#057: Rick Ferri – Dlaczego większość inwestorów powinna inwestować pasywnie?
Rick Ferri, gość dzisiejszego odcinka, to osoba doskonale znana w branży inwestycyjnej od lat. Jest emerytowanym oficerem amerykańskiej piechoty morskiej i pilotem myśliwców. Pracował również jako makler oraz zarządzający w firmie inwestycyjnej oraz zdobył tytuł CFA, czyli międzynarodowego doradcy inwestycyjnego. Obecnie zajmuje się głównie konsultingiem w obrębie taniego inwestowania w indeksy. Rick jest też autorem licznych książek dla inwestorów oraz prowadzi podcast Bogleheads, który kierowany jest do każdego, kto szuka rozsądnego podejścia do inwestowania i finansów osobistych.
W tym odcinku rozmawiamy o filozofii inwestowania w indeksy zaproponowaną przez Jacka Bogle, założyciela firmy Vanguard. Dowiesz się o powodach dla których Rick proponuje inwestować poprzez tanie fundusze indeksowe, odradzając aktywnych prób zarządzania portfelem. Rick tłumaczy też jak podejść do samodzielnej budowy portfela opartego na funduszach ETF. Pytam też mojego gościa między innymi o to co się stanie, gdy wszyscy zaczną inwestować pasywnie.
Kiedy pilotujesz myśliwiec, zwłaszcza jeśli lądujesz na pokładzie lotniskowca, co należało do moich zadań, musisz działać bardzo precyzyjnie. To wymaga bardzo dużej dokładności. Margines błędu nie istnieje. Decyzję o tym czy lądować, czy nie, a w sytuacji bojowej o tym czy atakować cel, podejmuje się wyłącznie w oparciu o fakty. Nie ma miejsca na spekulacje, bo w razie pomyłki ludzie mogą stracić życie, a ja sam mógłbym zginąć. To doświadczenie związane z poszukiwaniem prawdy, dążeniem do dokładności i analizą faktów doprowadziło mnie do filozofii inwestowania, którą przyjąłem. Według niej, jeśli chcesz osiągnąć sukces jako inwestor, po prostu podążaj w rytmie rynku, ale nie próbuj go pokonywać. Moja misja poszukiwania faktów przywiodła mnie do branży inwestycyjnej ponad 30 lat temu i ukształtowała moją filozofię i skuteczną strategię inwestycyjną.
– Rick Ferri
Miliony ludzi na świecie wierzy w inwestowanie w niskokosztowe, pasywne fundusze indeksowe, pewnie setki milionów na całym świecie ma podobne podejście, ale nie znajdziesz dwóch osób z dokładnie identycznym portfelem inwestycji. Nigdy. Zawsze będzie coś, co sprawi, że Ty inaczej zarządzisz swoimi finansami niż ja. I tak powinno być, bo nie ma na świecie dwóch osób, których sytuacje i doświadczenia są dokładnie identyczne, pochodzących z tego samego miejsca i w tej samej sytuacji rodzinnej.
– Rick Ferri
W tym odcinku
- Kim jest Rick?
- Jak można wykorzystać doświadczenie wojskowe na gruncie inwestycyjnym?
- Dlaczego inwestorzy odnoszący sukcesy muszą posiadać trzy cechy: filozofię, strategię i dyscyplinę (i co to oznacza)?
- Na czym polega inwestowanie w indeksy?
- Gdzie jest granica między inwestowaniem w indeksy (pasywnym) a inwestowaniem aktywnym?
- Jaki jest typowy przebieg nauki inwestora pasywnego?
- Czy Rick wierzy, że inwestor indywidualny może z sukcesem inwestować aktywnie?
- Co się stanie, jeśli wszyscy zainwestują zgodnie z filozofią inwestowania pasywnego?
- Jak zdobyć wystarczającą dyscyplinę, aby „utrzymać obrany kurs”?
- Jak powinien wyglądać prawidłowy sposób budowania portfela?
- Czy obligacje są nadal przydatne w dobie bardzo niskich stóp procentowych?
- Dlaczego Jack Bogle jest taką ikoną w świecie inwestycji?
Osoby wspomniane w wywiadzie
- Warren Buffett
- Wes Gray
- John “Jack” Bogle
- Eugene Fama
- Kenneth French
- Cliff Asness
Pomocne linki
- Rick Ferri – strona domowa
- Boglehead podcast
- Wywiad Ricka z Johnem „Jackiem” Bogle
- Jak inwestować poprzez ETF-y? Opcje dla leniwych i aktywnych – podstawy i wstęp do tematu
- 📖 Praktyczne aspekty budowania pasywnych portfeli opartych na funduszach ETF – na co uważać i jak je testować przed zainwestowaniem swojego kapitału
Rekomendowana literatura
- All About Asset Allocation, Rick Ferri
- All About Index Funds: The Easy Way to Get Started, Rick Ferri
- The ETF Book: All You Need to Know About Exchange-Traded Funds, Rick Ferri
- The Power of Passive Investing: More Wealth with Less Work, Rick Ferri
- Protecting Your Wealth in Good Times and Bad, Rick Ferri
- Serious Money – Straight Talk about Investing for Retirement, Rick Ferri
- The Bogleheads’ Guide to Retirement Planning, Taylor Larimore (Author), Mel Lindauer (Author), Rick Ferri (Author), Laura F. Dogu (Author), John C. Bogle (Foreword)
Wstęp
Jacek Lempart: Dzień dobry Rick. Witaj w moim programie.
Rick Ferri: Dziękuję za zaproszenie Jacku.
Czy mógłbym Cię prosić, żebyś się przedstawił? Wiem, że jesteś osobą bardzo dobrze znaną w branży, ale dla formalności, czy mógłbyś powiedzieć kilka słów o sobie i swojej karierze?
Tak, dziękuję. Od 32 lat jestem tu w Stanach Zjednoczonych doradcą inwestycyjnym.
Pełniłem różne role. Pracowałem w dużych bankach i domach maklerskich przez 10 lat. Następnie miałem własną firmę, w której zarządzamy finansami. Otworzyłem firmę, w której zarządzaliśmy funduszami klientów wykorzystując nisko-kosztowe fundusze indeksowe i ETFy, tego typu rzeczy.
Ostatecznie sprzedałem firmę swojemu ówczesnemu wspólnikowi i w tej chwili pracuję świadcząc usługi doradcze w modelu godzinowym. Zamiast zarządzać funduszami pomagam ludziom, którzy potrzebują nieco wsparcia i rozliczam się za każdą godzinę pracy, tak jak by to robiła kancelaria prawna, czy księgowa w USA. W trakcie całej swojej kariery zawodowej przyjąłem filozofię inwestowania opartą na prostym inwestowaniu w niskokosztowe indeksy. Zamiast próbować przechytrzyć rynek, zarabiam na tym jak te rynki rosną naturalnie i taka strategia zwykle okazuje się bardziej skuteczna niż inne. Pod warunkiem, że podatki i opłaty pozostają na niskim poziomie.
