#049: Dlaczego posiadanie planu na rynku jest koniecznością oraz jak zachować się podczas krachu giełdowego – opowiada Meb Faber
Gdy przez światowe rynki finansowe przetaczał się bezlitosny walec, w odpowiedzi na pandemię koronawirusa, większość ludzi zamarła w przerażającym strachu. Zaczęto pytać: co dalej? Pojawiły się opinie, że tym razem jest inaczej niż bywało w przeszłości — świat stoi nad przepaścią jak nigdy wcześniej! Tymczasem mój dzisiejszy gość ze stoickim spokojem napisał na Twitterze: jeśli miałeś plan inwestycyjny, ten tydzień był dla Ciebie cholernie nudny. Tak jak i wszystkie inne tygodnie. Problem w tym, że wielu nie ma planu.
Meb Faber, bo o nim mowa, jest współzałożycielem Cambria Investment Management, a jego specjalizacją jest skwantyfikowane, regułowe podejście do inwestowania. Mówiąc krótko — nie stara się on przewidywać co zrobią rynki finansowe — wszystkie jego decyzje płyną ze strategi, sprowadzonych do poziomu prostych i jednoznacznych reguł postępowania.
Meb prowadzi w USA bardzo popularny podcast “The Meb Faber Show”, jest autorem wielu publikacji i książek. Często pojawia się też w roli komentatora w zakresie strategii inwestycyjnych w ramach CNBC, The Wall Street Journal, Barron’s, The New York Times czy The New Yorker.
W tym wywiadzie Meb opowiada dlaczego posiadanie planu inwestycyjnego jest tak bardzo kluczowe oraz dlaczego warto podejmować swoje decyzje w oparciu o zbiór jednoznacznych reguł. Rozmawiamy również o krachach gieldowych, inwestowaniu w spółki dywidendowe, odwiecznej wojnie pomiędzy aktywnym i pasywnym inwestowaniem, oraz wielu innych praktycznych zagadnieniach.
Tysiące lat ewolucji człowieka na sawannach Afryki nie przygotowało nas do handlowania akcjami Amazon’a i Google’a, stopami procentowymi, towarami, czy innymi instrumentami finansowymi. Wiele prawidłowych decyzji inwestycyjnych jest sprzecznych z naszą codzienną życiową intuicją i doświadczeniem.
Przedmowa do wywiadu
Wywiad ten próbowałem umówić już od dłuższego czasu. W końcu się udało i mam nadzieję, że wielu z Was, zwłaszcza jeśli jesteś na początku swojej drogi inwestycyjnej, odnajdzie tu wiele wartościowych i uniwersalnych przesłań.
Nie ma jedynej słusznej drogi w inwestowaniu, o czym Meb wspomina w tym wywiadzie. Nie ma sensu nikomu niczego narzucać. Piszę o tym, żeby nie kruszyć kopii o to, że Meb skrytykował przykładowo inwestowanie w spółki dywidendowe. Wiem, to gorący temat pośród inwestorów indywidualnych, nie tylko w Polsce. Ale warto spoglądać na sprawy z różnych perspektyw, zwłaszcza jeśli są ku temu przesłanki, jak chociażby w postaci podatków w tym przypadku, o czym jest mowa w wywiadzie. Jeśli jesteś inwestorem dywidendowym, bo jest to w zgodzie z Twoją filozofią – świetnie, o to chodzi. To ma działać Tobie przede wszystkim!
Ludzie często zastanawiają się: czy inwestowanie jest w ogóle dla mnie? Nie mam głowy do zbudowania zyskownej strategii, przerasta mnie to. Rynki finansowe są zbyt skomplikowane. Tymczasem prawda jest taka, że to jest najprostszy element całej układanki. W ramach tego projektu prezentuję wiele gotowych rozwiązań, bardzo prostych rozwiązań. Można je stosować, można starać się je poprawić, czy dopasować do własnych potrzeb. Niebawem też zaprezentuję oprogramowanie, które jeszcze bardziej uprości tę pracę. Dużo jednak większym wyzwaniem jest trzymanie się z dyscypliną raz obranego planu.
Tymczasem większość widzi problem dokładnie odwrotnie. Wysiłek kładą na poszukiwanie jedynej, najlepszej strategii, wierząc, że gdy coś takiego będą mieć w ręku, reszta będzie prosta. Nic bardziej mylnego.
Zadałem sobie ogromny wysiłek, by ten wywiad przetłumaczyć z języka angielskiego. A uwierzcie mi – nie jest to proste, nawet gdy zleca się to zawodowemu tłumaczowi, który nie jest obeznany z tłumaczoną tematyką. Będę zatem bardzo wdzięczny za podzielenie się linkiem do tego wywiadu z każdym, komu może on pomóc w byciu lepszym inwestorem. Z góry bardzo dziękuję.
A teraz już zapraszam do czytania lub słuchania! 🙂
W tym odcinku
- Kim jest Meb i jak rozpoczęła się jego kariera w branży inwestycyjnej?
- Co oznacza bycie inwestorem systemowym/ilościowym?
- Czy inwestowanie jest bardziej nauką, a może sztuką?
- Dlaczego Meb skupia się bardziej na szerokim rynku, niż wybieraniu do portfela poszczególnych spółek?
- Jak inwestuje Meb?
- Inwestowanie dywidendowe
- Co spółka może zrobić z wypracowanym zyskiem?
- Na czym polega fenomen takiego inwestowania?
- Czy ślepa pogoń za dywidendami jest racjonalna?
- Propozycja rozszerzenia inwestowania dywidendowego
- Dlaczego globalna dywersyfikacja portfela jest kluczowa dla każdego inwestora?
- Jak inwestor powinien postępować w sytuacji krachów giełdowych?
- Jak zabezpieczyć swój portfel przed krachami giełdowymi?
- Czy ETF zdały egzamin w sytuacji dużego stresu na rynku?
- Jak Meb widzi perspektywy dla światowej ekonomii w obliczu pandemii koronawirusa?
- Inwestowanie długoterminowe vs. krótkoterminowe
- Inwestowanie pasywne vs. aktywne
- Co Meb sądzi o hipotezie efektywnego rynku?
- Co Meb uważa odnośnie coraz bardziej popularnego ruchu ESG
Polecana literatura
- Triumph of the Optimists, Elroy Dimson, Paul Marsh, Mike Staunton, Princeton University Press, 2002
- Invest With The House – Hacking The Top Hedge Funds, Meb Faber
- The Best Investment Writing – Selected Writing from Leading Investors and Authors, edited by Meb Faber
- Global Asset Allocation – A Survey of the World’s Top Investment Strategies, Meb Faber
- The Ivy Portfolio – How to Invest Like The Top Endowments and Avoid the Bear Markets, Meb Faber
- Global Value – How to Spot Bubbles, Avoid Market Crashes, and Earn Big Returns in the Stock Market, Meb Faber
- Shareholder Yield – A Better Approach to Dividend Investing, Meb Faber
Polecane linki
- Cambria Investments
- Meb Faber Research (blog + podcast)
- The Idea Farm
- What You Don’t Want To Hear About Dividend Stocks
- Meb Faber on the Challenges of Active Management
- Meb Faber: For Investment Value, Look International | Trading Nation | CNBC
Osoby wspomniane w tym odcinku
- Warren Buffett
- Charlie Munger
- Benoit Mandelbrot
- David Swensen
- Mohamed El-Erian
- Charles Dow
- Jack Bogle
- Morgan Housel
- Elon Musk
- Jay-Z
- Beyoncé
- Jeff Bezos
Zaproszenie do dyskusji
Serdecznie zapraszam Cię do komentowania i zadawania pytań, bezpośrednio na tej stronie poniżej, lub na mojej stronie na Facebook’u lub moim profilu Twitter’owym.
Alternatywnie możesz zadać pytanie głosowe, nagrywając się na SpeakPipe. Pamiętaj tylko, że masz 90 sekund na nagranie 🙂
Bardzo zależy mi na Twoim głosie, za który już teraz z góry bardzo dziękuję 🙂
Wstęp
JACEK: Witam Meb w mojej audycji. Bardzo dziękuję za przyjęcie zaproszenia. Jestem pewien, że wielu moich słuchaczy już Cię zna, ale dla czystej formalności, czy mógłbyś się przedstawić i powiedzieć nam trochę o tym, jak rozpocząłeś karierę w dziedzinie inwestycji?
MEB: Jasne, cieszę się, że jestem twoim gościem. Dziękuję za zaproszenie. Podobnie jak wielu innych gości, byłem inżynierem z wykształcenia, studiowałem biotechnologię na uniwersytecie, z w pełni zaplanowanym życiem naukowca.
Mój brat i ojciec zajmowali się astronautyką i chciałem za nimi podążać, jak wielu młodych chłopaków. Wkrótce zdałem sobie sprawę, jak dużo matematyki i fizyki króluje w życiu inżyniera astronautyki. W każdym razie zakochałem się w biologii i genetyce. Było to pod koniec lat 90-tych XX wieku, podczas jednego z wielkich boomów inwestycyjnych naszych czasów, w dziedzinie Internetu, ale także biotechnologii.
Postanowiłem więc wziąć rok wolnego, tak jak radził mi mój drugi brat, zanim wrócę na uczelnię, na studia doktoranckie. Chciałem zarobić trochę pieniędzy, nacieszyć się realnym światem przez rok lub dwa, przed powrotem do akademii i mieć okazję trochę popracować.
