#068: Podążanie za trendem jako filozofia inwestowania – wywiad z Tomem Basso
Materiał dostępny w formie podcastu🎧, wideo📺 oraz tekstu📃
Jestem zaszczycony, że mogę ponownie gościć u siebie w podkaście Toma Basso – legendarnego inwestora stosującego tzw. podążanie za trendem. Tym razem w tle rozmowy towarzyszyć nam będzie książka „Trend Following Mindset”, w której inny słynny inwestor, Larry Hite napisał w recenzji: „Każdy może zarobić dużo pieniędzy bez odpowiedniego sposobu myślenia według filozofii podążania za trendem, ale nigdy nie utrzyma tych wyników. Ten sposób myślenia to nie wszystko, ale jest całkiem blisko”.
W tym odcinku rozmawiamy na wiele tematów związanych z inwestowaniem na rynku. Usłyszysz o inwestowaniu algorytmicznym, roli psychologii i pasywnym podejściu do inwestowania w opozycji do aktywnego. Jest też o tym, dlaczego inteligencja nie idzie w parze z wynikami inwestycyjnymi.
Materiał dostępny w formie podcastu🎧 i wideo📺 (język angielski) oraz tekstu📃(język polski). Full-wypas. 😎
W tym odcinku
- Jak Tom widzi szczęśliwą emeryturę?
- „Trend Following Mindset” – najnowsza książka Michaela Covel
- Czy psychologia jest istotną częścią inwestowania, nawet jeśli jest to podejście czysto systematyczne, oparte na algorytmach?
- Różnica między momentum a podążaniem za trendem
- Skąd wiedzieć, kiedy strategia wymaga naprawy?
- Czy IQ jest skorelowane z wynikami inwestycyjnymi?
- Inwestowanie pasywne vs. aktywne
Polecane materiały uzupełniające
- 🔊 ST 016: Tom Basso, rynkowa legenda podążania za trendem (EN)
- 🔊 ST 043: Ponad miliard dolarów w jeden dzień, czyli Robert Carver o profesjonalnym podejściu do inwestowania oczami quanta
- 🔊 ST 005: Linda Bradford Raschke — czarodziejka z Wall Street
- Trend Following Mindset, Michael Covel
- ETR – Strona Toma
Wstęp
Jacek Lempart: Witaj Tom, jak się masz?
Tom Basso: Świetnie. Mamy tu bardzo przyjemny poranek.
Jacek Lempart: Od razu zapytam, co dla Ciebie oznacza szczęście na emeryturze? Czytałem w Twojej książce, w zasadzie to słowa Twojej żony, która pisała, że grasz w golfa, tańczysz, gotujesz, malujesz. Mam tu całą listę. Wędkujesz, pracujesz w ogrodzie, czytasz, nawet robisz wino.
Czy to Twoja recepta na szczęśliwą emeryturę? Jak Ci się jeszcze udaje znaleźć czas na inwestowanie?
Tom Basso: Cóż, przedmowa mojej żony do mojej nowej książki to chyba najbardziej popularny rozdział, w którym jest sporo odniesień do mojego prywatnego życia, daje mi tam w kość, ale nie przeszkadza mi to.
Tak to wygląda. Emerytura oczywiście może wyglądać różnie. Dla mnie to okazja do robienia tych wszystkich rzeczy, których nie mogłem robić, kiedy byłem zajęty pracą, a pracowałem bardzo dużo. W czasach Trendstat to były 16-godzinne dni pracy. Podróże dookoła świata. Moi klienci mieli siedziby w Europie, na bliskim wschodzie. To były godziny spędzone w samolotach, możliwość czytania książek, próby wyspania się kiedy się da przy tych wszystkich zmianach stref czasowych i tak dalej.
Jednak, kiedy idziesz na emeryturę stajesz się właścicielem swojego czasu. Wczoraj rano pracowałem nad pomysłem związanym z inwestycjami. Spędziłem nad tym trzy, może cztery godziny. A po południu, gdzieś po siedemnastej, poszedłem pograć w golfa i zaliczyłem dziewięć dołków
Emerytura pozwala mi układać dzień wokół czynności, które sprawiają mi przyjemność, rzeczy których wcześniej nie mogłem robić. Jeśli nie jesteś gdzieś na miejscu, w Scottsdale, albo w Payson w Arizonie, gdzie teraz jestem, nie możesz na przykład pójść na lekcję tańca. A ja zawsze chciałem się nauczyć tańczyć.
Mam tu przyjaciela, który kiedyś brał udział w telewizyjnym programie American Bandstand. Dorastał w Filadelfii i tańczył z dziećmi, z nastolatkami. Teraz jest starszy niż ja, ale wtedy, dawno temu, to na mnie robiło wrażenie.
Zawsze to wyglądało tak, jakby świetnie się bawił i pomyślałem sobie kiedyś, że przecież to nie jest fizyka kwantowa, też mogę się tego nauczyć. Od słów do czynów, zapisałem się na lekcje. Tam poznałem Brendę. Jedna z osób, której udzielałem wywiadu, odnosząc się do starego filmu, czy piosenki, zatytułowała swój wywiad “To wszystko wina Bossa Novy”. Robię wino, zawsze lubiłem śpiewać. Śpiewam w chórze. Mam basowy głos. Baryton najbardziej mi odpowiada, ale mogę zejść do niższych, basowych tonów. Basso, moje nazwisko, po włosku oznacza bas.