Na tym polega moja filozofia i to robiłem przez wiele lat. Takie podejście jest skuteczne i tak będę nadal działał.
Porozmawiamy jeszcze o szczegółach tej filozofii inwestowania, ale chciałbym poruszyć wcześniej inny temat. Z tego co wiem, jesteś oficerem Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych i pilotem myśliwców. Mam w związku z tym pytanie, w jaki sposób Twoje wojskowe doświadczenia służą Ci w branży inwestycyjnej. Czy ta wiedza jest przydatna, czy raczej przeciwnie?
Cóż, moje doświadczenie z wojska bardzo mi pomaga w określaniu co jest prawdą, a co nie. Kiedy pilotujesz myśliwiec, zwłaszcza jeśli lądujesz na pokładzie lotniskowca, co należało do moich zadań, musisz działać bardzo precyzyjnie. To wymaga bardzo dużej dokładności. Margines błędu nie istnieje. Decyzję o tym czy lądować, czy nie, a w sytuacji bojowej o tym czy atakować cel podejmuje się wyłącznie w oparciu o fakty. Wszystkie działania opierają się na faktach. Nie ma miejsca na błąd. Nie ma miejsca na spekulacje, bo w razie pomyłki ludzie mogą stracić życie, ja mógłbym zginąć.
To doświadczenie związane z poszukiwaniem prawdy, dążeniem do dokładności i analizą faktów doprowadziło mnie do filozofii inwestowania, którą przyjąłem. Według niej, jeśli chcesz osiągnąć sukces jako inwestor, po prostu podążaj w rytmie rynku, ale nie próbuj go pokonać. Moja misja poszukiwania faktów przywiodła mnie do branży inwestycyjnej ponad 30 lat temu i ukształtowała moją filozofię i skuteczną strategię inwestycyjną.
Filozofia, strategia i dyscyplina
Na swojej stronie internetowej piszesz, że skuteczny inwestor posiada trzy cechy: odpowiednią filozofię, strategię i dyscyplinę. Czy możesz nam o tym opowiedzieć bardziej szczegółowo?
Jasne, dziękuję, że zadałeś to pytanie.
Filozofia inwestowania to ogólne przekonanie w jaki sposób możesz osiągnąć swoje cele w dłuższej perspektywie. Ogólnie rzecz biorąc różne grupy inwestorów przyjmują różne filozofie inwestowania. Można je podzielić na dwa główne typy. Możesz przyjąć rolę inwestora pasywnego, gdzie akceptujesz zwroty z inwestycji wynikające z aktywności rynku, jeśli to Ci wystarczy, albo możesz przyjąć rolę aktywnego inwestora i próbować rynek pokonać.
Jeśli chcesz osiągać wyniki lepsze niż te, które rynek oferuje, wiążą się z tym większe koszty i dużo ciężkiej pracy. Zazwyczaj bardzo niewielu osobom to się udaje.
Twoja ogólna filozofia kształtuje Twoją strategię inwestowania, a czym jest strategia? Skoro ustaliliśmy już, że działamy zgodnie z filozofią wg. której nie próbujemy rynku pokonać, to znaczy, że należy podążać z rytmem jaki nadaje rynek. Strategia określa to jak powinien wyglądać Twój portfel inwestycji. Różnimy się od siebie. Ty możesz mieć inną tolerancję ryzyka. Być może Twój zawód sprawia, że jesteś bardziej skłonny do ryzyka. Być może Twoja sytuacja podatkowa jest inna niż moja. Być może Twoja firma oferuje Ci możliwości inwestowania w zabezpieczenie emerytalne, które dla mnie nie są dostępne. W ramach tej samej filozofii obydwaj musimy ukształtować naszą strategię portfelową dopasowaną do naszych indywidualnych okoliczności i możliwości, które mamy. Takie podejście i filozofia są uniwersalne.
Miliony ludzi na świecie wierzy w inwestowanie w niskokosztowe, pasywne fundusze indeksowe, pewnie setki milionów na całym świecie ma podobne podejście, ale nie znajdziesz dwóch osób z dokładnie identycznym portfelem inwestycji. Nigdy. Zawsze będzie coś, co sprawi, że Ty inaczej zarządzisz swoimi finansami niż ja. I tak powinno być, bo nie ma na świecie dwóch osób, których sytuacje i doświadczenia są dokładnie identyczne, pochodzących z tego samego miejsca i w tej samej sytuacji rodzinnej.
Skoro nie ma dwóch osób w tej samej sytuacji, każdy portfel jest inny, nawet jeśli wszyscy wierzymy w tą samą filozofię będziemy dostosowywać nasze portfele do indywidualnych potrzeb w oparciu o nasze strategie.
Trzeci element tej układanki to dyscyplina. Kiedy już przyjmiemy jedną z filozofii inwestowania i opracujemy strategię, która pozwoli nam osiągnąć założone cele potrzebujemy dyscypliny, która pomoże wdrożyć naszą strategię i trzymać się jej w dłuższej perspektywie, bo tylko tak możemy działać skutecznie. Dyscyplina względem przyjętej filozofii jest konieczna. Nie możesz pewnego ranka wstać i powiedzieć sobie “ok, dzisiaj spróbuję pobić rynek zmieniając strategię”. Dyscyplina w inwestowaniu wymaga by działać w zgodzie z założoną filozofią i zaplanowaną strategią dopasowaną do konkretnej sytuacji. Odpowiednia mieszanka akcji i obligacji, miejsc w których inwestujesz i tego jak będziesz się rozliczać z podatków we wszystkich tych lokalizacjach, wszelkie problemy, które mogą się pojawić, zawsze musisz zachować dyscyplinę i trzymać się swojego z góry założonego podejścia.
Te trzy rzeczy są niezbędne, jeśli chcesz osiągnąć sukces jako inwestor. Filozofia i strategia, które są odpowiednie do Twojej osobistej sytuacji, a potem dyscyplina, która pozwoli Ci się ich trzymać. Tak wygląda moja metoda działania.
A gdzie jest granica pomiędzy inwestowaniem pasywnym i aktywnym? Czy da się postawić taką granicę pomiędzy pasywnym inwestowaniem indeksowym, a inwestowaniem aktywnym? Dla przykładu, z tego co obserwuję, niektóre osoby twierdzą, że aktywne inwestowanie jest zbyt trudne. Dlatego inwestują w ETFy, ale potem widzę, że te same osoby mówią takie rzeczy jak na przykład: inwestowanie w USA jest teraz zbyt ryzykowne bo wyceny są już tam wysokie, więc dorzucam do swojego portfolio Chińskie papiery, albo przeznaczam część środków na zakup jednostek opartych na anomalii momentum, i tak dalej. Jak rozwiązać ten problem. Gdzie leży granica między inwestowaniem aktywnym i pasywnym?