Inną moją pasją było inwestowanie w fundusze inwestycyjne koncentrujące się na biotechnologii. To właśnie popchnęło mnie do rozpoczęcia studiów na wydziale biotechnologii. Zatem było to naprawdę idealne połączenie.
Działałem tak przez rok czy dwa. A potem coraz bardziej oddalałem się od mojej kariery naukowej i skłaniałem się ku mojemu hobby i vice versa. Po kilku latach zacząłem się interesować też biznesem. W 2005 roku założyłem własną firmę – Cambria Investments. No tak to już minęło 15 lat. No i oto jesteśmy, tu i teraz. W nowej dekadzie, w nowej epoce, i mam nadzieję, że wszyscy nasi słuchacze są bezpieczni i zdrowi, wiele się dzieje, trzeba przyznać.
Czy mógłbyś nam opowiedzieć o swojej firmie, Cambria Investments, trochę o jej historii i jakie usługi świadczycie?
Zajmujemy się zarządzaniem inwestycjami instytucjonalnymi oraz indywidualnymi, co oznacza, że inwestujemy pieniądze nie tylko na rzecz osób fizycznych, ale także dla innych instytucji. Na początku było tak, jak u wielu ludzi, nie bardzo wyobrażałem sobie kim będziemy, kiedy się rozwiniemy. Wiesz, założyłem firmę w wieku dwudziestu kilku lat, a teraz dobiłem czterdziestki.
Miałem kilka pomysłów i teorii na temat inwestowania pieniędzy. Trochę się różniliśmy od innych firm. I tak, po latach ciężkiej pracy, obecnie oferujemy 11 funduszy ETF w USA. I wszystkie z nich otacza coś w rodzaju wspólnego parasola, jakim są ich podobieństwa.
Otóż uruchamiamy tylko fundusze lub strategie, które naszym zdaniem albo nie istnieją albo, naszym zdaniem, moglibyśmy wykonać lepiej lub po niższym koszcie. Wiesz, żyjemy w świecie nieskończonych wyborów. Idziesz do sklepu spożywczego i masz trzydzieści rodzajów mleka lub sto rodzajów chipsów. To samo dotyczy inwestycji, istnieją dziesiątki tysięcy ich rodzajów.
Dlatego musimy zaoferować coś lepszego niż duże firmy, takie jak Vanguard. Musi to być coś innego, coś, co robimy lepiej lub taniej. Chodzi o to, że musi to być coś, w co sam chciałbym zainwestować własne pieniądze. Ludzi szokuje fakt, że wiele osób zarządzających funduszami tak naprawdę nie inwestuje we własne fundusze. Jest to raczej smutne, z wielu powodów, może wrócimy do tego później.
Każdy pomysł inwestycyjny w naszym przypadku musi opierać się na licznych badaniach akademickich lub praktyków. Jest to coś zarazem prostego, co mogę wyjaśnić mojemu siostrzeńcowi będącemu w wieku licealnym, dziecku, kuzynowi, a nawet dziadkowi.
Dwa największe filary naszych inwestycji, jestem pewien, że porozmawiamy o nich później, mają ponad sto lat. Sam pomysł nie jest niczym szczególnie nowym. Można się przyjrzeć jak się rozwijał na przestrzeni lat.
Może dodamy jeszcze z pół tuzina nowych ETF w przyszłości, ale nigdy nie będzie ich pięćdziesiąt, sto czy tysiąc. Dla mnie ważne jest to, że wciąż wpadamy na szalone pomysły, które są świetne i których nikt inny nie realizuje. Zatem kto wie, zobaczymy jak powrócimy do tematu za klika lat.
Jak wiesz mieszkam w Europie i mamy tutaj problem taki, że w zasadzie większość inwestorów indywidualnych nie ma dostępu do funduszy ETF notowanych poza Unią Europejską, ze względu na przepisy unijne. Czy zastanawiasz się nad spełnieniem niektórych wymogów Unii Europejskiej, które umożliwiłyby dostęp do Twoich produktów, do Twoich funduszy inwestycyjnych dla europejskich inwestorów?
Bardzo bym tego chciał. Unia Europejska utrudnia życie każdemu, kto się zajmuje funduszami ETF. Jest to przeszkoda i zapewne można by domyślić się dlaczego tak jest. Problemem dla nas jest fakt, że niektóre z przepisów europejskich są sprzeczne z przepisami amerykańskimi, a zatem podważona byłaby ich legalność. Nie można by było przestrzegać obu naraz. To tak, jakby poprosić oboje rodziców o pozwolenie na zrobienie czegoś. Jeden mówi tak, że możesz dziś wieczorem oglądać telewizję, a drugi mówi, że nie. No cóż, i tak prawdopodobnie masz kłopoty. 🙂 Byłoby to zatem zbyt trudne.
W pewnym momencie może uda się nam uruchomić fundusze ETF w Europie. To z pewnością nie zdarzy się jednak w tym roku. Obecnie staramy się śledzić przepisy i pracujemy z prawnikami nad rozwiązaniem.
Jak do inwestowania podchodzi Meb?
Opisujesz siebie jako inwestora ilościowego (quant, systemowego, algorytmicznego, kwantytatywnego). Czy mógłbyś szczegółowo wyjaśnić, co to znaczy? Chodzi mi o to, w jaki sposób pomaga to w inwestowaniu lub, powiedzmy, w ulepszeniu procesu decyzyjnego?
Myślę, że to znacznie upraszcza działalność inwestora. Większość ludzi uważa, że ilościowe podejście do inwestowania, to coś skomplikowanego, na przykład w rodzaju handlu wysokiej częstotliwości (ang. High Frequency Trading), stosującego bardzo zaawansowane algorytmy z zakresu dajmy na to uczenia maszynowego.
Ale tak naprawdę za inwestowaniem ilościowym kryją się przede wszystkim ściśle określone zasady, które mogą być jednak naprawdę proste. Przykładowo, może to oznaczać coś tak banalnego jak powiedzenie sobie, że połowę portfela alokujemy w akcje, a pozostały kapitał inwestujemy w obligacje. To jest już podejście kwantytatywne, bo jest jednoznacznie zdefiniowane i policzalne. Można oczywiście stosować reguły znacznie bardziej rozbudowane.
(…) za inwestowaniem ilościowym kryją się ściśle określone zasady, które mogą być naprawdę proste
Ten rok na rynkach jest doskonałym przykładem na to, że największym problemem dla większości inwestorów jest fakt, że jesteśmy po prostu ludźmi. Pozwalamy, aby wkradały się tam emocje, które potrafią następnie zdominować nasze działania. Prawdę mówiąc dotyczy to każdej drogi życiowej, każdej sytuacji życiowej – emocje mogą przejąć nad nami kontrolę w stresowych sytuacjach.
Tysiące lat ewolucji człowieka na sawannach Afryki nie przygotowało nas do handlowania akcjami Amazon’a i Google’a, stopami procentowymi, towarami, czy innym instrumentami finansowymi. Wiele prawidłowych decyzji inwestycyjnych jest sprzecznych z naszą codzienną, życiową intuicją i doświadczeniem.
Jeśli nie stosujesz żadnych reguł postępowania na rynku, zachowujesz się emocjonalnie i irracjonalnie, to wówczas zazwyczaj podejmujesz decyzję dokładnie przeciwne niż powinieneś. Zbiór zasad stanowi zatem pewien rodzaj kotwicy lub drogowskazu, w oparciu o które można podejmować decyzje. Bardzo ważne jest, tak dla inwestorów indywidualnych jak i instytucjonalnych, aby posiadać spisany plan inwestycyjny.
Jeśli nie stosujesz żadnych reguł postępowania na rynku, zachowujesz się emocjonalnie i irracjonalnie, to wówczas zazwyczaj podejmujesz decyzję dokładnie przeciwne niż powinieneś.
Inwestor powinien być studentem historii, choć należy być ostrożnym z ekstrapolowaniem przeszłości w przyszłość, ponieważ to co dotychczas obserwowaliśmy może przybrać jeszcze bardziej skrajne formy – zarówno po stronie pozytywnych jak i negatywnych sytuacji. Tym bardziej, że nowoczesne rynki finansowe mają zaledwie około 200 lat, a rynki walutowe znacznie mniej.
Możesz oczywiście cofnąć się do giełdy papierów wartościowych z XVII wieku w Amsterdamie, myślę, że był to pierwszy globalny rynek papierów wartościowych, gdzie ludzie już wtedy handlowali kontraktami terminowymi. Tylko, że takie dane należy traktować ze szczególną ostrożnością.
Konkludując – historia służy nam jako przewodnik. A kiedy masz już jakieś oczekiwania i możesz zastosować w praktyce pewne zasady, to jeżeli jesteś dobrym inwestorem, możesz próbować skorzystać z okazji, podczas gdy inni ludzie wariują i tracą rozum pod wpływem emocji.
A czy uważasz, że inwestowanie jest bardziej sztuką, czy nauką, a może czymś pomiędzy?
Charakterystyczne jest to, że inwestorzy starają się, aby na rynku wszystko poszło jak najbardziej dokładnie i precyzyjnie. Paradoksalnie jednymi z najgorszych inwestorów, jakich spotkałem, są najmądrzejsi ludzie, przedstawiciele wymagających zawodów.
Są to więc na przykład lekarze, inżynierowie, a ponieważ są tak inteligentni, to po prostu zakładają, że ich wiedza ekstrapoluje na inną dziedzinę, dziedzinę inwestycji. Tymczasem nie jest to do końca ścisła nauka.
