Pobierz skondensowaną porcję wartościowej wiedzy o inwestowaniu!🙂

Artykuł ten jest kontynuacją wątku o inwestowaniu na rynku obligacji. Poprzednio przybliżyłem czym są obligacje. Wyjaśniłem też jak działa ETF obligacji, bo jest to instrument bardzo mało znany, i jeszcze mniej rozumiany pośród inwestorów, zwłaszcza w Polsce. Jeśli nie czytałeś tamtego artykułu, to polecam to zrobić, bo dużo łatwiej zrozumiesz ten materiał.

W tym wpisie staram się pokazać jak tę wiedzę można zastosować w praktyce. Przedstawiam prostą, acz bardzo skuteczną strategię inwestycyjną — począwszy od roku 1970 generowała ona roczną stopę zwrotu na poziomie 8.3%, tracąc w międzyczasie nie więcej niż -8.9%. Strategię tę można stosować całkowicie niezależnie, lub jako uzupełnienie/ulepszenie opisywanej przeze mnie już strategii GEM. Wtedy już wspominałem, że częścią obligacyjną portfela można zarządzać w bardziej przemyślany sposób, dobierając odpowiednie obligacje.

Dla szybkiego przypomnienia, strategia GEM polega na tym, że w portfelu mamy rynek akcji, jeśli jest on mocny (rośnie), lub obligacje, gdy na rynku akcji rządzą spadki. Sęk w tym, że tam obligacje oznaczały zawsze kupno tego samego ETF obligacji, co nie zawsze musi być optymalnym rozwiązaniem. Mówiąc krótko kupno obligacji nie musi oznaczać, że nasz kapitał jest bezpieczny, a strategia tu opisywana ma temu problemowi znacząco zaradzić.

Strategia wykorzystuje anomalię określaną mianem momentum (lub impetem). Jest to powszechnie uznawana obecnie przez inwestorów i świat akademicki anomalia, którą na przykład noblista Eugene Fama nazwał anomalią wszechobecną. Jest to zarazem bardzo nieintuicyjna anomalia rynkowa, ponieważ polega na kupowaniu tych aktywów, których wyceny rosną, nawet gdy są na historycznych szczytach. Tymczasem inwestorzy chcieliby kupować aktywa tanio, okazyjnie, licząc na to, że nikt poza nimi nie dostrzegł tego, co oni. Brzmi to nawet sensownie, ale praktyka rynkowa pokazuje, że nie tak łatwo odszukać tanie aktywo. To, że jest ono według nas tanie, nie znaczy, że nie może być tańsze. A co gorsza — nie musi oznaczać, że kiedykolwiek podrożeje, dając nam zarobek.

Gary Antonacci w książce Dual Momentum Investing opisuje ogólne założenia strategii obligacji, nie podając jednak wszystkich detali. Na szczęście jest ich na tyle dużo, że Paul Novell, z którym nagrywałem ostatnio podcast, nie tylko zaimplementował ten model, ale jeszcze poszedł krok dalej proponując swoje ulepszenia. I to właśnie na tej wersji strategii opieram ten artykuł.

Na szczęście tym razem artykuł, jak na moje standardy jest wyjątkowo krótki. 🙂

UWAGA Niniejszy wpis odnosi się przede wszystkim do rynku obligacji i ETF obligacji notowanych na giełdach w Stanach Zjednoczonych. Wynika to z faktu, że tam jest najszersza oferta instrumentów ETF.

UWAGA Nie jest to wpis sponsorowany. Nie rekomenduję żadnych produktów, a jeśli wspominam jakieś rozwiązania, to tylko na potrzeby edukacyjne tego artykułu. Nie jestem doradcą inwestycyjnym w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715). Trust, but verify! 🙂

Po co mi strategia dla rynku obligacji?

