#065: Piramida inwestycyjna: jak budować swój portfel?
Materiał dostępny w formie podcastu🎧, wideo📺 oraz tekstu📃
Słowo piramida w świecie inwestowania zwykle kojarzy się bardzo negatywnie i nic w tym dziwnego: na myśli mamy masowe, zorganizowane oszustwa finansowe. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, że określenie „piramida inwestycyjna” ma również drugie znaczenie, tym razem o pozytywnym wydźwięku. Co więcej – warto, aby każdy inwestor chcący poruszać się po rynku w sposób świadomy i rozsądny rozumiał czym taka piramida jest i zbudował własną, spełniającą konkretne wymagania.
Piramida inwestycyjna określana jest też mianem piramidy ryzyka. W skrócie polega to na tym, by nasz portfel inwestycyjny oparty był na solidnych fundamentach, na których możemy budować i dokładać kolejne elementy o większym ryzyku. Można więc powiedzieć, że piramida inwestycyjna to struktura naszego portfela.
W tym odcinku
- Co to jest piramida inwestycyjna? — analogia do piramidy żywieniowej
- Jak wyglądała piramida inwestycyjna pół wieku temu?
- Jak może wyglądać piramida inwestycyjna dziś i dlaczego zmienia się ona względem tego jak podchodzono do inwestowania dawniej?
- Piramida inwestycyjna, a finanse osobiste
- Zasada numer jeden: nie rób głupich rzeczy, czyli jak nie wysadzić swojego portfela w powietrze
- Dlaczego brak dywersyfikacji w portfelu może być dla nas zabójczy?
- Inwestowanie według planu to podstawa, czyli jak podejmować decyzje inwestycyjne?
- Rola kosztów i podatków, czyli jak zjeść darmowy obiad?
- Jakim lukrem polać nasz portfel inwestycyjny? — czyli nie tylko funduszami indeksowymi świat żyje 🙂
- Zaproszenie na Konferencję WallStreet 🙂
Wprowadzenie
SPIS TREŚCI
Dzień dobry, dzień dobry, witam wszystkim serdecznie w 65. odcinku podcastu System Trader. Ten odcinek jest dość specyficzny, ponieważ przeprowadzam pewien eksperyment techniczny, polegający na tym, że tylko i wyłącznie obok wersji audio, jak to na podcast przystało, będzie również wersja wideo. Mianowicie osoby, które preferują oglądanie treści, będą mogły sobie na YouTube ten podcast oglądnąć, oglądając przy okazji towarzyszącą temu podcastowi i przygotowaną przez mnie prezentację.
OK. Na początek muszę się wytłumaczyć z tytułu tego odcinka, ponieważ jest on co najmniej podejrzany: „Piramida inwestycyjna, czyli jak zarządzać swoim portfelem”. O ile ta druga część wydaje się dość oczywista, o tyle piramida inwestycyjna wydaje się z tym gryźć. Nic w tym dziwnego, ponieważ piramida inwestycyjna zwykle kojarzy się nam negatywnie – z oszustwami. Wynika to poniekąd z niezbyt fortunnego tłumaczenia z języka angielskiego, gdzie ta piramida w znaczeniu oszustwa nazywa się po angielsku pyramid scheme albo Ponzi scheme, natomiast na język polski tłumaczy się to zwykle jako piramida inwestycyjna czy też finansowa.
Piramida inwestycyjna, czyli to oszustwo, zwykle polega na tym, że „zyski” „inwestora” są uzależnione od wpłat kolejnych „inwestorów”. Im dalej w las, tym kolejni „inwestorzy” mają do „wykarmienia” jeszcze większą grupę poprzednio wchodzących „inwestorów”, aż w którymś momencie ta piramida się załamuje. My dziś o tym mówić nie będziemy, poza tym, że powinniśmy jako inwestorzy unikać piramid będących oszustwami.
Piramida inwestycyjna ma też drugie, pozytywne znaczenie. Czasem mówi się, że to jest piramida ryzyka. Czy ktoś ze słuchaczy/widzów wie, o czym mowa? Myślę, że wszystko będzie jasne, kiedy powiemy sobie o tym w analogii do piramidy żywieniowej. Obrazowo: u dołu piramidy mamy taki trzon, główne elementy naszej diety żywieniowej i im wyżej będziemy się przesuwać po tej piramidzie, tym kolejne elementy tej diety będą elementami uzupełniającymi lub wręcz nawet nieobowiązkowymi. Można sobie przecież wyobrazić, mając na szczycie takiej piramidy np. słodycze, że człowiekowi nie jest niezbędne do życia spożywanie słodyczy. Ciężko sobie natomiast wyobrazić, że ktoś przeżyje, nie spożywając owoców, warzyw czy produktów pochodzenia mącznego.
Dla jasności – nie jestem żadnym ekspertem żywieniowym, chciałem po prostu w obrazowy sposób wyjaśnić, w jaki sposób można to przenosić na grunt inwestycyjny. Na tym gruncie chodzi o to, że najbardziej ryzykowne składowe portfela są na szczycie piramidy, natomiast te elementy portfela inwestycyjnego, które są takim core’em, trzonem naszych inwestycji, znajdują się u dołu piramidy. Ten odcinek jest mocno inspirowany tym, co prezentował w ramach swojego podcastu Meb Faber, choć to nie on wymyślił pojęcie piramidy inwestycyjnej. Meb Faber umieścił tam piramidę żywieniową, która powstała kilkadziesiąt lat temu w USA. Zrobił to dość celowo, żeby pokazać, że kilkadziesiąt lat temu inaczej niż dziś podchodzono do aspektów żywieniowych, podobnie jak do inwestowania. Wszystko ewoluuje, uczymy się, zdobywamy nową wiedzę.
Piramida inwestycyjna pół wieku temu
Jak mogła wyglądać piramida inwestycyjna 50 lat temu? Posłużę się tu obrazkiem ze strony Meba Fabera, zaznaczam, że to jest taka przykładowa piramida, ona nie występowała w każdym przypadku, nie każdy inwestor się nią kierował. Bardziej chodzi o zestawienie, jak taka piramida mogła wyglądać 50 lat temu, a jak może wyglądać dziś, bazując na tym, czego nauczyliśmy się przez te 50 lat, jeżeli chodzi o inwestowanie.
W piramidzie inwestycyjnej inwestora, który wchodził na rynek np. w latach 60.-70. ubiegłego wieku, Meb Faber umieścił jako trzon takiego portfela inwestycyjnego wszystkie benefity związane z przechodzeniem na emeryturę, czy to w ramach planów emerytalnych konkretnego przedsiębiorstwa, konkretnej firmy, czy to na poziomie państwa, czyli państwowego systemu emerytalnego. Czyli takie duże zaufanie do tego, że pracując gdzieś na etacie przez całe życie, w jesieni życia przechodząc na emeryturę, zgromadzone tam pieniądze są wystarczające do tego, żeby móc sensownie żyć.