To co opisałeś to podejście aktywne, obstawiasz wynik, to znaczy, że próbujesz przechytrzyć rynek. Kiedy ktoś twierdzi, że rynek amerykański jest drogi, dokonujesz oceny wartości giełdy w USA na podstawie jakiegoś miernika, jednocześnie oceniając wartość giełdy chińskiej, zapewne na podstawie podobnego miernika. Może to być stosunek ceny do zysku, tempo wzrostu, przewidywane PKB, cokolwiek to jest, podejmujesz taką decyzję. To brzmi świetnie i rzeczywiście wygląda na to, że ceny akcji w USA są wysokie, dlatego powinniśmy inwestować pieniądze w Chinach, bo tam jest taniej. W ten sposób pokonamy rynek. Brzmi świetnie.
Problem w tym, że to nie działa tak świetnie. Efekt końcowy wcale taki nie jest. W rzeczywistości to jest rzut monetą. Masz 50% szansy na to, że będziesz mieć rację i 50% szansy na to, że będziesz w błędzie. Kiedy popełnisz błąd musisz znów zmienić podejście, a w ten sposób prędzej czy później znów popełnisz błąd.
W dłuższej perspektywie lepiej na tym wyjdziesz, jeśli nie będziesz obstawiać wyników, tylko ulokujesz swoje środki na rynku i o nich zapomnisz. To ma większy sens. Załóżmy, że giełda zamyka drzwi na 10 lat, musisz ulokować swoje środki, a rynki przez kolejne 10 lat nie będą dla Ciebie dostępne. Możesz je otworzyć dopiero po 10 latach, nie możesz nic zmienić w trakcie.
W dłuższej perspektywie lepiej na tym wyjdziesz, jeśli nie będziesz obstawiać wyników, tylko ulokujesz swoje środki i o nich zapomnisz. To ma większy sens.
W rzeczywistości taka metoda działa lepiej, niż próby obstawiania zwycięzców i przegranych. W dłuższej perspektywie takie aktywne zarządzanie funduszami prowadzi do porażki względem tego gdybyśmy ulokowali swoje środki w danych krajach, albo klasach aktywów i utrzymywali swoje pozycje, raz na jakiś czas je równoważąc, nie przejmując się tym, czy któraś z inwestycji jest przewartościowana, czy niedowartościowana. Jeśli faktycznie tak jest i wiemy jednoznacznie co jest przewartościowane, a giełda w Chinach jest niedowartościowana i możemy to brać za pewnik, to by znaczyło, że zarabianie pieniędzy byłoby bardzo proste. A nie jest.
Ludzie z doktoratami, najtęższe umysły świata próbują to rozgryzać. Dlaczego ktoś miałby wiedzieć lepiej od nich? To nie takie proste, choć czasem może się tak wydawać. Czasem w mediach można usłyszeć, że z całą pewnością coś się wydarzy, ale tej pewności wcale nie ma. Rynki są proste i przewidywalne tylko w spojrzeniu historycznym.
Z perspektywy 2020 roku można powiedzieć, że jakieś wydarzenie w przeszłości było oczywiste, że bańka musiała pęknąć, że coś było niedowartościowane… tak się sprzedaje usługi zarządzania funduszami. W rzeczywistości, patrząc w przyszłość poza dzień dzisiejszy, nic nie jest oczywiste. Nic nie jest pewne. Nie wiemy czy przewartościowany jest rynek amerykański, czy Chiny są niedowartościowane. Nie mamy takich informacji i nie dowiemy się szybciej niż za 10 czy 15 lat, kiedy to będziemy mogli spojrzeć w przeszłość i powiedzieć “tak, tak, mieliśmy rację”, albo “tak się cieszę, że tego nie zrobiłem, bo to byłby taki olbrzymi błąd”. Najlepiej tego nie robić, nie przyjmować takich założeń. O to chodzi w mojej filozofii.
Od ciemności do oświecenia oraz od komplikowania do prostoty
Wygląda na to, że nadmierna pewność siebie jest częścią naszej natury i bardzo nam to nie służy w branży inwestycyjnej. Wspomniałeś na swojej stronie internetowej, że typowa droga inwestora indeksowego, pasywnego, zaczyna się w całkowitej ciemności, potem przychodzi rodzaj oświecenia, dalej przychodzi chęć komplikowania podejścia do inwestycji, a na końcu wszystko zmierza ku prostocie. Czy możesz wyjaśnić na czym polegają te fazy?
Rozmawialiśmy o filozofii. Pierwszej z trzech części, trzech filarów, które stanowią podstawę do sukcesu na rynku inwestycyjnym.
Jak się do niej dochodzi? Jak wygląda proces, w którym ktoś przyjmuje filozofię w ramach której będzie pasywnie inwestował w indeksy starając się utrzymać niski poziom kosztów, zanim jeszcze opracuje strategię inwestycyjną, jak tworzy się filozofia inwestowania? Właśnie poprzez przejście tych czterech etapów rozwoju.
Pierwszy z nich to ciemność… na tym etapie niewiele wiesz o inwestowaniu w ogóle. Jesteś na początku swojej drogi, pytasz znajomych, być może obserwujesz kogoś w sieci, oglądasz filmy o tym jak wybierać spółki, czy fundusze, które pokonają rynek… błądzisz gdzie się da. Twoje portfolio może być bardzo rozproszone, chaotyczne, bo inwestowanie to dla Ciebie nowość.
Być może nawet nie jest to dla Ciebie nowy temat, ale nie poświęciłeś wystarczająco dużo czasu na pozyskanie informacji o tym co rzeczywiście działa dobrze w dłuższej perspektywie. Błądzisz w ciemności, ale jeśli zaczniesz obserwować wyniki swoich działań, wszystkich inwestycji, które wybrałeś do tej pory, albo tych polecanych przez inne osoby, względem tego jak radziły sobie indeksy rynkowe, jeśli będziesz śledzić te informacje i przyjmiesz akademickie spojrzenie na całe to zagadnienie, dojdziesz do wniosku, że gdybyś uzyskał zwrot na poziomie rynkowej średniej to byłby lepszy wynik niż 90% wszystkich tych decyzji podejmowanych na podstawie informacji zebranych w ciemno.
