#028: Czy z inwestowania na rynkach kapitałowych można się utrzymać?
Inwestowanie na rynkach finansowych rozpala wyobraźnię wielu ludzi. Nic w tym dziwnego, gdy słyszy się historie osób, które dorobiły się w ten sposób ogromnych fortun. Próg wejścia do świata finansów jest obecnie najniższy w historii – właściwie wystarczy mieć łącze internetowe i dosłownie parę złotych w kieszeni. Voilà!
Jeśli nieco później uda się nam szybko pomnożyć zwykle niewielki kapitał początkowy w tempie wielokrotnie większym niż na lokacie bankowej, to w naturalny sposób pojawia się myśl o tym, czy aby to właśnie nie był przełomowy punkt w naszym życiu.
Piękną wizję niezależności finansowej burzą nieco, delikatnie ujmując, statystyki, które mówią o tym, że większość niestety kończy swoją karierę inwestycyjną z odchudzonym portfelem.
Postaram się tym wpisem odpowiedzieć na pytanie czy inwestując pieniądze na rynkach finansowych można zarobić godziwe pieniądze.
Być może otwieram właśnie puszkę Pandory, a wielu usłyszy nie to, czego oczekuje. Cóż, jedno z założeń mojego projektu to mówienie prawdy bez owijania w bawełnę. Jeśli jednak ktoś bardzo chce pokazać jak bardzo się mylę w tym co tu przedstawiam, to zapraszam do kontaktu. 🙂
Fascynujące jest jak ludzie często zmieniają swoją opinię o rynkach finansowych w skrajny sposób. Omamieni pierwszym większym sukcesem mają wyostrzony apetyt, myślą już nawet o zmianie planów życiowych, w których to jedynym źródłem dochodu są oczywiście zyski z rynków kapitałowych. Nie dopuszczają do siebie myśli, że łatwo zarobione pieniądze są dziełem… przypadku, a nie umiejętności.
Nie myl szczęścia z umiejętnościami.
Zwykle dość szybko przychodzi jednak moment, gdzie plany leżą w gruzach, a nierzadko wręcz pojawia się nowy pogląd, który to mówi, że na rynkach kapitałowych po prostu nie można zarobić ani grosza.
UWAGA Przedstawiam tylko i wyłącznie swoją opinię w odniesieniu do profesjonalnego inwestowania czy tradingu, a nie hazardu. Absolutnie nie masz obowiązku się ze mną zgadzać. 🙂
W tym odcinku
- Dlaczego rynki kapitałowe kreują obraz miejsca, gdzie szybko i łatwo można zarobić dużo pieniędzy?
- Dlaczego warto wiedzieć czy zarobione na rynkach kapitałowych pieniądze są wynikiem zwykłego szczęścia, a nie umiejętności?
- Czy wystarczy być dobrym inwestorem/traderem, aby zarabiać na rynkach kapitałowych dużo pieniędzy?
- Ile zarabiają najlepsi inwestorzy/traderzy na rynkach kapitałowych?
- Czy można się utrzymać z pomnażania prywatnego kapitału?
- Na czym polega profesjonalne podejście do handlu na rynkach kapitałowych?
- Mówię o tajemniczym mailu od uznanego tradera, który po wysłuchaniu jednego z moich odcinków podcastu postanowił coś zmienić w swoim życiu. 😉
Osoby wspomniane w tym odcinku
- Tom Basso
- Linda Bradford Raschke (gość mojego podcastu w odcinku ST 005 i ST 027)
- Warren Buffett
- Andreas Clenow
- Perry Kaufman
- Robert Pardo
Zaproszenie do dyskusji
Serdecznie zapraszam Cię do komentowania i zadawania pytań, bezpośrednio na tej stronie poniżej, lub na mojej stronie na Facebook’u lub moim profilu Twitter’owym.
Alternatywnie możesz zadać pytanie głosowe, nagrywając się na SpeakPipe. Pamiętaj tylko, że masz 90 sekund na nagranie 🙂
Bardzo zależy mi na Twoim głosie, za który już teraz z góry bardzo dziękuję 🙂
Wstęp
Dzień dobry! Witam Cię bardzo serdecznie w 28. odcinku podcastu System Trader. W momencie, kiedy nagrywam te słowa, jest ostatni dzień marca 2019 roku. Za oknem piękne, wiosenne słoneczko. Ptaki śpiewają. Drzewa się zielenią. Po prostu chce się żyć. My tutaj dzisiaj nie o tym będziemy mówić. Przejdziemy do mniej seksownego tematu, a mianowicie spróbuję zmierzyć się z pytaniem, czy inwestując swoje pieniądze na rynkach kapitałowych, jesteśmy w stanie zarobić tyle pieniędzy, aby to mogło stanowić nasze jedyne źródło dochodu i utrzymania.
Być może dla osób, które na rynkach finansowych są już obecne od lat, takie pytanie, czy da się z tego żyć, może brzmieć nieco dziwnie. Zupełnie inaczej wygląda to z perspektywy kogoś, kto jest mniej zaawansowany, kto spędził mniej czasu na rynkach kapitałowych czy jest początkujący. Takie pytanie serio nurtuje wiele osób. Sam otrzymuję pytania na maila: „Czy wystarczy kwota x, aby poświęcić się inwestowaniu na rynku i z tego żyć?”
Zwykle tak się dzieje, gdy nieco handlujemy na rynku, gdy jesteśmy obecni przez jakiś czas na rynkach kapitałowych. Być może mamy nawet pierwsze osiągnięcia w tym zakresie. Czujemy się pewni na tym rynku, w tym, co robimy. W momencie, kiedy już myślimy, że mamy pewne umiejętności, które pozwolą nam pomnażać kapitał na rynkach kapitałowych, zastanawiamy się, ile potrzebujemy własnego kapitału, aby to wystarczyło do przeżycia z zysków i coś odłożyć na przyszłość. Mówiąc wprost, lata temu budując swoje strategie rynkowe, transakcyjne, na kontrakty terminowe, zastanawiałem się, kiedy zostanę rentierem, który nie musi pracować na etacie, czy sprzedawać swojego czasu. Kiedy zostanę kimś, kto będzie mógł żyć z tego, co zarobi na giełdzie. Od razu powiem, wyprzedzając ten odcinek, że nie zostałem rentierem, ale porozmawiamy o tym trochę później.
Zachęcam do pozostania ze mną i wysłuchania tego odcinka, ponieważ pod jego koniec opowiem o ciekawej sytuacji, jaka miała miejsce kilka tygodni temu. W mojej skrzynce mailowej znalazłem bardzo ciekawego maila, do bardzo interesującej osoby. Napisał do mnie jeden z bardzo uznanych traderów, który na rynku jest już bardzo długo. Zrobił to, ponieważ zna mnie z wcześniejszego wspólnego wywiadu w ramach mojego podcastu. Facet jest bardzo uznany i ma weryfikowalne wyniki w tym, co robi, jako trader. Zadał mi zaskakujące, na pierwszy rzut oka, pytanie. Myślę, że to pytanie i cała ta historia będzie dobrą puentą dzisiejszego odcinka w próbie odpowiedzi na pytanie, czy można się utrzymać z inwestowania prywatnych pieniędzy na rynkach kapitałowych.
Dla większości osób, które przychodzą na rynek kapitałowy, pieniądze które tam zarobią, nigdy nie będą jedynym źródłem utrzymania.
