(Nie)bezpieczne obligacje skarbowe?
Czy obligacje są bezpieczne? Bezpieczniejsze od akcji?
Niektórzy powiedzą – to zależy jakie obligacje. Korporacyjne obligacje nie mają wiele wspólnego z bezpieczeństwem w wielu przypadkach, bo z drugiej strony stoją firmy, które zwyczajnie mogą nie spłacić swojego zadłużenia. Ze skarbowymi obligacjami, zwłaszcza jeśli po drugiej stronie jest rząd Stanów Zjednoczonych, czy Niemiec, sytuacja wydaje się być znacznie lepsza.
Racja, ale czy to oznacza, że inwestycja w najbezpieczniejsze pod względem kredytowym obligacje na świecie jest pozbawiona ryzyka, że każdy kto ma do niego dużą awersję powinien je przeważać w portfelu?
Żyjemy w erze rekordowo niskich stóp procentowych, które spadają od niemal 40 lat, sprzyjając wycenie obligacji na rynku (więcej piszę o tych mechanizmach przy okazji omawiania ETF obligacji). Niewielu inwestorów indywidualnych zdaje sobie sprawę z tego, że spoglądanie na to jak obligacje skarbowe zarabiały w ostatnich 10, 20, 30, a nawet 40 latach na niewiele się zdaje, jeśli idzie o założenia portfela budowanego dziś.
Zatem jeśli chcemy robić założenia co do przyszłości, warto przestudiować, jak wyglądał rynek obligacji w latach 1940-1981, czyli okresie rosnących stóp procentowych i dużej presji inflacyjnej. Okres, który bliższy jest naszym czasom, pomimo, że w tej chwili inflacja (jeszcze) nie stanowi problemu. A przynajmniej nie róbmy pochopnych założeń w stylu „przeważam w portfelu obligacje skarbowe, bo nie lubię ryzyka”. Jedne z najbezpieczniejszych obligacji na świecie, w latach 1940-1981, traciły ponad 70%, gdy uwzględnimy inflację. To jest więcej niż rynek akcji. Zaskoczony? Zapraszam do materiału.