Kiedy dojdziesz do tego momentu, zaczyna się drugi etap, który ja nazywam oświeceniem. Pojmujesz w końcu, że indeksy rynkowe przynoszą niezłe zwroty z inwestycji same w sobie. Nic nie musisz robić. Inwestując w rynkową średnią możesz zyskać więcej niż ci wszyscy inwestorzy, którzy próbują ją przebić. Na tym polega oświecenie. Dalej przychodzi kolejny etap, o którym wspomniałeś.
Co się stanie jeśli zdecydujemy się podzielić indeksy rynkowe na różne komponenty, np. oddzielając spółki o niskiej kapitalizacji, albo akcje spółek na rynkach międzynarodowych i zaczniemy porównywać te elementy indeksów, rozbierzemy indeksy na mniejsze części i poskładamy w taki sposób, żeby osiągać lepsze wyniki niż indeksy ogólnorynkowe.
To nazywam wyższym stopniem skomplikowania. Innymi słowy, na tym etapie wierzysz w inwestowanie indeksowe, nie próbujesz samodzielnie dobierać indywidualnych spółek, ale przyglądasz się bliżej indeksom giełdowym, indeksom obligacji, akcji, różnych rynków krajowych. Dochodzisz do wniosku, że da się osiągać lepsze wyniki nadal wykorzystując indeksy, ale dobierając ich mniejsze elementy i składając je razem w inny sposób.
To takie bardziej “naukowe” podejście, tak to niektórzy nazywają. Wykorzystujesz indeksy i całą filozofię inwestowania, ale w pewnym sensie aktywnie, w bardziej skomplikowany sposób. Miałeś swoje oświecenie, zdałeś sobie sprawę z tego, że inwestując w indeksy można osiągnąć lepsze wyniki niż pozostali inwestorzy korzystający z innych strategii, ale im bardziej zagłębiasz się w wiedzę o różnych indeksach tym bardziej wracasz do tej ciemności, o której rozmawialiśmy wcześniej. Znów inwestujesz aktywnie, no ale przecież teraz jesteś oświecony, więc to co innego. Wcześniej inwestując aktywnie błądziłeś po ciemku. Tylko że niczym to się nie różni, bo na koniec nadal osiągniesz gorszy wynik. Potrzebujesz kolejnejgo oświecenia.
Tym razem, Twoje oświecenie polega na poszukiwaniu prostych rozwiązań. Im prościej, tym lepiej. Inwestujemy w prosty portfel kilku funduszy indeksowych, zostawiamy je w spokoju i zajmujemy się życiem, karierą, rodziną. Niech inwestycja sobie żyje własnym życiem, nie przeszkadzajmy jej w tym.
I to jest ostatni etap tej filozofii, prostota inwestowania indeksowego. Trzeba przejść przez te cztery etapy, żeby to zrozumieć.
To bardzo ciekawe. Niemniej, ludzka natura nadal sprawia, że ludzie z jakiegoś powodu dążą do większego stopnia skomplikowania. Czy wierzysz w to, że inwestor indywidualny może przyjąć strategię, która pozwoli mu wygrywać? Trzeba przyznać, że dane wyraźnie wskazują, że inwestorzy indywidualni w zdecydowanej większości osiągają gorsze wyniki niż inwestorzy indeksowi. Jednak te same dane potwierdzają, że istnieją pewne rynkowe anomalia jak na przykład momentum, które są rzeczywiście powtarzalne. Nawet Eugene Fama potwierdza, że takie anomalia istnieją. Czy wierzysz w to, że można je wykorzystać w praktyce i że indywidualni inwestorzy mogą dzięki nim osiągać sukcesy?
Okej, wszyscy wiemy, że istnieje jakieś prawdopodobieństwo, że taka strategia może prowadzić do rynkowych sukcesów w przyszłości. Wiemy jak to wyglądało w przeszłości, ale nie wiemy co się wydarzy w przyszłości. Możemy ocenić prawdopodobieństwo, ale nie możemy mieć pewności, że coś się wydarzy. Nie możemy być całkowicie pewni, że strategia inwestowania w momentum przyniesie lepsze wyniki niż inwestycje w wartość. Możemy ocenić prawdopodobieństwo, nic poza tym. Jeśli przyjrzymy się takim strategiom jak inwestowanie w spółki o niskiej kapitalizacji, gdzie inwestuje się w małe firmy, badania na ten temat prowadzono zdaje się gdzieś w późnych latach 70-tych, a może na początku lat 70-tych. Odkryto wtedy, że gdyby zainwestować w spółki o niskiej kapitalizacji, najmniejsze z nich, można było zarobić więcej, jednocześnie więcej ryzykując.
Inwestowanie w spółki o niskiej kapitalizacji było bardziej ryzykowne, ale jednocześnie przynosiły wyższe zyski, nawet ponad small cap premium, czyli zakładane korzyści wynikające z wyższego ryzyka. Przyczyny takiego stanu rzeczy były, w zasadzie nadal są dyskutowane, ale istnieje związany z tym problem z płynnością. Dosyć trudno jest tymi akcjami handlować. Niemniej, wyniki badań zostały opublikowane w latach 70-tych, w latach 80-tych zaczęto się do nich stosować i od tamtej pory korzyści wynikające z takiego inwestowania zniknęły. System przestał działać.
Inwestowanie w wartość (value investing) zdobyło w moim kraju znaczną popularność w latach 90-tych, kiedy Eugene Fama i Ken French, laureat Nagrody Nobla i jego współautor, opublikowali swoją prace na temat swojego modelu trzyczynnikowego. Ich spojrzenie na rynek wskazywało na lepsze wyniki spółek o niskiej kapitalizacji, przynajmniej patrząc wstecz od roku 1994. Z kolei inwestycje opierane na wartości spółek, te firmy przeważnie były mocno zadłużone, ich przychody rosły powoli, wskaźnik ceny do zysku był niski… patrząc na te spółki, nie były one zbyt atrakcyjne, ale radziły sobie lepiej niż nawet takie perełki jak Google. Przynajmniej tak wynikało z badań. Inwestowanie oparte na wartości stało się bardzo popularne w latach 2004, 2005, ale od tamtej pory wyniki z takich inwestycji są słabe, patrząc z perspektywy 15 czy 20 lat. Odkąd wyniki badań na ten temat ujrzały światło dzienne, ponadnormatywne zyski z tego typu inwestycji rozpłynęły się w powietrzu.
Zabawne w tym wszystkim jest to, że kiedy takie anomalia są odkrywane i publikuje się badania na ten temat, wszyscy zaczynają podążać ich śladem, więc przestają działać. Nie twierdzę, że już nigdy nie zadziałają, jednak uważam, że nikt by tego nie przewidział. Prawdopodobieństwo, że przestaną działać było bardzo niskie, a jednak do tego doszło. I teraz wróćmy do tematu dyscypliny. Ilu inwestorów jest na tyle zdyscyplinowanych, żeby trzymać się strategii inwestowania w wartość, czy momentum. Cliff Asness z AQR współtworzył tę strategię, ile takich osób będzie się trzymało swojej strategii przez 20 lat, jeśli tak długo będzie nieskuteczna. Dlatego mówimy o dyscyplinie. Większość ludzi nie wytrzyma. Spróbują i jeśli przez pięć lat nie osiągną wyników, przyjmą inną strategię. W taki sposób wyniki ich inwestycji okazują się być gorsze, niż średnie rynkowe.