Jak już wiesz (a jeśli nie to przeczytaj poprzedni artykuł), cena obligacji rośnie, gdy spadają stopy procentowe. I na odwrót: gdy stopy procentowe rosną, wycena obligacji spada. I nie chodzi w tym momencie o teoretyczne przynudzanie, a o to, żeby przestrzec kogoś, kto myśli, że jeśli boi się ryzyka, to kupi sobie bezpieczne obligacje emitowane przez, na przykład, rząd Stanów Zjednoczonych i po sprawie. Problem w tym, że można na takiej inwestycji stracić i to nie dlatego, że USA ogłosi bankructwo i nie odda nam zainwestowanego kapitału. Co gorsza — bessa na rynku obligacji może trwać nawet dekady, jeśli by oprzeć się o historię ostatniego wieku. Nie znaczy to jednak, że trzeba rezygnować z tego rynku i nie znaczy to, że nie można na nim zarobić — nawet przy rosnących stopach procentowych. Natomiast trzeba wiedzieć co się robi. 🙂

Krótki powrót do przeszłości

Poniższy wykres pokazuje jak zmieniało się oprocentowanie 30-letnich obligacji rządu USA. W wieku XX od lat 40. rosną one, osiągając szczyt w 1981 roku. Od tamtej pory mamy trend spadkowy, docierając do rejonów historycznego dna. Dla obligacji krótszych niż 30-latki wykres prezentowałby się dość podobnie.

Co ten wykres oznacza dla inwestorów? Jeśli ktoś trzymał w portfelu obligacje od 1981 roku (albo kupił ETF obligacji, na przykład o symbolu TLT — tyle, że ten dostępny jest dopiero od 2002 roku), zarabiałby średniorocznie około 10%. Świetny wynik, zwłaszcza jak na rynek obligacji o najwyższym bezpieczeństwie na świecie! Oczywiście wiemy to po fakcie, bo w 1981 roku tak oczywiste to nie było.

Rynek akcji w tym czasie miał wiele wzlotów i upadków, a jego wycenami mocno bujało, dając zarobić niewiele więcej. Nie znaczy to wcale, że powinniśmy porzucić rynek akcji i przerzucić się całkowicie na obligacje — to tylko stwierdzenie stanu rynku za ostatnie niespełna 4 dekady. I szybko te czasy raczej nie powrócą.

Warto to sobie przemyśleć, bo nie jest to intuicyjne: w końcu oprocentowanie obligacji spadało (a więc wypłacane kupony odsetkowe były coraz mniejsze) z okolic 15% do około 2%, a mimo wszystko można było wykręcić 10% rocznego zysku. Otóż wynikało to z tego, że inwestorzy mogli zarobić na wycenie samych obligacji, która rosła wraz ze spadkiem wartości kuponów.

Poniższy wykres pokazuje zachowanie się kilku różnych obligacji na tle indeksu S&P 500 (wyrażony notowaniami ETF o symbolu SPY) od roku 2002 do dziś. Wartości wyrażone w procentach to stopa zwrotu w tym okresie. Nie jest to wyznacznik tego, co będzie w przyszłości, zwłaszcza w kontekście rynku obligacji. Generalnie co do zasady największe zmiany cen miały miejsce na rynku akcji i długoterminowych obligacji. Najmniejsze zaś na obligacjach o krótkim terminie zapadalności (1-3 lata). I tak, indeks szerokiego rynku akcji S&P 500 (wraz z dywidendami) dał w tym okresie zarobić 377%, podczas gdy krótkoterminowe obligacje już tylko 42%.

ETF, czyli co to jest, dlaczego warto się tym zainteresować i na co uważać

Wprowadzenie w świat funduszy ETF dla zupełnie początkujących.

Czytaj dalej →

Kolejna grafika z kolei pokazuje zachowanie się ETF na długoterminowe obligacje USA. Warto zwrócić uwagę na wahania cen i to w okresie generalnie sprzyjającym temu rynkowi. To właśnie te wahania cen będą podstawą w naszej strategii do tego, kiedy i jakie obligacje trzymać w portfelu, albo czy w ogóle trzymać jakiekolwiek obligacje.

Co więc czeka nas w przyszłości?

Gorsza sytuacja jest, gdy stopy procentowe są na niskich poziomach, jak ma to miejsce obecnie. Po pierwsze kupony odsetkowe są małe. Po drugie, nawet gdy stopy procentowe zaczynają rosnąć, są one duszone spadającą wyceną obligacji (nikt nie chce przecież kupować “starych” obligacji z niższym oprocentowaniem w tej samej cenie co “nowe” obligacje z wyższymi kuponami odsetkowymi).

