
Diabelskie ETF
Tu i ówdzie, na fali coraz bardziej popularnych funduszy indeksowych ETF, pojawiają się teorie o tym, jak to spowodują one kolejny wielki kryzys finansowy. Co ciekawe, teorie te często formułowane są przez ludzi, którzy stoją za aktywnie zarządzanymi funduszami. A to ich zadaniem jest/było pobijanie rynku. To właśnie dlatego, że wychodzi im to słabo, pojawiło się miejsce na rynku dla ETF.
Owszem, ETF replikujące indeksy akcji będą nakręcać spadki na tym rynku w bessie. Ale przecież dokładnie to samo dzieje się w przypadku aktywnie zarządzanych funduszy, gdzie klienci wyrzucają je gremialnie z portfeli w obliczu strachu.
Gary Antonacci w wywiadzie ze mną wspominał o pierwszych funduszach indeksowych, przy których pracował już w latach 70. XX wieku. Co ciekawe już wtedy pojawiały się obawy końca świata (patrz obrazek) spowodowane tym diabelskim instrumentem.
Sęk w tym, że inwestowanie w ETF zwykle nie jest tożsame z tzw. pasywnym inwestowaniem jeszcze — może być bowiem np. narzędziem do krótkoterminowej spekulacji. Niewielu potrafi wysiedzieć latami w duchu inwestowania pasywnego. Nawet jeśli masy zaczną tak inwestować, to pojawi się szansa dla zarządzających funduszami — a system się zrównoważy. Pomijam całe morze ETF, które nie replikują indeksu, a implementują np. swoją strategię inwestycyjną (vide smart beta). I to jest kluczowy niuans o którym się nie wspomina w tej debacie.
A o ETF więcej ode mnie już niebawem. Stay tuned! 🙂