Jacek Lempart: O! A tego nie wiedziałem.
Tom Basso: Tak, w chórze jestem głosem Basso.
Jacek Lempart: OK
Tom Basso: A te wszystkie inne zajęcia, uwielbiam grę w golfa. Uwielbiam aktywność fizyczną. Dużo ćwiczę mimo gorącego lata w Arizonie.
Ćwiczymy aerobik w wodzie, wymyślamy własne układy na podstawie książek, to niezwykłe jak ćwiczenia w wodzie mają odmienny wpływ na mięśnie, co sprawia, że następnego dnia czujesz się wzmocniony, nie obolały. Jedna z rzeczy, która mi najbardziej przeszkadza w miarę jak się starzeję, to to, że po aktywności fizycznej następnego dnia rano ciężko się zebrać z łóżka. W końcu mam 69 lat.
Po porządnej sesji z hantlami, lub 45 minutach na orbitreku na 10 biegu, wkładam w to sporo siły, pocę się, czuję się dobrze, ale następnego dnia czuję tylko ból. Dlatego lubię aerobic w wodzie, bo w gorący, letni dzień na pustyni w Arizonie, można wskoczyć do basenu i tam ćwiczyć, jednocześnie się chłodzić i nawet specjalnie nie spocić. W międzyczasie wdycham świeże powietrze, czasem takie ćwiczenia też prowadzą do utraty tchu. W każdym razie, emerytura to możliwość wypełniania czasu tym wszystkim, czego nie miałeś okazji robić wcześniej, mimo tego, że miałeś na to ochotę. To trzeba docenić i trzeba z tego korzystać.
To nie jest czas na siedzenie przed telewizorem, albo gapienie się w monitor. Nie patrzę się w monitor cały dzień. To jest ostatnia rzecz, którą chciałbym robić. Robiłem to przez większość swojego życia. Teraz chcę spędzać czas na powietrzu, pracować w ogrodzie. Poszedłem na lekcje ogrodnictwa, architektury krajobrazu, tylko po to, żeby zrozumieć jak pracować z roślinami w moim domu i ogrodzie. Interesuję się gotowaniem. Tego też się uczę. Nic nie wiedziałem o gotowaniu, ale zawsze jestem głodny, zwłaszcza po wysiłku. Dlatego pomyślałem sobie, że fajnie by było nauczyć się jak przygotować kolację. Teraz zdarza mi się gotować charytatywnie kolacje z winem, dla ludzi, którzy są gotowi zapłacić po tysiąc dolarów, żeby zjeść ze mną kolację, którą sam przygotuję w moim domu. Mi to sprawia przyjemność, fakt, że zbieram pieniądze na rzecz ważnej sprawy, jednocześnie poznaję nowych ludzi i sprawdzam siebie w nowej dziedzinie.
Robię wiele rzeczy, które nie wiążą się ze sobą. Ich wspólną cechą jest to, że poświęcam na nie czas i są dla mnie intelektualnym wyzwaniem i to sprawia, że dają mi sporo przyjemności. Tego nie dało się robić w samolocie do Japonii. Dlatego, tak, cieszę się emeryturą. Jestem plakatowym przykładem emeryta. Uwielbiam emeryturę.
Jak dziś inwestuje Tom?
Jacek Lempart: Poza tymi wszystkimi zajęciami nadal aktywnie inwestujesz. Ile czasu musisz poświęcić na zarządzanie swoimi inwestycjami teraz, kiedy jesteś na emeryturze i zarządzasz już tylko własnymi środkami, bo tak jest, prawda?
Tom Basso: Zgadza się. Mam konto emerytalne i osobiste i Brenda, moja żona ma konto emerytalne i osobiste. Mam cztery konta, jej są dosyć łatwe w obsłudze, moje są nieco bardziej skomplikowane. Moje IRA, jest proste. Trochę ETFów i otwarta pozycja w funduszu, którego jestem prezesem w Standpoint Funds.
Część inwestycji realizuję w ramach mojego konta emerytalnego IRA i to jest dobra metoda na równoważenie ryzyka związanego z ekspozycją na kontrakty terminowe w ramach IRA, bez konieczności zarządzania inwestycją własnoręcznie. Moje indywidualne inwestycje, to to gdzie skupiam większość swojego wysiłku, z tego żyjemy i płacimy rachunki. Dlatego staram się o to dbać. Kiedy badam różne możliwości, albo mam jakiś pomysł, tak jak powiedziałem wcześniej, wczoraj pracowałem nad jednym pomysłem i zajęło mi to trzy do czterech godzin jednorazowo, żeby wyjść z niektórych inwestycji, gdzie miałem możliwość kupienia pojedynczego kontraktu, bo rachunek tylko na tyle pozwalał. Jednocześnie takie rzeczy jak drewno, zmieniają cenę tak dynamicznie, że liczba możliwych do wykupienia kontraktów spada do zera, a na wielu rynkach pojawiają się mikro kontrakty. Jest chyba taki rodzaj kontraktu na ropę naftową, który jest wielkości połowy tego większego. Czyli kiedy w ramach jednego lub dwóch kontraktów normalnie, mogę obracać czterema i to mi daje przewagę. Jeśli kiedykolwiek czytałeś moją książkę “Zarządzanie wielkością pozycji”, tam jest cała matematyka. W takiej sytuacji, jeśli wykonasz ruch śladem za trendem, zwrot z inwestycji względem ryzyka w tym momencie jest najwyższy. Nigdy nie będzie wyższy. Może się tak zdarzyć, że w indywidualnym przypadku wzrośnie, ale przeciętnie, biorąc pod uwagę tysiące transakcji, najlepszy stosunek zwrotu do ryzyka ma miejsce w momencie uruchomienia modelu śledzenia trendu (trend following). W przypadku handlu drewnem, znaczącego ruchu na ropie, czy jakichś akcjach, musisz założyć stop loss.