Mój argument za tym, żeby trzymać się prostych metod jest taki, że jeśli nie podejmuje się takich działań, nie dodaje się kolejnych poziomów komplikacji do swojego portfela, można osiągnąć wyniki na poziomie średnich rynkowych, lepsze niż 90% pozostałych inwestorów. Ale jeśli podejmiemy takie ryzyko, zdecydujemy się na dodanie elementu inwestycji w wartość, momentum, small cap, bo uwierzymy w naukowe dane, uważamy, że z dużym prawdopodobieństwem poradzą sobie lepiej niż rynki, to rzeczywiście może się wydarzyć, ale w perspektywie 25 lat. I to nie jest liczba z powietrza. Rozmawiałem na ten temat z naukowcami z doktoratami na ten temat, Wesem Grayem z Uniwersytetu Chicagowskiego, właścicielem firmy Alpha Architect. Długo się zastanawialiśmy nad tą liczbą. Musisz utrzymać dyscyplinę przez 25 lat, żeby pokonać rynek taką inwestycją. I teraz, ilu znasz inwestorów, którzy są na tyle zdyscyplinowani, żeby wytrzymać tak długo? Bardzo niewielu. I tu wracamy do punktu wyjścia, jeśli Twoja strategia będzie oparta na prostych rozwiązaniach, które podążają śladem rynków, możesz się zająć pracą, rodziną i czymkolwiek zechcesz, a i tak więcej na tym zyskasz.
Co się stanie, gdy wszyscy zaczną inwestować pasywnie?
To bardzo interesujące, ale mam kolejne pytanie. Co by się stało, gdyby nagle wszyscy zaczęli inwestować zgodnie z filozofią inwestowania w indeksy? Czy ta filozofia nadal będzie działać, jeśli każdy będzie inwestował tak samo? Wspomniałeś wcześniej, że jeśli każdy będzie na przykład inwestował w momentum, to przewaga tej strategii znika. W ostateczności rola rynków inwestycyjnych polega na identyfikowaniu wartości aktywów Czy w takiej sytuacji każdy uczestnik tego rynku mógłby być pasywny? Czy może uważasz, że gdyby wszyscy ludzie zaczęli inwestować pasywnie, łatwiej byłoby inwestować aktywnie? Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Cóż, niektórzy stawiali taki argument, że im więcej inwestorów inwestuje pasywnie, tym łatwiej aktywni inwestorzy będą mogli identyfikować inwestycje, które będą sobie radziły lepiej niż inne. Mówi się o tym od lat 70-tych, kiedy pojawiły się pierwsze indeksy, ale do dziś nie ma na to dowodów. Nie ma dowodów na to, że aktywni inwestorzy potrafią wykorzystać fakt, że rośnie kapitał inwestycji w indeksy, ale pozwól mi również zaznaczyć, że inwestowanie indeksowe nie reprezentuje dużego udziału w giełdach papierów wartościowych. Może sięga 15%, to tyle.
Myślę, że wiele osób nie rozumie jaki jest udział funduszy indeksowych w rynku akcji czy obligacji. Nie jest nawet bliski temu, co większości się wydaje. Większość funduszy nadal jest aktywnie zarządzana, jest w prywatnych rękach, albo w rękach samych spółek. Pytałeś o to jak szukać wartości w poszczególnych aktywach. Akcje są w obrocie każdego dnia, uczestniczy w tym procesie wielu aktorów. Firmy handlują własnymi akcjami, prywatni inwestorzy, aktywne fundusze inwestycyjne. Fundusze indeksowe nie biorą w tym udziału. Kupują aktywa i pakują je do szuflady. Nie handlują nimi aktywnie, czyli nie tworzą ruchu na rynku. Po prostu akceptują ceny wynikające z aktywności pozostałych uczestników rynku, jednak tych jest bardzo wielu i oni nie znikną.
Same firmy nieustannie emitują i skupują akcje. W USA istnieją liczne programy kompensacyjne, w ramach których pracownicy wyższego szczebla otrzymują udziały, lub opcje. Żeby dać im taki bonus firma musi skupić akcje z rynku a następnie przekazać je pracownikowi, który pewnie następnie znów je sprzeda na rynku. To jest aktywny rynek inwestycyjny. To się dzieje bez przerwy i przyćmiewa aktywność funduszy indeksowych.
Wracając do Twojego pytania, czy fundusze indeksowe przestaną działać? Nie. Będą działać tak długo jak ja żyje, jak żyją moje dzieci, wnuki i prawnuki. Podejrzewam, że dotyczy to każdego z Twoich słuchaczy.
Często spotykam osoby, które dążą do zbudowania idealnego portfolio, starając się wybierać najlepsze ETFy, jednak rzadko mówi się o psychologicznych aspektach inwestowania. Sporo mówiliśmy o dyscyplinie. Pytanie brzmi, jak nauczyć się takiej dyscypliny, która pozwoli utrzymać obrany kurs. Nawet w przypadku inwestowania pasywnego, indeksowego, nadal musimy być cierpliwi i czasem czekać latami. Nie można zakładać, że zyski przyjdą natychmiast. W takim razie, jak zyskać pewność siebie, która pozwoli trzymać się swojego portfela w zgodzie z przyjętą strategią?
W moim kraju mamy coś takiego co nazywamy szkołą życia (school of hard knocks). Polega to na tym, że jeśli spróbujesz już wszystkiego i zdasz sobie sprawę z tego, że te wszystkie inne metody nie działają, wybierasz najprostszą metodę. Jeśli rynki idą w dół nie ma znaczenia, czy jesteś inwestorem aktywnym, czy pasywnym. Twoje inwestycje będą traciły na wartości, dlatego, że wszystkie aktywa na rynku słabną razem z nim. To tylko kwestia skali spadków.
Tak, to trudne. To jest jak hazard i próba obstawiania na żywo, wybierania zwycięskiej drużyny. Istnieje spread na którym zarabiają bukmacherzy, ale bardzo trudno jest mieć rację częściej niż się mylić. Po jakimś czasie dajesz sobie spokój, akceptujesz fakt, że raz wygrywasz, raz przegrywasz.
