Pobierz skondensowaną porcję wartościowej wiedzy o inwestowaniu!🙂

Przeciętna osoba zwykle nie myśli przyszłościowo o potrzebie regularnego budowania swojego kapitału, konsumując najczęściej wszystko na bieżąco, nierzadko posiłkując się jeszcze zaciągniętymi kredytami. Z drugiej strony, jeśli nawet chcemy budować swój kapitał z nadwyżek finansowych, często nie wiemy jak się za to zabrać.

I tak, niektórzy kierują strumień swoich pieniędzy na giełdę, która wzbudza skrajne skojarzenia: od możliwości wypracowania super dużych i szybkich zysków, po możliwość utraty wszystkiego. Inni swoich szans poszukują na rynku nieruchomości, bo tu podobno stracić nie można, a ceny mieszkań zdają się cały czas piąć w górę. Są i tacy, którzy lokują swoje ciężko zarobione pieniądze tylko na lokatach w banku, godząc się na to, że ich kapitał nierzadko wręcz traci na wartości po uwzględnieniu podatków i inflacji.

Dziś rozmawiam z Michałem Maninem z firmy Finax. Jest to licencjonowany dom maklerski na Słowacji, oferujący usługę tak zwanego robo-doradcy (ang. robo-advisor). Dzięki temu rozwiązaniu pieniądze można zagonić do bardziej wytężonej pracy na rynkach kapitałowych, ale bez prób ich pobijania, lokując środki w niskokosztowych funduszach ETF. Finax hołduje idei tak zwanego pasywnego inwestowania, co zaleca wielu najlepszych specjalistów na świecie. Mówiąc kolokwialnie kopanie się z rynkowym bykiem, tudzież niedźwiedziem, sprawia, że statystycznie jesteśmy po przegranej stronie takiego pojedynku.

W tym odcinku

  • Kim jest jest Michał i czym zajmuje się w firmie Finax
  • Co to jest robo-doradca i do kogo skierowane są jego usługi?
  • Czym różni się usługa robo-daradcy od klasycznego, aktywnie zarządzanego funduszu inwestycyjnego?
  • Jakiej wielkości jest kapitał klientów zarządzany przez Finax?
  • Jakie są opłaty za prowadzenie konta w Finax?
  • Jak wygląda strategia inwestycyjna robo-doradcy?
  • Czy robo-doradca wykorzystuje tak zwane modelowe portfele (jak np. portfel All Weather Raya Dalio)?
  • Co to jest ETF i w jakie ETF inwestuje Finax?
  • Co to jest rebalancing, po co i jak jest on realizowany przez robo-doradcę?
  • Jaki jest minimalny okres inwestowania z wykorzystaniem robo-doradcy?
  • Jakie stopy zwrotu są generowane przez robo-doradcę?
  • Jak zabezpieczone są pieniądze klientów w Finax?

UWAGA Otworzyłem konto w Finax i przelałem symboliczne 1 000 EUR, by móc sprawdzić ich ofertę w praktyce. Za kilka tygodni napiszę kilka słów o moich doświadczeniach i wrażeniach z ich usługi.

OPINIA Moim zdaniem robo-doradca to oferta dla kogoś, kto nie dysponuje kapitałem na tyle dużym, by zminimalizować wpływ opłat w postaci prowizji brokerskich. Może to być też interesująca opcja dla kogoś, kto zupełnie nie zna się na rynkach finansowych i nie ma zamiaru samodzielnie na nich inwestować.

Pomocne linki

Zaproszenie do dyskusji

Serdecznie zapraszam Cię do komentowania i zadawania pytań, bezpośrednio na tej stronie poniżej, lub na mojej stronie na Facebook’u lub moim profilu Twitter’owym.

Alternatywnie możesz zadać pytanie głosowe, nagrywając się na SpeakPipe. Pamiętaj tylko, że masz 90 sekund na nagranie 🙂

Bardzo zależy mi na Twoim głosie, za który już teraz z góry bardzo dziękuję 🙂

✒ TRANSKRYPT PODCASTU

czyli wersja do czytania

Wstęp

JACEK: Cześć, Michał. Proszę przedstaw się, kim jesteś, co robisz, jakie masz doświadczenia na rynkach finansowych.

MICHAŁ: Cześć, Jacek. Witam wszystkich słuchaczy. Nazywam się Michał Manin, pracuję w firmie Finax. Jestem account managerem i jestem także odpowiedzialny za rozwój naszego biznesu w Polsce. Finansami interesuję się już od kilku lat. Tak naprawdę praca w Finaxie to mój pierwszy prawdziwy kontakt z finansami. Oczywiście założyciele firmy, moi szefowie, moi koledzy, całą swoją karierę spędzili w finansach, czyli doświadczenie w tej firmie mają duże.

Mówisz świetnie po polsku, ale słychać delikatny akcent. Z tego co wiem, to jesteś ze Słowacji i chyba studiowałeś w Polsce, prawda?

Tak. Studiowałem w Polsce na Uniwersytecie Jagiellońskim i po studiach jeszcze jakieś siedem lat spędziłem w Krakowie.

Studiowałeś coś związanego z rynkami finansowymi czy coś zupełnie innego?

Studiowałem stosunki międzynarodowe na specjalizacji ekonomia polityczna. Trochę gospodarki, trochę ekonomii, trochę też polityki, jakieś tam języki obce.

Dziś spotykamy się po to, żeby porozmawiać o tzw. robo-doradcach, po angielsku robo-advisor, bo to jest właśnie coś, w czym specjalizuje się Finax. Przybliż nam proszę, skąd w ogóle wziął się pomysł na to, żeby właśnie zająć się taką branżą jak robo-doradcy i co to w ogóle jest robo-doradca, bo być może nie każdy wie, co to takiego.

Założycielami Finaxu są moi szefowie: Juraj Hrbatý i Radoslav Kasik. To oni wpadli na pomysł, żeby zająć się robo-doradcami. Juraj pracuje w finansach ponad 15 lar, Radoslav ponad 10 lat. Przedtem, kiedy pracowali dla innych domów maklerskich, zajmowali się aktywnym zarządzaniem aktywami swoich klientów. Po tych kilku latach stwierdzili, że aktywne zarządzanie jest bardzo trudne, że pomimo tego, że każdy klient płaci temu managerowi, czyli uiszcza już trochę wyższą opłatę za możliwości inwestowania, to aktywnie zarządzane fundusze nie są tak naprawdę w stanie przynieść jakiejś edit value (wyższej stopy zwrotu) niż średnia rynku, czyli niż to, co przyniesie indeks.

Moi szefowie pracowali w różnych domach maklerskich, nie znali się i spotkali się zupełnie przypadkowo. Kiedy poznali się lepiej, to stwierdzili, że mają bardzo podobny pogląd na inwestowanie, czyli że inwestowanie powinno by proste, tanie, komfortowe i że nie ma potrzeby spotykać się z klientem, ale że klient może sobie po prostu inwestować z domu.