Rynek szybko rośnie, Ty się wkupujesz w trend w miarę jak przyspiesza, jeśli nie możesz odpowiednio dostosowywać wartości stop loss ryzyko rośnie i rośnie i w ostateczności może w określonej sytuacji uderzyć w Twoją inwestycję. Rynek nie będzie rósł w nieskończoność, prędzej czy później stop loss zadziała. Już dawno temu zdałem sobie sprawę z tego, kiedy wszyscy w branży przyglądali się mojemu stosunkowi zwrotu do ryzyka, że spadki zaczynają się od szczytowej wartości, kiedy ryzyko jest bardzo wysokie.
Jeśli nie utniesz tej inwestycji w którymś momencie i nie zredukujesz liczby pozycji wejdziesz w trend spadkowy z pełną szufladą akcji lub kontraktów i dostaniesz po kieszeni. Żeby uniknąć strat uznałem, że mogę ustawić limity ryzyka na jakimś sensownym poziomie, zarówno w portfolio, jak i w poszczególnych pozycjach, które mogę potem redukować. Jeśli zaczynam z czterema czy pięcioma jednostkami, mogę jedną zamknąć i nadal pozostaną mi trzy lub cztery i jeśli nadal widzę wzrost, mogę zredukować kolejną do dwóch. Jeśli zacznę z jedną, nie mogę nic zamknąć. Nie ma z czego redukować, jeśli zejdę do zera przestaję brać udział w grze. Dlatego, żeby nieco usprawnić moje metody przyglądam się mikrokontraktom i temu czy wiążą się z nimi jakieś dodatkowe kłopoty i czy są warte mojego czasu. Dlatego zrobiłem kilka symulacji, chwilę pomyślałem, poczytałem specyfikacje mikro futuresów.
Inna sprawa, że dostaję mnóstwo pytań od inwestorów, którzy zaczynają inwestycje z 25.000 dolarów w kieszeni, lub nawet mniejszą kwotą. Pytają mnie jak budować portfolio na kontraktach. A ja czuję się zobowiązany, żeby im powiedzieć, że w Trendstat minimum, na które się zgadzaliśmy wynosiło milion dolarów.
Przy tej zmienności cen trudno sobie wyobrazić mniejsze portfolio. Taka inwestycja będzie bardzo mocno przelewarowana. Natomiast z mikrokontraktami, można na przykład kupić 1/10 normalnego kontraktu na złoto. Na srebrze można inwestować w 1000 uncji, zamiast standardowe 5000. Giełdy zaczynają się otwierać na potrzeby małych inwestorów. Mi się to bardzo podoba. Chcę się w to wgryźć i zobaczyć kto oferuje mikrokontrakty i na jakich warunkach, żeby w przyszłości, kiedy nowi traderzy będą mi zadawać takie pytania, będę mógł im wskazać właściwy kierunek i powiedzieć, na przykład, zobaczcie co oferuje Grupa CME, mają w ofercie sporo mikrokontraktów, które wyglądają atrakcyjne i pomogą Wam mitygować ryzyko. Właśnie tym się zajmowałem wczoraj rano. Poza tym, w normalny dzień, pół godziny do czterdziestu minut maksymalnie.
Mentalna strona inwestowania
Jacek Lempart: Byłeś już moim gościem blisko trzy lata temu. Cieszę się, że znów możemy porozmawiać. Pojawia się ku temu dobra okazja. Wyszła właśnie nowa książka Michaela Covel’a “Trend following mindset”. Czy możesz nam powiedzieć więcej na temat samej książki i o tym co oznacza trend following i takie podejście do inwestowania.
Tom Basso: Tak, zacznijmy od książki. Michael świetnie prowadzi wywiady, tak jak Ty. Tak jak wcześniej wspomniałem, zawsze jest świetnie przygotowany, ale nie mówi mi o czym będziemy rozmawiać, dlatego dobrze się przy tym bawimy. Mamy podobne podejście do wielu rzeczy. On mnie nakręca tymi pytaniami z rękawa, a ja je bardzo lubię.
Rozmawialiśmy tak już chyba czterokrotnie. On tam wspomina o czterech podcastach, ale jeden z nich to jest coś, co on nazywa “Super Basso Episode”, czyli taki ponad czterogodzinny odcinek nagrywany na raz. Mamy taką relację, że może do mnie zadzwonić z dowolnego miejsca na świecie i zacząć taką rozmowę, która kończy się po godzinie. Doszliśmy w pewnym momencie do wniosku, że niewiele osób jest zainteresowanych podcastami. Ludzie chcą czytać tekst. Wielu z jego słuchaczy mówi mu, że chcieliby dostać zapis rozmowy, przeczytać jej treść, ale nie może poświęcić tyle czasu na słuchanie. Nie może, nie lubi słuchać w samochodzie, nie słucha w czasie ćwiczeń, potrzebuję zapisu rozmowy. Michael zwykle odpowiada “musisz sobie znaleźć kogoś, kto to spisze, bo ja nie mam zamiaru tego robić”. On po prostu lubi swoje nagrania. Nie nagrywa video. Bardzo rzadko mu się zdarza robić wywiady na zoomie, chyba, że na żywo w czasie jakiegoś wydarzenia. Ma taką swoją niszę, w której świetnie sobie radzi. Ma tam miliony, miliony odsłuchań.