Wyżej w piramidzie znajdowało się coś takiego, jak możliwość zadzwonienia (Internetu wtedy nie było) do brokera, który miał uznaną pozycję na rynku, żeby nam zasugerował, jakie kupić akcje czy też obligacje. To jest tak z punktu widzenia Amerykanina, bo oczywiście ciężko sobie wyobrazić, żeby 50 lat temu ktoś w Polsce dzwonił do brokera. Po pierwsze był problem z samymi telefonami, żeby je mieć w domu, zwłaszcza jeżeli ktoś nie mieszkał w mieście. Po drugie w ogóle nie było czegoś takiego, jak rynek kapitałowy w Polsce.
Jeszcze wyżej w tej piramidzie, mniej więcej pośrodku, Meb Faber włożył koszyk blue chipów, czyli spółek, które są bardzo duże, o uznanej reputacji na rynku i które płacą dobrą dywidendę. Jeszcze wyżej dał różne porady od rodziny, sąsiadów. Na szczycie umieścił to, co najbardziej ryzykowne – zainwestowanie pieniędzy w jakiś fundusz inwestycyjny, prowadzony przez bieżącą gwiazdę inwestycyjną. Można by sobie wyobrazić, że tak jak dzisiaj ktoś, kto prowadzi fundusz i przez kilka ostatnich lat odnosił sukcesy, to każdy chce być w takim wehikule inwestycyjnym. Również wtedy, kiedy ktoś był na topie, to wtedy część pieniędzy, tych najbardziej ryzykownie zainwestowanych, można by zainwestować w taki fundusz.
Tak to mogło wyglądać pół wieku temu. Oczywiście to niewiele mówi, jak przedstawiam to w ten sposób. Teraz przedstawię taką alternatywną piramidę inwestycyjną, którą Meb Faber zaproponował na czasy współczesne, już w XXI wieku. Tu koncepcja zmienia się dość mocno, co wynika z choćby z tego, że w międzyczasie powstały fundusze indeksowe, ETF-y, generalnie koszty inwestowania zostały mocno zredukowane. Ponadto jest czy też powinna być większa świadomość, jeżeli chodzi o inwestowanie na rynku kapitałowym.
Piramida inwestycyjna dziś
Trzonem takiej współczesnej piramidy inwestycyjnej wg Meba Fabera jest coś, co wydaje się dość dziwne. Zostało to nazwane jako „nie-rób-głupich-rzeczy” lub inaczej „nie-wysadź-swojego-portfela-w-powietrze”. To jest dość kluczowe, bo co z tego, że będziemy mieli najlepszą koncepcję, jak ją po prostu zniweczymy. Nawet jak oprzemy swoją inwestycję o najlepszą strategię, to jak zrobimy jakieś potężne i ryzykowne głupstwo inwestycyjne, to możemy popsuć całą piramidę. To jest najważniejsze – jeżeli nie mamy jakiejś strategii, to nie powinniśmy robić głupich rzeczy, nie powinniśmy inwestować.
Jeżeli nie mamy jakiejś strategii, to nie powinniśmy robić głupich rzeczy, nie powinniśmy inwestować
Wyżej w tej piramidzie inwestycyjnej jest takie zalecenie, żeby swoje inwestycje zdywersyfikować globalnie, i to na różne klasy aktywów, na akcje, na obligacje czy też na jakieś realne aktywa typu nieruchomości, ziemia. Pośrodku tej piramidy – czyli idziemy w stronę takich bardziej ryzykownych elementów – mamy coś takiego jak plan działania oparty na regułach. Czyli nawet jeżeli mamy prosty portfel pasywny, w którym mamy np. 60 proc. akcji, 40 proc. obligacji, to musimy mieć jasne reguły, kiedy taki portfel rebalansować. Np. jeżeli udział tych akcji w portfelu zbytnio urósł, to musimy go sprowadzić do poziomu 60 proc., żeby zbyt wiele akcji nagle się w tym portfelu nie znalazło. I w drugą stronę z obligacjami.
Jeszcze wyżej w tym rysunku z piramidą inwestycyjną jest coś takiego jak implementacja tego planu z wykorzystaniem niskokosztowych funduszy i niskokosztowych brokerów. Jest tutaj zwrócona uwaga na to, żeby mieć fajny plan, owszem, ale jeżeli go już realizujemy, to musimy to robić z ostrożnością, z rozwagą, jeżeli chodzi o koszty. Nawet bardzo dobry plan może zostać zniweczony, jeżeli zjedzą go koszty.
Jeszcze wyżej w tej piramidzie inwestycyjnej jest też zwrócenie uwagi na optymalizację podatkową. Chodzi o to, żeby podatki też nie zjadały, jeśli nie ma takiej potrzeby, części naszych zysków. Wreszcie na szczycie piramidy, jak słodycze w piramidzie żywieniowej, nieobowiązkowe, ale może być, jeśli ktoś ma świadomość tego, co robi, to jest aktywne inwestowanie, odchodzenie od klasycznych indeksów, jak to się mówi po angielsku cap weighted (ważonych kapitalizacją), tylko implementacja jakiejś konkretnej strategii inwestycyjnej – czy to strategii dywidendowej, jakiś stock picking, czy wykorzystanie anomalii momentum itd. I znów – jeżeli wiemy co robimy i dlaczego tak robimy.
To było tylko zasygnalizowanie tematyki, za chwilę przejdziemy do każdego elementu z tej piramidy w szczegółach, bo jest to bardzo kluczowe, żeby to zrozumieć. Jeśli nawet nie zrozumieliście tego wstępu, to nie martwcie się, za chwilę wszystko będzie jasne.
Zanim przejdziemy do szczegółów, to chciałem zwrócić uwagę, że jest też coś takiego, jak piramida związana z finansami osobistymi. Nie zajmiemy się tym tu szerzej, ale skupiając się na inwestowaniu musimy mieć świadomość, że aby inwestować, to musimy mieć ogarnięte osobiste finanse. Może to oznaczać poduszkę bezpieczeństwa, musi to również oznaczać, że kontrolujemy swój budżet domowy, swoje wydatki i że mamy regularne nadwyżki finansowe w naszym budżecie, które możemy inwestować. Jeżeli nie mamy ogarniętych finansów osobistych, to nie powinniśmy myśleć o inwestowaniu.