Przykładowo, jeśli dysponujesz modelem wyceny, który mówi ci, że dane akcje są niedowartościowane, świat nie musi się z tobą zgadzać. Po drugie, świat może się zmienić i myślę, że błędy, które ci wszyscy popełniają, polegają na tym, że bardziej zajmują się przewidywaniem przyszłości i chęci posiadania racji, niż zarabianiem pieniędzy.
Wielu najlepszych i najbardziej inteligentnych inwestorów na świecie, w tym opartych na algorytmach, którzy byli nawet laureatami Nagrody Nobla, czy zarządzali miliardami dolarów, doprowadziło fundusze do zera. Zatem pycha to jedna z najgorszych emocji, jakie mogą dopaść inwestora.
(…) pycha to jedna z najgorszych emocji, jakie mogą dopaść inwestora.
Widzę, że w inwestowaniu skupiasz się głównie na podejściu makro, szerokim rynku, a nie indywidualnych spółkach. Czy uważasz, że wybór akcji jako taki jest po prostu zbyt trudny, a może nawet nie warto tego robić, czy może istnieją inne powody, dla których nie skupiasz się tak bardzo na pojedynczych akcjach?
Absolutnie wierzę, że ludzie mogą wybierać do portfela akcje indywidualnych spółek. Zgadzam się tu jednak bardziej z Warrenem Buffettem niż Charliem Mungerem.
Charlie mieszka niedaleko ode mnie tutaj w Los Angeles. Kiedy ludzie proszą go o radę, on mówi: jeśli chcesz łowić, to powinieneś iść tam, gdzie są ryby. Nie powinieneś łowić ryb tam, gdzie przy jednym stawie jest tysiąc innych rybaków. Idź do stawu lub rzeki, gdzie nie ma nikogo.
A co to dla mnie oznacza? Jeśli uważasz, że masz lepszy model zdyskontowanych przepływów pieniężnych (DCF) dla spółki pokroju Apple, niż wszystkie inne topowe banki inwestycyjne na świecie, o wartości bilionów dolarów, to życzę Ci powodzenia.
Jednak jeśli zostaniesz ekspertem w bankach nigeryjskich lub zakładach papierniczych w Indonezji, gdziekolwiek tam, gdzie nie ma nikogo takiego jak Ty, wówczas konkurencja nie jest taka trudna do pokonania. To tak samo jak w przypadku, gdybyś chciał konkurować z najlepszymi piłkarzami w Europie takimi jak Messi czy Ronaldo, podczas gdy możesz zagrać w lokalnym zespole uniwersyteckim w małym miasteczku. Tam konkurencja będzie o wiele mniejsza.
Zatem musisz wybrać obszar, w którym konkurencja jest mniej wymagająca. Musisz posiadać model lepszy od konkurencji, lepsze zrozumienie tematu niż inna osoba lub musisz posiadać dane inne niż ktokolwiek inny.
Myślę, że największym wyzwaniem dla wielu ludzi jest to, czy są szczerzy wobec siebie, gdy muszą odpowiedzieć sobie na pytanie: czy mam przewagę inwestycyjną w obszarze, którym chcę się zajmować? Większość ludzi, często jak sądzę nieświadomie, twierdzi, iż posiada taką przewagę, przynajmniej w jakimś zakresie. Niestety najczęściej wynika to tylko z ich nadmiernej pewności co do swoich kompetencji, bo inwestowanie w indywidualne biznesy jest bardzo trudnym zajęciem.
Myślę, że największym wyzwaniem dla wielu ludzi jest to, czy są szczerzy wobec siebie, gdy muszą odpowiedzieć sobie na pytanie: czy mam przewagę inwestycyjną w obszarze, którym chcę się zajmować?
Uwierz mi, jeśli byłoby to łatwe, to wszyscy bylibyśmy milionerami, a nimi nie jesteśmy. Wolne rynki są na całym świecie – tak na giełdach jak i w biznesie. Przykładowo, jeśli jesteś świetny w produkcji lamp, niech cię Bóg błogosławi, staniesz się największym producentem lamp na świecie. 🙂 Zarobisz mnóstwo pieniędzy. Jednak co się stanie zaraz po tym? Inni ludzie też chcieliby zarabiać miliardy dolarów na produkcji lamp. To rodzi konkurencję i zmieniają się warunki gry.
Tak więc naprawdę kluczem jest znalezienie obszaru, w którym konkurencja nie jest tak duża, co zwykle oznacza potrzebę inwestowania w mniejsze firmy. Mniejsze spółki w USA, to zwykle spółki o kapitalizacji rynkowej poniżej 500 milionów dolarów, a w niektórych sytuacjach nawet poniżej 200 milionów. Ale możesz tez kupić akcje dużych spółek jak Apple, Disney i Pfizer i zarabiać na nich pieniądze w ciągu dwudziestu lat.
Inwestowanie własnych pieniędzy w produkt firmy, którą się tworzy, jest ważne, ponieważ pokazuje, że wierzysz w to, co robisz. To jest po prostu fair. Czy mógłbyś wyjaśnić bardziej szczegółowo swój plan inwestycyjny związany z tak zwanym portfelem „Trinity”. Jak wynika z informacji, jakie zamieszczasz na swojej stronie, właściwie wszystkie środki, jakie inwestujesz, wpłacasz do swojego funduszu. Jakie są filary tej strategii? Czy mógłbyś nam to wytłumaczyć?
Pomyśl o rynkach w jak najszerszym ujęciu, a potem bardziej szczegółowo. Zawsze mówimy inwestorom, że świetnym punktem wyjścia jest pomyśleć, że właśnie kupili cały światowy rynek. Co to oznacza?
Otóż otrzymujesz portfel, stanowiący połowę kapitału, złożony z akcji przedsiębiorstw na całym świecie i różnego rodzaju obligacji: rządowych, komunalnych, korporacyjnych itd. Ponieważ Stany Zjednoczone są największym rynkiem na świecie, to też będą one stanowić największą alokację w takim portfelu. Zatem posiadasz akcje i obligacje z całego świata.
Dobra wiadomość jest taka, że taki portfel możesz kupić zasadniczo za darmo lub prawie za darmo, wręcz bez prowizji. Opłaty za zarządzanie dla takiego portfela też mogą być bardzo niskie. Nigdy nie było lepszego czasu dla inwestora, jeśli chodzi o te opłaty.
Problemem dla ludzi przy takiej inwestycji, wracając do wstępu niniejszego wywiadu, jest fakt, że posiadają oni emocje i trudno jest im obserwować spadek wartości portfela i nic z tym nie robić. A spadki wartości portfela są nieuniknione w procesie inwestowania. Aby być dobrym inwestorem długoterminowym, musisz umieć przegrywać w krótkich okresach czasu, ponieważ rynek spędza ponad dwie trzecie czasu na spadkach i ich odrabianiu. Jednak jest to cena, którą musisz zapłacić, aby uzyskać odpowiednie zyski w czasie.
Aby być dobrym inwestorem długoterminowym, musisz umieć przegrywać w krótkich okresach czasu, ponieważ rynek spędza ponad dwie trzecie czasu na spadkach i ich odrabianiu. Jednak jest to cena, którą musisz zapłacić, aby uzyskać odpowiednie zyski w czasie.
Ludzie spędzają pewnie 90% czasu na zastanawianiu się nad takimi rzeczami jak: czy złoto jest drogie, czy powinno się teraz kupować akcje, a może właśnie sprzedawać, ile powinieneś mieć w portfelu akcji, a ile obligacji, i tym podobne. A może właśnie czas kupić ropę, bo jest tania?
Napisałem książkę o globalnej alokacji aktywów, po przyjrzeniu się dwudziestu różnym modelowym portfelom i strategiom najsłynniejszych funduszy, zarządzających bilionami dolarów. Wszyscy od Davida Swensena, który zarządza środkami dla Yale University, przez Warrena Buffetta, po Mohameda El-Eriana – wszystkie te osoby konstruowały portfele bardzo od siebie się różniące.
I tak, Buffett, powiedział, aby zainwestować 90% w akcje S&P 500, a 10% w obligacje – to wszystko. Inni mówią inaczej, że chcą mieć przykładowo 25% w obligacjach i jedynie 25% w akcjach. Jeszcze inni, że powinieneś przeważać w portfelu obligacje. Są to więc bardzo różne alokacje aktywów. Zaskakujące jest to, przynajmniej z czasem, że to naprawdę nie ma znaczenia.
Przyjrzeliśmy się tym alokacjom w okresie obejmującym ostatnie 50 lat. Zwroty z inwestycji nie różnią się bardzo mocno między sobą, co jest zdumiewające. Tyle, że teraz trzeba pokonać kręte ścieżki, aby się tam dostać, co jest o wiele trudniejsze, niż wybór „właściwego” portfela.
Jeśli jednak jesteś inwestorem długoterminowym, tak naprawdę nie ma to większego znaczenia, natomiast liczy się, jakie zapłaciłeś opłaty po drodze. To co robi ogromną różnicę, na co powinieneś zwracać szczególną uwagę, to czy inwestujesz przez fundusz inwestycyjny, który w USA pobiera przeciętnie 1.25% każdego roku od zarządzanego kapitału, czy przez niemalże darmowy fundusz ETF (w Polsce jeszcze znacznie wyższe, przyp. red.). Rozpiętość i różnica osiągniętych wyników między najkorzystniejszą alokacją aktywów, a najgorszą była mniejsze niż rozpiętość względem kwoty, którą zapłacisz z tytułu opłat za zarządzanie.