Odkryli również, że robo-doradcy, którzy istnieją w USA już 15-20 lat, są w stanie większości swoich klientów przynieść lepsze wyniki, lepsze stopy zwrotów niż aktywni managerowie. Czyli tak naprawdę studiowali trochę rynek zachodni, przeczytali różne książki i odkryli, że pasywne inwestowanie poprzez robo-advisorów jest w stanie dać przeciętnemu klientowi, czyli jakiemuś tam klientowi detalicznemu lepszą stopę zwrotu niż klasyczny fundusz inwestycyjny.

Robo-doradcy, którzy istnieją w USA już 15-20 lat, są w stanie większości swoich klientów przynieść lepsze wyniki, lepsze stopy zwrotów niż aktywni managerowie

Rozumiem, że zamiast starać się pobijać rynki, robo-doradca stara się te rynki naśladować, replikować i po prostu zarobić tyle, ile zarabia szeroki rynek. Oczywiście w różnej konfiguracji, o tych szczegółach inwestycyjnych jeszcze sobie porozmawiamy. Chciałem cię dopytać, skąd wzięła się nazwa robo-doradca. Tak jakby tam było słowo robot — od robota. Gdybyś mógł wyjaśnić, bo być może nie każdy wie, o co tu chodzi.

Kiedy klient chce zainwestować, musi się zazwyczaj spotkać z jakimś agentem finansowym.  i musi odpowiedzieć na parę pytań. Wszystkie te pytania można zaprogramować, czyli zaprogramować jakiś algorytm. Klient przed zainwestowaniem odpowiada na kilka pytań. Te pytania dotyczą np. celu inwestycji, stosunku do ryzyka, doświadczenia z inwestowaniem, horyzontu inwestycyjnego, kwot, które klient chce zainwestować.

Na podstawie prawdziwych odpowiedzi ten algorytm, czyli ten robo-doradca jest w stanie zaoferować idealny portfel dla tego klienta. U nas w Finaxie np. jest tak, że mamy 10 ETF-ów, z których robimy 11 strategii. Jeśli klient odpowie prawdziwie na wszystkie pytania, to nasz robo-doradca jest w stanie zaoferować klientowi idealny portfel dotyczący ryzyka dla tego konkretnego klienta i także podczas inwestowania.

Jeśli klient sobie np. inwestuje na emeryturę, to nasz robo-doradca, nasz algorytm jest zaprojektowany tak, że daje rady klientowi, jak osiągnąć jakąś korzystną emeryturę za 20, 25, 30 lat kiedy klient pójdzie na emeryturę. Algorytm jest u nas zaprojektowany tak, żeby klient w przyszłości otrzymywał jakieś 50 proc. swojej emerytury z Finaxu i 50 proc. z systemu emerytalnego państwa.

ETF, czyli co to jest, dlaczego warto się tym zainteresować i na co uważać

Wprowadzenie w świat funduszy ETF dla zupełnie początkujących.

Czytaj dalej →

Rozumiem. Tak naprawdę z robo-doradcy nie trzeba korzystać tylko wtedy, gdy chce się inwestować z myślą o emeryturze, ale w ogóle, jeśli mamy jakiś plan inwestycyjny, jakieś założenia, jakiś cel, że chcemy np. zbudować jakiś kapitał, to niekoniecznie musi to być z myślą o emeryturze. Może to być też krótszy – jak rozumiem – horyzont czasowy.

Możliwe jest inwestowanie w różne cele. Można z nami inwestować krótkoterminowo, czyli około 5 lat i np. tylko sobie utworzyć poduszkę finansową. Dalej, można inwestować w przyszłość swoich dzieci, w ich edukację albo po prostu zgromadzić majątek. Możliwości, celów inwestycji jest wiele.

Z tego, co zrozumiałem, to robo-doradca tak naprawdę powoduje, że nie trzeba zatrudniać sztabu analityków, którzy będą starali się wybierać np. poszczególne spółki do portfela. Spółki, które w ich mniemaniu mają większy potencjał wzrostu, i będą generowały lepsze wyniki niż cały rynek. To z kolei wiąże się z tym, że jeżeli mamy tutaj z głowy tych analityków i może to być wszystko zautomatyzowane, to możecie zaoferować produkt, który będzie tańszy dla końcowego klienta. Jak to właśnie wygląda, jeżeli chodzi o koszty? W Polsce, w funduszu inwestycyjnym, w którym są akcje, opłaty są bardzo duże – nierzadko przekraczają 3 proc. Niebawem ma to zejść do 2 proc., ale są to wciąż spore opłaty. Jak to wygląda w przypadku waszej oferty?

Nie mamy żadnego managera, który by zarządzał i planowałby co zrobić, który ETF sprzedać, dlatego że jest zbyt drogi i postarać się go kupić trochę taniej. Promujemy pasywne inwestowanie w fundusze ETF. Jedyna część aktywna jest podczas wyboru ETF-ów, ale my z góry określiliśmy 10 ETF-ów, w które się będzie inwestować. Odbywa się to oczywiście na tej podstawie, że tych 10 ETF-ów powinno kopiować rynek globalny tak, jak maksymalnie jest to tylko możliwe. To znaczy, że poprzez nasze 10 ETF-ów klienci mogą inwestować aż w prawie 10 tysięcy papierów wartościowych z całego świata.

Jeśli np. mówimy o inwestowaniu pasywnym, tak samo staraliśmy się odwzorować ten globalny rynek, Jeśli np. amerykańskie akcje tworzą 20 proc. globalnego rynku, to waga naszego ETF-a (lub ETF-ów) kopiującego amerykańskie akcje będzie mieć 20 proc. Czyli jeśli ktoś zainwestuje 100 złotych, to 20 złotych pójdzie w te amerykańskie akcje. Jeśli europejskie akcje miały 15 proc., to 15 proc. pójdzie w europejskie akcje. ETF-y są oczywiście tańsze niż przeciętne fundusze inwestycyjne, czyli my średnio płacimy tak 0,2 proc. za nasze ETF-y.
Opłaty: bierzemy sobie 1 proc., to taka opłata stała, opłata za zarządzanie. Plus niestety musimy płacić na Słowacji VAT, czyli 1,2 proc. To jest opłata roczna, ale jest naliczana na podstawie każdego dnia, jako średnia za aktualne kwoty, jakie ma każdy klient na koncie, czyli jest liczona jako 0,012 x aktualna kwota na koncie podzielić przez 365 dni. To daje jakąś małą kwotę i te kwoty się zliczają w każdy dzień. Jest to spowodowane tym, że jeśli ktoś regularnie inwestowałby 100 zł co miesiąc, to pod koniec roku miałby na koncie 1200 zł i jeżeli my z tych pieniędzy odliczylibyśmy 1,2 proc., to byłoby to o wiele więcej niż się liczy na podstawie każdego dnia.

Potem mamy jeszcze drugą opłatę i to jest opłata, która dotyczy tylko wpłat, jakiejkolwiek wpłaty do wysokości 3999 zł. Jest to taka sama opłata, czyli 1 proc. plus VAT, czyli 1,2 proc. Jeśli ktoś prześle na swoje konto jakąkolwiek kwotę do 3999 zł, to my najpierw ściągniemy 1,2 proc. i resztę zainwestujemy. To są takie dwie opłaty, które mamy. Nie mamy żadnych opłat za wypłatę z konta, za przechowywanie ETF-ów. Jeśli udałoby nam się przekonać benchmark, tak że nie mamy żadnej opłaty za jakąś nadwyżkę czy lepszy zysk, tak samo klienci raz na rok mogą sobie za darmo zmienić swoją strategię. Czyli jeśli ktoś na początku zdecyduje się na strategię 50/50, on nie musi zostać przy niej do końca swojego życia, tylko raz na rok może sobie dostosować strategię. To chyba wszystko, co dotyczy opłat.