Jeżeli nie mamy ogarniętych finansów osobistych, to nie powinniśmy myśleć o inwestowaniu.
Części tej piramidy inwestowania i piramidy finansów osobistych mogą się ze sobą zazębiać, bo np. częścią piramidy w finansach osobistych może być inwestowanie z myślą o emeryturze, jakieś konto IKE, IKZE. To już jest taki element, który z jednej strony jedną nogą stoi jeszcze w piramidzie finansów osobistych, ale już drugą nogą wkracza w świat inwestowania i tam powinniśmy już sobie już te tematy, jeżeli chodzi o inwestowanie, dookreślić i to właśnie za chwilę będziemy robić.
Proponuję coś takiego: przejdźmy sobie po tej piramidzie w sposób chronologiczny, tzn. od najważniejszych rzeczy, od podstawy piramidy, kierując się w górę, czyli do rzeczy, które są uzupełnieniem do tej piramidy. Kluczem jest to, że jeżeli my któregoś z poprzednich poziomów piramidy nie jesteśmy w stanie ogarnąć, to nie ma sensu zaglądać wyżej, bo to się nie może dobrze skończyć.
Nie wysadź swojego portfela w powietrze
Jak wspominałem, pierwszym podstawowym elementem tej piramidy jest coś takiego, co Meb Faber nazywa „nierobieniem-głupich-rzeczy”, aby nie wysadzić swojego portfela w powietrze. To jest kluczowe, bo odpowiedzmy sobie na pytanie, ilu z nas kiedyś tam, jeżeli inwestujemy już jakiś czas na rynku, nie myślało o tym, żeby zrobić sobie taki „złoty strzał” i szybko, łatwo zarobić dużo pieniędzy, bo np. zdarzała się okazja, żeby wybrać jedną spółkę, która prawdopodobnie będzie bardzo mocno i szybko rosła. To myślenie, że gdybyśmy większość pieniędzy przesunęli na taką inwestycję, a nie w jakiś nudny indeks, to być może wykręcimy lepszy wynik i będziemy mogli pobić ten rynek, a później już będziemy grzeczni i będziemy inwestować jak Pan Bóg przykazał. To się może udać, ale jak się nie uda, to możemy pogrzebać swój portfel.
Możemy też mieć nagle ochotę zastosować wielki, mocny lewar – to głównie w kontekście np. takich instrumentów jak kontrakty terminowe. Albo np. pakując się po uszy w kryptowaluty, z nadzieją, że wrzucimy tam sto tysięcy złotych i nagle zrobi się z tego kilka milionów złotych, a później sobie z tego wyjdziemy i będziemy już grzeczni i będzie super, będziemy już inwestować tak, jak uczy tego choćby Warren Buffett.
To są właśnie te głupie rzeczy. Dla jasności: to nie oznacza, że nie możemy sobie wybrać jakiejś spółki albo zastosować sobie jakiegoś lewara, albo mieć części portfela w kryptowalutach. Wszystko jest dla ludzi, ale element ryzyka musimy zawsze mieć pod kontrolą. To nie może być tak, że ryzykujemy tak mocno, że możemy wysadzić cały portfel i pogrzebać cała naszą koncepcję inwestycyjną.
Wszystko jest dla ludzi, ale element ryzyka musimy zawsze mieć pod kontrolą. To nie może być tak, że ryzykujemy tak mocno, że możemy wysadzić cały portfel i pogrzebać cała naszą koncepcję inwestycyjną
Pół biedy, jeżeli jesteśmy młodzi. Wtedy na naszą korzyść działa to, że mamy sporo czasu, żeby naprawić błędy. Ale jeżeli mamy 50-60 kilka lat czy jeszcze więcej, to wtedy może już być trudno naprawić głupie błędy. Poza tym chodzenie na skróty to słaby pomysł i jeżeli będziemy usilnie to robić, to jest kwestią czasu, kiedy nas dosięgnie karząca ręka sprawiedliwości i będziemy musieli ponieść konsekwencje.
Warto spoglądać na portfel w dłuższym horyzoncie czasowym, w długoterminowej perspektywie, wtedy być może będzie nam łatwiej nie ulegać tym pokusom. Być może nie doceniamy tych kilku marnych procent w skali roku, ale jeżeli zobaczymy, jak to działa w perspektywie kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu lat, to się okaże, że nie potrzebujemy żadnych cudów, ścieżek na skróty, żeby osiągnąć swoje cele.
Wreszcie – żeby nie robić głupich rzeczy, musimy mieć świadomość i pokorę. To są takie rzeczy, które są cnotą w dobrym inwestowaniu. Świadomość tego, czym jest inwestowanie i czego nie robić w tym inwestowaniu, po prostu nie zatopić naszego rachunku. A pokorę to w tym kontekście, żeby wiedzieć, że rynek może naprawdę mocno ukarać nas za błędy i żebyśmy mieli do niego szacunek. Nawet jeżeli nam się wydaje, że łatwo nam coś na tym rynku zdziałać, można sobie drogę na skróty, przynajmniej na krótko zastosować, to jednak warto mieć w sobie tę pokorę i nie ulegać pokusom.
Dywersyfikuj się globalnie
Przechodzimy wyżej w naszej piramidzie – załóżmy, że już ktoś ma w sobie świadomość i pokorę, wie, że przede wszystkim nie może zrobić niczego głupiego, takiego fałszywego ruchu, żeby nie zatopić swojego portfela. Jeżeli chcemy budować swój portfel, to bardzo dobrą koncepcją, którą warto sobie przyswoić, jest ta, aby dywersyfikować się globalnie. Globalnie nie tylko w ramach jednej klasy aktywów, ale w ramach wielu klas aktywów – akcji, obligacji czy nieruchomości.
Zacytuję tu Meba Fabera, który powiedział coś fajnego: „Home country bias isn’t patriotic, it’s dangerous and expose your wealth in necessary risk”. Home country bias, czyli że przeważamy część naszego portfela w jednym kraju, w którym mieszkamy – jeżeli jesteśmy inwestorem z Polski, to opieramy portfel o polskie aktywa, głównie o polskie akcje, obligacje, nieruchomości. To wcale nie jest patriotyczne, tylko przede wszystkim jest niebezpieczne i naraża nasz majątek na niepotrzebne ryzyko.
Dlaczego tak się dzieje? Żeby nie wchodzić w szczegóły, odsyłam do odcinka nr 47 swojego podcastu pt. „Historia rynków finansowych, czyli dlaczego warto inwestować globalnie”. Pokazuję tam szereg faktów, które powinny nam uzmysłowić, że inwestowanie tylko na jednym rynku może być naprawdę kiepską decyzją. Często pokazuję wtedy taką tabelkę, w której prezentuję najgorsze historyczne stopy zwrotu na rynku akcji. W kolejności od głębokich spadków, ale jeszcze nie drastycznych, po takie totalne kataklizmy.