Tytułem wstępu, chciałem powiedzieć, że dla większości osób, które przychodzą na rynek kapitałowy, pieniądze, które tam zarobią, nigdy nie będą jedynym źródłem utrzymania. Być może takie stwierdzenie jest dość pesymistyczne. Warto, aby to wybrzmiało jednoznacznie. Zresztą, chyba nie powinno to dziwić, jeśli większość na rynkach kapitałowych nie jest w stanie generować regularnie zysków, to ciężko oczekiwać, aby nagle w takiej konfiguracji większość mogła z rynków kapitałowych wyżyć.
Rynki kapitałowe mają tę specyfikę, że „ogłupiają”. Wiele osób myśli, że zarobią tam szybko i łatwo pieniądze. Te osoby jednak są w błędzie. Na rynkach kapitałowych nie przyjdzie nam łatwiej zarobić pieniędzy, niż będziemy mogli to uczynić na etacie w pracy. Mówię tutaj o sytuacji, w której inwestujemy na rynku kapitałowym swoje prywatne pieniądze. Rynki kapitałowe potrafią nas ogłupiać, w tym sensie, że potrafią kreować iluzoryczny obraz łatwych pieniędzy. Na ten temat powstało już wiele profesjonalnych opracowań, chociażby z zakresu psychologii behawioralnej.
Nikt nie będzie oczekiwał, że stanie się wirtuozem gry na fortepianie przez weekend albo przez weekend przeczyta książkę, jak się gra na fortepianie, a następnego dnia będzie wirtuozem. Na rynkach finansowych w krótkim okresie, zwykły ślepy traf może sprawić błędne wrażenie, że zarabianie pieniędzy jest łatwe. Zawarcie transakcji w kwestii czysto technicznej jest proste w porównaniu do gry na fortepianie. To powoduje, że wydaje nam się, że być może zarabianie pieniędzy na rynkach kapitałowych czy finansowych jest prostsze, niż w rzeczywistości ma to miejsce.
Być może trochę wyprzedzę odcinek i wymienię dwa podstawowe powody, które sprawiają, że trudno utrzymać się na rynku.
Pierwszy powód wydaje się oczywisty. Jest to brak umiejętności pomnażania tychże pieniędzy na rynkach finansowych. Trzeba postrzegać rynki kapitałowe jako fach, specjalizację, której opanowanie wymaga ciężkiej pracy liczonej w latach.
Drugi powód – nawet jeżeli mamy umiejętności, które pozwalałyby nam regularnie pomnażać ten kapitał, to nie mamy wystarczająco dużego kapitału. Ludzie często mają wyobrażenie, że będą regularnie zarabiać dziesiątki lub setki procent każdego roku. Niewystarczający kapitał skłania niestety wielu do ponoszenia ogromnego ryzyka. W efekcie przynosi to skutki odwrotne od zamierzonych.
Wiele osób myśli, że na rynkach kapitałowych zarobią szybkie i łatwe pieniądze.
Założenia wstępne
Na potrzeby tego odcinka powiem o kilku założeniach, które są bardzo istotne, zanim przejdę do konkretów.
Będę mówił o inwestowaniu, tradingu, spekulacji mając na myśli umiejętność zarabiania na rynkach finansowych. Wiem, że są to różne rzeczy. Granica między inwestowaniem a tradingiem nie zawsze jest taka jasna i oczywista. Nie będę mówił nic na temat tego, na czym ma polegać konkretna metoda czy przewaga pozwalająca pomnażać pieniądze na rynkach kapitałowych.
Zakładam, że ktoś tę przewagę już ma. Ktoś umie już zarabiać na rynki. Nie jest więc to istotne, czy jest to inwestowanie w wartość, czy ktoś wykorzystuje analizę fundamentalną czy techniczną, czy ktoś jest traderem krótkoterminowym. Być może funkcjonuje na tak zwanym day tradingu, a być może jest to podejście długoterminowe. Nie będę mówił o tym, na jakim rynku ktoś funkcjonuje, czy jest to rynek akcyjny, czy są to ETF-y, Forex, kontrakty terminowe, itd.
Nie ukrywam, że osobiście zdecydowanie preferuję rynki regulowane, ponieważ rynki Over The Counter – OTC, nieregulowane jak chociażby Forex, obarczone są zwykle dodatkowymi ryzykami, których ja nie chcę ponosić. Ale to temat na inna historię.
To, co jest kluczowe, to to, że przedstawiam wersję, która w moim odczuciu jest realistyczna. Jeżeli ktoś, kto słucha teraz, jest typem niereformowalnego nauczyciela, to podejrzewam, że może dość szybko porzucić słuchanie odcinka. Będę wdzięczny, jeśli wytrwasz. Może zasieje w Tobie ziarno do przemyśleń.
To wszystko jest moją opinią, ale opieram ją na bazie swojego wieloletniego doświadczenia oraz na rozmowach z profesjonalistami, którzy niejednokrotnie na rynkach finansowych funkcjonują po kilkadziesiąt lat.
Zachęcam do wysłuchania, jak moim zdaniem, wygląda kwestia zarabiania na rynkach finansowych i traktowanie ich jako źródła dochodu.
Zakładam tu scenariusz, że ktoś umie zarabiać. Ktoś wie, jak pomnażać kapitał. Jak wiemy, tacy uczestnicy rynku stanowią mniejszość. Jeśli jesteś osobą początkującą, która nie czuje się pewna na rynkach kapitałowych, a może nawet tam nie dotrzesz do tego punktu przewagi rynkowej, to warto posłuchać, co będę miał do powiedzenia. Chociażby dlatego, aby nie żyć płonnymi nadziejami, że rynki kapitałowe staną się dla nas trampoliną do szybkiego szczęścia i bogactwa. Tak to nie działa.
Przejdźmy do konkretów.
Ile może zarobić dobry trader/inwestor na rynkach kapitałowych?
Spróbujmy sobie odpowiedzieć na pytanie: „Ile profesjonalny, dobry trader czy inwestor jest w stanie zarobić na rynku kapitałowym?”.
Otóż wszystkie znane nam informacje czy dane historyczne pokazują, że długoterminowo, za okres kilkudziesięciu lat najlepsi z najlepszych na świecie są w stanie zarabiać około 20% rocznie.
Można też zaobserwować tendencję – im dłużej ktoś jest rynku, tym jego średnia ma tendencję do spadania. Przebicie tego pułapu 20% jest cholernie trudne. Można mówić wtedy o poziomie 10-15%. Mówimy tutaj o absolutnie najlepszych z najlepszych.
Andreas Clenow facet, z którym robiłem wywiad w odcinku 25, prowadzi swój fundusz hedgingowy w Zurychu w Szwajcarii. Ma w swoim portfelu pod zarządzaniem około pół miliarda dolarów. Powiedział on w wywiadzie, że biorąc udział w wielu konferencjach, czy rozmawiając z wieloma retail traderami, czyli inwestorami indywidualnymi, prywatnymi, to mają oni według jego oceny 5-10 razy większe oczekiwania od profesjonalistów na rynku.
Jeżeli inwestor indywidualnym, jakim być może ty jesteś, ma oczekiwania, aby na rynku wycisnąć rocznie 20%, to owszem, ta liczba się zgadza, tyle że zakres czasowy jest inny. Andreas Clenow, jeżeli mówi o 20%, to ma na myśli skalę roku. Prywatni inwestorzy często chcieliby to zarabiać w miesiąc, a niektórzy nawet w tydzień. Jeśli się ze mną nie zgadzasz, to Twoje prawo. Nie narzucam nikomu swojej opinii. Nie twierdzę też, że każdy ma słuchać tego, co mówi Andreas Clenow. Mówię tutaj o kimś, kto jest jednak profesjonalistą, kto obraca realnie wielkim kapitałem i robi to z sukcesem od wielu lat. On z tego żyje. Jest on takim przypadkiem, którego nie da się jednak jeden do jednego przenieść na poziom inwestora indywidualnego. Będę mówił w dalszej części o tym.
