardzo wdzięczny za podzielenie się nim z każdym, o kim myślisz, że ten odcinek może go zainteresować. Będę też wdzięczny za komentarze, czy to na stronie, czy to na YouTubie, czy to w Apple Podcasts, czy po prostu gdziekolwiek indziej. Dzięki temu łatwiej mi dotrzeć do kolejnych osób i po prostu też sens tworzenia tych materiałów i tego wszystkiego, co robię, będzie większy. Bardzo, bardzo dziękuję.
Tymczasem idę się szybko spakować na mój krótki urlop. Nagrywam te słowa dwudziestego sierpnia, jutro rano zmykam. Myślę, że jeszcze w trakcie mojego urlopu uda się ten podcast opublikować, tak, że to jeszcze będzie w sierpniu, prawdopodobnie w przyszłym tygodniu. Gorąco pozdrawiam. Do usłyszenia. Bye-bye! 🙂
Jacek
Podobał Ci się artykuł?
Jeśli chcesz, żebym Cię poinformował mailem, gdy pojawią się nowe artykuły, zapisz się poniżej. 🙂