Na szczycie tego jest Szwajcaria, gdzie w latach 2007-2009 kryzys finansowy spowodował, że przez siedem lat giełda szwajcarska była „pod wodą” i traciła ponad 50 proc. Ponad 50 proc. to jest dużo, ale wciąż nic strasznego, jeżeli chodzi o rynki akcji. Jeżeli sobie weźmiemy taki kraj jak Japonia, to po II wojnie światowej jej rynek akcji tracił ponad 96 proc. Co gorsza, wychodzenie z takich spadków trwało 14 lat.
Jeszcze bardziej drastycznymi przykładami są Rosja i Chiny, gdzie całe rynki, całe giełdy zostały zamknięte, czyli strata dla inwestorów była stuprocentowa. Nie mówię, że tak się stanie w Polsce, że nagle nam zamkną giełdę i po prostu stracimy wszystkie pieniądze, które tam ulokowaliśmy. Chcę przez to powiedzieć, że może się zdarzyć, że na konkretnym lokalnym rynku, nawet jeżeli nie zostanie zamknięty, to wychodzenie z tych spadków może trwać dekady, nawet całe nasze inwestycyjne życie. Może się okazać, że nawet w takim okresie rynek nie wygrzebie się ze spadków.
Na konkretnym lokalnym rynku, nawet jeżeli nie zostanie zamknięty, wychodzenie ze spadków może trwać dekady, nawet całe nasze inwestycyjne życie
Również Bridgewater, firma Raya Dalio zrobiła taką fajną rozpiskę, pokazując dekada po dekadzie, jakie rynki dominowały, jeżeli chodzi o stopę zwrotu, a jakie były na końcu tego zestawienia. Widać, jak to działa bardzo cyklicznie. Dla przykładu, w latach 80. największymi gwiazdami inwestycyjnymi były takie rynki jak Szwecja, Korea, Japonia, gdzie stopy zwrotu były między 300 a 500 proc. Na drugim końcu tego zestawienia były takie kraje jak Kanada czy Norwegia, które zarobiły bardzo niewiele albo wręcz straciły.
W latach 90. Szwecja nadal sobie całkiem dobrze radziła, chociaż już zdecydowanie gorzej niż w latach 80. Na szczyt tego zestawienia wskoczyły Szwajcaria, USA, gdzie stopy zwrotu wynosiły ponad 200 proc. Na końcu tego zestawienia nagle znalazła się Japonia, która w latach 80. była gwiazdorem, a teraz otwierała stawkę najgorszych rynków na świecie. W latach 90. ubiegłego wieku ktoś, kto był na rynku japońskim, mógł tylko stracić. Podobnie na rynku w Tajwanie czy w Korei, która jeszcze w poprzedniej dekadzie była w czołówce najlepszych rynków na świecie.
W pierwszej dekadzie XXI wieku okazało się, że USA, które były świetnym miejscem do inwestowania w latach 90., nagle znalazły się w czołówce krajów, w których było najtrudniej o inwestowanie. Japonia nadal sobie bardzo źle radziła, pomimo tego, że źle się tam działo już w latach 90. Czyli ktoś, kto inwestował na rynku japońskim, już od 20 lat miał problem.
Wreszcie lata po 2010 roku – tu już brylują USA. Widzimy wszyscy, jak S&P 500 mocno rośnie i wszyscy się tym zachwycamy, ale warto sobie uzmysłowić, że być może kolejne dekady wcale takie cudowne dla rynku amerykańskiego nie będą. Historia może nie będzie się powtarzać, ale może się rymować, więc może się okazać, że znów trafi się taka dekada w USA, że będzie to rynek bardzo przeciętny albo wręcz poniżej przeciętnego. O ile na początku XX wieku takie kraje, zwłaszcza z Emerging Markets jak Brazylia, która była bardzo popularnym rynkiem, w drugiej dekadzie XXI wieku stała się jest jednym z rynków, który jest w ogonie, jeżeli chodzi o stopy zwrotu na globalnych rynkach akcji.
Bardzo ciężko jest utrafić takiego zwycięzcę idealnego, który na pewno w tej dekadzie będzie najlepszym rynkiem, gdzie chcemy ulokować pieniądze. Dlatego też warto zdywersyfikować ten portfel globalnie. Nie mówię tu, że ma to być zrobione zawsze i wyłącznie tylko przy pomocy pasywnego portfela, można to również robić aktywnie. Taką strategią jest dobrze znana czytelnikom mojego bloga strategia GEM (Global Equity Momentum), która chociaż przełącza się pomiędzy USA a resztą świata, jeżeli chodzi o rynek akcji, to jednak jest tam element globalnej ekspozycji na ten rynek.
Co do wniosków, jeżeli chodzi o inwestowanie globalne, to zapamiętajmy sobie to, że rynki globalnie zawsze podążają w górę. One oczywiście są przeplatane korektami, które są bardzo silne. Historycznie globalny rynek akcji spadał w najgorszym momencie ponad 60 proc., ale one zawsze odbijają. Gdyby kiedyś nie odbiły, to znaczy, że cały świat jest już w dość problematycznej sytuacji i i prawdopodobnie problem z rachunkiem inwestycyjnym byłby najmniejszym problemem, jaki w tym momencie mielibyśmy. Ludzie są z natury optymistami, nawet ludzkość jest z natury optymistyczna, bo po wielkich kataklizmach, jak wojny, rewolucje, jednak rynki globalnie idą w górę.
Ludzie są z natury optymistami, nawet ludzkość jest z natury optymistyczna, bo po wielkich kataklizmach, jak wojny, rewolucje, jednak rynki globalnie idą w górę
Poza tym pamiętajmy, że inwestycja w pojedyncze kraje może oznaczać całkowitą stratę – wspomniałem o Rosji, Chinach. Nawet jeśli nie będzie całkowitej straty, to konkretny lokalny rynek akcji może być generalnie przez dziesiątki lat w trendzie bocznym czy „pod wodą”, zanim się odbije. Gdybyśmy żyli w Japonii i inwestowali przez 20 lat, zaczynając od początku lat 90., to moglibyśmy mieć kłopot, gdybyśmy zaczęli inwestować przed załamaniem się rynku w Japonii. Zły timing i może się okazać, że będzie trudno, jeżeli nie będziemy się mądrze dywersyfikować. Przypomnę tutaj, że nie chodzi tu o dywersyfikację tylko w ramach rynku akcji, ale również powinno się to odnosić do innych klas aktywów – obligacji, towarów, walut.