To co robi ogromną różnicę, na co powinieneś zwracać szczególną uwagę, to koszty ponoszone podczas inwestowania.
To co jest istotne, to, że musisz działać globalnie. Nie możesz lokować swojego kapitału na jednym lokalnym rynku, na przykład wszystko w akcjach belgijskich spółek. Gdy inwestujesz globalnie, to nie ma znaczenia, czy masz 20% czy 30% akcji w portfelu, nie ma znaczenia, czy masz 50%, 40% czy 30% obligacji. Ale co jest ważne to, że powinieneś płacić tylko niewielkie opłaty końcowe. I tutaj się zatrzymam na moment.
OK, mamy ten globalny portfel obejmujący wszystkie klasy aktywów. Jednak ma on pewne wady – gdy rynek akcji spada, większość spółek traci na wartości. Dlatego istnieje też koncepcja w świecie inwestowania tak zwanego podążania za trendem (ang. trend following), która stosowana jest od bardzo dawna, przynajmniej od czasów w których Charles Dow założył The Wall Street Journal, a prawdopodobnie nawet wcześniejszych. Wykorzystujemy ją również w portfelu „Trinity”.
To podejście inwestycyjne, które mówi, że jeśli chcesz inwestować na rynku, to pamiętaj o tym, że podlega on trendom – spadkowym i wzrostowym. Brzmi to prosto i wdrożenie takiej koncepcji w realnym świecie nie sprawia problemu. Jeśli rynek rośnie, chcesz na nim być. Gdy rynek zawraca w dół, wychodzisz z niego i kapitał trzymasz w gotówce lub obligacjach. Można do tego celu wykorzystać wiele prostych technik.
Historycznie rzecz biorąc, zastosowanie filozofii podążania za trendem daje w przybliżeniu taki sam zwrot z inwestycji jak zakup całej alokacji i nie robienie niczego (kup i trzymaj), ale z mniejszą zmiennością i niższymi obsunięciami kapitału. A to bardzo duża różnica, bo jesteśmy tylko ludźmi – nikt ze spokojem nie będzie spoglądał jak kapitał w portfelu traci 80% lub nawet więcej.
Co ważniejsze podążanie za trendem można zastosować nie tylko do akcji amerykańskich czy zagranicznych, ale i nieruchomości, towarów i wszystkiego w co inwestujesz długoterminowo.
Oczywiście, jak z każdym podejściem inwestycyjnym, z podążaniem za trendem związanych jest też sporo problemów. Kiedy rynki idą w bok, można uzyskać wiele fałszywych sygnałów (ang. whipsaw) i to jest pewien rodzaj kosztów rozłożonych w czasie, ale mogą być one bolesne. Tak na prawdę przy takim podejściu do rynku nigdy nie wejdziesz na niego w idealnym dołku, ani nie opuścisz go na idealnej górce.
Największym problemem związanym z podążaniem za trendem jest to, że wyglądasz inaczej od innych inwestorów. Wyglądasz inaczej niż twoi sąsiedzi, wyglądasz inaczej niż instytucje. Przykładowo w zeszłym roku rynek akcji wzrósł o 30%, podczas gdy taka koncepcja inwestowania generowała gorsze wyniki.
Wróćmy na chwilę do naszych starych przyjaciół: Warrena i Charliego. Charlie powiedział: „Warren wielokrotnie wspomina, że rynek napędza zazdrość, a nie strach i chciwość”.
Rynek napędza zazdrość, a nie strach i chciwość
Dobrą cechą podążania za trendem jest fakt, że tradycyjnie robi on lepszą robotę w złych czasach od stałego, pasywnego portfela. Tak więc w roku takim jak 2020, w latach 2008, 2009, czy na początku lat 2000, trend following sprawdzał się bardzo dobrze.
Zatem cała koncepcja „Trinity” to taka kombinacja yin-yang. Połowę portfela inwestujemy wedle zasady „kup i trzymaj”, a druga część opiera się na aktywnym podążaniu za trendem. Razem powinny być w stanie stworzyć portfel, z którym przynajmniej pod względem behawioralnym można poradzić sobie nieco łatwiej. A to bardzo istotne, zwłaszcza w takich stresowych sytuacjach na rynku jak obecnie w związku z pandemią koronawirusa.
Zasadniczo więc dla sporej rzeszy inwestorów wystarczy kupić taki fundusz – choć wyzwaniem jest go oczywiście utrzymać.
Spółki dywidendowe, czyli święta krowa inwestowania
Powiedzmy, że ktoś próbuje inwestować na własną rękę, chcąc przykładowo dobierać samodzielnie poszczególne spółki do portfela. Wielokrotnie wspominałeś w swoich książkach, podcaście i na stronie internetowej o inwestowaniu w spółki dywidendowe. Poświęciłeś sporo materiałów na ten temat, również w kontekście podatków. Czy to dobra strategia inwestycyjna, którą możesz polecić? Czy jest to po prostu powiedzmy odmiana inwestowania w wartość?
Odniosę się do niedawno zmarłego Jacka Bogle, założyciela Vanguard. Otóż mówił on: „Z pewnością są lepsze strategie inwestycyjne niż proste podejście „kup i trzymaj” dla całego rynku w formie indeksu. Jestem jednak również przekonany, że liczba gorszych strategii jest nieskończona.”
Z pewnością są lepsze strategie inwestycyjne niż proste podejście „kup i trzymaj” dla całego rynku. Jestem jednak również przekonany, że liczba gorszych strategii jest nieskończona.
Osobiście też uważam, że istnieje bardzo wiele strategii inwestycyjnych, które po prostu są OK. Wiele z nich opisuję w swoich książkach, na blogu, czy mówię o nich w podcastach.
Powiedzmy zatem, że mówisz: „Meb, kupuję 10 spółek do portfela na długi termin”, albo „mam dużą awersję do ryzyka i 80% lokuję w bezpieczne obligacje, resztę w akcje”. I to jest OK, o ile potrafisz zachować w tym dyscyplinę i jeśli pozwala ci takie podejście dobrze spać w nocy. W takim kontekście moja opinia na temat strategii nie ma większego znaczenia, o ile spełnia ona założenia inwestora.
Moja opinia na temat strategii nie ma większego znaczenia, o ile spełnia ona założenia inwestora.
Czy inwestowanie w spółki dywidendowe należy według mnie do kategorii, którą uznaje za nonsensowną strategię inwestycyjną? – tak. Czy uważam jednocześnie, że jest w porządku, że ludzie mimo to opierają na niej swoje inwestycje? – również odpowiadam tak. A teraz proszę, pozwól mi to wyjaśnić.
Spółka tak naprawdę może zrobić tylko pięć rzeczy ze swoją gotówką:
- Zainwestować w swój biznes, a więc na przykład wprowadzając nowe produkty, przeznaczając fundusze na badania i rozwój, budując budynki, zatrudniając ludzi, etc.
- Spłacić swoje ewentualne zadłużenie
- Przejąć inną spółkę
- Skupić z rynku swoje akcje (ang. buyback)
- Wypłacić dywidendę akcjonariuszom.
I to wszystko. Tylko te pięć rzeczy może zrobić spółka w tym zakresie.
Odnośnie inwestowania dywidendowego, istnieje wiele jego odmian. Załóżmy, że inwestor powie: zamierzam realizować strategię kupowania spółek, które mają wysoką stopę dywidendy na poziomie minimum 5%. Co otrzymujesz w takiej sytuacji?
Kupujesz spółkę, która posiada gotówkę, co oznacza, że biznes jest zyskowny – to dobrze. Spółka ta wypłaca część tej gotówki akcjonariuszowi w postaci dywidendy. A czy jest to dobra strategia inwestycyjna tylko z tego powodu?
Taka spółka może mieć wysoką stopę dywidendy dlatego, że jest starsza, nie rozwija już swojego biznesu, nie jest może innowacyjna. Jej akcje są prawdopodobnie tanie. Średnio akcje wypłacające dywidendę są wyceniane z około 20% dyskontem względem szerokiego rynku. Spółki takie często są też bardziej zadłużone względem pozostałych spółek. W efekcie, to co dostaje inwestor podążający za taką strategią, to strategia inwestowania w wartość, z akcentem na starsze biznesy. Historycznie taka strategia generuje inwestorowi wyższe zyski od prostego indeksu ważonego kapitalizacją. Zatrzymajmy się teraz chwilę, aby wyjaśnić słuchaczom konstrukcję takiego indeksu.
Otóż inwestując w taki indeks, im spółka ma większą wartość rynkową, tym ma ona większą wagę w nim. Przykładowo, jeśli weźmiemy sobie indeks największych spółek amerykańskich S&P 500, to najwięcej kapitału alokowane jest w tak duże spółki jak przykładowo Amazon czy Apple. Problem z tym indeksem polega na tym, że nie ma on wrażliwości na rzeczy fundamentalne jakie mają miejsce w takiej spółce. Nie ma znaczenia przykładowo, czy spółka ma sprzedaż, czy jaki ma wskaźnik ceny do zysku (C/Z, P/E). Ważne jest tylko jak spółka ma dużą kapitalizację.
Jest to dziwny sposób na opracowanie indeksu, ale historycznie był on interesujący, ponieważ zarządzanie tym portfelem nie wymaga wysiłku. Więc możesz to zrobić po bardzo niskim koszcie, a wracając do tego, o czym mówiliśmy wcześniej, koszt stanowi ogromny wpływ w końcowy zysk inwestora. Ale w pewnym sensie było to również nonsensowne podejście inwestycyjne.