Jeśli ktoś na początku zdecyduje się na strategię 50/50, on nie musi zostać przy niej do końca swojego życia, tylko raz na rok może sobie dostosować strategię

Podsumowując: z punktu widzenia klienta, jeżeli ktoś przyniesie do was pieniądze i powie: „Proszę, tu jest sto tysięcy złotych” – to wy pobieracie w sumie za zarządzanie 1,4 proc. 1 proc. jest dla was, 20 proc. VAT-u i przeciętnie 0,2 proc. za to, co pobierają dostawcy ETF-ów. Czyli jeśli przyszedłbym do was i powiedział: „Tutaj mam sto tysięcy złotych”, to w skali roku, jeśli przez pełen rok bym inwestował te pieniądze, to w tym przypadku 1400 złotych idzie na zarządzanie. Dodatkowo, jeżeli będę dopłacał do tego kapitału, ale będą to kwoty powyżej czterech tysięcy złotych, to wtedy nie ma żadnej opłaty. Gdyby to jednak była mniejsza kwota, to wtedy 1,2 proc., jeśli dobrze zapamiętałem.

Dokładnie tak. Wrócę jeszcze tylko do tego 1,4 proc., czyli expense ratio, Te 0,2 proc., które płacimy za nasze ETF-y, które kupujemy, są już wliczone w stopę zwrotu. Czyli tak naprawdę pobieramy 1,2 proc. plus stopa zwrotu jest obniżona o 0,2 proc., to expense ratio jest 1,4 proc.

Robo-doradca vs fundusze inwestycyjne

Jeżeli chodzi o takie klasyczne fundusze inwestycyjne, to tu widać zdecydowanie przewagę, bo to jest znacznie mniej niż 2 proc., ale te opłaty są jednak w skali wielu lat. Zaznaczę: komuś może się wydawać, że 1 proc., 2 proc. czy 3 proc. w skali roku to wciąż mało, ale ma to ogromny wpływ na to, jak nasza inwestycja będzie wyglądała w czasie i jaką będzie miała wartość na końcu. Jeżeli przez 30 lat inwestujemy w opcję A, gdzie mamy 1 proc. za zarządzanie, a w opcji B załóżmy 3 proc., to na końcu są ogromne różnice.
Powiedz mi proszę w takim razie, jak porównać was np. do inPZU, który dość mocno wdarł się na polski rynek funduszy i ma bardzo niskie opłaty, zwłaszcza jak na polskie realia, bo to jest 0,5 proc. Dlaczego ktoś mógłby wciąż chcieć pójść do was, jeżeli inPZU oferuje coś, co jest tańsze?

inPZU jest tańszy niż Finax. Na polskim rynku jest już rok albo i dłużej. Trzeba powiedzieć, że w inwestowaniu nie chodzi tylko o opłaty, ale także o jakość inwestycji. Bardzo ważne jest to, z czego, z jakich papierów wartościowych jest złożony mój portfel. Jak już mówiłem, oferujemy naszemu klientowi 10 ETF-ów i z tego jesteśmy w stanie zrobić 11 portfeli. Te 10 ETF-ów kopiuje cały rynek w 75 proc. Z tego, co czytałem o inPZU, myślę, że mają tylko takich sześć subfunduszy albo strategii inwestycyjnych, a z tego tak naprawdę tylko dwa są akcyjne. Nie można o tym mówić jak o problemie, ale myślę, że jest to coś bardzo typowego dla polskiego rynku, że Polacy inwestują bardzo konserwatywnie.

Druga rzecz: Polacy inwestują bardzo polsko, czyli Polacy inwestują w polskie akcje (home bias). Tam samo działają te dwa akcyjne fundusze inPZU. Jeden kopiuje rynek polski i WIG20, który niestety w ostatnich pięciu latach nie zrobił dobrych wyników. Ten drugi, z którego korzysta inPZU, to fundusz, który kopiuje MSCI rynki rozwinięte. Tam po prostu człowiek inwestuje w jakichś 1600 akcji i przede wszystkim są to akcje amerykańskie, czyli państwa rozwinięte.

Można powiedzieć, że czegoś tutaj brakuje. Na przykład: w roku 2008, do kryzysu w 2008 roku, rynki państw raczkujących, z rynków wschodzących zachowywały się o wiele lepiej niż rynki rozwinięte. Czyli jeśli ktoś zainwestuje za pośrednictwem inPZU, to już trochę ryzykuje tym, że ta dywersyfikacja nie jest taka, jak na przykład z Finaxem. Stawia na jedną kartę, stawia tylko na państwa rozwinięte. Ale kto wie, co będzie, jeśli przyszła dekada, czyli 2020-2030, będzie dekadą państw rynków wschodzących, czyli tych, które nie są gdzieś między Unią Europejską, USA a Kanadą, czyli światowym topem. Inwestując z nami, z Finaxem, klient ma lepszą dywersyfikację, dlatego że inwestujemy też na rynkach mniej rozwiniętych i z tego powodu inwestujemy aż w około 5500 akcji na świecie, gdzie z inPZU to jest tylko 1600. Może dla kogoś jest to tylko detal, ale na długoterminowy wynik, czyli 10 i więcej lat, to może mieć bardzo wielki wpływ.

Korzystacie z ETF-ów, więc pojawia się jeszcze pytanie, czym jest ETF? Mówiliśmy o nich parę razy, ale ktoś może jeszcze nie wiedzieć, co to jest. I drugie pytanie, dlaczego ktoś od razu sam, z pominięciem was, nie otworzy sobie rachunku brokerskiego i nie zacznie inwestować w te ETF-y? Gdybyś mógł wyjaśnić najpierw, co to jest ten ETF i dlaczego samemu tego nie zrobić, jeżeli wydaje się to proste?

ETF, z języka angielskiego exchange traded funds, jest funduszem giełdowym. To znaczy, że udziały ETF są przedmiotem obrotu na giełdzie. Jak już mówiłem, ETF jest narzędziem pasywnego inwestowania, czyli usuwa człowieka, jego decyzje przy wyborze akcji, w które będzie inwestować i dalsze decyzje podczas inwestowania.

ETF jest narzędziem pasywnego inwestowania, czyli usuwa człowieka, jego decyzje przy wyborze akcji, w które będzie inwestować i dalsze decyzje podczas inwestowania

Fundusze pasywne i fundusze ETF są skonstruowane tak, by jak najlepiej odwzorowywać jakiś benchmark, do którego się odnoszą. Czyli jeśli mówimy o jakimś funduszu ETF, który kopiuje indeks S&P 500, to dla niego benchmarkiem jest S&P 500 i ten fundusz ETF stara się jak najlepiej odwzorować zachowanie tego indeksu. Jeśli idzie on do góry, tak samo zachowuje się fundusz ETF, a klienci, którzy w niego zainwestowali, zarabiają pieniądze. Analogicznie jest wtedy, gdy indeks spada.