Może się zdarzyć, że w krótkim okresie będziemy na rynkach kapitałowych w stanie wygenerować ponad przeciętne zyski. Znacznie powyżej 20%. Robert Pardo również był gościem w moim podcaście. Podlinkuję w notatkach do tego odcinka. W 2008 gdy zarządzał on swoim funduszem hedgingowym, wygenerował stopę zwrotu ponad 140% w okresie, który był tragiczny dla niektórych. Jeśli chodzi o spadki na giełdach, to była zapaść światowej ekonomii. Udało mu się, w jego algorytmicznym podejściu do handlu, do tradingu, wygenerować ponad przeciętną stopę zwrotu.
Jego reakcja do tego wydarzenia była taka, że on mając przewagę przez lata na rynku, wie, że jego zadaniem jest to, aby kontrolować stronę ryzyka i nie dopuszczać do nadmiernego ryzyka, które mogłoby spowodować bankructwo. Zostawia sobie zaś otwartą furtkę do nieograniczonego zysku. Twierdzi, że będąc długo na rynku, przy takim podejściu w końcu można trafić (choć to bardziej przypadek niż umiejętność) na to, że wygenerujemy taki ponadprzeciętny zysk. Wiedział od razu, że to nie powtórzy się szybko, aby kolejny rok wygenerować 140%. Zachowanie ludzi w jego funduszu było zdecydowanie inne niż jego podejście do tego. Jak wszyscy zobaczyli, że on zarabia 140%, to zachęciło to innych, aby wrzucić pieniądze do funduszu, a nie wycofać się z niego. Nie jest to aż takie kluczowe dla nas, pokusiłem się o małą dygresję. 🙂
To, co jest dla nas kluczowe, to to, że zarabianie powyżej 10-20% nie jest łatwe. Osoby, o których tutaj mówię, to są duzi gracze. Warren Buffett, który jest najczęściej cytowany – nie może zarobić więcej, bo ma na tyle duży kapitał, że ogranicza go wielkość. W pewnym sensie jest to prawdą i nie jest tajemnicą, że na pewno łatwiej jest pomnożyć 10 tysięcy złotych niż miliard dolarów. Z punktu widzenia inwestora indywidualnego to nie tu jest pies pogrzebany. Problem inwestora indywidualnego leży w zupełnie innym miejscu, o którym za chwilę będę mówił nieco więcej. Dla zniecierpliwionych, którzy są znudzeni moją przemową o zarabianiu 10-20% w skali roku, proponuję kilkudziesięciosekundowe ćwiczenie.
Krótka symulacja drogi do bogactwa
Wyobraźmy sobie, że będziemy zarabiać 100% każdego roku. Każdego roku będziemy podwajać swój kapitał. Załóżmy, że mamy 10 tysięcy złotych na start.
Po roku mamy 20 tysięcy złotych, po 7 latach toczenia śnieżnej kuli w takim tempie, gdzie każdego roku ta kula się podwaja mamy na liczniku pierwszy milion. Po 10 latach mamy 10 milionów. Po 17 latach mamy miliard. A po 20 latach takiego pomnażania kapitału w tym tempie 100% rocznie, mamy 8 miliardów! I to zaledwie z kwoty startowej 10 tysięcy złotych.
Każdy czuje, że ten klimat nie do końca wygląda tak, jak powinien. Nikt tego jeszcze w życiu nie dokonał. Zamiast skupiać się na zupełnie nierealnych scenariuszach, gdzie corocznie będziemy podwajać czy szybciej pomnażać kapitał, to lepiej skupić na tym, jak kontrolować swoje ryzyko, jak wypracować przewagę i mieć długofalową, wieloletnią strategię swojego działania na rynkach kapitałowych.
Wersja marsjańska
Pozostańmy przez kilka minut w oparach absurdu i wersji hardcorowej, marsjańskiej i załóżmy, że ktoś nie jest inwestorem, tylko day traderem i zarabia 50 lub 100% rocznie. Osobiście jestem sceptycznie nastawiony do tak wielkich stóp zwrotu, bo zwykle mówiąc o takich poziomach, szybkich przyrostach kapitału, nie zadajemy sobie pytania, dlaczego pośród największych gigantów nikt nie realizuje takich wielkich stóp zwrotu. Być może powodem jest to, że ogranicza tych wielkich ten wielki kapitał, który mają na rynku. Tak naprawdę, to nie o to chodzi. Nie słyszałem, aby Warren Buffett w latach 50 czy 60 pomnażał swój kapitał w tempie 100% rocznie. Szczerze jednak mówiąc, nie znam historii Buffetta w detalach, więc nie będę wchodził dalej w ten klimat. Jednak na pewno nie chodzi o to, że on pomnażał ten kapitał bardzo magicznie i szybko, tylko robił to konsekwentnie. Tempo przyrostu było mniejsze. Nie w ten sposób doszedł do tego miejsca, w którym jest dziś. O tym będę mówił później.
Jeśli mówimy o wielkich stopach zwrotu, zwykle odnosi się do bardzo krótkiego okresu, maksymalnie kilku lat. Zwykle też, zwłaszcza jeśli te wielkie zyski są uzyskane przez inwestorów indywidualnych, te wielkie stopy zwrotu odnoszą się do niewielkiego kapitału.
Chciałbym widzieć, jak ktoś pomnaża swój cały kapitał, cały majątek osobisty w tempie 100% na przestrzeni 5-10 lat w każdym roku. Nie widziałem, nie słyszałem takiego przypadku, jeśli chodzi o działalność na rynku kapitałowym. Zapominamy o drugiej stronie równania – o ryzyku. Z ryzykiem jest związana zmienność, fluktuacje w naszym portfelu, straty i bankructwa. Jest takie powiedzenie na rynkach finansowych, że jedyne osoby, które nie mają nigdy strat, to są kłamcy.
Jeśli ktoś przechwala się w internecie wielkimi stopami zwrotu i nie jest to żaden fundusz, instytucja czy ktoś, kogo możemy zweryfikować, czy mówi prawdę, to często jest to zwykła ściema. Często też jesteśmy poddawani błędowi przeżywalności – po angielsku survivorship bias. Ktoś mówi o wielkich stopach zwrotu, które statystycznie nawet głupcowi, mogą przytrafić się w krótkich okresie. Nie mówi się o tym, ilu próbując osiągnąć te wielkie stopy zwrotu, zwyczajnie po drodze odpadło z całej gry, bo zbankrutowali i wyzerowali swoje konto.
Mała dygresja naukowa. W rachunku prawdopodobieństwa mówi się o zdarzeniach jako outliers, czyli grube ogony. Oczywiście mogą być zarówno po negatywnej, jak i pozytywnej stronie rozkładu prawdopodobieństwa. Może się zdarzyć tak, że przeciętni inwestorzy zarabiają jakąś średnią stopę zwrotu roczną. Daleko w tym rozkładzie prawdopodobieństwa będzie w tym grubym ogonie przypadek, gdzie ktoś zarabia kwoty ponad przeciętne. To są tylko i wyłącznie wyjątkowe sytuacje. My jednak będziemy mówić o tym, co ma być powtarzalne, co ma być realne.
Jak już mówimy o outliers, o tych bardzo nadzwyczajnych sytuacjach, to warto przyjrzeć się też drugiej stronie tych rozkładów prawdopodobieństwa, po lewej stronie krzywej.