Możesz zastosować wiele metodologii ważenia indeksu: wszystkie spółki mogą mieć równą wagę w indeksie, możesz ważyć według wartości, możesz ważyć według dywidendy, ba możesz nawet ważyć według liter alfabetu.
Inwestowanie dywidendowe zatem jest zyskowne i bije zwykle prosty indeks ważony kapitalizacją spółek, ale jest również wyjątkowo nieefektywna podatkowo, a co w wyliczeniach jest najczęściej pomijane. Dlatego napisaliśmy opracowanie pokazujące, dlaczego lepiej kupować spółki, które nie płacą dywidendy, jeśli jesteś długoterminowym akcjonariuszem. Konkludując, inwestowanie dywidendowe jest dla mnie bezsensowne, choć zdaję sobie sprawę, że jestem w mniejszości, która tak uważa.
Inwestowanie dywidendowe jest zyskowne i bije zwykle prosty indeks ważony kapitalizacją spółek, ale jest również wyjątkowo nieefektywne podatkowo, a co w wyliczeniach jest najczęściej pomijane.
Nawiasem mówiąc, Warren Buffett w swojej spółce Berkshire Hathaway wypłacił tylko raz dywidendę w 1967 roku. Po czasie skomentował to tak: musiałem chyba być w łazience, kiedy zapadła ta decyzja. 🙂
Dlaczego zatem inwestowanie dywidendowe jest tak popularne wśród inwestorów indywidualnych? Czy jest coś magicznego w gotówce wypłacanej inwestorom, że tak naprawdę śledzą takie spółki, które płacą właśnie gotówkę?
Dywidendy cieszą się ogromną popularnością pośród inwestorów, spółki wręcz dzięki wypłacaniu dywidend kreują swój pozytywny wizerunek – każdy widzi, że akcjonariusze są szanowani. Po przeciwległej stronie mamy z kolei skup własnych akcji przez spółki, co postrzegane jest bardzo negatywnie, ponieważ większość ludzi tego nie rozumie. Pewnie dużo lepszą nazwą dla skupu akcji byłoby określenie typu „dywidenda efektywna podatkowo”.
Pewnie dużo lepszą nazwą dla skupu akcji własnych byłoby określenie typu „dywidenda efektywna podatkowo”.
Problem polega na tym, że ludzie po prostu nie rozumieją, czym jest skup akcji własnych. Matematycznym faktem je to, że jeśli wycena spółki znajduje się na poziomie wartości wewnętrznej (ang. intrinsic value), a podatki są na tym samym poziomie, to z tego punktu widzenia zarówno dywidenda jak i skup akcji własnych jest tym samym. Tego nie można podważyć – mamy na to matematyczny dowód.
Matematycznym faktem je to, że jeśli wycena spółki znajduje się na poziomie wartości wewnętrznej (ang. intrinsic value), a podatki są na tym samym poziomie, to z tego punktu widzenia zarówno dywidenda jak i skup akcji własnych jest tym samym.
Dlaczego zatem ludzie tak denerwują się przy planowaniu przez spółki skupu akcji własnych? To dobre pytanie. Wiesz, myślę, że oni łączą wykup akcji własnych z wynagrodzeniem dla kadry kierowniczej, gdy tak naprawdę to są dwie różne kwestie. To jakie wynagrodzenie zdecydujesz się zapłacić kierownictwu to kwestia zarządu. Jeśli zapłacisz im sto milionów dolarów, to twoja sprawa, albo raczej zarządu, ale to nie ma nic wspólnego z wykupem jako takim. Oczywiście skup akcji może być zastosowany ze złych pobudek, ale to kwestia decyzji zarządu – bez sensu tu winić o to samo narzędzie, jakim jest skup akcji własnych.
Buffett to rozumie, jak wspomniałeś, nigdy nie wypłacił dywidendy przez ostatnie 60 lat. Ale chętnie wykupuje akcje swojej spółki. Jest w tym sprytny – nie kupuje tych akcji w dowolnym momencie, bo głupotą jest kupować akcje spółki, która jest droga. Buffett ustala bardzo podstawowy miernik wyceny – spółka nie może być powyżej 1.3 wartości księgowej, jeśli dobrze pamiętam. Wykorzystuje często skup akcji własnych w sytuacjach zamieszania na rynku, gdy panuje chaos i strach. Buffet powiedział wręcz, że nie ma lepszego zastosowania dla funduszy spółki niż skup akcji własnych, kiedy są one wyceniane poniżej wartości księgowej.
Ogólnie klucz, którego tu szukamy, to świat wyceny spółki na bazie jej wartości – to czy spółka płaci dywidendę, czy robi skup akcji własnych jest mniej istotne. Kupienie drogiej spółki tylko dlatego, że stopa dywidendy wynosi 7% jest tak samo głupie, jak kupienie drogiej spółki tylko dlatego, że przeprowadza skup akcji własnych. Tak więc podejście oparte na wartości wewnętrznej spółki jest tak naprawdę najważniejszym kompasem, którym kierować się powinien inwestor.
Mam ostatnie pytanie w kontekście inwestowania w dywidendy. Stopa procentowa w USA jest już bardzo niska – w jaki sposób podwyżki stóp wpływają na tego rodzaju inwestycje, mam na myśli inwestowanie w spółki dywidendowe. Przez ostatnie cztery dekady stopy procentowe spadały, ale teraz dotarliśmy chyba do dna. Czy ma to wpływ na inwestowanie oparte na dywidendach?
Tradycyjnie akcje spółek dywidendowych nie radziły sobie najlepiej w otoczeniu rosnących stóp procentowych. Od dawna nie żyliśmy w środowisku rosnących stóp procentowych, więc niewielu to pamięta. Teraz też nie wiemy co się stanie, czy stopy procentowe nie zejdą jeszcze niżej, może do poziomu ujemnego.
Tradycyjnie akcje spółek dywidendowych nie radziły sobie najlepiej w otoczeniu rosnących stóp procentowych.
Jeśli zamierzasz kupować spółki o wysokiej stopie dywidendy, myśląc, że to dobre zabezpieczenie przed inflacją, to możesz się zawieść. Oczywiście, nikt nie zna przyszłości – wiemy tylko, że historycznie spółki dywidendowe nie były najlepszą formą inwestycji w środowisku rosnących stóp procentowych.
Inwestowanie w czasach krachów giełdowych
Chciałbym zadać ci kilka pytań na temat COVID-19 – porozmawiajmy nieco o inwestowaniu w czasach koronawirusa lub ogólnie – krachu na rynku finansowym.
Dlaczego potrzebujemy planu podczas inwestowania? Słyszę, że wiele osób pyta: czy ten czas, to co się dzieje, jest inne od tego co już obserwowaliśmy w przeszłości? Czy zatem inwestor może się przygotować na takie sytuacje rynkowe jakie obserwujemy obecnie, czy też są to prawdziwe czarne łabędzie, którymi zwyczajnie nie da się zarządzać?
Benoit Madelbrot, francusko-amerykański matematyk, urodzony w Polsce, ukuł pojęcie grupowania zmienności (ang. clustering volatility), opisując zjawisko w którym po dużych zmianach obserwujemy kolejne duże zmiany, a do tego w dowolnym kierunku.
Zatem jak widzisz temat inwestowania w czasach zawieruchy jaką obserwujemy. Czy istnieje wspólny mianownik krachów giełdowych?
Mówiąc nieco żartem, wspólny mianownik jest taki, że ceny spadają. 🙂 Dla wielu osób jest bardzo pociągające, aby próbować przewidzieć kolejny kryzys finansowy, zwłaszcza, że z perspektywy czasu wszystko wygląda tak oczywiste. Możesz spojrzeć wstecz na historię XX wieku, o mój Boże, masz tam wszystko. Masz wojny, masz pandemię, mam na myśli hiszpankę i wojnę w tym samym roku, masz szalejące stopy procentowe, inflację i dezinflację, masz prawie wszystko, co można wymyślić. Z wyjątkiem inwazji kosmitów, chociaż może już do tego doszło, nie wiem. 🙂
Dla wielu osób jest bardzo pociągające, aby próbować przewidzieć kolejny kryzys finansowy, zwłaszcza, że z perspektywy czasu wszystko wygląda tak oczywiste.
Tak więc normalnym stanem rzeczy na rynku jest nieład. Granice się zmieniały, waluty się zmieniały, sojusze się zmieniały, wszystko się zmieniało, a pomimo tego portfel akcji globalnych miał się znakomicie. Kluczowe jest to, aby się nie koncentrować na pojedynczym rynku – jest przepis na przytułek dla ubogich. Jest to koncepcja, o której mówimy, która dotyczy inwestorów w każdym kraju na świecie.
Jeśli jesteś amerykańskim inwestorem, najwięcej pieniędzy inwestujesz w amerykańskie akcje i obligacje. Jeśli jesteś Belgiem, robisz to samo w Belgii. Jeśli jesteś Japończykiem, też tak robisz. Jeśli jesteś Australijczykiem, najwięcej inwestujesz na rynkach australijskich. To naprawdę głupia decyzja, nazywamy to skrzywieniem rodzimego rynku (ang. home country bias), i zdarza się to wszędzie na całym świecie pośród inwestorów.
Dobry przykład znajdziesz w treści mojej ulubionej książki o inwestowaniu, Triumph of the Optimists, gdzie badacze analizują rynki począwszy od roku 1900. Okazuje się, że niektóre kraje rozwinęły się fantastycznie, jak przykładowo USA. Niektóre kraje jednak bardzo źle sobie radziły w tym okresie jeśli idzie o rynek akcji.