A co by się stało, gdyby stopy procentowe zaczęły spadać, aż osiągnęłyby zero? Sam zjazd stóp procentowych nie byłby tak bolesny — zarobić można byłoby na wzroście wycen obligacji. Tyle, że później już mamy… no właśnie, nic nie mamy — obligacje nie płaciłyby kuponów odsetkowych. Co gorsza, podnoszenie stóp procentowych byłoby niczym strzał z łuku w plecy — trudno wyobrażalne, ale na pewno co najmniej bolesne, jeśli by do tego doszło. 😉

Emocje przeżywane obecnie podczas oczekiwania na to co zrobi bank centralny Stanów Zjednoczonych (Fed) przypominają już te z teleturniejów o wysokiej oglądalności. Poważnie — dla mnie to już przybiera komiczne formy. 🙂 Stopy procentowe będą rosnąć, albo będą spadać, ewentualnie pozostaną na tych samych poziomach. Krzysztof Kolumb nie powstydziłby się takiego odkrycia.

Czy warto na to tracić czas? Osobiście preferuję sprowadzić sytuację do formy szkiełka i oka, a decyzje podejmować w oparciu o mądrze zaprojektowany algorytm. Zero mędrkowania. Na przykład coś takiego: gdy obligacje zarabiają — chcemy je mieć w portfelu. Gdy generują straty — bye bye — w skrajnej sytuacji lepiej mieć w portfelu nawet gotówkę.

Ostatnio słuchałem znakomitego podcastu z noblistą w dziedzinie psychologii behawioralnej, Danielem Kahnemanem, który przypomniał, że podejmowanie decyzji na podstawie prostego algorytmu zwykle daje lepsze rezultaty niż na podstawie naszej intuicji, nawet jeśli poparta jest ona szeroką analizą i wiedzą.

Po kryzysie w latach 2008-2009 wielu mówiło, że na obligacjach jest bańka, która już już niebawem pęknie — tymczasem przez te ostatnie 10 lat można było na nich nieźle zarobić. Podobnie jak i na rynku akcji w USA, chociaż od lat wielu wieszczy mega kryzys. To dobitnie pokazuje, jak ciężko jest prognozować rynki. Oczywiście można winę składać na banki centralne — ale jakie to ma znaczenie? Jasne, kryzys prędzaj lub później zawita. Pisanie scenariuszy na przyszłość to pociągające zadanie, a jeśli skryba ma dobre pióro, to może liczyć na sporą rzeszę czytelników i oglądaczy. Ludzie kochają dobrze opowiedziane historyjki. Zwykle mało ma to jednak wspólnego z zarabianiem pieniędzy na rynku.

Tak naprawdę wiemy tylko co może dziać się z wyceną obligacji, przy wzroście stóp procentowych, bo to wynika z konstrukcji samego instrumentu. Ale to, że stopy procentowe są niskie nie oznacza, że nie mogą być jeszcze niższe. Poza tym nawet przez długie lata stopy procentowe mogą pozostać na niskich poziomach. Jak temu zaradzić?

Mógłbym teraz zacząć analizować jak zachowywać się będą różne obligacje, o różnym duration w różnych scenariuszach rynkowych. Sporo takich analiz można znaleźć w czeluściach internetu. Bez względu na przyszłość, obligacje mają swoje miejsce w zdywersyfikowanym portfelu. Jeśli inwestujemy w nie metodycznie, w oparciu o sensowną strategię, to analizy i komentarze rynkowe możemy sobie odpuścić, a i tak lepiej wyjdziemy na tym niż gadające głowy. Poza tym oszczędzimy masę czasu.

ETF w praktyce, czyli prosta strategia dla globalnego rynku akcji i obligacji

Inwestowanie może być nie tylko proste, ale nie musi zabierać też masy czasu. Przedstawiam prostą strategię, która za ostatnie 70 lat zarabiała przeciętnie 15% rocznie.