Druga cechą ETF-ów, choć nie wszystkich, tylko tych, w które my inwestujemy, jest to, że starają się odwzorowywać indeks S&P 500 według takich wag, jakie mają firmy w ramach indeksu S&P 500. Jeśli na pierwszym miejscu w S&P 500 jest Google i ma 3 proc., to tak samo jest w ETF-ie. Jeśli Microsoft ma w indeksie 2,5 proc., to w naszym ETF-ie będzie mieć tyle samo. Ważne jest to odwzorowanie dokładnych wag.

Trzecią zaletą jest bardzo dobra dywersyfikacja w ramach inwestowania w ETF-y. Jak już mówiłem, jeśli ktoś inwestuje w indeks ETF, który odwzorowuje indeks S&P 500, to jednym ruchem inwestuje w 500 firm. Żeby kupić sobie akcje 500 firm, to człowiek musiałby spędzić 2 tygodnie tylko na samych zakupach.

Trzeba mieć jeszcze odpowiedni kapitał.

Dokładnie. Nie jest możliwe wykonanie tego z kilkuset złotymi. I tutaj przechodzimy do drugiego pytania, dlaczego ktoś nie kupi sobie ETF-a za pośrednictwem polskiego domu maklerskiego w ramach jakiegoś banku. Oczywiście, czasami może to być tańsze niż inwestowanie przez Finax, ale z mojego doświadczenia jest to tańsze tylko wtedy, jeśli ktoś ma już zaoszczędzony jakiś kapitał. Powiedziałbym, że taka sensowna inwestycja w ETF przez dom maklerski to minimum 5000 złotych. Jeśli ktoś za tę kwotę kupi sobie jakiś ETF, może zapłacić 0,3, 0,4. Ale co, gdy ktoś nie ma zaoszczędzonego kapitału?

Myślę, że w Polsce, w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech większość ludzi jest w stanie zaoszczędzić 200-400 złotych. Kupno jakiegoś ETF-a za taką kwotę nie jest łatwe. My inwestujemy w 10 ETF-ów i z nami można inwestować mając zaledwie 100 złotych. Za tę kwotę można kupić sobie 75 proc. globalnego rynku. Dla ludzi, którzy są w stanie zaoszczędzić mniejsze kwoty, ale również dla tych, którzy mają zaoszczędzone większe, dla nich wygodniejsze jest inwestowanie za pośrednictwem Finaxu. Za te 100-200 złotych możemy dla nich kupić kilka ETF-ów i zrobić im jakościowo dobrze zdywersyfikowany portfel, dostosowany do ich ryzyka. To jest największa zaleta Finaxu.

Za pomocą takiego robo-doradcy można inwestować mniejsze kwoty, które normalnie, gdyby samemu chcieć otworzyć konto, byłoby ciężko zainwestować, ze względu na wymogi kapitałowe. Chociaż ETF-ami handluje się jak każdą inną akcją, która jest notowana na giełdzie, ale mimo wszystko trzeba wiedzieć, jakiego ETF-a kupić i jak go kupić. Ponadto trzeba mieć pewną dyscyplinę. Podsumowując: jeżeli ktoś ma wiedzę i kapitał, to może próbować to robić samemu. Natomiast jeśli ktoś nie ma tego kapitału zbyt wiele i nie wie jak to robić, wtedy zdecydowanie taki robo-doradca może być bardzo pomocny.

Zgadzam się. Dodałbym jeszcze jedną rzecz – znowu wrócę do tego pasywnego inwestowania – jeśli ktoś sam sobie kupi ETF-a, musi mieć nie tylko wiedzę, które ETF-y chce sobie wybrać, ale musi mieć także jakąś strategię, jakiś cel inwestycji. Jeśli nie ma tej strategii, tego celu, nie wie, po co inwestuje, to co zrobi, jeśli na przykład rynek spadnie o 30 proc.? Możliwe, że klient zacznie wtedy coraz mocniej ingerować w inwestycje. Istnieje więc ryzyko, że kto inwestuje indywidualnie, będzie ingerować w inwestycje i tym je zepsuje.

Nasz system, algorytm jest zrobiony tak, że człowiek ustawia sobie zlecenie stałe, przesyła kwoty takie, jakie chce, raz na miesiąc czy raz na trzy miesiące. Tak naprawdę nie musi się opiekować tą inwestycją, nie musi w nią ingerować i nie musi śledzić bombastycznych artykułów o tym, że coś się wydarzyło, że prezydent USA napisał coś o Chinach itp. i dlatego rynek będzie chyba spadać, i w panice ingerować w swoją inwestycję. Inwestowanie przez robo-advisora jest zautomatyzowane i to trochę zniechęca ludzi do niepotrzebnego ingerowania.

Nasz system, algorytm jest zrobiony tak, że człowiek ustawia sobie zlecenie stałe, przesyła kwoty takie, jakie chce, raz na miesiąc czy raz na trzy miesiące

Drugą rzeczą jest rebalancing, oznaczający, że człowiek nie musi śledzić inwestycji i utrzymywać jej na początkowym ryzyku, który sobie wybrał. My będziemy to śledzić za niego, zrobimy konieczny rebalancing, to też jest jakaś added value z naszej strony.

Jak inwestuje robo-doradca?

Za chwilę powiemy sobie jeszcze, co to jest ten rebalancing, bo może nie każdy wie. Wejdźmy jednak teraz głębiej w temat inwestowania w Finaxie. Wspomniałeś, że żeby dobrze inwestować, to trzeba mieć przede wszystkim jakąś strategię, plan, za którym podążamy. Jak to wygląda, jeżeli chodzi o Finaxa? Z tego, co zrozumiałem, tu jest podejście wybitnie długoterminowe. To nie są krótkoterminowe spekulacje – kupujecie dziś ETF-a, jutro go sprzedajecie, staracie się łapać górki, dołki. W ogóle tu jest pasywne inwestowanie, więc tak naprawdę kupujecie i staracie się z tym rynkiem płynąć. Natomiast istnieje coś takiego jak tzw. modelowe portfele, czyli takie, które mówią, że powinno się mieć 30 proc. złota, 30 proc. akcji, obligacje, może jakiś rynek towarowy itd. Takim znanym i popularnym modelowym portfelem jest portfel ikony inwestowania, czyli Raya Dalio. Nazywa się All Weather, choć jest też szereg innych portfeli, jak chociażby Davida Swensena czy Harry Browne. Czy stosujecie coś takiego, czy to, co robi Finax, jest całkowicie autorskie?

Można powiedzieć, że jest to autorskie. Oczywiście Ray Dalio jest naprawdę wielką ikoną inwestowania, bo jest w stanie osiągnąć 12 proc. rocznie i pobijać rynek praktycznie co roku – to jest coś niesamowitego. Z drugiej strony jest to przeciwieństwo idei pasywnego inwestowania.

Kiedy budowaliśmy nasze strategie, na przykład decydowaliśmy o ETF-ach, w które będziemy inwestować, opracowaliśmy kryteria, na podstawie których je wybierzemy. Jednym z głównych było to, żeby nasi klienci mieli możliwość maksymalnej dywersyfikacji, czyli żeby mogli inwestować praktycznie na całym globalnym rynku. To się nam udało w 75 proc. To jest ten najważniejszy czynnik, żeby wagi w ramach globalnego rynku, czyli np. wagi sektorowe, regionalne miały taką samą proporcję, jak w rzeczywistości.