Posiadaj plan oparty na regułach
Jeżeli chodzi o dywersyfikację, czyli drugi element naszej piramidy, to tyle. Teraz sobie przejdziemy do kolejnego środkowego elementu naszej piramidy, który mówi, że powinniśmy posiadać plan oparty na regułach. O co tutaj chodzi? Od siebie dodam, że dla mnie to jest podstawa. Chcę wiedzieć, co mam robić w każdym momencie. To nie jest tak, że nagle rynek mnie zaskoczy czy przeczytam w wiadomościach, że coś się zdarzyło i będę się głowił, co mam zrobić ze swoim portfelem. Chcę wiedzieć, co robię.
Nie chodzi tutaj o to, żebyśmy mieli strategię, która będzie przewidywała przyszłość, tylko żebyśmy mieli strategię która będzie umiała reagować na to, co się dzieje na rynku. To jest ogromna różnica. Nie starajmy się przewidywać czegokolwiek, bo to jest bardzo trudne zajęcie. Jeżeli się komuś to udaje, to dlatego że ma szczęście, a nie umiejętności, związane z przewidywaniem.
Nikt nie zna przyszłości, nawet najlepszy inwestor, jakim jest Warren Buffett. Jeżeli ktoś mówi wam, że zna przyszłość i dla niego wszystko jest jasne i oczywiste, to po prostu kłamie i jest ściemniaczem. Poza tym chciałbym widzieć kogoś takiego, jakie ma realne wyniki, ale nie za rok, dwa, pięć, ale np. za 20, 30, 40 lat. Warren Buffett inwestuje już 70 lat z ogonkiem, jeżeli wliczymy w to czasy dzieciństwa. I bynajmniej nie wiedział, jak ta przyszłość będzie kształtować, ale mimo wszystko robi to skutecznie.
Przykład: pandemia COVID-19 w marcu 2020 roku. To nie jest moment do budowania planu inwestycyjnego, tylko to jest moment do jego wykonania. Jeżeli ktoś miał wówczas już wdrożony portfel pasywny i nagle okazało się, że rynki akcji się załamują, to to może oznaczać sygnał do rebalancingu i do kupienia akcji do tego portfela. Pomimo tego, że wszyscy uciekają z tego rynku akcji, to my dokupujemy sobie akcji do portfela. Nie powinniśmy się wtedy zastanawiać: „Ojej, a co jeśli…”, „Może tym razem jest inaczej, bo jest pandemia” itd.
Owszem, narracja jest za każdym razem inna. Tym razem to była pandemia, innym to może być inny kataklizm. Wynik jest zawsze taki sam: rynek jest w panice czy ludzie stojący za tym rynkiem są w panice. Nie powinniśmy się wtedy wymądrzać czy doszukiwać drugiego dna, tylko powinniśmy realizować swój plan. Elementem takiego planu w pasywnym portfelu może być sygnał do rebalancingu. Jeżeli ktoś to zrobił i nie zawahał się w marcu 2020 roku kupić sobie akcji na spadającym rynku, to akurat tym razem okazało się, że zostało mu to bardzo szybko wynagrodzone.
Jeżeli ktoś tego nie zrobił albo przespał, wręcz wyprzedał akcje i później wrócił na rynek tylko dlatego, że nie miał planu albo wyłamał się z niego, to mógł żałować. Dla jasności, mogła być strategia, która mówiła, że wychodzimy z rynku i wracamy na niego z opóźnieniem. Takie działanie było w porządku, jeśli było zawarte w strategii. Bo dobra strategia to nie taka, która działa dobrze w każdym momencie, przy każdej okazji. Strategia powinna być powtarzalna i to jest jej kwintesencją. Powinna być oparta na regułach. W moim przypadku najlepiej, aby były to wręcz reguły zero-jedynkowe. Może to być zarówno strategia pasywna, jak i aktywna.
Dobra strategia to nie taka, która działa dobrze w każdym momencie, przy każdej okazji. Strategia powinna być powtarzalna i to jest jej kwintesencją. Powinna być oparta na regułach
Z całego serca polecam w tym momencie moje oprogramowanie System Trader. Jeżeli ktoś myśli, że największą trudnością na rynku jest zdobycie zarabiającej strategii, to jest w błędzie. Oczywiście trzeba to zrozumieć, ale takich gotowych strategii jest masa i nie trzeba na nowo wymyślać koła. W moim oprogramowaniu jest gotowych ponad 40 planów inwestycyjnych, strategii, w większości pasywnych, są też aktywne. Jeżeli ktoś chce, to po prostu może sięgnąć do tego, zobaczyć, sprawdzić, jak działa i działało za ostatnie kilkadziesiąt lat, nawet sto, a później, jak już odrobi zadanie domowe, stosować to.
Celem takiego planu opartego na regułach jest to, abyśmy na bazie tych samych danych podejmowali takie same decyzje. Osoby, które w tym momencie słuchają podcastu i nie widzą na podglądzie wykresu, który wyświetlam, mogą mieć pewną trudność, ale postaram się go omówić tak, aby nawet słuchający mogli mnie zrozumieć. Jeżeli nie mamy planu inwestycyjnego, to będziemy popełniać cały szereg błędów behawioralnych. Jesteśmy ludźmi, który mają emocje i nasze decyzje będą często nimi dyktowane. To jest największy problem, jeżeli chodzi o inwestowanie. Nie powinniśmy podejmować decyzji na bazie emocji, tylko konkretnych faktów, danych. Powinniśmy być po prostu zdyscyplinowani.
Znajdujący się przede mną wykres pokazuje idącą w górę linię. Inwestor mówi: „Widzę tutaj pewien trend, będę go obserwował, by zobaczyć, czy będzie kontynuowany, czy wycena danej spółki dalej będzie szła w górę”. W pewnym momencie stwierdza, że musi wejść na ten rynek, bo inaczej on mu odjedzie i nie będzie w stanie na nim zarobić. Kupuje akcje. Trend wciąż jest wzrostowy, inwestor jest zadowolony, że nie zawahał się dokonać zakupu. Niestety, szczęście nie trwa zbyt długo. Następuje korekta i wycena spółki zaczyna spadać. Inwestor stwierdza, że użyje tej korekty spadkowej po to, aby zwiększyć pozycję. Rynek nadal spada, inwestor decyduje się na dalszy zakup akcji. Trend spadkowy jednak nie zatrzymuje się, inwestor nie dowierza, a cena akcji jest już niższa o 50 procent. To jest dno, ale nadal czeka. W końcu sprzedaje akcje, cieszy się, że to zrobił, bo trend nadal podąża w dół. Jednak w końcu wszystko się odwraca, a on znajduje się poza rynkiem ze zrealizowaną stratą. Pojawiają się wielkie cierpienie i rozgoryczenie, że „ta spółka to jest jakieś wielkie nieporozumienie, nigdy więcej nie będę jej kupował”.