Czytaj dalej →

Logika strategii

Strategia jest bardzo podobna, jeśli idzie o jej logikę do tego, co opisywałem w ramach strategii GEM. Przy czym do portfela dobieraliśmy tam jeden z trzech możliwych ETF (akcje amerykańskie, akcje reszty świata, lub obligacje, np. Barclays Capital U.S. Aggregate Bond Index), a tu do wyboru mamy ich aż osiem (plus stopa wolna od ryzyka w postaci bonów skarbowych USA):

  • SHY (iShares 1-3 Year Treasury Bond) – krótkoterminowe obligacje skarbowe USA o terminie zapadalności 1-3 lata
  • IEF (iShares 7-10 Year Treasury Bond) – średnioterminowe obligacje skarbowe USA o terminie zapadalności 7-10 lat
  • TLT (iShares 20+ Year Treasury Bond) – długoterminowe obligacje skarbowe USA o terminie zapadalności powyżej 20 lat
  • TIP (iShares TIPS Bond) – obligacje skarbowe USA indeksowane inflacją
  • LQD (iShares iBoxx USD Investment Grade Corporate) – obligacje korporacyjne o niskim ryzyku inwestycyjnym
  • HYG (iShares iBoxx USD High Yield Corporate Bond) – obligacje korporacyjne o dużym ryzyku inwestycyjnym
  • BNDX (Vanguard Total International Bond) – obligacje z szerokiego rynku światowego o niskim ryzyku inwestycyjnym
  • EMB (iShares JP Morgan USD Emerging Markets Bond) – obligacje skarbowe krajów rozwijających się
  • BIL (SPDR Bloomberg Barclays 1-3 Month T-Bill) – bony skarbowe USA o terminie zapadalności 1-3 miesiące – nie inwestujemy w ten ETF nigdy, jest tylko wyznacznikiem poziomu tak zwanej stopy wolnej od ryzyka

Każdego miesiąca wykonujemy trzy następujące kroki (np. w ostatni dzień miesiąca):

  1. Sprawdzamy stopę zwrotu ośmiu powyższych ETF dla okresu 6 ostatnich miesięcy
  2. Wybieramy 3 ETF o najwyższej stopie zwrotu z tego okresu (momentum relatywne) i dzielimy portfel na 3 równe części. Aby kupić dany ETF musi mieć on dodatnią stopę zwrotu oraz stopa zwrotu musi być większa niż dla BIL za ostatnie 6 miesięcy (momentum absolutne). Jeśli jakiś ETF nie spełnia tego warunku, dla tej części portfela alokujemy gotówkę.
  3. Każdego kolejnego miesiąca robimy rebalancing, tak by portfel był równo podzielony na 3 części, bez względu na to, czy wymagana jest zmiana zawartości portfela.

Warto zwrócić uwagę, że o ile w odniesieniu do rynku akcji w ramach strategii GEM stosowaliśmy okres 12 miesięcy do określenia momentum (tak zwany look-back period), dla rynku obligacji powyżej zastosowano okres 6 miesięcy. Jest to po prostu inny rynek — wyceny obligacji poruszają się nieco inaczej niż rynek akcji. Przy czym, co ważne, momentum jest na tyle silną anomalią, że i można w odniesieniu do rynku obligacji zastosować okres 12 miesięcy. Tak robi też Gary Antonacci w swojej książce, opisując pobieżnie model dla obligacji. W swoim modelu proprietary, który licencjonuje, stosuje już krótsze okresy.

Jak wspominałem już, strategia ta może być wykorzystana zupełnie samodzielnie, lub jako część obligacyjna w strategii GEM. Mówiąc krótko, zamiast zawsze kupować ten sam ETF obligacji jak w oryginalnej wersji GEM (np. AGG), kupujemy obligacje według opisanego algorytmu.

Możemy też na przykład podzielić portfel na dwie części, np. 70% GEM i 30% obligacje, według niniejszej strategii. Jeśli GEM wskaże opuszczenie rynku akcji, wówczas w portfelu zaalokowane będą w 100% obligacje według modelu obligacji (czyli de facto 3 różne ETF obligacji, ewentualnie gotówka).