Austro-Węgry – brak zysku, właściwie kraj przestał istnieć. Rosja i Chiny całkowicie się zamknęły, straciły wszystkie pieniądze inwestorów, w 1917 i w 1949 roku. Niektóre kraje doświadczyły hiperinflacji, a rynek obligacji nie zarobił ani grosza. Stracone zostały wszystkie pieniądze. Tak więc dlatego ekspozycja na globalne rynki ma tak duży sens. Cóż, złe czasy to norma. Ruchy na rynku akcji na poziomie +/- 5%, czy +/- 10% nie są czymś nadzwyczajnym. Są to sytuacje rzadkie, ale zarazem normalne. Zdarzały się sytuacje, w których w ciągu jednego dnia rynek akcji tracił -20%. Zatem powinieneś być gotowy na takie sytuacje.
Złe czasy to norma. Ruchy na rynku akcji na poziomie +/- 5%, czy +/- 10% nie są czymś nadzwyczajnym. Są to sytuacje rzadkie, ale zarazem normalne. Zdarzały się sytuacje, w których w ciągu jednego dnia rynek akcji tracił -20%. Zatem powinieneś być gotowy na takie sytuacje.
Sytuacje takie zdarzają się zwykle podczas kryzysów, podczas których zmienność grupuje się, iI zwykle dzieje się tak dlatego, że ludzie wariują, oględnie mówiąc. Są emocjonalni, nie wiedzą, co robić, tracą pieniądze, rynki wirują i to jest naprawdę dezorientujące. Często zdarza się to podczas trendów spadkowych, więc jednym z powodów, dla których warto śledzić trend, jest to, aby unikać takich sytuacji. Uniknięcie dużych spadków kapitału w portfelu ułatwia generowanie lepszych zysków.
Wracając do tego, o czym rozmawialiśmy wcześniej. Jeśli jesteś inwestorem, który działa logicznie w oparciu o zestaw reguł, możesz wykorzystać fakt, że inni ludzie dostają bzika, nie wiedząc jak się zachować. Znając historię rynków zdajesz sobie sprawę z tego, że takie momenty nie są niczym nadzwyczajnym.
Zatem kiedy rynek doświadcza takich okresów jak teraz z COVID-19, czy istnieje jakiś, powiedzmy, najlepszy sposób zabezpieczenia przed takim przypadkiem, który chroniłby nas przed takimi zdarzeniami?
Tak więc, jeśli jesteś inwestorem giełdowym, dywersyfikacja na rynku akcji nie pomaga – spadają wszystkie akcje. Jeśli zainwestujesz środki w akcje belgijskie, brytyjskie, amerykańskie, japońskie lub austriackie, zwykle to wcale nie pomaga. Ponieważ są to akcje, a wtedy poruszają się one razem, są skorelowane.
Nieruchomości tradycyjnie też za bardzo nie pomagają. Rynki towarowe, szczególnie te oparte na energii – nie pomagają, co szczególnie widzimy w tym roku.
Co pomaga? Przykładowo obligacje często pomagają, co nie znaczy, że zawsze. Złoto często pomaga, ale nie zawsze.
Następnie mamy to co nazywamy aktywnymi strategiami. Inwestowanie w oparciu o podążanie za trendem często pomaga w podbramkowych sytuacjach. Pomagają też pomysły oparte na idei tak zwanego ryzyka ogona (ang. tail risk), czyli strategii zarabiających w sytuacjach niecodziennych. Korzystają one z ekspozycji na opcje put na indeks akcji. Zaliczam takie strategie do kategorii ubezpieczenia portfela. Podobnie jak w przypadku kupna domu lub samochodu, ubezpieczenia na życie, o którym wiesz, że zwykle tyle kosztuje.
Nie jest to inwestycja generująca zyski na co dzień – jest ona raczej stałym kosztem, a zarabia w sytuacjach, gdy większość traci. Jest to zwykle niewielka część całego portfela, która może pomóc chronić kapitał w naprawdę złych czasach, takich jak w tym roku.
Nie rozmawialiśmy jeszcze o tym, że z każdym podejściem inwestycyjnym, czy to pasywnym, czy aktywnym, może wiązać się długi okres w którym wyniki będą słabe. Ostatnie 4 dekady w Stanach Zjednoczonych to okres w których akcje przegrywały z obligacjami w tym znaczeniu, że generowały podobny zysk, przy o wiele większym ryzyku. To dość długi okres, aby nie poruszyło to wiarą w lepsze jutro u wielu inwestorów.
Gdy mówię ludziom, że aby ocenić zarządzającego portfelem, muszą mu dać 10 lat, a obecnie mówię nawet 20 lat, to większość się śmieje, myśląc, że żartuję. Prawda jest taka, że jeśli tego nie zaakceptujesz, to tracisz czas i pieniądze.
Tymczasem większość ludzi chce wyników tu i teraz, w tej chwili jak trzyletnie dziecko, które chce właśnie ciasteczka. Dlatego szukają magicznej klasy aktywów, magicznej strategii, która zarabia tu i teraz, najlepiej w każdej chwili. Ale niestety nie tak to działa.
Większość ludzi chce wyników tu i teraz, w tej chwili jak trzyletnie dziecko, które chce właśnie ciasteczka. Dlatego szukają magicznej klasy aktywów, magicznej strategii, która zarabia tu i teraz, najlepiej w każdej chwili. Ale niestety nie tak to działa.
Tematy różne
Wiele ETF, zarówno dla rynku akcji jak i obligacji wycenianych jest obecnie na rynku z dużym dyskontem, odrywając się niejako od rynku, na którym są oparte. Czy Twoim zdaniem instrument jakim jest ETF działa nadal zgodnie z pierwotnymi założeniami?
Więc krótka odpowiedź brzmi: tak. A dłuższa odpowiedź brzmi: musisz pamiętać, że rynek ETF jest tylko kolejną strukturą rynkową. Są one zasadniczo takie same jak klasyczne fundusze inwestycyjne, tyle że dużo bardziej od nich efektywne kosztowo.
Lubię słuchać ludzi, którzy narzekają na ETF, którzy zwykle nie rozumieją koncepcji ich działania. Jeśli wkładasz dużo pieniędzy w jakąś klasę aktywów, która nie jest płynna, powoduje to problemy dla tych inwestorów, którzy nie zdają sobie z tego sprawy. Ale to tyczy się każdego rynku, każdej klasy aktywów, nie tylko ETF. One tylko obnażają te problemy. Co do zasady działają jednak poprawnie, o ile pamiętamy o ograniczeniach samego rynku, jaki pod nimi się znajduje.
Zamykając temat koronawirusa, jak widzisz nadchodzące miesiące dla rynków globalnych? Mam na myśli także globalną gospodarkę. Czy sądzisz, że nawet jeśli wirus zaraz zniknie, szkody, które już zostały wyrządzone w gospodarce, będą ogromne, a kwestia recesji jest pewna, pytanie tylko jak będzie głęboka?
Napisałem najnowsze opracowanie zatytułowane „Inwestowanie w czasie koronawirusa” i uważam, że jest to dobry przykład na to, jak ciężko inwestować w czasie rzeczywistym i jak przygotować się mentalnie na większość możliwych rezultatów.
Problemy większości inwestorów polegają na tym, że maniakalnie koncentrują się na przewidywaniu przyszłości, są bardzo krótkowzroczni. Mówią przykładowo w emocjach rzeczy typu: o, będzie rosło! Albo będzie spadło! Myślę, że Fed powoduje hiperinflację, a giełda z tego powodu może stracić 90%, a złoto skoczy do 10 tysięcy za uncję. Poza tym Elon Musk wymyśli darmową energię i znajdziemy diamenty w jądrze księżyca. 🙂
Problemy większości inwestorów polegają na tym, że maniakalnie koncentrują się na przewidywaniu przyszłości, są bardzo krótkowzroczni.
Przyszłość to spektrum prawdopodobieństw. I musisz to zrobić odpowiednio. Pierwszym celem jest przetrwanie, drugim celem jest oczywiście dobry wynik w portfelu i posiadanie portfela, który dobrze sobie radzi w każdym środowisku.
Przyszłość to spektrum prawdopodobieństw.
Przedstawię teraz pozytywny i negatywny scenariusz w kontekście koronawirusa.
W przypadku pozytywnym reszta świata podąża za doświadczeniami Chin i Korei Południowej, masowymi testami, kwarantanną, terapiami, które faktycznie działają, niezależnie od tego, czy to chlorochina albo coś innego. Szczepionki opracowywane są w szybkim tempie. Świat wraca do poprzedniego stanu jeszcze tego lata, wirus znika na dobre, a rynki finansowe biją kolejne rekordy wzrostu jeszcze w tym roku.
Z drugiej strony mamy scenariusz negatywny. Rządy reagują, ale zbyt powolnie. Polityka jest nieskuteczna, wirus rozprzestrzenia się wszędzie w tempie wykładniczny. Szczególnie mocno uderza to w rynki rozwijające się, systemy opieki zdrowotnej są przeciążone. Rynki akcji spadają. Polityka fiskalna utknęła w pracach rządów albo jest nieskuteczna. Mamy masowe bezrobocie. Terapie są nieskuteczne. Kwestia szczepionek, to kwestia odległej przyszłości. Może latem będzie jakiś odpoczynek. A potem wirus powraca jesienią. Okazuje się, że nie jest to krótkoterminowe doświadczenie, ale żyjemy z nim przez lata, a nie tygodnie i miesiące. I to jest całkiem przerażające.