W ostatnim odcinku podcastu numer 27 moim gościem była znakomita traderka, która ma 40 lat doświadczenia rynkowego, Linda Raschke. Ona wspominała o tym, że przez 40 lat wielokrotnie była w sytuacji, w której wydawać by się mogło, że prawdopodobieństwo znalezienia się jest bardzo nikłe. Mimo wszystko ona przez te 4 dekady miała kilka takich sytuacji, że przestała wierzyć w to, że to jest tylko i wyłącznie dzieło przypadku. Uważa, że jest to normą, że bycie długo na rynku powoduje, że możemy znaleźć się w sytuacjach, których nie da się zaplanować czy przewidzieć.
Jedyne co nas może uchronić, to chłodna głowa i dobre opanowanie zarządzania kapitałem i ryzykiem. Tak naprawdę wystarczy jedna bardzo zła sytuacja czy jeden duży błąd i pomimo bycia wiele lat na rynkach kapitałowych z niezłym rezultatem, możemy przestać funkcjonować na tym rynku w ciągu krótkiego czasu.
Ktoś może powiedzieć, że przynudzam, bo 10-20% robią najlepsi, ale też sam powiedziałem, że zdarzało się, że ktoś zarabiał znacznie więcej. Ktoś może powiedzieć: „Chętnie bym zarobił 100% przez kilka lat, żeby dojść do pierwszego miliona, może dwóch. Potem się zobaczy, co dalej”. To jest zwykła loteria i hazard.
Ja postawiłem sobie za cel opowiadać o sposobie, który pozwoli nam regularnie zarabiać pieniądze na życie. Jeśli będziemy mówić o scenariuszach czysto hazardowych, to równie dobrze możemy rozmawiać o Las Vegas, skreślaniu kuponów Totolotka. Ja jednak chcę, abyśmy mówili o czymś, co jest realne. Abyśmy chodzili po ziemi, a nie z głową w chmurach. Jeśli masz inną historię i inne doświadczenia, to zapraszam. Być może byłby to ciekawy podcast i wywiad. Być może będziesz miał ciekawą historię. Nie chciałbym, żebyś mi opowiadał o sytuacjach, jak ktoś zarobił na Bitcoinie dużą kasę. To, co jest istotne na rynkach finansowych czy kapitałowych to umiejętność odróżnienia szczęścia od umiejętności.
Istotna umiejętność na rynkach finansowych czy kapitałowych to odróżnienie szczęścia od umiejętności.
Jeżeli ktoś nie mając zupełnie pojęcia o rynkach kapitałowych, zainwestował w Bitcoina, później nie oglądał notowań i faktycznie dotrzymał do momentu, kiedy Bitcoin był wart wiele tysięcy dolarów, następnie to sprzedał i stał się milionerem, to są bardzo chwytające za serce sytuacje i historie. To są tylko i wyłącznie sytuacje, które można porównać do wygranej w totolotka. Jeśli ktoś wygrywa te pieniądze ślepym trafem, nie zda sobie z tego sprawy i dorysuje sobie teorię, że ma w sobie cudowny gen i jest geniuszem na rynkach kapitałowych. To się odbije na nim. To ego spowoduje, że bardzo szybko straci te pieniądze. Jeżeli ktoś słucha tego odcinka i naprawdę zarobił ogromne pieniądze na rynkach kryptowalut i nadal te pieniądze ma, a ma bardzo niewielkie doświadczenie, to ja na miejscu tej osoby zrealizowałbym zyski i nie dotykał tych rynków przez jakiś czas, zanim nie zrozumiem jakimi mechanizmami kierują się rynki kapitałowe.
Postaram się przez kilka następnym minut przeprowadzić kolejne ćwiczenie i scenariusz, kogoś, kto jednak wciąż ma bardzo wysokie oczekiwania, względem tego, ile można zarobić na rynkach kapitałowych.
Zróbmy założenie, że ktoś chce zarabiać 50%, rok po roku. Być może jest to hiper aktywny trading. Nadal jest to mega hardcorowe założenie. Nawet jeżeli ktoś nie będzie chciał zarabiać 100%, tylko 50%, to wciąż jest to bardzo optymistyczne założenie. Na potrzeby tego odcinka załóżmy sobie, że ktoś bardzo mocno wierzy, że może taką stopę zwrotu regularnie każdego roku wycisnąć.
Załóżmy następnie też, że ktoś ma 100 tysięcy złotych kapitału do handlu, obrotowego. Ten ktoś też potrzebuje 50 tysięcy złotych na to, aby móc w skali roku przeżyć. To są kompletnie hipotetyczne założenia. Być może nawet abstrakcyjne. 50 tysięcy złotych to prawdopodobnie osoba będąca singlem bez rodziny na utrzymaniu, bez kredytu hipotecznego, etc. Nie jest to dla nas istotne. Zakładamy, że ktoś ma 100 tysięcy na start, zarabia 50% każdego roku, potrzebuje 50 tysięcy złotych na życie. Jakby mogło się potoczyć życie kogoś takiego, kto postanowił żyć tylko i wyłącznie z zysków uzyskanych z rynków kapitałowych?
Pierwsze niemiłe zaskoczenie jest takie, że nie możemy oczekiwać, że będzie to zarobione każdego roku i będzie to zawsze równe 50%. To nie jest lokata w banku, tylko rynek kapitałowy. Zwłaszcza kiedy ktoś mierzy w takie wysokie stopy zwrotu, to musi się nastawić na to, że fluktuacja w jego portfelu będzie ogromna. Może się zdarzyć, że jeden rok będzie -30%, a w kolejnym zarobi nawet 100%, ale tak naprawdę nigdy nie będzie w stanie stwierdzić jaki wynik będzie w danym roku a priori, bo standardowe odchylenie oczekiwanej stopy zwrotu bedzie ogromne.
Może nie zaczynajmy od najbardziej negatywnego scenariusza, gdzie w pierwszym roku wygenerujemy straty. Załóżmy, że w pierwszym roku poszło nam całkiem nieźle i zarobiliśmy ogromne pieniądze, bo pomnożyliśmy nasz kapitał o 30%. Jak powiedzieliśmy sobie na wstępie, potrzebujemy 50 tysięcy złotych do przeżycia. Gdybyśmy z tej kwoty odjęli te 50 tysięcy, to rok byśmy zamknęli z kapitałem mniejszym, niż zaczynaliśmy. Byłby to kapitał 80 tysięcy złotych. Ze 130 tysięcy wydalibyśmy 50 tysięcy złotych.
Jeszcze gorzej by było, gdyby pierwszy rok był faktycznie słaby, na minusie. W celowaniu w takie wysokie stopy zwrotu, a więc w sytuacji ponoszenia ogromnego ryzyka, jest to jak najbardziej realne. Nasz portfel musiałby się skurczyć. Prawda jest taka, że mamy całe spektrum możliwości jak nasza ścieżka się potoczy. Ponosząc tak wielkie ryzyko, tak naprawdę, to nie nasze umiejętności będą na pierwszym miejscu, ale ślepy traf. Możemy być świetnymi traderami, ale ponosząc ogromne ryzyko, te umiejętności będą miały marginalne znaczenie. To, co będzie rządziło to zwykły przypadek. Wiem, że jest dużo takich historii, część z nich jest nawet prawdziwa. Być może słyszałeś o kimś takim jak Ed Seykota. Jest to facet, który był bohaterem w jednej z książek Jacka Schwagera Market Wizards. Zarobił bodajże, z kwoty wyjściowej 5 tysięcy dolarów, docelowo 15 milionów. Wiem, że to brzmi ciekawie i rozpala wyobraźnię wielu, którzy chcieliby zrobić coś podobnego.
Po pierwsze Seykota jest jeden, nie słyszałem wiele innych takich sytuacji.