Powyższy opis pokazuje, że inwestor nie miał żadnego planu i działał na doraźnych emocjach. To się nie mogło dobrze skończyć. Jeżeli widzę na Facebooku, że ktoś się dopytuje o tę lub inną spółkę, czy będzie rosła czy nie, to to nie jest plan inwestycyjny, tylko wyłącznie szukanie u innych potwierdzenia kierunku naszych działań. Nie tędy droga. Decyzje na rynku powinniśmy podejmować samodzielnie, w oparciu o coś namacalnego, czyli plan inwestycyjny. Bez tego jesteśmy skazani na porażkę. Nawet jeżeli chcemy inwestować pasywnie, bez pobijania rynku, wciąż musimy mieć konkretny plan działania, choćby po to, aby wiedzieć, kiedy i jak wykonać rebalancing, jakie elementy dobrać do naszego portfela.
Kontroluj koszty
Przechodzimy wyżej w naszej piramidzie, do czwartego elementu. W tej warstwie mówimy sobie, żeby kontrolować ponoszone koszty. Plan działania to jedno, musimy go jeszcze zrealizować, najlepiej jak najniższym kosztem. Możemy skorzystać z gotowych produktów, np. robodoradców. Jeżeli ktoś nie wie, co to takiego, to zapraszam do innych moich materiałów, które stworzyłem na ten temat, m.in. do wywiadów z osobami z Finaxa czy też szczegółowego opisu działania robodoradcy.
W skrócie powiem, że robodoradcy mogą w sposób bezobsługowy zarządzać naszym portfelem z ETF-ami. Po naszej stronie pozostaje tylko wybór poziomu ryzyka, nic więcej nas nie interesuje, poza zapłaceniem za tę usługę. I na to tylko musimy zwracać uwagę, czy ponoszone przez nas koszty nie są zbyt wysokie i są uzasadnione. Choć jestem całym sercem za usługami takimi jak robodoradcy i mam nadzieję, że koszty takich usług w Polsce będą coraz niższe, tak mam problem z funduszami inwestycyjnymi zarządzanymi aktywnie, gdzie koszty są ogromne.
Musimy też mieć świadomość, że koszty kumulują się w czasie. Może nam się wydawać, że opłata typu 2,5 proc. w skali roku jest niewielka. Jeżeli jednak przyrównamy to do ETF-a, który kosztuje 0,25 proc., to jest to 10 razy mniej. Jeżeli nasz horyzont inwestowania wynosi 20, 30 i więcej lat, to może się okazać, że na końcu nasz wynik będzie o kilkadziesiąt procent gorszy, tylko i wyłącznie ze względu na ponoszone koszty.
Jeżeli nasz horyzont inwestowania wynosi 20, 30 i więcej lat, to może się okazać, że na końcu nasz wynik będzie o kilkadziesiąt procent gorszy, tylko i wyłącznie ze względu na ponoszone koszty
Koszt zarządzania nie jest jednak jedyny. Trzeba zwracać uwagę także na takie kwestie jak chociażby prowizje maklerskie. W konkretnym przypadku mogą się one okazać na tyle niekorzystne, że nie będzie sensu realizować jakiejś strategii aktywnej, tylko wręcz leniwą, która nie będzie generowała wysokich kosztów. Pamiętajmy, że o ile nie możemy kontrolować rynku, bo nie wiemy, nikt nie wie, czy będzie szedł w górę czy w dół, tak koszty możemy kontrolować do pewnego poziomu, a przynajmniej wybrać tańszy produkt lub tańszego brokera. Można powiedzieć, że to jest darmowy obiad.
Dla przykładu, gdy w USA mediana opłat w aktywnie zarządzanych funduszach akcyjnych za lata 2007-2016 wynosiła 1 proc., to w Polsce obecnie jest to 2,5 proc., a od 2022 roku ma być ustawowo obniżone do 2 proc. To dwa razy więcej niż za oceanem. Tak więc koszty są na tyle wysokie, że fundusze choćby z tego powodu mają problem dowozić swoje wyniki.
Żeby podsumować problem związany z funduszami inwestycyjnymi, poza wysokimi opłatami za zarządzanie, to jeżeli są to strategie wymagające dużej liczby operacji w portfelu, dochodzą do tego koszty transakcyjne dodatkowo utrudniające wypracowanie zysku. Jest pogoń za wynikami, zarządzający portfelami porównują się między sobą. Istnieje też ryzyko kariery, co jest kuriozalne. Jeżeli wszystkie fundusze tracą 50 proc., to jest to w porządku, bo nie ma nikogo lepszego. Gorzej, gdyby choć jeden zarabiał w takim momencie. Ostatecznie one wszystkie i tak zawsze zarabiają, bo niezależnie czy zarabiają dla nas, czy też tracą, to i tak pobierają taką samą prowizję. Oczywiście im wyższy kapitał, tym wyższa prowizja.
Takie fundusze są też nisko transparentne. Nie wiemy, w jaki sposób zapadają decyzje inwestycyjne. To nie jest tak, że każdego dnia możemy sprawdzić, co jest w danym funduszu. Mamy też ryzyko czynnika ludzkiego. Mogą się zmienić zarządzający, polityka inwestycyjna. W efekcie w wielu badaniach, chociażby dla rynku amerykańskiego, po 15 latach nawet 90 proc. funduszy przegrywa z rynkiem, a w perspektywie 30 lat, czyli takiej typowej dla przeciętnego inwestora, dobranie funduszu, który pobije rynek, średnią rynkową, jest praktycznie w ogóle niemożliwe, bo takich jest mniej niż 1 proc. Krótko mówiąc, jeżeli kupimy prosty indeks, np. globalny rynek akcji, to po 30 latach pobijamy ponad 99 proc. funduszy. Trzeba byłoby mieć niesamowitego farta, aby 30 lat wcześniej wybrać fundusz, który po takim okresie okaże się wielkim zwycięzcą i pobije rynek.