Wyniki strategii

Wyniki strategii podaję za Paulem Novellem, od roku 1970:

  • Średnia roczna stopa zwrotu (CAGR): 8.3%
  • Największa utrata wartości portfela: -8.9%
  • Roczne standardowe odchylenie stopy zwrotu: 6.0%
  • Wskaźnik Sharpe: 0.55

Te wyniki mogą wyglądać mało atrakcyjnie. Z drugiej strony — nie musisz czytać żadnych analiz rynkowych, wystarczy, że raz w miesiącu poświęcisz kilka minut na podjęcie decyzji w oparciu o prosty algorytm.

Zwróćmy też uwagę, że najlepszy efekt uzyskujemy inwestując w różne klasy aktywów. Wyobraźmy więc sobie, że zarabiamy skromne kilka procent w okresie, gdy na rynkach akcji panuje głęboka zapaść. Wówczas taki wynik może robić ogromne wrażenie, tym bardziej, że postępując zgodnie z algorytmem masz szansę na dobry wynik, ponieważ nie wskakujesz do pociągu z tabliczką “panika”.

Co dalej?

Opis teoretyczny to jedno, zastosowanie strategii w rzeczywistości to drugie. Jeśli ogarniemy dobrze koncepcje, a przy tym mamy odpowiednie narzędzie pod ręką, sprawa jest prosta: raz w miesiącu sprawdzamy, czy jest cokolwiek do roboty (zmiana jego składu i/lub rebalancing).

Jeśli idzie o generowanie sygnałów strategii, można to zrobić wykorzystując przykładowo stockcharts.com po uprzedniej konfiguracji.

Osobiście pracuję nad oprogramowaniem, które ma w prosty sposób poprowadzić nawet niedoświadczoną osobę za rękę — krok po kroku. Tak, by bez potrzeby umiejętności programowania, móc zwyczajnie uruchomić strategię, niczym samochód, bez znajomości mechanizmów działania silnika. I, co istotne, by móc tym samochodem bezpiecznie się poruszać. Niebawem będę więcej informował w tym temacie, aby zbadać na ile takie rozwiązanie interesowałoby potencjalnych użytkowników i na ile warto tam angażować mój wysiłek.

Co do ewentualnych modyfikacji tej strategii — feel free jeśli czujesz się na siłach. Wiedz tylko, żeby nie przeszarżować, nadmiernie dopasowując ją do najnowszych danych. Paul Novell w swoich testach sięgnął do roku 1970, a więc mamy kilka lat okresu rosnących stóp procentowych, a nie tylko happy path od roku 1981 do dziś. Takie dane nie są proste/tanie do zdobycia.

Larry Connors, czyli jak kupować strach i sprzedawać chciwość

W tym odcinku usłyszysz konkretne dowody na to, że finanse behawioralne nie tylko działają, ale, że można je wykorzystać do budowania własnej przewagi na rynkach kapitałowych.

Czytaj dalej →

Poza tym zależało mi na tym, by pokazać samą koncepcję myślenia o rynkach, sprowadzoną do poziomu twardych danych. Wiem, to mało sexy, ale takie właśnie ma być. Rynek to tak naprawdę ludzie, a ludzie to emocje. Aby mieć pośród tych inwestorów szansę, musimy podejmować takie decyzje, które nie są obarczone ładunkiem emocjonalnym (łatwo się pisze). Większość się myli, więc nie bądź zaskoczony, że ta strategia będzie Ci podpowiadać coś zupełnie innego, niż będziesz mógł przeczytać w bieżących rynkowych komentarzach. Dlatego lepiej ich nie czytać i robić swoje. Powodzenia! 🙂

PS. Będę bardzo wdzięczny za Twój komentarz do moich materiałów. Dzięki temu łatwiej mi będzie zrozumieć Twoje potrzeby. Jeśli uważasz, że to co robię przedstawia dla Ciebie wartość — proszę, podziel się tym z innymi. Najgorsze co może być to tworzenie do przysłowiowej ściany. Tworząc treści merytoryczne, a nie rozrywkowe, do tego w niszowej tematyce, trudno pozyskać odbiorców. A chciałbym to nadal robić w języku polskim…

Subskrybuj
Powiadom o
guest

58 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

🚀 Ruszył polski portal ETF-ów - Atlas ETF!