Dlatego podjęliśmy decyzję, że skoro mamy tyle ciekawego materiału, może to jest dobry punkt wyjściowy, który można powiązać z innymi wywiadami, przedmową autorstwa mojej żony trochę badań, które publikowałem na swojej stronie, zebrać porządna dawkę materiału dla inwestorów w jednym miejscu, dać im punkt odniesienia, gdzie będą mogli sobie zakreślić fragmenty, nie będą musieli pamiętać, że coś padło w 23 minucie 21 sekundzie podcastu. Będą wiedzieli, że to czego szukają jest na setnej stronie, będą mogli sobie tą stronę zaznaczyć zakładką. I tak te wszystkie rzeczy, o których mówiłem na przestrzeni lat o wielkości pozycji, o mentalnej stronie inwestowania, znajdą się w jednym miejscu.
Daliśmy książce tytuł Trend Following Mindset, bo wiele z tych wywiadów dotyczyło mentalnego aspektu inwestowania. Zawsze powtarzam, że można wyróżnić trzy ważne aspekty tradingu. Takie, które stanowią podstawę tej dziedziny. Pierwszy, ten, na którym wszyscy się skupiają, to motywacja do zakupu i sprzedaży, czyli to, że ktoś kupuje, kiedy kurs przejdzie punkt średniej kroczącej, kiedy przekroczy linię Keltnera, kiedy dochodzi do wyprzedaży, kiedy RSI sięgnie 20, czy cokolwiek innego. Każdy ma swój buy-sell engine, jego rola polega na ustaleniu kiedy kupujesz i kiedy sprzedajesz. Wszyscy na to poświęcają czas, na poszukiwania idealnej kombinacji. Moim zdaniem to jest najmniej istotna strona inwestowania.
Drugi obszar, na który moim zdaniem wielu nowych inwestorów nie zwraca uwagi przez to jakim dysponują kapitałem, albo jaką wiedzą, jest rozmiar pozycji. Dlatego napisałem o tym książkę i wyceniłem ją na $10, żeby każdy mógł ją kupić. Jest tam cała matematyka i wiedza, którą budowaliśmy w Trendstat w rzeczywistym świecie. To jest świetna książka, która pomoże zrozumieć to na czym polega zarządzanie wielkością pozycji. Nie jest to jedyna metoda, ale dla mnie, jest jedną z najprostszych dostępnych dla każdego inwestora.
Można stosować bardzo skomplikowane podejścia, ale moim zdaniem to jest ponad możliwości przeciętnego inwestora. W każdym razie to jest ważniejsze niż schematy decyzyjne dotyczące zakupu i sprzedaży. Okazuje się, że nawet rzucając monetą, jeśli przeprowadzimy symulacje Monte Carlo, tak jak my kiedyś, przy odpowiednim doborze rozmiaru pozycji, stosując metodę trail stop i prostą kroczącą średnią i podnosząc stop loss jeśli trafisz na wzrost, zamykając pozycję następnego dnia rano na 20 pozycjach wykażesz w sumie niewielki zysk. Nie będzie to bardzo rentowne działanie. Nie sprzedałbym tego jako strategii inwestycyjnej, ale można użyć takiego eksperymentu jako dowodu na to, że wielkość pozycji ma większe znaczenie niż decyzja o zakupie, czy sprzedaży, dlatego, że jeśli trafisz na trend i np. złoto wzrośnie z 500 do tysiąca, czy 1500, albo nawet 3000, czy jakiegokolwiek poziomu, zarobisz dużo pieniędzy. Nieważne, czy zainwestujesz dzisiaj, wczoraj, czy jutro. To niewiele zmieni.
Trzeci aspekt, moim zdaniem najważniejszy, ten o którym jest większość książki, to mentalna strona inwestowania. Dlaczego tak uważam? Jestem inwestorem systemowym. Tak jak wspomniałem, poświęcam na to 20, może 40 minut dziennie, opierając się na 8 strategiach na około 20 rynkach kontraktów terminowych, indeksów akcji i akcji. Jedna z nich dotyczy kontraktów terminowych na kryptowaluty, uruchomiłem ją kilka dni temu. Nawet jeszcze nie wykonałem pierwszej transakcji. Zarządzam dwoma portfolio ETF, jednym w oparciu o momentum, drugim trend following. Jedno jest sektorowe, drugie skupia się wyłącznie na czynniku momentum. Wszystko to robię w 20 do 40 minut. Jestem bardzo systematyczny. Dlaczego zwracam uwagę na rozmiar pozycji?
Cóż, dlatego, że Tom jest tylko człowiekiem i może na wiele sposobów wszystko zepsuć. Może sobie pomyśleć, że dziś nie czuje chęci do pracy. To był dobry dzień, pozycje nie są bliskie stopu, nic złego się nie dzieje, więc może sobie zagrać w golfa. Nie musi się przejmować.