Czy oba warianty są możliwe? Tak. W przypadku pozytywnym akcje powinny prawdopodobnie znajdować się na dawnych poziomach, a następnie bić nowe rekordy. W przypadku negatywnego scenariusza rynek akcji może stracić od 50 do 80%. Co jest najbardziej prawdopodobne? Prawdopodobnie coś pośrodku.
Jako inwestor powinieneś być przygotowany na oba warianty. Jeśli załóżmy obstawisz tylko wariant pozytywny, wszystko postawisz na rynek akcji, a ten runie w przepaść tracąc 80%, a ty dodatkowo stracisz pracę, to możesz być w nieciekawej sytuacji.
Z drugiej strony, jeśli założysz tylko negatywny wariant mówiąc: o mój Boże, świat się kończy. Przeprowadzam się do mojego bunkra. Mam zapasy papieru toaletowego na sześć lat. 🙂 Otwierasz krótkie pozycje na rynku akcji, lokujesz pieniądze w Ethereum. Tymczasem rynki zaczynają ponownie funkcjonować pobijając nowe rekordy wzrostów – właśnie przegapiłeś być może inwestycję swojego życia.
Tak więc lepiej nie przewidywać przyszłości i być gotowym na każdy scenariusz. Dla mnie takim portfelem na każdy scenariusz jest Trinity o którym już mówiliśmy. A więc mamy tam element pasywny – trzymamy akcje, ale mamy też model aktywny podążania za trendem, który obecnie w większości jest w obligacjach i gotówce. Jeśli masz model podążania za trendem na rynku kontraktów terminowych, wiele rynków ma ekspozycję po krótkiej stronie w takim portfelu. Finalnie nie osiągniesz pewnie najlepszego wyniku inwestycyjnego na świecie podczas tego kryzysu, ale przede wszystkim przeżyjesz, a to jest najważniejsze.
Dlatego, aby bycie inwestorem kwantytatywnym, ilościowym, w takich momentach, jest bardzo pomocne, ponieważ wystarczy trzymać się strategii, postępować zgodnie z nią i to wszystko. Nie musisz próbować przewidywać niczego, co wydarzy się w przyszłości.
Chciałem zapytać cię o inwestowanie długoterminowe w porównaniu do inwestowania lub wręcz tradingu krótkoterminowego. Czy jest jakiś dobry sposób na stwierdzenie, co jest dla nas najlepsze? Czy można stwierdzić, że jedno podejście jest lepsze od drugiego, albo na odwrót?
Nie ma wątpliwości, że podejście długoterminowe to najlepsza droga dla większości inwestorów. Nie wymaga to tak ogromnego wysiłku, nie wymaga żadnych specjalnych umiejętności. Wymaga przede wszystkim tego by oszczędzać, inwestować i pozwolić pracować procentowi składanemu.
Nie ma wątpliwości, że podejście długoterminowe to najlepsza droga dla większości inwestorów. Nie wymaga to tak ogromnego wysiłku, nie wymaga żadnych specjalnych umiejętności. Wymaga przede wszystkim tego by oszczędzać, inwestować i pozwolić pracować procentowi składanemu.
Jeśli zainwestujesz 10 tysięcy dolarów w dziecko, które właśnie się urodziło i umieścisz je w globalnym rynku akcji, który dla prostoty obliczeń zapewnia 10% rocznie, do czasu przejścia na emeryturę, gdy ma ono pięćdziesiąt lat, dziesięć tysięcy dolarów stanie milionem dolarów. I to jest niesamowite.
Wszystko zrealizowane w prosty sposób, bez analizowania raportów spółek, prób pobijania rynku. Zakładasz tylko, że kapitalizm działa, że jako współwłaściciel biznesów zarabiasz na tym, i to wszystko.
Większość ludzi nie chce tak jednak postępować. Nie chcą działać przez dziesięciolecia, nie chcą nic odkładać, chcą nimi handlować krótkoterminowo. Chcą też żyć ponad stan, chcą zaszaleć, chcą wydawać pieniądze jak ktoś bardzo bogaty.
Mój przyjaciel, Morgan Housel, mówi: „Większość ludzi chce być milionerami, ponieważ chcą wydawać miliony dolarów. Chcą wakacji na riwierze, chcą pić szampana, chcą dostać najlepsze miejsce na meczu piłkarskim, co jest dokładnie odwrotnością tego, co trzeba robić, aby zostać milionerem, który oszczędza i inwestuje”.
Większość ludzi chce być milionerami, ponieważ chcą wydawać miliony dolarów. Chcą wakacji na riwierze, chcą pić szampana, chcą dostać najlepsze miejsce na meczu piłkarskim, co jest dokładnie odwrotnością tego, co trzeba robić, aby zostać milionerem, który oszczędza i inwestuje
Każdy może to zrobić, od kupca po kierowcę ciężarówki. Nikt nie wymaga od Ciebie być kolejnym Jay-Z ani Beyoncé. Wszystko, co musisz zrobić, to po prostu zaoszczędzić, zainwestować i mieć wystarczająco dużo czasu.
Czy możesz być skutecznym inwestorem krótkoterminowym? Tak, ale jest to o wiele trudniejsze. Bo nie tylko musisz mieć rację, ale i musisz swoje decyzje podjąć w odpowiednim czasie.
A co z aktywnym inwestowaniem versus podejściem pasywnym? Wielu inwestorów dochodzi często do wniosku, że są zdarzenia, których nie można przewidzieć, a zatem nie pozostaje nic innego, jak tylko kupić inwestycję i odczekać wszelkie burzliwe chwile, jak na przykład tą teraz, bez próby aktywnego zarządzania portfelem.
Czy uważasz, że istnieje miejsce dla obu tych podejść? Pojawia się też pytanie: gdzie przebiega granica pomiędzy pasywnym i aktywnym inwestowaniem? Kupno nawet prostego indeksu ważonego kapitalizacją spółek oznacza, że skład portfela ulega ciągłym zmianom: jedne spółki wchodzą do indeksu, inne go opuszczają, a jeszcze inne mocno zmieniają wagę w indeksie. Jak to wszystko widzisz?
Według mnie jedynym prawdziwym pasywnym portfelem jest ten oparty o indeks ważony kapitalizacją, o którym już rozmawialiśmy wcześniej. Choć wiem, że prawdopodobnie niewielu ze mną się w tym zgodzi. Każde odchylenie od tego jest moim zdaniem formą aktywnego inwestowania.
Problem polega na tym, że w 2020 roku wyrażenia „aktywne/pasywne inwestowanie” jest całkowicie źle interpretowane. Na przykład, dajmy na to, że masz pasywny indeks zbudowany ze spółek w których dyrektorzy generalni jedzą hamburgery, cheeseburgery lub vege-burgery. Inwestowanie w taki indeks dajmy na to kosztuje 3% rocznie. Czy jest to całkowicie niemądre, głupie podejście, które jest drogie i nie zadziała? – absolutnie. Ale to właśnie pasywny indeks.
Z drugiej strony powiedzmy, że mamy aktywny fundusz, który jest bardzo dobrze zarządzany przy bardzo niskich kosztach – tylko 0.3% rocznie. Jedyny prawdziwy pasywny indeksy to portfel rynku globalnego, wszystko inne jest, mniej lub bardziej, formą aktywnego inwestowania.
Dla mnie o wiele ważniejsze pytanie brzmi: czy inwestycja jest zarządzana w sposób uznaniowy, czy w oparciu zbiór jednoznacznych reguł, systemowo?
Uznaniowość jest trudna – stawiasz pieniądze na menedżera zarządzającego portfelem, który posiada w Twoim przekonaniu specjalne zdolności supermana. Jeśli chodzi o podejście kwantytatywne to jest prościej bo możesz zobaczyć jakie są reguły inwestowania, jak wygląda proces decyzyjny – wszystko jest klarowne.
Jeśli masz portfel zarządzany uznaniowo przez menadżera, ludzie nie biorą pod uwagę ryzyka czynnika ludzkiego. Taki menadżer może nagle znaleźć się w nowej sytuacji życiowej, jak na przykład rozwód, może zachorować, może chcieć spróbować innego życia itd. Wszystko to nie bez wpływu na decyzje inwestycyjne, jakie ten menadżer będzie podejmował.
Jeśli masz portfel zarządzany uznaniowo przez menadżera, ludzie nie biorą pod uwagę ryzyka czynnika ludzkiego.
Więc zdecydowanie preferuję podejście oparte na twardych liczbach, kwantytatywne, ale jeśli jesteś osobą która woli podejście uznaniowe, niech cię Bóg błogosławi. Tak też można, tylko jest to trudniejsze.
A tak przy okazji, co sądzisz o hipotezie rynku efektywnego?
Myślę, że ogólnie rynki są przez większość czasu efektywne. Wiesz, myślę, że ludzie nie są głupi, więc jeśli na drodze leżą pieniądze, to chętnie po nie sięgają, jeśli mają przewagę inwestycyjną, która im to umożliwia. Większość ludzi woli być bogata niż biedna, to naturalne.
Natomiast z powodu różnych strukturalnych i behawioralnych czynników, rynki bywają nieefektywne. Choć należy dodać, że wykorzystanie tego w praktyce jest ciężkie.