Optymalizuj podatki
Przedostatni element naszej piramidy – optymalizacja podatkowa. Mówimy tutaj rzecz jasna o legalnej optymalizacji, bo podatki kiedyś trzeba zapłacić. Ich wysokość jest zależna chociażby od formy konta, na jakim działamy. Z podatkami jest podobnie jak z kosztami, które możemy do pewnego momentu, poziomu kontrolować. Nawet jeżeli ta kontrola polega na tym, że odraczamy podatek, to jest to coś w rodzaju darmowej pożyczki od urzędu skarbowego, z której warto skorzystać.
Ktoś może powiedzieć, że nie podoba mu się IKZE, bo za 30 lat będę musiał zapłacić 10 proc. podatku od zgromadzonego tam kapitału. Owszem, w jakimś konkretnym scenariuszu, zwłaszcza w krótkim terminie, może się to okazać niekorzystne. Ale jeżeli będziemy inwestować przez kilkadziesiąt lat i zarabiać średniorocznie 5 proc. jak rynek, to dzięki temu, że w międzyczasie nie musieliśmy płacić podatku, a w przypadku konta IKZE mieliśmy jeszcze korzyść podatkową, to po 30 latach nie da się na tym stracić.
Podobnie jest z kontem IKE. Wpłacając na nie kapitał mamy pewną wygraną, jeśli chodzi o kwestię podatku. Nie zapłacimy go nigdy, o ile tylko spełnimy wymagania ustawowe dotyczące momentu wypłaty pieniędzy z takiego rachunku emerytalnego.
Jeżeli jednak mamy opodatkowane konto i wykorzystaliśmy już swoje limity w ramach kont emerytalnych IKE i IKZE, a nadal chcielibyśmy jeszcze więcej odłożyć na rynku, to warto wdrażać np. długoterminowe strategie. Przykładowo, możemy kupić ETF Vanguard LifeStrategy, który ma 80 proc. akcji, 20 proc. obligacji, o charakterze akumulującym, czyli niewypłacający dywidend, aby ominąć podatki. Oczywiście, pod spodem wystawca ETF-a będzie płacił podatki u źródeł, ale nie będą one zabójcze dla naszej inwestycji. W ten sposób można inwestować bez podatku, odraczając jego zapłatę kilkadziesiąt lat, do momentu sprzedaży jednostek takiego funduszu ETF. W tym momencie odroczenie podatku jest, jak mówiłem na początku, darmową formą pożyczki od urzędu skarbowego, dlatego warto to robić.
Odroczenie podatku jest darmową formą pożyczki od urzędu skarbowego, dlatego warto to robić
Jeżeli ktoś by chciał z kolei np. realizować na opodatkowanym koncie aktywną strategię, która na bieżąco cały czas generuje różne obowiązki podatkowe, no to jest to po prostu nieoptymalne, jeżeli możemy w tym samym czasie zrobić to samo, ale na koncie nieopodatkowanym.
Daję pod rozwagę, bo podatki i koszty to naprawdę są, to mogą być darmowe obiady, o które ciężko jest na rynku inwestycyjnym. Polecam tu swój artykuł „Jak inwestować przez ETF prosto i tanio”, gdzie prześwietlam właśnie rzeczonego Vanguarda LifeStrategy, ale to nie oznacza, że tylko w ten sposób to można robić. Jeżeli ktoś naprawdę szuka prostoty i chce zrobić to tanio, no to warto sobie przeczytać o tej konkretnej strategii.
Lukier: inwestuj aktywnie
Na koniec ostatni element naszej piramidy inwestycyjnej, ten najbardziej ryzykowny, nieobowiązkowy – aktywne inwestowanie. Inwestuj aktywnie i tak to przynajmniej podaje Meb Faber. W tym kontekście, żeby nie inwestować tylko w takie indeksy cap weighted, jak to się mówi, czyli w takie indeksy, które są ważone kapitalizacją, ale żeby móc też inwestować w sposób bardziej aktywny, np. wykorzystując takie angielskie faktory – polskie czynniki jak value, momentum, volatility itd. albo realizując jakąkolwiek inną strategię, np stock picking w kontekście doboru spółek dywidendowych do portfela. Można to robić, jeżeli ktoś wie, co robi, jest świadomy tego, co robi. Nie powinniśmy od tego zaczynać, jeżeli nie mamy żadnych podstaw, jeżeli my nie mamy tego podstawowego elementu naszej piramidy, czyli tego żebyśmy nie robili głupich rzeczy, żebyśmy nie wysadzili swojego portfela w powietrze, bo to jest jak gdyby kluczowe.
Ten ostatni element piramidy: ja z niego korzystam, ale to nie oznacza, że każdy musi korzystać. Powiem więcej: uważam, że większość nie powinna nawet tego robić z prostego powodu – nie każdy chce tak mocno wchodzić w temat, nie każdemu sprawia to frajdę i też nie każdy jest do tego mentalnie przygotowany. Większość z nas chce po prostu te swoje nadwyżki inwestować w mądry sposób, ale nie chce poświęcać na to dużo czasu, wysiłku, więc kupienie pasywnego portfela, zainwestowanie swoich pieniędzy w pasywny globalny portfel akcji, obligacji, to jest w zupełności coś, co wystarcza.
Owszem dane pokazują, że jeżeli będziemy korzystać w mądry i przemyślany sposób z takich rzeczy, jak chociażby value, momentum, to możemy wygenerować więcej zysku na koniec, ale nie jest to must-have, jak to się mówi. Dlatego że rynki po prostu nie są w 100 proc. efektywne. Jeżeli ktoś jest dogmatyczny, to OK, lepiej jest być dogmatycznym w tę stronę i mówić, że „OK, rynki są efektywne i ja się nie tykam, jeżeli chodzi o próby ich pobijania” niż popełniać grzech nadmiernej pewności siebie i mówić: „Aaa, rynki to ja spokojnie pobijam” i all-in w jakieś ryzykowne inwestycje wchodzić, bo to się na pewno źle skończy, to tylko kwestia czasu.
Wykres, gdzie inwestor próbował kupić, za późno wszedł w rynek, dokupował na spadkach, a uciekał ze stratą, a później rynek odbił i on był rozgoryczony, że tak to się skończyło, pokazuje, że ludzie popełniają błędy, właśnie na bazie emocji, tzw. behawioralne. Z tego chociażby powodu są błędy w wycenach na rynku i rynki nie są w 100 proc. efektywne. Dlatego są też okazje inwestycyjne dla tych aktywnych inwestorów, jeżeli robią to z głową – ale jak mówię, nie jest to takie wcale proste.