Oczywiście właśnie tego dnia to by było największym błędem, bo chwilę później rynki by się odwróciły, stop lossy okazałyby się być w niewłaściwym miejscu i cały plan by się wywrócił. Tak samo ktoś może sobie pomyśleć, że drewno od pięciu dni idzie w górę i ma przeczucie, że zaraz spadnie. Został mu jeden kontrakt, nie ma sensu go trzymać, trzeba zamknąć pozycję. Co to jest? To jest właśnie mentalna strona inwestowania, chciwość, nadinterpretacja. Jeśli ktoś nie potrafi się trzymać systemu, przegrywa.
Dokładnie takie same pokusy działają na mnie. Działają na każdego. Chciwość, frustracja, niepewność, strach. Cały czas uczysz się jak sobie z tym radzić. Trend Following Mindset to próba wyjaśnienia, że przy inwestycji trzeba kontrolować wielkość pozycji i motywację do zakupu i sprzedaży w taki sposób, jaki jest dla danej osoby, sytuacji, wysokości kapitału i poziomu umiejętności najbardziej odpowiedni.
Znasz się na matematyce? A na komputerach? Inwestujesz w ujęciu dziennym, czy miesięcznym? Jest tyle różnych czynników, które sprawiają, że różnimy się od siebie. Dlatego nie ma szans, że nasze decyzje powinny być takie same.
Jeden z nas będzie się czuł bardzo niekomfortowo, jeśli będę inwestował dokładnie tak jak Ty. Prawdopodobnie będę to ja. Ja się czuję bezpiecznie stosując własne metody, bo sam je dla siebie stworzyłem, każdy ich element. Kosztowało mnie to wiele czasu i wysiłku. Kiedy pracowałem zawodowo, planowałem inwestycje swoich klientów, nie własne.
Dzisiaj inwestuję inaczej niż to robiłem w imieniu klientów. Jeśli ktoś mnie kiedyś zmusi do inwestowania pieniędzy klientów znów będę to robił inaczej. Wycofam się z ryzykownych inwestycji, tych najbardziej nacechowanych zmiennością, poszerzę zakres rynków, zainwestuję w dłuższej perspektywie czasu. Wiele czynników będę musiał dostosować indywidualnie do każdego klienta.
Tego ludzie nie widzą, jeśli chodzi o mentalną stronę inwestycji. To ważne, bo jeśli nie czujesz się komfortowo, prędzej czy później podejmiesz złą decyzję i zmodyfikujesz nieodpowiednio swoje systematyczne podejście. You’ve just, you’re no longer a systematic. Przestaniesz działać systematycznie.
Jacek Lempart: Widziałem też słowa Larrego Hite’a na okładce, który pisze, że każdy może zarobić dużo pieniędzy nie posiadając „Trend Following Mindset”, ale nikomu nie uda się ich utrzymać. Więc…
Tom Basso: Tak, Larry to dobry człowiek [śmiech]. Larry jest wspaniały.
Był inspiracją do pierwszej pracy nad kontrolą ryzyka, o której piszę w książce. Nie dlatego, że się tym ze mną podzielił. Kiedy czytałem Market Wizards, jako matematyk i inżynier, zwróciłem uwagę na to, że pisał o tym, żeby za każdym razem rozmiar pojedynczej inwestycji był dokładnie taki sam. Zobaczyłem wtedy w głowie matematyczne uzasadnienie mojej teorii, wg której można podzielić ryzyko każdej inwestycji przez wartość kapitału, co pozwoli wyliczyć kwotę na rachunku. Mogę założyć, że inwestycja obejmie konkretną kwotę i obliczyć ile kontraktów powinienem wykupić, żeby utrzymać stały poziom indywidualnej inwestycji względem kapitału.
Nieco później po słynnej transakcji na srebrze, którą również opisuje książka i Market Wizards w rozdziale “Mr. Serenity” z Jackiem Schwagerem, zrozumiałem, że na tej transakcji zmienność była znacznie za wysoka, więc korzystając z tej samej koncepcji, pomyślałem, że jeśli działa w ujęciu ryzyka, to może działać równie dobrze w przypadku zmienności. Kiedy jeszcze później zajmowałem się inwestycjami walutowymi na parze Euro-Dolar w Trendstat, jeśli zmienność jest niska i ryzyko jest niskie może się okazać, że zainwestuję olbrzymią kwotę w EUR-USD i wystarczy zmiana stóp procentowych, albo podobne wydarzenie i leżę. Powinienem ustawić wartość graniczną i w tym miejscu. Tak jak wcześniej z volatility to equity i risk to equity, tym razem wykorzystałem margin to equity. To mi pozwoliło spać spokojnie.
Inwestowanie krótkoterminowe
Jacek Lempart: Czy inwestujesz wyłącznie w oparciu o strategię trend following, czy może korzystasz też z jakichś metod bardziej krótkoterminowych, jak mean reversion. Wspominałeś już o momentum, do tego za chwilę wrócimy, ale czy korzystasz z jakichś innych krótkoterminowych strategii?