Po drugie, musimy sobie zdać sprawę, że celowanie w tego typu stopy zwrotu typu 100% rocznie, prędzej lub później kończy się zerem na koncie. Nawet przy założeniu, że jesteśmy świetnymi traderami. Jest to kwestia czasu, jak będzie miało zdarzenie na rynku, które będzie daleko wykraczało poza trzecie, czwarte czy piąte odchylenie standardowe, gdzie ryzyko, które ponosimy, zwyczajnie nas zmiecie z powierzchni ziemi.
Linda Raschke wspominała, jak prowadząc swój fundusz w Nowym Jorku, miała biurowiec obok wieży World Trade Center. Przez kilkanaście dni nie mogła tam nawet dojść. Nie miała kontaktu. Opowiadała o sytuacjach typu Flash Crash albo takiej, która miała miejsce na rynku w 1987, i wiele innych, które spowodowały, że jej się udało przeżyć, ale wielu jej kolegów i koleżanek po prostu pożegnało się z karierą na rynkach finansowych. Jedno nieprzewidziane zdarzenie, ryzyko, które mieli w portfelu, spowodowało, że zbankrutowali. Kończę już te marsjańskie opowieści, że będziemy zarabiać po wiele dziesiątek procent rocznie każdego roku.
Ktoś może powiedzieć, że w scenariuszu, który przytoczyłem, że ktoś startuje kwotą 100 tysięcy złotych z zamiarem zarabiania 50% w skali roku, jest zbyt negatywny, bo gdybyśmy zamiast 100 tysięcy podstawili kwotę 200 lub 300 tysięcy, to już problem byłby rozwiązany. Będę cały czas jednak obstawiał przy swoim, że ponosząc tak wielkie ryzyko, losowość, a nie umiejętności będzie rządzić w naszym portfelu.
Mając taki kapitał kilkuset tysięcy złotych, którym mamy odwagę funkcjonować aktywnie na rynkach kapitałowych, lepiej zdecydowanie skupić się na kontroli ryzyka, zmniejszając je i obniżając oczekiwania. Zamiast zarabiać 50%, będziemy musieli celować w wyniki poniżej 20%, co wciąż jest niesamowicie dobrym wynikiem zarezerwowanym dla zdecydownej mniejszości uczestników na rynku.
Wielu uznaje to jednak za coś bardzo słabego. To bardzo zastanawiające i ciekawe, tak swoją drogą. Trzeba zdać sobie sprawę z jednej sytuacji. Im nasz kapitał będzie większy, tym my będziemy mieli tendencję, aby zachowywać się w bardziej konserwatywny sposób. Ktoś, kto pomnoży tysiąc złotych, pomyśli sobie, że tak samo zrobi z kwotą 100 tysięcy czy milionem złotych. Tak to nie funkcjonuje, no może poza platformami do testowania strategii. Naprawdę!
Mówiąc o tym scenariuszu, gdzie będziemy chcieli utrzymać się z rynku, ja cały czas mówiłem o tym, abyśmy mogli zarobić pieniądze, które pozwolą nam się utrzymać przy życiu czy utrzymać naszą rodzinę. Nic nie mówiłem o tym, żeby jeszcze móc odkładać pieniądze na przyszłość, aby móc powiększać kapitał.
Od początku tego odcinka wspominałem, że nie będzie tutaj przepisu na to, jak łatwo, szybko i przyjemnie zarobić miliony na giełdzie.
Nie ma przepisu, jak łatwo, szybko i przyjemnie zarobić miliony na giełdzie.
Wersja optymistyczna i realistyczna (dla nielicznych)
Zejdźmy nieco na ziemię. Nadal będziemy się poruszać w obszarze, który jest zarezerwowany dla mniejszości na rynku, czyli dla osób, które potrafią zarabiać regularnie na rynkach finansowych, ale które mają realistyczne oczekiwania względem tego, co można na rynku zarobić. Będziemy mówić o tym, że ktoś celuje w stopę zwrotu typu 10% lub 15%. Być może w ekstremalnej sytuacji 20% rocznie. Być może ktoś faktycznie wykonał bardzo dużo pracy liczonej w latach i potrafi w pewnien sposób na przestrzeni lat generować średnią stopę zwrotu na tym poziomie.
Zabawne jest to, że większość gardzi stopami zwrotu typu 10-15% rocznie, a zarazem większość z tej większości nie zarabia nawet tyle. Ba, generuje straty. To jest ciekawy paradoks.
To nie przedmiot odcinka, ale przy ciężkiej pracy, można zarabiać te 10-15%. Jeżeli mamy kapitał na poziomie 100 tysięcy złotych, to wtedy zarobimy zaledwie 10 tysięcy złotych w skali roku.
Być może lepiej, abyśmy zaangażowali nasz czas i nasz wysiłek na robienie czegoś innego, gdzie zwyczajnie będziemy zarabiać więcej. Zamiast celować w 10%, celujemy wtedy w stopy zwrotu takie, jakie mogą wygenerować lokaty czy bardziej zaawansowane produkty finansowe, ale wciąż przy podejściu pasywnym.
Jeżeli ktoś zarabia 10-20% rocznie, to nawet jeżeli mamy milion złotych, to wciąż w skali roku jesteśmy w stanie przeciętnie wygenerować zaledwie 100 tysięcy złotych. Jak tu pomnażać dalej kapitał? Co zrobić, kiedy mamy ujemny rok?
Weź też pod uwagę, że zarabiając 15% rocznie, możemy mieć naprawdę spore obsunięcia w portfelu. Oczywiście, nikt z nas nie chce z góry zakładać, że będzie tak się działo. Jednak realia są takie, że nawet Buffett w swojej ponad pół wiecznej historii inwestycyjnej miał obsunięcie na swoim kapitale na poziomie przekraczającym 40 i 50%. Wyobraź sobie, że masz milion złotych i wydaje ci się, że to jest ogrom pieniędzy. Będziesz mógł z tego zarabiać tyle, że utrzymasz siebie, rodzinę i będziesz żył, popijając drinki pod palmami. Co stanie się, jak stracisz 50% w pierwszym roku?
Jest to bardzo negatywny scenariusz, nawet zakładając, że ktoś wie, co robi na rynkach kapitałowych, a mimo wszystko zdarzyło mu się mieć takie obsunięcie.
Jak Ty byś się zachował, gdyby z miliona złotych na koncie, pojawiła się kwota pół miliona złotych? Do tego będziesz musiał wygenerować 100% stopy zwrotu, aby być w punkcie wyjścia. Warto brać to wszystko pod uwagę.
Tu przechodzimy do clue tego odcinka. Jeżeli ktoś faktycznie potrafi zarabiać 10-20% rocznie, to żeby móc z tego się utrzymywać, warto rozważyć jeden z trzech scenariuszy, który wybrałem.
Opcja rentierska
Pierwszy scenariusz to opcja rentierska. W tej opcji zakładamy, że ktoś posiada odpowiednio duży kapitał własny. Załóżmy, że ktoś potrzebuje rocznie na utrzymanie swojego gospodarstwa, domu, rodziny 200 tysięcy złotych każdego roku. Zastanówmy się, ile taka osoba powinna mieć kapitału, żeby móc ze swoich wygenerowanych zysków na rynkach kapitałowych, utrzymać takie gospodarstwo domowe.
Można powiedzieć, że wystarczy milion. 20% i mamy te 200 tysięcy. Ja w życiu na coś takiego bym nie poszedł. Dla mnie absolutne minimum przy takim założeniu to mieć w portfelu jakieś 5 milionów. Chociaż jeszcze bym się nad tym zastanawiał. Przy 10 milionach już bym się czuł zdecydowanie bardziej komfortowo. Dlaczego?