Bardzo prosty przykład, jak można podejść aktywnie, a zarazem leniwie do inwestowania, zaczerpnąłem z Gary’ego Antonacciego, który jest właśnie między innymi twórcą strategii GEM. Właściwie można zrobić coś takiego, że na przestrzeni od roku 1950 do teraz wykorzystywać momentum w bardzo prosty sposób. Mianowicie, sprawdzamy powiedzmy na koniec miesiąca, jaka jest stopa zwrotu indeksu S&P 500. Jeżeli za ostatnie 12 miesięcy ta stopa zwrotu jest pozytywna, czyli powyżej zera, no to my chcemy mieć ten indeks w portfelu. Jeżeli po miesiącu robimy znowu takie badanie i okazuje się, że stopa zwrotu jest już poniżej zera, to wtedy my wychodzimy z tego rynku i np. kupujemy obligacje. Taka prosta strategia wystarcza, żeby pobijać rynek, a przede wszystkim mocno redukować obsunięcia w portfelu. To nie są jakieś fanaberie, to nie jest dobrane tylko tutaj pod publiczkę, że to działa, tylko za tym (nie będę tutaj się rozwodził) stoi konkretna logika, uzasadniona logika, dlaczego to momentum, to tzw. momentum absolutne w taki sposób działa. Jeżeli kogoś to bardziej interesuje, to polecam swój artykuł o strategii GEM u siebie na blogu albo jeden z filmów na kanale na YouTube.
Natomiast jeżeli chodzi o inwestowanie aktywne i wykorzystywanie do tego na przykład ETF-ów tzw. faktorowych/ czynnikowych, jakkolwiek to nazwać, to tutaj jestem osobiście – to jest tylko i wyłącznie moja opinia – mniejszym entuzjastą. Uważam, że lepiej takie rzeczy robić samemu, jeżeli chcemy robić to naprawdę świadomie, niż kupować takie ETF-y, co do których nie do końca rozumiemy, co mają w sobie. O ile, szczególnie po roku 2008, po wielkim krachu na giełdzie, była taka eksplozja tych nowych funduszy ETF na rynku, to dla przykładu w zeszłym 2020 roku więcej się takich ETF-ów zamknęło niż otworzyło. Pokazuje to też pewne przesycenie na rynku i że jednak niektórzy inwestorzy nie do końca są zadowoleni z tych produktów. Zasygnalizowałem tylko temat, więcej o tych ETF-ach faktorowych mówiłem w ramach konferencji jak „Inwestować na giełdzie”, którą organizował Artur Wiśniewski.
Podsumowanie
Podsumowując naszą piramidę:
- Najważniejsze jest to, aby nie zrobić niczego głupiego, aby nie wysadzić naszego portfela w powietrze.
- Jeżeli to już mamy za sobą, to dywersyfikujmy się i to nie tylko w obrębie akcji, obligacji, ale innych klas aktywów i róbmy to globalnie.
- Posiadajmy plan działania, najlepiej w postaci spisanych reguł, jednoznacznych reguł, które będą nam mówić, co robić w konkretnej sytuacji.
- Korzystajmy przy realizacji tego planu z tanich produktów, np. tanich funduszy albo tanich brokerów.
- Dalej powinniśmy uważać na podatki i optymalizować je gdzie się da tak, żeby to miało sens, żebyśmy nie przepłacali tych podatków, jeśli nie ma takiej potrzeby.
- Na szczycie naszej piramidy – jak w piramidzie żywieniowej słodycze – „lukrem” jest to, że jeżeli ktoś chce i te wcześniejsze elementy piramidy ma ogarnięte, to może robić to aktywnie, ale z rozwagą i pełnym zrozumieniem.
Warto też zwrócić uwagę na jedną kwestię: to nie jest tak, że przedstawiłem tu jedyną, najlepszą piramidę inwestowania, bo każdy może mieć swoje preferencje co do tego. Poza tym, jeżeli ktoś nie wie, w jaki sposób ogarnąć swój portfel, to tutaj jeszcze raz zachęcam do sprawdzenia mojego oprogramowania System Trader, które jest dostępne w wersji demo u mnie na stronie. Jeżeli ktoś nie posiada licencji na to oprogramowanie, to również może bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów je pobrać i sprawdzić.
Wiedzmy jedno: w inwestowaniu większość stanowi nasza psychologia, a na drugim miejscu jest Excel. Owszem Excel jest bardzo ważny, ale jeżeli my tylko powiemy „psychologia, psychologia”, ale Excel się nie spina, to nie ujedziemy. Ale jeżeli obrócimy w drugą stronę i zrobimy megasuperstrategię, tyle że ona nie będzie dopasowana do naszego profilu psychologicznego, do naszej konstrukcji psychicznej, to my po prostu nie zrealizujemy tego planu, bo to będzie zbyt trudne dla nas.
W inwestowaniu większość stanowi nasza psychologia, a na drugim miejscu jest Excel
Brak planu to jest niemal gwarantowana porażka, o ile nie będziemy mieć farta, a chyba nie chcemy naszej przyszłości, naszego życia uzależniać tylko i wyłącznie od czynnika szczęścia. Natomiast też nic nie jest wyryte w kamieniu. Nawet jeżeli dzisiaj przyjmiemy sobie jakiś plan działania, to nie oznacza, że nie możemy go zmienić w przyszłości, bo zmienia się np. nasza sytuacja, nasze preferencje inwestycyjne, nasz poziom wiedzy. Wcześniej mogliśmy np. nie korzystać z tego „lukru”, którym jest polana piramida inwestowania, czyli z aktywnego inwestowania, ale później się okazuje, że być może jednak mamy wiedzę, mamy pewne konkretne przesłanki, żeby to robić w sposób aktywny, jak się tego już po latach nauczyliśmy.
To tyle, jeżeli chodzi o dzisiejszy odcinek podcastu. Bardzo dziękuję za to, że byliście ze mną do końca. Zapis tego odcinka w formie tekstowej i dodatkowe szczegóły są do odnalezienia na mojej stronie systemtrader.pl/065 tak jak numer tego odcinka. Tam będzie wszystko ładnie spisane, a jeżeli ktoś woli czytać sobie takie rzeczy, a nie słuchać albo oglądać, to tam właśnie będzie można to zrobić.
Będę też wdzięczny za komentarze, uwagi, czy to pod artykułem u mnie na blogu bezpośrednio, czy na YouTube pod filmem, czy na przykład w iTunes w podcastach, bo to pozwala, żeby mój podcast i moje materiały docierały do szerszej grupy słuchaczy i też widzów w tym momencie, bo ten podcast jest również w formie wideo.
Z mojej strony to wszystko, serdecznie pozdrawiam, do usłyszenia, bye-bye!
Podobał Ci się artykuł?
Jeśli chcesz, żebym Cię poinformował mailem, gdy pojawią się nowe artykuły, zapisz się poniżej. 🙂