Tom Basso: Tak, przyznam, że tak. Używam różnych strategii. Lawrence Benstdorp, mój przyjaciel z Brazylii, prowadzi szkołę inwestowania i czasem prowadzimy wspólne seminaria. Już samo przebywanie na takim seminarium jest inspirujące, bo uczestniczą w nich mądrzy ludzie, 12 wspaniałych umysłów w jednym pomieszczeniu. Często to nie są nowi inwestorzy. Mają sporo doświadczenia i starają się osiągnąć wyższe poziomy, a Lawrence i ja zmieniamy się co półtorej godziny, żeby dać sobie nawzajem odpocząć. To dosyć męczące gadać do ludzi w jednym pomieszczeniu przez kilka dni, ale kiedy można posłuchać, można się sporo nauczyć. Lawrence napisał doskonałą książkę na temat automatyzacji portfolio akcji i opowiada w niej o wykorzystaniu różnych systemów. Proponuje tam długoterminowe śledzenie trendów, ale też mieszanie różnych strategii, w tym mean reversion. Uważam, że to jest świetna książka, łatwa do zrozumienia. Polecam ją wielu osobom. Zainspirował mnie do przemyśleń na temat tego jak wpisuję się w moje strefy komfortu i o dywersyfikacji z wykorzystaniem różnych strategii.
Pierwszą i najłatwiejszą metodą, żeby to osiągnąć jest przejście od długoterminowej strategii podążania za trendem na rynku kontraktów terminowych w kierunku inwestycji krótkoterminowych, znacznie krótszych. Taki był pierwszy pomysł na dywersyfikację, zmiana horyzontu czasowego. To było dosyć proste, bo pozwalało na wykorzystanie podobnych triggerów co w przypadku podążania za trendem, ale w krótszej perspektywie.
W ten sposób osiągasz zwroty z bardzo różnych źródeł. Czasem to pozwala odbić się ze spadku na pozycji długoterminowej, bo pozycja krótkoterminowa się odwróci i wyrówna stratę. Jedna zyskuje, druga traci, a kiedy obydwie zaskoczą, wtedy razem dają świetne wyniki. To była jedna z prostszych rzeczy.
Drugą była decyzja, którą podjąłem od razu… w przeciwieństwie do Lawrenca, dla mnie czyste mean reversion oznacza, że dosłownie wiesz, załóżmy, że bazujesz na strategii RSI/Stochastic, od zera do stu. Rynek spada, chcesz otworzyć pozycję poniżej 20. Rynek nadal spada, a Ty musisz ustawić transakcję z limitem, żeby kupić poniżej rynku. Liczysz na to, że Ci się uda i że potem trend się odwróci.
Ja tak nie działam. Taka metoda mi nie odpowiada. Raczej podejdę do tego na zasadzie, okej, widzę, że spada do 20 i wiem, że muszę dokonać zakupu. Podejmę decyzję w oparciu o wartość graniczną z poprzedniego dnia, albo trzydniową, dwudniową średnią, punkt przełamania z ostatnich dwóch dni, coś takiego, co dla kogoś kto patrzy z boku może wyglądać jak wyrównanie do średniej, a dla mnie to jest bardzo, bardzo krótkoterminowy trend following.
To jest z mojego punktu widzenia bardziej komfortowe podejście. Wiem, gdzie ustawić stop, to pasuje do mojej mentalności, więc nadal tak robię. Lawrence uwielbia mean reversion i to mu świetnie idzie. Obydwaj mieliśmy dobry rok w ubiegłym roku, przy dwóch różniących się podejściach.
Jacek Lempart: Tak jak powiedziałeś, to bardzo ważne, żeby Twoja strategia odpowiadała Twojej naturze, żebyś mógł się czuć komfortowo podejmując decyzje.
Tom Basso: Tak, to dobrze podsumowuje to co powiedziałem. Tym się teraz zajmuję. Staram się szukać nowych rynków, wykupionych, wyprzedanych, bardzo krótkoterminowych pozycji, mean reversion, czegoś, co mogę wpleść w swoją strategię. Dodałem program ETF, trochę pozycji opartych na indeksach, które można traktować jak przeciwne trendom względem wykupionych i wyprzedanych pozycji, zawsze staram się zmierzać w przeciwnym kierunku.
Włączyłem jeden kontrakt bitcoinowy, żeby spróbować jak to wyjdzie, zobaczyć, czy jest wystarczająco płynny. Nie wiem jak trend following w bardzo krótkiej perspektywie tu zadziała, ale wygląda na to, że jest jakiś potencjał. Zobaczymy.
Nie zaboli mnie to za bardzo ani mocno mi nie pomoże na początku, ale daje kolejne źródło zwrotów. To czego szukam, to niezwiązane ze sobą źródła zwrotów z inwestycji. Lawrence, uważam, że ma doskonały sposób na określenie tego jak to wygląda. Jeśli spojrzysz na wykres wartości swojego portfela, to nigdy nie jest tak, ze wartość inwestycji idzie równo w górę. Zawsze trochę wzrasta, trochę spada, wzrasta trochę bardziej, trochę bardziej spada. Trochę w górę, trochę w dół. Jeśli będziesz wierny swojej strategii i zostawisz swoje pozycje nieruszone, prędzej czy później pewnie wejdą na wyższy poziom. Musisz być cierpliwy, a to jest najtrudniejsze mentalnie w śledzeniu trendów. Lawrence nazywa to zasypywaniem dołków. Spadki, to dołki. Tak samo zasypuje się dziury w drodze szuflą.