Dlatego, że chciałbym się czuć komfortowo w sytuacji, kiedy będę miał gorszy rok, a nawet lata. Kiedy nie będę generował tych 200 tysięcy złotych, które założyłem, a które są potrzebne do utrzymania mojego gospodarstwa. Po drugie, też po to, aby móc budować i zwiększać ten kapitał na przyszłość. Posiadając 5 milionów w swoim portfelu inwestycyjnym, nawet zarabiając bardziej konserwatywnie 10%, to daje nam pół miliona złotych rocznie. Trzeba wiedzieć, że to nie jest jak na lokacie, że mamy pół miliona rok w rok, na swoim koncie, które będzie nam przyrastało, tylko to będzie uśrednione pół miliona.
Własne samopoczucie jest nam potrzebne, abyśmy nie popełniali błędów decyzyjnych w procesie inwestycyjnym. Dlatego dobrze jest mieć dużo większy kapitał. Jak widzimy w tej opcji rentierskiej, tak naprawdę niewielu uczestników rynku byłoby w stanie się do tej opcji załapać. Większość nie ma tego kapitału obrotowego, który tak naprawdę de facto nie jest kapitałem do wydania, tylko naszym narzędziem pracy. To, że ktoś posiada 5 milionów złotych, to nie jest to kapitał do wydania. Nie kupimy sobie nowego Porsche, fajnego domu – wtedy wiele nam nie zostanie. Mówimy o narzędziu do pracy, które ma nam pozwolić generować zyski, które utrzymują nasze gospodarstwo.
Cały czas mówimy o obracaniu na rynkach kapitałowych swoim prywatnym kapitałem.
Opcja hybrydowa
Drugi scenariusz to opcja hybrydowa. To nie jest przypadek, gdzie stricte ktoś zarabia pieniądze na rynku kapitałowym i z tego się utrzymuje. Zresztą, z tego utrzymywania się na rynkach kapitałowych, to trochę powstaje mit, czy jest to cel sam w sobie – chciałbym się utrzymywać z rynków kapitałowych, ale większość osób mówiących o tym, nie wiedzą, o czym mówią.
Opcja hybrydowa jest dobrą odpowiedzią dla takich osób. Jeśli ktoś ma mniejszy kapitał, ale ma dodatkowe stabilne źródło dochodu, to może spokojnie pomnażać pieniądze na rynku kapitałowych, które cały czas będą się powiększać. Na co dzień będzie żył i utrzymywał się z pieniędzy zarobionych w innym miejscu. Oczywiście, wtedy opcja hiper aktywnego tradingu, gdzie będziemy przez kilkanaście godzin ślęczeć na wykresami czy wieczory przy świecach (Sic!), nie będą miały miejsca. My będziemy mieć inne zajęcie. My tak naprawdę, będziemy mogli realizować bardziej średnio czy długoterminowe strategie inwestycyjne. Jest to pewne wyjście z sytuacji, gdzie będziemy mogli realizować swoje zainteresowanie na rynkach finansowych. Będziemy mogli zarabiać na tych rynkach, ale będziemy mieć też spokój i komfort ducha. Będziemy utrzymywać się z pieniędzy zarabianych w czymś innym. Nie będziemy musieli się stresować, że w danym roku na rynku kapitałowym nie zarobimy tyle, ile my musimy mieć, aby spokojnie przeżyć.
Opcja biznesowa
Najbardziej interesująca, ale i najcięższa do zrealizowania opcja, to scenariusz biznesowy. Większość osób, która dorobiła się fortuny na rynkach, łącznie z kultowym Warrenem Buffettem, zrobiła to, nie dzięki pomnażaniu własnego, prywatnego kapitału, ale dzięki temu, że miała możliwość zarządzania pieniędzmi innych ludzi – OPM – Other People’s Money.
Mała dygresja. Warren Buffett jest cholernie ciężkim człowiekiem, jeśli chodzi o zreplikowanie jego osiągnięć, dlatego też nadmierne porównywanie się do niego jest niezbyt mądre. Są przypadki ludzi, których historie nadają się bardziej, ponieważ ich metody są bardziej replikowalne. Są bardziej oparte na sytuacjach, które są mi bliższe, czyli podejście algorytmiczne, statystyczne.
Takie osoby, jak Linda Raschke, która występowała u mnie w odcinku, Tom Basso, również gość mojego odcinka – oboje są bohaterami znanej książki Market Wizards Jacka Schwagera. Tom Basso jest całkowicie inną osobą w stosunku do Lindy. Linda stosuje krótkoterminowe podejście, dyskrecjonalne, czyli uznaniowe. Tom ma algorytmiczne podejście, ale długoterminowe. Robert Pardo, Andreas Clenow. Zachęcam do wysłuchania wywiadów z tymi osobami w moim podcaście. Wszystkie te osoby zarobiły spore pieniądze na rynkach i osiągnęły swój sukces finansowy, prywatnie, dzięki temu, że miały możliwość zarządzania pieniędzmi innych ludzi. To może być własny fundusz, chociaż jest to trudne do zrealizowania. W obecnych czasach jeszcze trudniejsze niż to było lata temu. Wspomniał o tym Andreas Clenow, który mówił, że niespełna 20 lat temu zakładając fundusz, dziś by już nie mógł tego zrobić, ze względu na regulację. Nawet jeśli nie będziemy zakładać własnego funduszu, to możemy być zatrudnieniu w jakimś funduszu.
Dlaczego ten model jest taki dobry? Tutaj mówimy o prowadzeniu biznesu. Możemy rozważyć model 2/20, czyli model, w którym od kwoty, którą mamy w portfelu, którą zarządzamy mamy z góry management fee. W Stanach Zjednoczonych jest to 1,5-2%. Plus mamy udział w zysku – success fee.
Teraz można sobie wyobrazić, że Tom Basso, który miał w portfelu ponad pół miliarda dolarów w szczytowym okresie, zatrudniał nie więcej niż 10 osób, to on z samego tytułu management fee rocznie otrzymywał ponad 10 milionów dolarów. Do tego jeszcze otrzymywał success fee. Jeżeli pomnożył kapitał pół miliarda dolarów przez 10%, czyli zarobił 50 milionów dolarów, to z tych 50 milionów dolarów miał jeszcze udział 20%, czyli dodatkowe 10 milionów. Zarabiając 20 milionów dolarów i prowadząc biznes, w którym mamy do opłacenia 10 osób i nie mamy fabryki czy specjalizowanych rzeczy, tylko wynajmujemy biuro, to jest niezły biznes. To, co jest jeszcze bardziej kluczowe, to to, że ktoś, kto prowadzi taki fundusz, nie musi się silić na wielkie stopy zwrotu.
On się przede wszystkim skupia na tym, aby jak najwięcej do siebie przyciągnąć kapitału. To się po angielsku nazywa assets under management (AUM), czyli nie możemy pozwolić sobie na wystraszenie klientów, aby zabrali pieniądze z naszego funduszu, bo mamy ogromne fluktuacje w portfelu. Będziemy się starać tak mądrze zarządzać tym kapitałem, aby generować zyski, ale żeby te fluktuacje nie były zbyt wielkie, bo odstraszą ludzi. Naszym głównym celem jest przyciąganie do siebie jak największego kapitału, żeby ten portfel się powiększał. Reszta dzieje się już sama. Kwestia skali – sky is the limit. Ten biznes może być mocno skalowalny, łatwiej niż wiele innych biznesów. My im więcej przyciągniemy do siebie kapitału, tym będziemy w stanie wypracować większy zysk dla siebie, robiąc dokładnie to samo. Czy mamy fundusz na poziomie portfela miliona dolarów, czy mając fundusz 100 milionów dolarów, sto razy większy, to nasza praca będzie ta sama, ale nasze zyski będą zupełnie inne. To jest klasyczne skalowanie biznesu. OK, upraszczam nieco, ale na potrzeby tego odcinka to nam wystarczy.