Powiem tak, wydaje mi się, że niektórych inwestorów można do tego porównać. Są takie osoby, które chcą inwestować w skomplikowane mechanizmy, ale błądzą w ciemności, doznają w pewnym momencie oświecenia związanego z indeksami, ale dalej szukają skomplikowanych metod inwestowania żeby przechytrzyć rynek, bo wydaje im się że musi istnieć na to sposób. Mówią: Spójrz na takich słynnych inwestorów jak Warren Buffet, jemu się udało.
Tak, ale Ty nie jesteś jak Warren Buffet. Nie ma powodu, żeby Twoje inwestycje osiągały lepsze wyniki. Jak już to zrozumiesz, mówisz sobie tak, to prawda. Tak jak ja nigdy nie będę mistrzem tenisa, choć mógłbym w wieku 60 lat nauczyć się grać, ale mistrzem nie zostanę. Tak samo jest z inwestowaniem. Jest bardzo niewiele osób, którym uda się pokonać rynek i jeśli nie studiujesz tego zagadnienia całymi długimi latami… z resztą to też nie daje żadnej gwarancji, bo są i tacy ludzie, którzy latami grają w tenisa i nigdy nie pokonają najlepszych zawodowców.
Chodzi mi o to, że stawiamy ich na piedestale jak jakichś bohaterów. Mówimy sobie, że skoro Warrenowi Buffettowi się udało, to i mi się uda. Jest wiele książek o tym jak być jak Warren Buffet i jak inwestować jak Warren Buffet, ale to wszystko bajki. Nieprawda. Cóż, nie mogę tego powiedzieć z absolutną pewnością, ale prawdopodobieństwo, że to się może komuś udać jest bardzo niewielkie. Prawdopodobieństwo, że Twoje inwestycje osiągną gorszy wynik niż rynek, jest dużo większe. A kiedy już do tego dojdzie, rzucasz ręcznik i myślisz sobie, ok, zrobię to prościej.
W moim kraju mamy coś takiego co nazywamy szkołą życia (school of hard knocks). Polega to na tym, że jeśli spróbujesz już wszystkiego i zdasz sobie sprawę z tego, że te wszystkie inne metody nie działają, wybierasz najprostszą metodę
Istnieje też pewna grupa ludzi, którzy są ode mnie znacznie mądrzejsi i działali w ten sposób od początku. Może kiedyś poszli po radę do odpowiednich osób, może posłuchali takiego podcastu. Myślą sobie: “nie będę próbował wygrywać z zawodowymi tenisistami. Zainwestuję w średnią i zaakceptuje zyski jakie przyniesie rynek. Zrobię to możliwie najtaniej, płacąc najniższe możliwe podatki. Przyjmę najlepszą dla siebie strategię długoterminową i popracuję nad jej wdrożeniem, a potem zajmę się swoim życiem i poczekam aż inwestycja zadziała.” Takie osoby stają się skutecznymi inwestorami. Mają szczęście, bo albo ktoś im o tym powiedział, albo nauczyli się tego wcześniej. Inni musieli przejść przez mękę czterech stopni wtajemniczenia, a mogliśmy się wszyscy skupić na ostatnim od samego początku.
Kiedy już się na tym etapie znajdziesz, musisz się tego trzymać. To działa. Dla mnie to działa, więc tak będę robił. Wdrażasz tę strategię i zajmujesz się swoimi sprawami, a potem okazuje się, że to rzeczywiście działa. Wspinasz się coraz wyżej, aż dojdziesz do ołtarza – tak to nazywam. To jest tak, jakby wejść do kościoła i rząd za rzędem dochodzić do ołtarza, a kiedy już tam dojdziesz, miejmy nadzieję, że dołączysz do chóru i będziesz innym opowiadał o tym jak to robić i wieść się rozejdzie.
Wdrażasz strategię pasywną i zajmujesz się swoimi sprawami, a potem okazuje się, że to rzeczywiście działa. Wspinasz się coraz wyżej, aż dojdziesz do ołtarza – tak to nazywam. To jest tak, jakby wejść do kościoła i rząd za rzędem dochodzić do ołtarza, a kiedy już tam dojdziesz, miejmy nadzieję, że dołączysz do chóru i będziesz innym opowiadał o tym jak to robić i wieść się rozejdzie.
Jak zbudować portfel?
Powiedzmy, że mamy przed sobą młodą osobę, która może sobie pozwolić na odkładanie pewnej kwoty co miesiąc i że ta osoba ma przed sobą dekady inwestowania zanim przejdzie na emeryturę. Jaki jest najlepszy sposób budowania portfolio, jaki powinien być minimalny horyzont czasowy takiego portfela? Przy założeniu, że taka osoba będzie inwestowała w fundusze indeksowe, taki “leniwy portfel”?
To jest dobre pytanie. Jak młoda osoba powinna budować swój portfel? Jaką przyjąć strategię? Załóżmy, że filozofię już ma. Będzie inwestować w fundusze indeksowe. Pytanie brzmi, jaką powinna przyjąć strategię, a planowanie strategii zaczyna się od tego jaki będzie stosunek ilości zakupionych akcji, do ilości obligacji, które przynoszą niższe ale bezpieczniejsze zyski, a stanowią formę pożyczki dla np. banku.
Jaką proporcję zachować między akcjami a obligacjami? To jest pierwsze pytanie, na które trzeba sobie odpowiedzieć. I to jest trudne pytanie. Każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony będzie wyższy zysk. Jeśli jesteś młody, na dłuższą metę zyskasz więcej inwestując w akcje. Akcje będą zyskiwały na wartości szybciej niż obligacje, bo kiedy firmy pożyczają pieniądze mogą je zainwestować i zarabiają więcej zyskując na wartości. Dlatego, jeśli inwestujesz w firmy kupując akcje powinieneś uzyskać wyższą stopę zwrotu niż wynosi koszt kapitału. Wynika to z ryzyka inwestycji. Podejmujesz ryzyko, musisz przetrwać zmienność wynikającą ze zmieniających się warunków rynkowych, a w dłuższej perspektywie, zyskujesz więcej. Na tym polega sens inwestowania udziałowego.
Pytanie w jakim stopniu potrafisz zapanować nad swoimi emocjami. To jest ten drugi koniec kija – emocje. Teoretycznie możemy z pewnością powiedzieć, że jeśli jesteś młody, powinieneś inwestować wszystko w akcje, a potem o nich zapomnieć. Zainwestować w giełdę, a potem tylko dokładać. Jeśli rynek spadnie, to jeszcze lepiej, bo możesz kupować taniej. Inwestuj tak przez 30 lat i pewnego dnia obudzisz się i nie będziesz musiał pracować do końca życia, jeśli nie będziesz chciał. Tak, to taka bajkowa wizja całego tego przedsięwzięcia. Problemem jest druga strona medalu. Ta związana z emocjami, behawioralna. Czy jesteś w stanie wytrzymać tak długo? Czy dasz radę stać z boku i obserwować jak wartość twojego portfela czasem spada o 30, 40, 50, a w niektórych latach o 60%? Wytrzymasz? Wiele osób nie wytrzymuje i się poddaje. Rzuca ręcznik. A jeśli rzucają ręcznik, kiedy są 30, 40, 50, czy 60% na minusie, to niszczy ich inwestycje i plany emerytalne.