Czyli nie wykorzystujecie gotowych, modelowych portfeli, tylko tak naprawdę portfel jest dopasowywany do wymagań konkretnego klienta, do jego poziomu awersji do ryzyka. Wtedy, przyjmując pewien poziom ryzyka, mówicie, że w portfelu będzie na przykład 70 proc. akcji, a 30 proc. w bezpiecznych obligacjach, jeżeli ktoś jest bardziej agresywny, albo ktoś będzie miał wręcz 100 proc. obligacji, jeżeli jego awersja do ryzyka jest bardzo wysoka.

Dokładnie tak. Jeśli klient podczas rejestracji poda w kwestionariuszu prawdziwe informacje, to algorytm przygotuje mu taki portfel, który będzie dostosowany do jego poziomu ryzyka, jakie jest w stanie ponieść, do jego doświadczenia w inwestowaniu.

Druga ważna sprawa – nie staracie się analizować rynku. Mówi się, że obligacje są bezpieczne. I tak przez większość czasu było – mówimy tu o obligacjach wysokiej jakości, na przykład rządowych, krajów, które są wiarygodne, dobrej jakości obligacjach korporacyjnych. Jednak ponieważ stopy procentowe są niskie, to wielu się teraz głowi, co będzie w przyszłości, jak te stopy procentowe zaczną rosnąć? Dla tych, którzy nie wiedzą: jak stopy procentowe będą szły w górę, to wycena obligacji będzie spadać. Rozumiem, że nie zaprzątacie sobie tym głowy, bo nie staracie się w żaden sposób reagować na to, co robi rynek, tylko myślicie bardzo długoterminowo.

Dokładnie tak. Nie staramy się sporządzać jakichś predykcji, bo to byłoby częścią aktywnego zarządzania i sądzę, że zrobilibyśmy tym więcej złego niż dobrego. Jeśli popatrzymy z długoterminowej perspektywy ostatnich 30 lat, to wiemy, że np. amerykańskie akcje rosną rocznie o około 10 proc. i jesteśmy z takiego wzrostu zadowoleni. Tak samo wiemy, że jeśli ktoś będzie inwestować długoterminowo – 10, 20, 30 lat – to procent składany z tych 10 proc. rocznie zrobi świetny wynik.

Rozumiem. Zresztą kolejna ikona inwestowania, być może jeszcze wyżej ceniona niż Ray Dalio, czyli Warren Buffett, powiedział, że po jego odejściu sugeruje, aby jego żona tak naprawdę 90 proc. swojego portfela ulokowała w S&P 500, a 10 proc. w obligacje. Czyli portfel, który de facto można zrobić w Finaxie.

Oczywiście można, ale to znowu byłoby trochę aktywne zarządzanie, dlatego że Warren Buffett powiedziałby, że nie wierzy Chinom, nie wierzy wszystkim wschodzącym rynkom i wszystko postawi tylko na jedną kartę, czyli na USA. Jesteśmy bardziej konserwatywni niż Warren Buffett i zaoferowaliśmy naszym klientom do ich portfeli akcje z rynków wschodzących, obligacje z Unii Europejskiej, jakieś corporate bonds, hailed bonds (36:18), aby ten portfel był bardziej dynamiczny.

Czy klient widzi, jakie ETF-y ma w portfelu, czy to jest poza jego kontrolą?

Każdy klient widzi dokładnie, ile procent zainwestował w dany ETF. Jak już dokończy rejestrację, ma dostęp do swojego konta online. Gdy prześle pierwszą wpłatę, to następnego dnia widzi, jakie ETF-y dla niego kupiliśmy, jaką mają wagę i czy rosną lub spadają (dane są aktualizowane trzy razy dziennie), ale to już taki szczegół. Jeśli ktoś inwestuje 10 lat, to nie potrzebuje codziennie sprawdzać, czy jego ETF, S&P 500 zarobił dzisiaj 1 proc. czy 0,5 proc.

Jeśli ktoś inwestuje 10 lat, to nie potrzebuje codziennie sprawdzać, czy jego ETF, S&P 500 zarobił dzisiaj 1 proc. czy 0,5 proc.

Zaryzykowałbym stwierdzenie, że jeżeli ktoś korzysta z robo-doradcy, to pewnie częściej niż raz do roku nie ma sensu zaglądać, jeżeli wie, że perspektywa inwestowania wynosi 20 czy 30 lat. Jeszcze jedno pytanie poboczne, jeżeli chodzi o ETF-y. Ponieważ ostatnimi laty stają się one coraz bardziej popularne, to pojawiają się różne teorie – nie wiem, na ile prawdziwe, na ile nie. Mówią np., że jeżeli za dużo osób będzie pasywnie inwestowało, pasywnie naśladować rynek, to co będzie ten rynek tworzyć, jeżeli nikt nie będzie się starał go pobijać? Jak ten rynek będzie wyglądał? Czy to nie będzie generowało jakiegoś niebezpieczeństwa załamania się rynków z tego powodu, że w pewnym momencie zbyt wielu uczestników będzie inwestowało wyłącznie w oparciu o pasywne ETF-y? Jaka jest twoja opinia?

Wiem, że w USA więcej inwestuje się już w ramach ETF-ów niż w ramach aktywnego inwestowania. Myślę, że inwestowanie w ETF-y, czy przez Finax, czy nie, jest taką podstawą, takim must have. Jeśli człowiek chce inwestować w swoją przyszłość, w przyszłość swoich dzieci, powinien inwestować w ETF-y bezpośrednio lub poprzez Finax. Potem może zrobić sobie drugi portfel, w którym będzie dokonywał aktywnego wyboru, np. inwestując w złoto, bo nie mamy go w naszych portfelach, i kupując jakiegoś ETF-a na złoto, albo akcje jakiegoś małego startupa, dlatego że widzi w tym wielki potencjał.

Myślę, że człowiek jest tak samo racjonalny jak emocjonalny. Ta nasza racjonalna część nam mówi: „Tutaj są jakieś ETF-y, które odwzorowują rynek i dają mi na 99 proc. to, co daje rynek”. Ale w tym samym czasie ta emocjonalna część stara się nas przekonać do aktywnego inwestowania na rynkach, bo sami o sobie myślimy, że damy radę.

Chciałem też w tym momencie podpytać o ten rebalancing. To, że wy kupujecie rynek poprzez ETF-a i np. ktoś, dla uproszczenia, przy jego poziomie ryzyka wybrał, że połowa jego portfela to będą akcje, a druga połowa to będą obligacje. W czasie oczywiście ten portfel będzie się zmieniał. Załóżmy, że akcje pójdą mocno do góry, o 100 procent, obligacje – z oczywistych powodów – będą zawsze wolniej przyrastały na wartości, a przez to ta proporcja 50 i 50 procent może się zaburzyć. Wtedy właśnie tak naprawdę jest moment, kiedy wy wkraczacie do akcji, czyli robicie tzw. rebalancing. Gdybyś mógł słuchaczom nieco przybliżyć, jak to wygląda w praktyce, jak to robicie, bo tutaj też jest wiele różnych szkół, jak to robić – częściej czy rzadziej. Powiedz proszę, jak to u was wygląda.