Jak przebadasz to w określonym czasie, kiedy Twoje strategie zadziałały, w których momentach działały gorzej, na jakich rynkach je wykorzystałeś, jakie to były strategie, jak długo się ich trzymałeś, mając idealny wgląd w przeszłość swoich inwestycji możesz matematycznie zaplanować działania, które pozwolą Ci zarabiać w czasie tych dołków. Taki rodzaj strategii nie musi przynosić zysków w dłuższej perspektywie, tak jak wielkie modele podążające za trendem, czy Twoje kluczowe pozycje – cokolwiek, co sprawia, że wartość Twojego portfela długofalowo rośnie. To podejście ma na celu zasypanie dołków. Jeśli przemyślisz sobie to dokładnie, zaplanujesz tak, żeby wypełnić te luki, a okaże się, że raz i drugi się nie udało, ucinasz to od razu, skoro nie przyniosło rezultatu.
Możesz matematycznie zaplanować działania, które równoważą wczesne straty wynikające z podążania za trendem zyskami z mean reversion. Jeśli z takim mechanizmem znajdziesz się w sytuacji gdzie dojdzie do panicznych spadków, ta metoda będzie powodowała otwieranie pozycji z założeniem, że dojdzie do odwrócenia trendu i stracisz na tym dążeniu do średniej.
Musisz być bardzo ostrożny żeby nie wywołać dalszych spadków zakładając skuteczność dążenia do średniej, którym równoważysz spadki wywołane podążaniem za trendem. To już kwestia odpowiedniego rozmiaru otwieranych pozycji i tak dalej. Ja zdałem sobie sprawę z tego, że to jest obszar warty zbadania i doszedłem do rozwiązań, które pozwalają mi zasypywać te dołki, poszerzyć wachlarz strategii i nie poświęcać na to o wiele więcej czasu niż zwykle.
Jeśli inwestuję w indeks akcji i otwieram taką pozycję bo moje inwestycje w ETFy są bardziej długofalowe, jeśli inwestuję w indeksy w krótszej perspektywie, mogę np. szortować NASDAQ kiedy moje strategie momentum nadal wracają do poziomu stop loss. Jedne i drugie się w pewnym sensie równoważą.
Czyli cały czas staram się obserwować, czy któraś z moich strategii ma słaby punkt, achillesową piętę, która może spowodować spadki i jeśli tak, to jaka inna strategia może w tym samym czasie przynieść zyski, ale nie będzie obniżać zysków w innych momentach. To jest przedmiotem moich badań w ostatnim czasie.
Momentum vs. podążanie za trendem
Jacek Lempart: Wspomniałeś o momentum. Chciałem Cię tu zadać dodatkowe pytanie o to jaka jest różnica między strategią momentum a trend following? Podstawa obydwu strategii zdaje się być podobna, zgadza się? Szukamy jakiegoś momentum na rynku, jednak o podążaniu za trendem mówi się głównie w kontekście kontraktów terminowych, natomiast momentum jest używane w kontekście ETFów.
W dzisiejszych czasach dosyć łatwo można inwestować w indeksy przez ETFy. Tak jak wspomniałeś, z mniejszym kapitałem inwestor może mieć problem z inwestycją w kontrakty, ale z ETFami będzie łatwiej. Jaka jest różnica między tymi dwoma podejściami?
Tom Basso: Ja bym to kwalifikował nieco inaczej. Powiedziałbym, że momentum i trend following to dwie różne formy podążania za trendem. Nazwałbym trend following ojcem chrzestnym różnych matematycznych działań, które zaliczają się do większej kategorii.
Momentum moim zdaniem oznacza, że szukasz np. ETFów, czy akcji, których wartość zmienia się znacznie korzystniej niż wszystkiego wokół. Kupujesz wtedy, kiedy obserwujesz takie zjawisko i zauważasz, że jego momentum jest dodatnie. Kiedy przychodzą gorsze czasy porzucasz je i szukasz kolejnych. Wybierasz te, które dynamicznie rosną. Cóż, czy to nie jest podążanie za silnym wzrostem i redukowanie strat kiedy pojawi się słabszy moment? To podążanie za trendem.
Trend following to dla mnie nazwa, którą można przypisać do wielu różnych działań. Można tak określać działania oparte na kanałach Keltnera, ruchomych średnich, wysokich czy niskich zakresach cen. Jest ich mnóstwo. Jeśli zajrzysz na investopedia.com znajdziesz ich około setki, są to różne wskaźniki, na których można się opierać podejmując decyzje o zakupie czy sprzedaży. Dla mnie podążanie za trendem jest jak łatka, która można przypiąć do wszystkich tych wskaźników. Momentum to ich konkretny podzbiór.
W przypadku moich dwóch różnych podejść do ETFów, w jednym z nich wybrałem po jednym funduszu sektorowym z bardzo niską strukturą kosztową i dużą płynnością w około 20, chyba dokładnie 23 różnych sektorach, jeśli dobrze pamiętam. Coś koło tego. Znalazłem ETF dla sektora metali, ETF dla wschodzących rynków, ETF technologiczny, ETF kosmiczny, et cetera. Tu korzystam z prostych wskaźników zakupowych, trend following w okresie 21 dni na wejście i 50 dni na wyjście, bo myślę, że będą rosły. Ustawiam to tak, żeby trudniej było wyjść niż z powrotem wejść na konkretną pozycję i to świetnie zadziałało w czasach COVID, bo zgodnie ze strategią zamknąłem pozycje przy spadkach a potem natychmiast otworzyłem je na wzrosty i to mi pomogło osiągnąć bardzo dobre wyniki w ubiegłym roku.