Taka osoba, która nie ma mocnych nerwów, musi mieć w portfelu odpowiednią proporcję obligacji, która zabezpieczy ją przed spadkami. Wiemy, że spadki się wydarzą. Bessa musi przyjść prędzej czy później i skorygować rynek. Pozbyć się tych wszystkich graczy, którzy nie powinni się na nim nigdy znaleźć. Bessa musi przyjść, żeby usunąć słabych graczy. To dzięki temu tacy ludzie jak my, silni gracze zarabiają więcej.
Taka osoba, która nie ma mocnych nerwów, musi mieć w portfelu odpowiednią proporcję obligacji, która zabezpieczy ją przed spadkami. Wiemy, że spadki się wydarzą. Bessa musi przyjść prędzej czy później i skorygować rynek. Pozbyć się tych wszystkich graczy, którzy nie powinni się na nim nigdy znaleźć. Bessa musi przyjść, żeby usunąć słabych graczy. To dzięki temu tacy ludzie jak my, silni gracze zarabiają więcej.
OK, czyli słabi gracze wypadają z gry, ale Ty musisz być silny. Tylko do jakiego stopnia? Jaki rozkład ryzyka w portfelu pozwoli Ci zachować zimne nerwy? Może to tylko 50% akcji i 50% obligacji, może tylko 30% akcji, może 70%, a może jesteś jedną z tych niewielu osób, które zniosą nerwy związane z inwestycją 100% kapitału w akcje. Tego nie wiem. W przypadku moich klientów staram się to z nich wyciągnąć. Muszę tak robić. To jest pierwsza rzecz, którą musimy ustalić.
Najpierw musimy się dowiedzieć jak się zachowasz, jeśli wartość Twojej inwestycji spadnie o połowę. Co wtedy zrobisz? Jeśli odpowiedź brzmi “dokupię więcej akcji”, cóż, czy rzeczywiście tak będzie, czy tylko tak mówisz? Bo różnica jest znacząca. I ja to wiem, jako doradca inwestycyjny, że każdy jest odważny, póki na rynku panuje hossa. Każdy powie doradcy, że tak, tak będzie inwestował i trzymał się swoich decyzji, ale czy rzeczywiście ludzie tak robią? Odpowiedź brzmi nie. Wiele osób tak nie robi, bo się boi. Musimy ustalić jaki jest złoty środek, który pozwoli Ci zachować zimną krew.
Tak można opisać osobę, która dobrze dobrała proporcje w portfelu. Jeśli rynek rośnie mówisz sobie “szkoda, że nie mam więcej w akcjach, tylko 50%, gdybym miał więcej, więcej bym zarobił”, ale jednocześnie nic z tym nie robisz. Nie dokupujesz akcji. A kiedy trend się odwróci i rynek straci na wartości o 50%, mówisz sobie “jejku połowa mojego portfela jest w akcjach, szkoda, że tak dużo, żałuję, że nie 30%”. Cóż w tej sytuacji wartość akcji może rzeczywiście już stanowić tylko 30% po spadkach, ale nadal nic z tym nie robisz. Po prostu zostawiasz to tak jak było. I wiesz co? Nic nie zrobiłeś przy wzrostach, nic przy spadkach, jesteś w dobrym miejscu. Wybrałeś odpowiedni poziom ryzyka.
Jeśli z kolei rynek straci na wartości, a Ty ponownie wyważysz portfel dokupując akcji do poziomu 50% portfela, to nawet lepiej, ale gdy rynek wróci do wcześniejszego poziomu i proporcja akcji w portfelu wzrośnie do 70%, znów powinieneś ją wyrównać, bo inaczej będziesz miał zbyt dużo akcji względem pierwotnego, bezpiecznego założenia. Dlatego znów robisz tzw. rebalancing i dokupujesz obligacji. Jeśli potrafisz określić ten punkt możesz być świetnym inwestorem nawet jeśli akcje nie stanowią 100% Twoich inwestycji
To jest pierwszy klucz. Kiedy już uda się to ustalić, to jest 90% sukcesu w inwestowaniu. Pozostałe 10% to wisienka na torcie. Kiedy już masz zbudowane portfolio, warto się zastanowić jaką kwotę inwestować na rynku amerykańskim, jaką w Chinach, jaką w Europie. Na tym polega logiczna dywersyfikacja portfela. Dzięki temu zyskasz może dodatkowe 10% w dłuższej perspektywie. Poprzez dywersyfikację. Nie ma większego znaczenia czy w zdywersyfikowanym portfelem 30% akcji będzie kupionych na rynku amerykańskim, czy 35%. W dłuższej perspektywie to naprawdę bez znaczenia. I nie da się tego przewidzieć, więc nie jest to ważne. Kiedy już zbudujesz taką alokację, po prostu się jej trzymaj. Nie próbuj zmieniać proporcji, bo to Ci raczej nie pomoże uzyskać lepszego wyniku.
Najważniejsza jest proporcja między akcjami, obligacjami i gotówką, która będzie stanowiła fundusz rezerwowy, za który kupisz dom, może samochód, albo coś innego w przyszłości. To osobna skarbonka, ale tak to się robi. Jak już zdecydujesz o podziale inwestycji między akcje i obligacje, wybierasz do portfela odpowiednie fundusze indeksowe, które zaspokajają Twoje potrzeby w bardziej odległej perspektywie i tego jakie są idealne proporcje inwestycji w rynki międzynarodowe nie wie nikt. Nikt nie może tego wiedzieć. Wymyśl coś sensownego, użytecznego, czego możesz się trzymać w przyszłości. Wdrażaj to konsekwentnie i trzymaj się tego. Nie oglądaj się za siebie. Rok po roku inwestuj tak samo. W ten sposób osiągniesz sukces jako inwestor.
Widziałem to na własne oczy, sam tego doświadczałem z moimi klientami przez 25 lat prowadzenia takiej działalności. Inwestuję w indeksy od 25 lat. Moi klienci stawali się w tym czasie multimilionerami trzymając się tej strategii. To działa. Nie ma powodu dla którego przez kolejne 25 lat miałoby nie działać.