Rebalancing polega na okresowym przywracaniu ustalonej proporcji między akcjami a obligacjami w portfelu. Czyli, jak mówiłeś, jeśli ktoś zainwestował w portfel 50/50 i podczas hossy akcje rosną szybciej, to jest możliwe, że ten portfel bez rebalancingu za jakieś 10 lat tak naprawdę miałby proporcje 70 proc. akcji i tylko 30 proc. obligacji. I to jest już zupełnie inny portfel niż ten oryginalny, o innym poziomie ryzyka niż ten 50/50.

Rebalancing polega na okresowym przywracaniu ustalonej proporcji między akcjami a obligacjami w portfelu

Dlatego my lub moi szefowie testowaliśmy kilkanaście różnych sposobów rebalancingu. Zdecydowali się na rebalancing, który jest robiony na podstawie dwóch zasad. Po pierwsze, jeżeli ktoś ma ten portfel 50/50 i jeden składnik – albo akcje, albo obligacje – odchylą się o plus minus 10 proc., to wtedy automatycznie robi się rebalancing całego portfela.

Po drugie, ktoś mógłby powiedzieć: „No dobrze, ale jeżeli ja miałbym 100 proc. akcji w portfelu, to znaczy, że mnie rebalancing nie dotyczy?” Nie, dotyczy. Ten drugi sposób jest taki, że jak już ktoś ma 100 proc. akcji, to robimy portfel z 6 ETF-ów akcyjnych i tam będzie indeks S&P500, który będzie miał 25 proc. udziału w całym portfelu. Jeśli S&P500 się wychyli o jakieś plus minus 5 proc., to – teraz mówię z głowy, nie znam aż tak dokładnie tych liczb – znów robimy rebalancing całego portfela. Reasumując: robimy rebalancing wtedy, kiedy albo się wychyli jeden składnik, akcje lub obligacje o plus minus 10 proc., albo jeśli się odchyli jeden z ETF-ów o plus minus 5 proc. z tej oryginalnej wartości, jaką powinien mieć w całym portfelu.

Dlaczego to robimy? Jak już mówiłem, jeden powód jest taki, żeby utrzymać ryzyko na takim poziomie, jakiego sobie życzy klient. Drugi powód jest taki, że tak naprawdę rebalancing może przydawać do stopy zwrotu jakieś tam zero przecinek coś tam procent. Ten rebalancing, który mamy, testowaliśmy, robiliśmy backtesty za ostatnie 30 lat. Jeśli ktoś używałby go na przestrzeni ostatnich 30 lat, to średnio, jeśli inwestowałby minimalnie 10 lat, dodałoby mu to 0,47 proc. na rok. Można zatem powiedzieć, że tylko przez rebalancing nasi klienci zapłacą połowę opłaty stałej za zarządzanie, którą nam muszą płacić.

No tak, bo trzeba wiedzieć, że tutaj rebalancing zawsze będzie się sprowadzał do tego, że coś będzie trzeba sprzedać, że coś będzie trzeba kupić, żeby zapłacić prowizje maklerskie, no i spready też do tego dochodzą. Jest też kwestia podatków. Bo jeżeli tutaj coś sprzedacie i coś miało wypracowany zysk, to tu się pojawia – jak rozumiem – obowiązek podatkowy. Czy to jest tak, że wtedy klient też będzie musiał ten podatek zapłacić, czy dopiero jak zakończy z wami współpracę, będzie płacił podatek, taki „końcowy”, czy też co roku będzie musiał rozliczać ten podatek?

Niestety w Polsce jest tak jak mówisz, że jeżeli klient zrobi jakąś sprzedaż, to musi zapłacić podatek. Jeśli sprzedamy 10 proc. z portfelu klienta – tak jak mówiłem, akcje czy obligacje mogą się odchylić o plus minus 10 procent – no to niestety klient będzie musiał potem zapłacić podatek od zysku, czyli 19 procent z tej małej części, tych 10 procent swojego portfela. Ten podatek zależy od wysokości sumy, którą ktoś zainwestował, nie powinien być jakiś duży. Potem, kiedy dochodzi do sprzedaży całkowitej albo częściowej inwestycji klienta, to wtedy tak samo trzeba zapłacić podatek Belki – 19 proc.

Pracujemy z jedną firmą IT, z którą współpracujemy od początku Finaxu, żeby zautomatyzować PIT-8C. Będziemy w ten sposób pomagać naszym polskim klientom, że wszystko będą mieć już przed wypełnione i będą mieć potem łatwiej z podatkami. Potem jeszcze jedna kwestia – to podatki od dywidend. My akurat wybraliśmy ETF-y, które nie wypłacają dywidendy, ale ją reinwestują, czyli na szczęście nasi polscy klienci nie muszą potem co roku opłacać podatków.

Czyli te ETF-y, czy one są obligacyjne, czy one są akcyjne, jeżeli te spółki czy te obligacje wypłacają jakieś kupony odsetkowe czy dywidendowe, to one są tak naprawdę akumulowane wewnątrz tego ETF-a, czyli nie ma tutaj podatku. Poza tymi podatkami, jak np. w USA, gdzie jak spółki wypłacają dywidendę, to tam zawsze te 15 proc. będzie zdjęte, ale nie ma tego obowiązku podatkowego w miejscu rezydencji podatkowej inwestora, czyli np. w Polsce.

To nie musi być tak, że każdego roku ten rebalancing będzie. Tak naprawdę to algorytm decyduje, czy ten rebalancing jest potrzebny czy nie, dopiero jak będą pewne progi osiągnięte, to ten rebalancing się uruchamia. Jeżeli w danym roku nie było rebalancingu, to nie ma żadnego podatku do uregulowania w PIT, jeśli dobrze rozumiem?

Dokładnie tak. Nigdy nie wiemy, kiedy będziemy robić rebalancing. Minął rok i 10 miesięcy, odkąd żadnemu z naszych 3,5 tys. klientów nie zrobiliśmy rebalancingu. Wiem, że ktoś już był bardzo blisko, ale jeszcze nie osiągnęliśmy tego progu. Wyszło nam, że średnio rebalancing robi się raz na dwa lata, a może nawet jeszcze rzadziej – raz na dwa i pół roku.

Porozmawiajmy jeszcze o tym, jak to wygląda, kiedy ktoś chce u was zainwestować pieniądze. Jaka jest minimalna kwota inwestycji? Mówiliśmy na początku o tym, że atutem robo-doradcy jest to, że te wymagania mogą być mniejsze. Nie tak jak u niektórych brokerów zwłaszcza za granicą, gdzie trzeba czasami mieć 10 tys. dolarów, co dla kogoś może być dużym problemem. Jaki u was jest minimalny próg, żeby móc zacząć inwestować i budować kapitał?