Z powodu różnych strukturalnych i behawioralnych czynników, rynki bywają nieefektywne. Choć należy dodać, że wykorzystanie tego w praktyce jest ciężkie.
Przykładowo inwestowanie w tanie kraje jest trudne, ponieważ ich akcje już dużo spadły w ostatnich latach, atmosfera tam panująca może być przytłaczająca. Wyobraźmy sobie inwestowanie w takie kraje jak Turcja, Rosja czy Brazylia – ciężko może być się przełamać wielu inwestorom. A z punktu widzenia zarządzającego funduszem dodatkowo dochodzi ryzyko kariery – jeśli się myli, może stracić posadę.
Jeśli dysponujesz dobrymi modelami, masz dostęp do wiarygodnych danych, możesz oczywiście próbować szukać tam swoich przewag. Tylko nie licz na to, że będzie to spacerek – inwestowanie jest ciężkie.
Co sądzisz o popularnym ostatnio coraz bardziej ruchu ESG (Environmental – środowisko, Social – społeczeństwo, Governance – ład korporacyjny)? Staje się on coraz bardziej powszechnie wykorzystywany również od strony czysto marketingowej, przykładowo w branży ETF.
Znam nawet przypadki osób, które kompletnie nie znają się na inwestowaniu, ale wybierając do portfela fundusz inwestycyjny z myślą o emeryturze, kierują się w stronę tych, które spełniają miary definiowane przez ESG.
Dla mnie jako quanta, jest to filtr, który po nałożeniu na rynek po prostu ogranicza spektrum moich inwestycji. Przykładowo, jeśli miałeś do wyboru pulę 10 000 spółek, w które mogłeś inwestować, nagle zostaje ona ograniczona do rozmiaru 5 000 spółek. W efekcie inwestowanie jest trudniejsze, ponieważ mam mniejszy wybór.
Dobrym przykładem jest tu przemysł tytoniowy, który historycznie był jedną z najlepszych inwestycji. Pewnie działalność tej branży zabiła więcej ludzi niż wszystkie inne branże razem wzięte. Dorastałem przy dziadku, który pracował w firmie R. J. Reynolds, która z pewnością nie przeszłaby filtrów definiowanych przez ESG.
Wyzwanie polega na tym, czy ludzie chcą całkowicie korzystać z ESG. Uważam, że fundusze inwestycyjne nie są tu najlepszym rozwiązaniem. Lepiej myślę jest samemu dokonać selekcji przy pomocy zaufanego doradcy.
Zauważ, że świat jest trochę bardziej skomplikowany, niż myśli większość ludzi. Na przykład spółka Facebook przechodzi wszystkie filtry ESG. To może być dla niektórych osób dyskusyjne, bo ktoś może powiedzieć, że Facebook wyrządził więcej szkody światu, niż dowolna inna firma. Nie jest to łatwe, nie będę tu sędzią.
Wiele firm działających w branży paliwowej wydaje prawdopodobnie więcej dolarów na badania czystych źródeł energii niż ktokolwiek inny na świecie. A więc inwestując w niektóre stare firmy, przykładowo Exxon, być może teraz musiałbyś z nich zrezygnować, bo nie przeszłyby przez filtry ESG. Czy to jest OK? – nie wiem. To jest bardzo skomplikowane.
Czy mam coś przeciwko ESG? – absolutnie nie. Rób to, co dyktuje Ci serce. Inwestuj w firmy, które w Twoim odczuciu zmieniają świat na lepszy, na świat na jakim Ci zależy. Dla mnie to jest trudno, ponieważ jestem inwestorem opierającym się na twardych liczbach, a ESG znaczy różne rzeczy dla różnych osób.
Jaka byłaby twoja porada inwestycyjna dla kogoś, komu pozostały, powiedzmy, dekady do emerytury.
To jest proste akurat – najpierw posłuchaj mojego podcastu. 🙂
Ale jest ponad 200 odcinków!
I dobrze – masz jeszcze dużo czasu do emerytury. Porady jakie mam są w rzeczywistości bardzo proste.
Po pierwsze, zacznij już teraz, dzisiaj. Zacznij inwestować pieniądze. Jeśli popełniasz błędy, gdy jesteś młody, to nie ma wielkiego problemu, bo nie masz dużo pieniędzy. Takie doświadczenia hartują, uczą i mogą być pomocne w przyszłości w określeniu na przykład realnych oczekiwań.
Po drugie, należy przyjąć naprawdę długoterminowe podejście do inwestowania. Myślę, że dobrą radą jest portfel określany powszechnie jako „coffee can” (puszka kawy), w którym dokonujesz inwestycji z założeniem, że jesteś z nią na zawsze, że nie możesz jej sprzedać. To całkiem fajny i prosty pomysł. Po prostu mówisz „chcę kupić akcje Disneya”, inwestujesz je w portfelu coffee can i zapominasz o nich. Następnie sprawdzasz co z nimi za 30 lat.
Po trzecie: powinieneś spisać swój plan inwestycyjny. Nie musi on być wyryty w kamieniu, może ulec modyfikacjom w przyszłości. Dobrze jest też prowadzić dziennik w którym spisujemy swój proces myślowy, proces decyzyjny. Dlaczego kupiłbym to, dlaczego sprzedałbym tamto. Jakie decyzje stały za transakcjami kupna i sprzedaży. Czy sprzedaż była częścią pierwotnego planu, a może wynikiem emocjonalnej reakcji na ruchy rynku?
Emocje są kluczowe. Wszystkie te historie opisywane w mediach, że jeśli zainwestowałbyś 10 000 dolarów w spółkę Warrena Buffetta w latach 60. XX wieku, w Berkshire Hathaway, teraz byłyby one warte 20 milionów dolarów. Tyle, że większość ludzi nie byłaby w stanie przejść przez okresy spadków, które przekraczały 50%. A to i tak pikuś – Amazon, zapomnij o nim – spadki jakie miały tam miejsce przekraczały 95%!
Tylko Jeff mógł sobie z tym poradzić. 🙂
Tak, tylko Jeff. 🙂 Wiesz, to firma warta bilion dolarów, ale to tak nie wyglądało zawsze.
Zatem po prostu zacznij, to jest najważniejsza decyzja jaką powinni podjąć młodzi ludzie. W ubiegłym roku wygłosiłem przemówienie w Irlandii do takich osób, gdzie wspominałem o tym właśnie. Mówiłem im, że za chwilę pewnie pojadą gdzieś na wakacje, może na Ibizę, będą się super bawić, że będzie to kosztowało może 2 000 euro. Większość dwudziestolatków nie posiada empatii takiej, jak siedemdziesięciolatkowie. Nie chcą myśleć o sobie jako o starych i pomarszczonych ludziach za kilkadziesiąt lat.
Ale można starać się im wpłynąć na wyobraźnię, że jeżeli po prostu zainwestujesz 2 tysiące euro teraz zamiast wydawać je na wycieczkę do Bawarii czy gdziekolwiek, to będą one warte 200 000 euro, zanim skończysz 70 lat. Oczywiście możesz stwierdzić, że wycieczka na Ibizę była lepszą inwestycją – ja tego nie wiem, to Twoje życie.
Ale warto zrozumieć, że czas w oszczędzaniu i inwestowaniu działa na naszą korzyść, więc ta decyzja powinna być podjęta tak szybko jak tylko się da.
Jest jeszcze coś, co chciałbyś dodać, zanim zakończymy dzisiejszy wywiad, coś o co może nie zapytałem, a chciałeś o tym powiedzieć?
Już tracę mój głos. 🙂
Przepraszam. 🙂
Nie ma problemu. Myślę, że najważniejszą rzeczą dla nas ludzi i inwestorów jest zdobycie doświadczenia. Wiesz, myślę, że rok 2020 to świetny materiał do nauki dla inwestorów każdego rodzaju. Możesz przekonać się, że bywają dobre i trudne czasy.
Warto zacząć uczyć się rzemiosła inwestycyjnego, zamiast starać się iść drogą na skróty krótkoterminową spekulacją, która dla większości osób jest niewłaściwym kierunkiem.
Warto zacząć uczyć się rzemiosła inwestycyjnego, zamiast starać się iść drogą na skróty krótkoterminową spekulacją, która dla większości osób jest niewłaściwym kierunkiem.
Zadaj sobie trud poprawy swojej sytuacji życiowej, budowania prawdziwego bogactwa, a nie zdawaj się na dryfowanie, decyzje innych ludzi, rządów. Podążaj swoją ścieżką. Ciesz się życiem.
Pamiętaj, że pieniądze są tylko środkiem, który umożliwia lepsze przeżywanie wolności, co każdy może interpretować w inny sposób. Może to być życie na wsi, malowanie obrazów, może nowe studia, założenie fundacji, otwarcie nowej firmy, cokolwiek, co uważasz za stosowne. Pieniądze po prostu umożliwiają Ci realizowanie swoich pomysłów.
Dziękuję bardzo za dzisiejszą rozmowę. Życzę Ci wszystkiego najlepszego, zwłaszcza w tych nieco dziwnych czasach. Dziękuję Ci bardzo za Twój czas.
Dziękuję, że mnie zaprosiłeś i dziękuję wszystkim słuchaczom. Odezwijcie się na dowolnym z mediów społecznościowych lub wyślijcie do nas wiadomość email.
Dziękuję Ci bardzo.
Pozdrawiam, Trzymaj się, do widzenia.
Podobał Ci się artykuł?
Jeśli chcesz, żebym Cię poinformował mailem, gdy pojawią się nowe artykuły, zapisz się poniżej. 🙂