Bardzo ciekawe. Dziękuję za te informacje. Sporo mówiłeś o obligacjach. Ostatnie lata były dla inwestorów obligacji przyjemne, ze względu na spadające stopy procentowe. Zdarzało się i tak w pewnym okresie ubiegłego stulecia, że zwrot z inwestycji w obligacje był negatywny, gdyby brać pod uwagę stopę inflacji. Czy nie powinniśmy zatem uwzględniać w naszych portfelach obligacji, których oprocentowanie jest powiązane ze stopą inflacji, właśnie dlatego, że żyjemy w czasach, kiedy stopy procentowe są bardzo niskie?
Stopy procentowe są konsekwentnie obniżane od 1984 roku, czyli niemal od 40 lat, a zyski z obligacji są dosyć wysokie. Chciałoby się powiedzieć, że sztucznie zawyżone, ale to nie stanowi rzeczywistego wskazania długoterminowej wartości obligacji, które nie powinno przekroczyć 1% ponad wartość inflacji. Dzisiaj to jest nawet niższa liczba, z uwagi na to, że banki centralne na całym świecie obniżają stopy procentowe, żeby zniwelować wpływ COVID-19 na ich gospodarki i finansują swoje rządy kupując ich obligacje po bardzo niskich stawkach, poniżej inflacji. W przyszłości stopa zwrotu z obligacji zapewne nie będzie przekraczać samej inflacji, nie mówiąc już o dodatkowym 1%.
W odpowiedzi na Twoje pytanie, czy powinniśmy inwestować w obligacje powiązane ze stopą inflacji. Tak, to dobry pomysł, bo przynajmniej taki zwrot można uzyskać. Niestety, każdy już na to wpadł. Dlatego zyski z inwestycji w obligacje powiązane z inflacją, w przypadku gdy inflacja nie występuje, w rzeczywistości są ujemne. Musisz wręcz zapłacić rządowi za to, że je posiadasz. Minus 1%. Dlatego stopa inflacji musi wynieść 1%, żebyś nic nie stracił, a jeśli masz zyskać, inflacja musi wzrosnąć o 2 albo 3%. Innymi słowy, żeby zyskać na takiej inwestycji konieczny jest nieprzewidziany wzrost inflacji, a to dlatego, ze przewidywana inflacja już jest wliczona w cenę. Dlatego wskazana relacja względem inflacji wynosi minus 1%. Przewidywana inflacja to zwykle 2%, taki jest cel banków centralnych i jeśli ta wartość wzrośnie do 4%, jeśli wystąpi niespodziewany wzrost inflacji do poziomu 3 czy 4%, wtedy inwestycja w takie obligacje generuje zyski. Jeśli nie wystąpi, to inwestor nie zarabia, a jeśli będzie niższa od przewidywanej, może nawet stracić. Nie ma żadnej gwarancji zysku. To tylko metoda dywersyfikacji portfela, która umożliwia zabezpieczenie się przed nieoczekiwaną inflacją, jeden z elementów portfela.
ZAPROJEKTUJ SWÓJ PORTFEL
Inwestuj według planu, nie emocji. Odrób zadanie domowe, zbuduj swój portfel i zastosuj, korzystając z mojego oprogramowania #ST.
OFERTA #ST W PRZEDSPRZEDAŻYJohn „Jack” Bogle jako ikona rynków finansowych
Powoli zbliżamy się do końca, ale pozwól, że zadam jeszcze jedno pytanie. Na swoim blogu i w świetnym artykule w Forbesie pisałeś, że nie da się zmierzyć wartości człowieka rozmiarem konta w banku, z wyjątkiem Johna Bogle’a. Czy możesz wyjaśnić czemu John Bogle jest taką ikoną?
Dziękuję, że pytasz. John Bogle zauważył jako pierwszy, że inwestowanie w indeksy to wspaniały pomysł. I to we wczesnych latach 70-tych. W tamtych czasach nie było funduszy indeksowych. Nie dało się inwestować w cały rynek w prosty sposób. Był to świetny pomysł, ale nie dało się tego zrobić. Nie dało się też inwestować w rynek obligacji w podonym sposób. John był CEO firmy o nazwie Vanguard. Wtedy była to młoda spółka. Zdecydował, że to będzie kierunek, w którym będzie zmierzać.
Uruchomił pierwszy fundusz indeksowy, pierwszy dostępny dla inwestorów takich jak Ty czy ja i minęło 10 lat zanim tego rodzaju mechanizm inwestycyjny się przyjął. Nikt nie wiedział co to jest, nikt nie rozumiał do czego to służy, ale w końcu zrozumiano jego wartość i trwało to 10 lat. Inwestycje zaczęły płynąć w stronę funduszy indeksowych i coraz więcej ludzi zaczynało je rozumieć. Tak było w latach 80. W latach 90., kiedy ja odkrywałem inwestowanie w indeksy, John tworzył już międzynarodowe fundusze indeksowe, fundusze indeksowe obligacji, rynku nieruchomości. Stworzył w Vanguard serię funduszy, gdzie za niską opłatą mogłeś inwestować w całe rynki, całe rynki obligacji, cały rynek akcji w USA, cały rynek międzynarodowy. Po raz pierwszy indywidualni inwestorzy mogli zbudować niskokosztowe, zdywersyfikowane portfele, które sięgały na wszystkie giełdy świata i to była rewolucja. Na bazie tego fundamentu powstały ETF.
Dzisiaj te formy inwestowania są bardzo popularne i przynoszą inwestorom ogromne zyski. Tak jak powiedziałem w zdaniu, które cytowałeś, nie możesz mierzyć wartości człowieka rozmiarem jego portfela, ale w przypadku Johna Bogle’a możesz go mierzyć wartością własnego, dlatego, ze pewnie masz dzięki niemu dzisiaj więcej pieniędzy. John był wspaniałym człowiekiem i bardzo nam go brakuje.
Tak jest. Dziękuję. Czy jest coś, co chciałbyś dodać, zanim skończymy naszą rozmowę?
Mam tylko nadzieję, że Twoi słuchacze wezmą sobie to do serca i będą się nadal uczyć o tej filozofii inwestowania. Moim zdaniem to najlepszy sposób na osiągnięcie finansowych celów i można na ten temat znaleźć mnóstwo informacji. Coraz więcej. Pojawia się coraz więcej produktów, które umożliwiają realizowanie inwestycji według tej filozofii i pozwalają tworzyć dopasowane strategie inwestowania. Życzę wszystkim powodzenia.
Bardzo Ci dziekuję za Twój czas Rick. To była olbrzymia przyjemność gościć Cię w moim podcaście. Jestem pewien, że Słuchacze znajdą mnóstwo wartościowych informacji w Twoich wyjaśnieniach. Jeszcze raz bardzo dziękuję.
Dziękuję za zaproszenie.
Do widzenia.
Podobał Ci się artykuł?
Jeśli chcesz, żebym Cię poinformował mailem, gdy pojawią się nowe artykuły, zapisz się poniżej. 🙂