W tym punkcie chciałbym trochę sarkastycznie „wszystkich wielkich inwestorów”, którzy gardzą stopami zwrotu 10-20%, zatrzymać, aby zrozumieli, że naprawdę wystarczy zarabiać 10% w skali roku. Jeżeli ktoś będzie miał sensowną i skalowalną strategię oraz track record, historię, że zarobił na akceptowalnym kapitale, ale regularnie 10-20% w skali roku, to ma ona spore szanse, żeby zrobić karierę w funduszu hedgingowym. Nawet jak będziemy mieć możliwość zebrania kapitału to założyć własny fundusz hedgingowy. Nie trzeba będzie ryzykować swoim kapitałem i bankructwem, tylko będziemy mogli zrobić z naszej obecności na rynku kapitałowym, biznes.
To jest ciekawe, że ludzie swoimi własnymi pieniędzmi, mają tendencję do ryzykowania znacznie bardziej niż cudzymi.
Ludzie bardziej ryzykują swoje pieniądze niż cudze.
Wrócę do Lindy Raschke. Ona powiedziała w moim pierwszym wywiadzie, którego mi udzieliła na wiosnę 2018 roku, że była zaskoczona tym, ile zarabiała, gdy handlowała prywatnym kapitałem. W gruncie rzeczy zarabiała niewielkie pieniądze. W momencie, kiedy zaczęła traktować to jako biznes, kiedy otworzyła własny fundusz hedgingowy, gdzie w szczytowym momencie miała 150 milionów dolarów, to wtedy zaczął się robić z tego zyskowny biznes. Ona zatrudniała mniej osób niż Tom Basso, ale dzięki temu, że przez lata robiła dobre stopy zwrotu, była w stanie zarabiać spore pieniądze. Ona też inwestowała w ramach funduszu własnymi środkami. Była jednym z udziałowców tego funduszu. Przez lata tych pieniędzy nie ruszała. Mimo przychodzenia i odchodzenia klientów, jej kapitał cały czas w tym funduszu pozostawał. Z czasem przyrósł do takich poziomów, że była jednym z większościowych udziałowców tego funduszu.
Jeśli ktoś myśli o robieniu wielkiej kasy na rynkach finansowych, to raczej nie będzie tego robił przy pomocy swojego prywatnego kapitału, tylko kapitału innych ludzi.
Przypadek maila od pewnego tradera
Chciałem przytoczyć historię, o której wspomniałem na samym początku. O tajemniczym mailu, którego otrzymałem kilka tygodni temu do swojej skrzynki. Maila otrzymałem od bardzo uznanego tradera. Nie zdradzę personaliów tej osoby, bo była to wiadomość prywatna. Zdradzę tylko tyle, że była to osoba, z którą przeprowadziłem wywiad u siebie w podcaście. To jest osoba, która ma weryfikowalne i znakomite wyniki. Natomiast ta osoba akurat nie działa w biznesie funduszowym, tylko przez całą swoją karierę zarządza swoim prywatnym kapitałem i handluje na swój prywatny rachunek.
Ta osoba, mimo że wiedzie się jej całkiem dobrze, napisała do mnie maila pod wpływem wywiadu, jakiego udzielił mi Andreas Clenow. Poruszał on między innymi temat, czym różni się trading na rachunku prywatnym od profesjonalnego handlu w postaci funduszu hedgingowego. Ten trader napisał do mnie, że otworzyło mu bardzo mocno oczy, że myślał o tym dużo wcześniej, ale ten wywiad był przełomowy. Doszło do niego, że żałuje, że lata temu nie podjął decyzji o tym, aby pójść w otworzenie biznesu w postaci założenia funduszu hedgingowego. W obawie przed różnymi regulacjami, dodatkowymi obowiązkami postanowił pójść w stronę handlu na swój rachunek.
Często argumentacją ludzi jest to, że nie chcą bawić się w żadną instytucję, w zabawę w fundusze. Chcą za to skupić na handlu, na tradingu, na inwestowaniu. Ten trader zwrócił uwagę na to, że teraz nieco żałuje, bo przez lata to powodowało u niego wymuszoną sytuację, gdzie musiał szukać dodatkowych źródłem dochodu w postaci realizowania różnych szkoleń, konferencji, pisania książek. Pomimo że zarabia całkiem przyzwoite i dobre pieniądze, to mógłby wejść na znacznie wyższy poziom, gdyby zaczął to bardziej traktować w sposób biznesowy. Poprosił mnie o kontakt do Andreasa Clenowa, aby móc ten temat przegadać. Nigdy nie jest za późno. Być może to, co zaniedbał lata temu, teraz nieco nadrobi i będzie zastanawiał się nad tym, jak wykorzystać swoją przewagę rynkową i swoje umiejętności tradingowe na poziomie funduszu hedgingowego.
Chciałem o tej sytuacji opowiedzieć, bo to może być coś, co pokaże jak cholernie ciężko utrzymywać się z zysku na rynkach kapitałowych. Osoba, która na rynkach jest dłużej niż wielu z was, którzy teraz słuchają tego odcinka – uwierzcie mi, jest to naprawdę osoba, która ma weryfikowalne wyniki, a mimo to stwierdza, że lata temu mogła postąpić nieco inaczej, wybierając swoją ścieżkę życiową.
Zależało mi na tym, aby przedstawić wam historię z tym tajemniczym traderem. Ona powinna być dobrą puentą do tego, czy można zarabiać na tyle godziwe pieniądze na rynkach kapitałowych, by z tego żyć.
Kilka słów o mnie
Na koniec chciałem też przestawić swoją sytuację.
Nie każdy, kto słucha, wie kim jestem i dlaczego „wymądrzam” się na temat zarabiania na rynkach kapitałowych.
Sam jestem na rynkach obecny od ponad 10 lat. To przedszkole. Jest to wciąż niewielkie doświadczenie, gdyby porównać do Perry Kaufmana, który był również moim gościem, w 6 odcinku. Spędził on na rynku ponad 50 lat. To robi różnicę, tym większą, że przeżył bez wyzerowania konta.
Pracuję w branży IT. Po dzień dzisiejszy jest to moje główne źródło utrzymania. Jestem freelancerem. Jest to taka branża, która na pewno pozwala świetnie żyć, zarabiać bardzo dobre pieniądze. Nie ukrywam tego. Nie jestem już takim świeżakiem po studiach. Sporo lat funkcjonuję w branży IT. Zdecydowanie to się zmieniło, gdy kiedyś pracowałem w korporacji na etacie. Teraz nie pracuję na klasycznym etacie, ale nadal jako freelancer sprzedaję swój czas. Robię to zupełnie świadomie, bo działam w takim obszarze, gdzie to wynagrodzenie za pracę jest mocno ponadprzeciętne.