Jedną z idei, dla których moi szefowie zrobili Finax, było to, żeby udostępnić inwestowanie dla wszystkich. Z tego powodu u nas można inwestować już od 100 zł miesięcznie lub od 100 zł jednorazowo. Jeśli ktoś chce sobie inwestować na emeryturę, najbliższych 30-35 lat, to wystarczy, że będzie przesyłał 100 zł na miesiąc. Jeśli byłaby sytuacja, z powodu której on nie mógłby przesłać pieniędzy, to my tego w żaden sposób nie kontrolujemy. Kontroluje to ten robo-advisor, bo on daje mu rady, jak inwestować, żeby osiągnąć swoje cele, ale tak naprawdę każdy człowiek jest odpowiedzialny za to, żeby w zdyscyplinowany sposób inwestować tak, jak powinien albo jak mu radzi robo-advisor. Jeśli ktoś nie prześle kwoty, która powinien był przesłać jak co miesiąc, to my tego człowieka w żaden sposób nie karzemy. Jest to w pełni obowiązek tego człowieka, żeby utrzymać regularność tych wpłat.

Można inwestować już od 100 zł miesięcznie lub od 100 zł jednorazowo. Jeśli ktoś chce sobie inwestować na emeryturę, najbliższych 30-35 lat, to wystarczy, że będzie przesyłał 100 zł na miesiąc

Rozumiem, że jednorazowo można do was przesłać kwotę i ona będzie inwestowana lub zobowiązać się, że będziemy co miesiąc dopłacać do tego kapitału jakąś określoną kwotę, żeby uzyskać określony cel.

Dokładnie tak. Na początku, kiedy klient się u nas rejestruje, otrzymuje kwestionariusz z kilkoma pytaniami. Zgodnie z prawem powinniśmy pokazać klientowi, jak będzie wyglądać jego inwestycja za 10, 15 i 20 lat itd. Z tego powodu pytamy się go, jaką kwotę chce jednorazowo zainwestować lub jaką kwotę chce wpłacać raz na miesiąc. W trakcie inwestowania klient może sobie dostosowywać te kwoty, może je sobie zmienić na tym swoim koncie online i wtedy mu się zmieni ten przewidywany wynik inwestycji. Klient może sobie wpłacać w trakcie inwestowania kwoty, jakie on chce, w to już w ogóle nie ingerujemy.

Jeszcze jedna kluczowa informacja – jesteście domem maklerskim na Słowacji, gdzie obowiązuje euro. Klient z Polski może wam przesyłać kapitał w złotówkach, ale ETF-y są kupowane za euro i tak naprawdę cała ta inwestycja odbywa się w euro. Jeśli dobrze rozumiem, występuje tutaj ryzyko walutowe, jeżeli chodzi o kogoś z Polski, kto przelewa wam polskie złote.

Ma pan rację. Można to traktować jako ryzyko walutowe, tak samo można to traktować jako część dywersyfikacji portfela. My inwestujemy w euro, ale inwestujemy w ETF-y, które są denominowane w amerykańskich dolarach, dlatego tak naprawdę ta ekspozycja jest na amerykańskie dolary. Tak samo dla naszych słowackich klientów, którzy inwestują w euro, też nie hedgujemy tych naszych ETF-ów do euro, jest tam ta ekspozycja na amerykańskie dolary.

Dlaczego nie hedgujemy? Powód jest prosty: jeśli ktoś chce inwestować długoterminowo, 10 i więcej lat, koszty hedgingu nie przyniosą jakichś tam edit value co się dotyczy zysków. Druga rzecz – gdyby był jakiś kryzys – nie myślę tylko o rynkach finansowych, ale myślę o globalnym, jak było w przypadku światowej ekonomiki w latach 2008-2009. Wtedy np. widzieliśmy, że amerykański dolar zachowywał się jak safe haven, a tutaj miejscowe waluty – polski złoty, węgierski forint – bardzo, bardzo ucierpiały. Dla polskich inwestorów to może być dodatkowy plus, bo rynki, na których oni inwestują, spadają, ale tym, że dolar jest mocny, a polski złoty by spadł, no to ten spadek ich inwestycji nie byłby aż taki mocny.

A czy wszystkie ETF-y, które kupujecie, są wyrażone w dolarach, czy są też ETF-y wyrażone w euro? Wydawało mi się, że wspomniałeś, że na Słowacji i tak jest to ryzyko walutowe, bo wszystko jest w dolarach. Nie kupujecie żadnych ETF-ów w euro, jeśli dobrze zrozumiałem?

Nie jestem pewien, w jakiej walucie jest ETF, który odwzorowuje europejskie akcje, czyli mamy tam europejskie małe i średnie firmy, i potem drugi ETF, który odwzoruje duże europejskie firmy, i potem jeszcze mamy obligacje państwowe, europejskie i tam jest możliwe, że jest w euro. Wszystkie akcyjne ETF-y, jeśli są w dolarach, to nie hedgujemy ich, a wszystkie ETF-y, które odwzorowują obligacje, jeśli są w dolarach, to hedgujemy je na euro.

Jest tak z tego powodu, że jeśli ktoś tyle już inwestuje w obligacje, to jest to bardziej konserwatywny rodzaj klienta i nie chce aż takiego volatility rate (zmienności).

Stopy zwrotu z inwestycji

Jak to wygląda, jeżeli chodzi o możliwe wyniki, jak to wygląda z punktu widzenia klienta, czego on może oczekiwać? Ile może zarobić, ile może też stracić w międzyczasie, bo to nie jest tak, że tylko zarabiamy, bo są jakieś obsunięcia na linii kapitału. Czego tu można oczekiwać? Oczywiście to zależy od poziomu ryzyka, jaki klient sobie przyjmie, ale jak byśmy wzięli takie dwa skrajne przypadki: z jednej strony ktoś, kto jest bardzo agresywny i chce maksymalnie inwestować na rynku akcji, a z drugiej strony ktoś, kto wręcz przeciwnie, chce podejmować jak najmniej ryzyka. Czego tacy długoterminowi inwestorzy długoterminowo mogą oczekiwać?

Tak jak mówisz, inwestujemy na rynku i ryzyko rynkowe występuje. Jeśli ktoś jest bullish, takim dynamicznym inwestorem, chce więcej ryzykować, to może mieć 100 proc. akcji w portfelu. Portfel 90/10 jest bardzo podobny do takiego. To oznacza, że za ostatnich 30 lat portfel ze 100 proc. akcji miałby u nas, w Finaxie stopę zwrotu 9 proc. rocznie. 9 proc. dlatego, że już jest tam odliczony 1 proc. opłaty za zarządzanie, dlatego przedtem mówiłem, że to jest 10 proc. rocznie.

Jeśli ktoś jest konserwatywny, chce mieć konserwatywny portfel, powiedzmy 100, 90, 80 proc. obligacji, to oczywiście, że zyski tam są niższe. Powiedziałbym, że portfel 20 proc. akcji – 80 proc. obligacji ma sens, nie tylko dlatego, że ochroni klienta przed spadkami, przed inflacją, ale i przyniesie mu jakiś zysk. Jeśli ktoś inwestuje 100 proc. w obligacje, no to jego zysk będzie naprawdę minimalny i tam już raczej chodzi tylko o ochronę przed inflacją.
No i te spadki, tak jak pan mówi: jeśli ktoś inwestuje 100 proc. albo jakoś dynamicznie na akcje, no to musi oczekiwać takich spadków, jakie były w 2001 roku albo w 2008 roku, czyli około 50 proc.

Bezpieczeństwo kapitału klienta

Jasne, wielkie dzięki. Powoli zbliżamy się do końca tego wywiadu, ale mam jeszcze takie pytanie, które – jestem pewien – nurtuje wielu potencjalnych inwestorów. Jesteście domem maklerskim zarejestrowanym na Słowacji. Operując na rynku polskim macie również odpowiednie pozwolenia z polskiego nadzoru finansowego – z KNF-u, ale co się dzieje, jeżeli byłyby jakieś turbulencje, że tak powiem? Z jednej strony np. bank by zbankrutował, z drugiej strony wy byście zbankrutowali. Jak jest zabezpieczony kapitał klientów?

To bardzo częste pytanie. W przypadku naszego bankructwa nie ma żadnego ryzyka dla naszych klientów. Dlaczego? Dlatego, że – jak już mówiłeś – jesteśmy domem maklerskim i jako dom maklerski mamy obowiązki i prawa. Jednym z takich naszych obowiązków i praw jest tworzenie rachunków majątkowych naszych klientów. Czyli jeśli nasz klient prześle jakąkolwiek kwotę do Finaxu, to my dla niego tworzymy rachunek majątkowy, w którym jest zapisane imię, nazwisko i PESEL konkretnego klienta. Tak samo, jeśli już kupimy za gotówkę jakieś ETF-y dla naszego klienta, to tak samo robimy rachunek majątkowy w brytyjskich bankach, gdzie są te ETF-y trzymane, na imię, nazwisko i PESEL konkretnego klienta.

To oznacza, że jeśli Finax zbankrutowałby, to te pieniądze, te ETF-y w ogóle nie wchodzą w bilans firmy Finax. To oznacza też, że ten majątek klientów jest nienaruszony i jeśli Finax by zbankrutował, Narodowy Bank Słowacji jako nasz regulator ogłosiłby konkurs. Podczas konkursu zdecydowałby o jakimś tymczasowym domu maklerskim, który by zarządzał środkami naszych klientów i ich ETF-ami. Każdy klient ma prawo podczas konkursu poprosić ten tymczasowy dom maklerski o sprzedaż ETF-ów i potem o przesłanie środków na swoje konto bankowe. A potem, jeśli byłby koniec konkursu, byłby jakiś zwycięzca, czyli znowu jakiś nowy dom maklerski, to znowu każdy klient ma prawo do 30 dni zdecydować, czy chce kontynuować inwestowanie z tym nowym domem maklerskim albo czy chce wybrać swoje środki i wpłacić je na swoje konto bankowe.

Jeśli Finax zbankrutowałby, to te pieniądze, te ETF-y w ogóle nie wchodzą w bilans firmy Finax. To oznacza też, że ten majątek klientów jest nienaruszony

Jednym z wielkich sukcesów Finaxu w tym roku jest to, że zainwestował u nas jeden z najbogatszych Słowaków, pan Ivan Chrenko. Może ktoś w Polsce go zna, przede wszystkim warszawiacy, bo to u nich buduje najwyższy budynek w Polsce, myślę że także w Europie – Varso Place. Pan Chrenko jest współwłaścicielem firmy HB Reavis, no i także ma jeden fundusz venture, który zainwestował u nas 1,5 mln euro – te pieniądze są tylko na nasz rozwój. Na razie nie mamy problemów z finansami, bankructwo po prostu nie wchodzi w ogóle w grę, dlatego że te pieniądze nam powinny wystarczyć na kilka lat. Potem jest zaplanowane tak, że będziemy już na plusie i będziemy bez problemów finansować się sami.

I jeszcze druga rzecz w ramach tej ochrony klientów i ich majątku. Finax jako dom maklerski na Słowacji ma też powinność, obowiązek być częścią systemu gwarancji depozytów za pośrednictwem Funduszu Gwarancji Inwestycyjnych. Ten fundusz wchodzi w grę w przypadku niedostępnego majątku. To oznacza, że w przypadku jakiegoś oszustwa albo w przypadku np. tych firm, których ETF-y kupujemy, czyli BlackRock, iShares, Deutsche Bank Asset Management, UBS by zbankrutowały albo coś by się stało takiego, że nasi klienci i my też nie mielibyśmy dostępu do majątku, to wtedy wchodzi w grę fundusz gwarancyjny do wysokości 50 tysięcy euro na jednego klienta, czyli na jeden PESEL.

Zakończenie

Wielkie dzięki za wszystkie informacje. Czy jest możliwe, żebyś powiedział, jakim w tym momencie zarządzacie kapitałem? Czy możesz udzielić takiej informacji?

Już mówię: mamy 3500 klientów, a kapitału mamy na razie 15 milionów euro. Może to nie jest jakoś dużo, ale takie porównanie: na początku 2019 roku mieliśmy tylko 3 miliony euro, czyli w ciągu tych 10 miesięcy nastąpił w miarę ładny wzrost. Miesiąc temu weszliśmy do Polski, dwa miesiące temu do Czech i na Węgry. Mamy nadzieję, że rok 2020 będzie dla nas jeszcze, jeszcze lepszy.

Rozumiem, że na razie operujecie w tych czterech krajach.

Tak, w tych czterech państwach. W pierwszym kwartale przyszłego roku wchodzimy do Chorwacji. Mamy także w planie spróbować rozkręcić nasz biznes na Ukrainie.

Jest jeszcze coś, co chciałbyś dodać na zakończenie, o co ja być może nie zapytałem?

Myślę, że pytania były bardzo dobre i naprawdę sporo kwestii omówiliśmy. Chcę podziękować tobie i słuchaczom za tę rozmowę i zaprosić ich na naszą stronę Finax, a także przypomnieć, że na razie oferujemy naszym polskim klientom zniżkę, czyli pierwszymi stoma polskimi kontami będziemy zarządzać bez opłat, bez opłaty stałej – do końca 2020 roku będą za darmo.

To ja jeszcze dodam ze swojej strony, że właśnie otworzyłem sobie konto u was, żeby przetestować tę usługę. Za jakiś czas będę więc w stanie więcej powiedzieć i podzielić się ze słuchaczami swoimi wrażeniami, jak to wygląda. To, co jest ciekawe, a być może nie padło tutaj, to to, że pomimo konkurencji, bo nie jesteście jedynym robo-doradcą, to jesteście chyba jedynym działającym w języku polskim i który robi rozliczenia podatkowe dla polskich klientów, a więc to dla niektórych może mieć znaczenie.

Staramy się lokalizować nasze działania – mamy tu Węgrów, właśnie zatrudniliśmy dziewczynę z Chorwacji. Czechów na szczęście nie musimy zatrudniać, bo długo byliśmy jednym państwem i rozumiemy się.

Wielkie dzięki za poświęcony czas. Życzę wam samych sukcesów, żebyście się rozwijali jak najszybciej, jak najlepiej, będzie to taka obopólna korzyść dla klientów, żeby dzięki wam będą mogli pomnażać swój kapitał. Bardzo serdecznie dziękuję i życzę wszystkiego dobrego.

Pozdrawiam!

Subskrybuj
Powiadom o
guest

24 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments

🚀 Ruszył polski portal ETF-ów - Atlas ETF!