Pozwala mi to odkładać dużą część pieniędzy i lokować je na rynkach kapitałowych. Dla mnie z punktu widzenia profilu ryzyka jest to bardzo dobra sytuacja. Nie mogę sobie pozwolić na to, aby oszczędności swojego życia czy kapitał, jaki mi się udało zgromadzić, postawić na jedną szalę, rzucić wszystko i zająć się tylko tradingiem na full time. To byłoby nieodpowiedzialne w mojej sytuacji życiowej, przy kapitale, którym dysponuję. Zdecydowanie nie jest mi to potrzebne do szczęścia. Wolę bezpieczniej, spokojniej budować kapitał, niejako na boku. Mądrze go pomnażać. Dobrze się w tym czuje. Umiejętności z branży IT pomagają w budowaniu własnej przewagi na rynku, chociażby w postaci algotradingu, którym się specjalizuje czy budowaniu statystycznych modeli. Będą freelancerem IT mam możliwość realizowania projektów na styku z finansowani. W tę stronę będę się starał kierować swoją karierę. Chciałbym coraz bardziej angażować się w to.
Mała dygresja. Realizuję „na luzie„ projekt na potrzeby własne, który z czasem może będzie produktem komercyjnym, ale dla mnie ma być rozwiązaniem na ogarnięcie swoje i długoterminowej strategii inwestowania pod kątem emerytury na koncie IKE i IKZE. Nie lubię tych sytuacji, gdzie strzela się jak na strzelnicy – może kupię spółkę A, może spółkę B, na spółce C pojawiła się formacja nietoperza z niedźwiedziem. Chcę poświecić na swój rachunek emerytalny maksymalnie 15 minut tygodniowy albo nawet miesięcznie. Przede wszystkim moje decyzje mają być oparte na logicznych i jasnych przesłankach. Na algorytmie popartym statystykami, ale bardzo prostym algorytmie. Nie chodzi o generowanie niebotycznych zysków, tylko generowanie alfy, czyli tego, co daje ponad rynek względem WIG czy WIG20. Realizować zyski regularnie typu 10-15% w skali roku, minimalizując zarazem stronę drugą tego równania, czyli obsunięcia na linii kapitału. Zamiast obsunięcia typu 50 i więcej procent, zredukować je do maksymalnie 20%. Mając taką strategię, będzie już bardzo OK. Robię to w sposób algorytmiczny. Zresztą, to jest oprogramowanie. Jeżeli będzie to rozwiązanie, które będzie mnie satysfakcjonować, być może również wyjdzie z tego produkt komercyjny. To tak nawiasem mówiąc, mam nadzieję, że nie zapeszę niczego.
Chciałem powiedzieć, że działając w branży, w której ja funkcjonuję, czyli IT, daje mi swobodę i luz również w działaniu na rynkach kapitałowych, ale bez wiszącej nad moją głową gilotyny. Bez myśli co się stanie, kiedy będę miał przyszły rok słabszy, albo pod kreską.
Podsumowanie
Po pierwsze – większość na rynku traci. To jest fakt. Nie mówię tego po to, aby cię odstraszyć od rynków kapitałowych, ale po to, abyś zrozumiał, że zarabianie na rynkach, to gra w umiejętności. Warren Buffett powiedział kiedyś fajne słowa: „Investing is simple, but not easy”. Inwestowanie jest proste, ale nie jest łatwe.
Inwestowanie jest proste, ale nie jest łatwe.
W ramach podsumowania tego odcinka zachęcam, aby o tym pomyśleć przez chwilę. Rynki kapitałowe przy scenariuszu, w którym operujemy własnym, prywatnym kapitałem, mogą być naszym źródłem utrzymania, ale tylko jeśli mamy wystarczająco duży kapitał. Często osiągnięcie tak dużego kapitału samo w sobie jest nie do zrealizowania na pracy etatowej. W efekcie, dla bardzo nielicznej grupy ludzi, rynki kapitałowe będą mogły stanowić jedyne źródło utrzymania.
Nie oczekuj, że rynki finansowe są magicznym miejsce, gdzie można zarobić pieniądze łatwiej niż w innym miejscu. Jest to wysoce konkurencyjne środowisko. Tylko bardzo niski próg wejścia do tego środowiska powoduje, że przyciąga wiele osób, które mają bardzo złe nastawienie. Wręcz śmieszne oczekiwania względem rynku. Miej realistyczne oczekiwania. My, jako ludzie, mamy tendencję do przeceniania własnych możliwości. Nie oczekuj, że będziesz regularnie przez lata zarabiał więcej niż 10-15%, bo dla większości najlepszych profesjonalistów jest to trudne do zrealizowania. Jest to możliwe, żeby zrobić to w warunkach domowych, gdzie mniejszy kapitał będzie działał na naszą korzyść, jak i kilka innych czynników. Nie znaczy to jednak, że jest to proste, szybkie, łatwe i przyjemne. Poza technikaliami musimy też ogarnąć sferę mentalną, ale to temat na inną okazję.
Jeśli nie masz kapitału, ale masz umiejętności, to rozważ pracę w funduszu lub w szeroko pojętej branży finansowej. Rozważ też otwarcie własnego funduszu. To jest trudne, ale takie możliwości są na horyzoncie.
Unikajmy ślepego porównywania się do innych osób. Zawsze należy uwzględnić kontekst, w którym funkcjonujemy i w którym funkcjonują tamte osoby. Inna jest sytuacja, kiedy ktoś ma lat dwadzieścia i nie ma nic na głowie w postacie kredytu, dzieci, żony, a zupełnie inna sytuacja jest 40-latka, który ma na głowie to wszystko, a jeszcze inna będzie faceta, który będzie przychodził na emeryturę. Warto to wszystko uwzględnić.
Być może najlepszą inwestycją, jaką możemy zrobić w życiu, to jest inwestycja w samego siebie. Wspomniałem o IT, ponieważ jest to branża bliska memu sercu. W niej działam. Jeżeli lubisz IT, a jesteś młodą osobą w szkole czy na studiach, na pewno warto się temu przyjrzeć wówczas. To jest coś, co pozwala zarabiać fajne pieniądze. Warto w to zainwestować. Nawet jeśli nie będziesz robił tego do końca życia, to zarobione tam pieniądze pomogą ci lub ułatwią otworzenie swojego biznesu. Nie idź jednak do IT tylko z powodu kasy.
Jeśli chodzi o swoje inwestycje na rynkach kapitałowych, warto stosować szerokie kadrowanie. Nie powinniśmy na siłę skupiać się na dziennych wynikach – zarobiliśmy czy straciliśmy. Raczej powinniśmy postrzegać naszą strategię w wymiarze długofalowym, pozwolić pracować naszej przewadze rynkowej. Co będzie się działo z naszym kapitałem, z naszym portfelem po 5-10-15-20 latach, zakładając, że będziemy to powtarzalnie realizować. Rynki się zmieniają, biznesy się zmieniają. To, że ktoś dzisiaj ma działającą firmę, nie znaczy, że za 20 lat ta firma będzie w ten sam sposób pozwalała zarabiać, jeśli nie będziemy umieli adaptować się do zmian na rynku.
Identycznie jest na rynkach finansowych.
Będąc na rynku aktywnym uczestnikiem przez wiele lat, warto docenić, że samo w sobie ogromnym osiągnięciem, jeżeli nie zbankrutujemy na tym rynku. Naprawdę resztę załatwi mądre podejście do finansów osobistych plus procent składany z tych zysków, które będziemy generować na rynku kapitałowym.
Ciesz się życiem i każdym darowanym nam dniem. Pieniądze są ważne, ale nie są wystarczające, by być szczęśliwym w życiu.
Starajmy się być na co dzień dobrymi ludźmi, abyśmy czynili dobro. Karma naprawdę działa. Tym optymistycznym akcentem życzę wszystkim samych sukcesów na rynkach kapitałowych i nie tylko.
Wszystkiego dobrego.
Pozdrawiam.
Bye bye! 🙂
Podobał Ci się artykuł?
Jeśli chcesz, żebym Cię poinformował mailem, gdy pojawią się nowe artykuły, zapisz się poniżej. 🙂