To nazywam podążaniem za trendem. Wybieram wskaźniki do zakupu i sprzedaży, wielkość pozycji, zdywersyfikowane portfolio i do dzieła. Wiem, że mam 23 różne sektory w które inwestuję, więc sięgam szeroko. Natomiast po stronie momentum, zdecydowałem się przeznaczyć kolejną kwotę i uzbroić skanery mierzące wyniki, z których korzysta mój broker w taki sposób, żeby sprawdzić względną siłę różnych aktywów w okresie ostatnich 30 dni. W ten sposób dostaję listę np. 50 najlepiej rokujących ETFów według określonych kryteriów. Nagle pojawia się tam jakiś rosyjski ETF, albo jakaś firma od cyberbezpieczeństwa w ramach ETF skupiającego się na tej branży, albo coś innego, np. jakaś wysoko-kapitałowa spółka, widać tam pewne schematy, co bywa fascynujące, bo po kilku miesiącach zauważyłem jak to się zmienia.
Nagle okazuje się, że screenery wyłaniają firmy od cyber security, a potem pojawiają się firmy o wartości znacznie przeważającej inne giełdowe pozycje, albo firmy technologiczne, albo aktywa z rynków wschodzących, z jakiegoś konkretnego kraju, cokolwiek. To jest fascynujące i ja wtedy inwestuję w te nowe pozycje. Kupuję niewielką pozycję i ustawiam podążający za nią stop. Jesli ich siła maleje, powiedzmy poniżej 60 na skali relative strenght, tracą swoje mojo, wtedy je wycinam. Maksymalnie miałem 25 takich pozycji, teraz, po wczorajszych spadkach mam ich 10. Wczoraj mieliśmy spore spadki i stopy na kilku pozycjach zadziałały.
Jacek Lempart: Rygorystycznie trzymasz się sygnałów, czy zostawiasz sobie przestrzeń do interpretacji
Tom Basso: Stopy są ustawione wcześniej i nawet nie wiem kiedy się uruchamiają póki nie sprawdzę wyników na koniec dnia. Dowiaduję się o tym kiedy to się już zadzieje. Przeważnie robię wtedy coś innego, udzielam wywiadu. Nie mogę tu z Tobą siedzieć i jednocześnie aktywnie zarządzać swoim portfelem.
Jacek Lempart: Chodzi mi o to, że jesteś inwestorem systemowym, ale jest z tym jeden problem. Jeśli rynek się zmienia, inwestor może zacząć zadawać sobie pytanie kiedy należy adaptować model inwestycyjny to zachodzących zmian. Jak Ty to widzisz? Kiedy wiesz, że model należy zmienić? Pamiętając, że zbyt częste zmiany po prostu prowadzą do tego, że przestajesz się trzymać strategii i ciągle ją modyfikujesz, jednak czasem trzeba takie zmiany wprowadzić. Jak do tego podchodzisz?
Tom Basso: Moja odpowiedź na to jest taka, że twój model musi robić coś, czego nie będziesz się spodziewał. Jeden z powodów, dla których jestem stanowczy w rozmowach z traderami, nowi inwestorzy zawsze pytają “a jak Ty to robisz”? Jakich wskaźników sam używasz? Na jakich rynkach handlujesz? Wszyscy chcą mnie sklonować, a ja im ciągle powtarzam, że nie są mną. Nie klonujcie mnie, projektujcie strategie na własne potrzeby. Kolejnym powodem dla którego strategie powinny być szyte na miarę od podstaw jest to, że powinieneś bardzo dobrze rozumieć co robisz dobrze, żeby wiedzieć kiedy rynek wymaga od Ciebie działania i daje Ci sygnały, a Ty je widzisz, bo hej, coś jest nie tak, powinieneś zarabiać pieniądze, a nie zarabiasz. Coś tu nie gra, więc zaczynasz się doszukiwać zmian i zdajesz sobie sprawę, że gdzieś popełniłeś jakiś błąd, który teraz Cię dotyka. Strategia i matematyka nie radzi sobie z jakimś nowym zjawiskiem.
Np. mem stocks, wiesz, kiedy ktoś na jakimś forum mówi że AMC pójdzie w górę. To jest zjawisko, które wykracza poza schemat. Załóżmy, że grasz na momentum i widzisz taki AMC jak idzie w górę 600%, potem 6000%, albo ile tam wyszło. Musisz spróbować to zrozumieć, zauważyć, że to jest coś nowego, że nigdy wcześniej nie było forów, które mogły mieć taki wpływ na rynki kapitałowe.
Jak to wpleść w strategię inwestycyjną? To jest moment na zmiany. Poza tym obserwuj momenty kiedy tracisz pieniądze i co mógłbyś zrobić inaczej, żeby nie było straty przy spadku. To jest dobry moment na zastanowienie się czy nie warto czegoś zmienić. Poza tym, jeśli tracisz pieniądze, zawsze będzie Cię korcić zmiana strategii. Pomyślisz sobie, że jeśli zrobiłbyś coś inaczej, to w czasie tego spadku byś nie stracił, więc dokonujesz zmiany. Nie zdajesz sobie przy tym sprawy, że strategia zbudowana na symulacjach opartych na danych z dziesięcioleci, ulega zmianie na podstawie jakiegoś jednego wydarzenia i jeśli to zrobisz, to będziesz potem takie modyfikacje robić cały czas. Potem się okaże, że modyfikujesz strategię, która na innych rynkach nadal mogła działać.
I tu się pojawia frustracja, zaczniesz się miotać i winić za błędy, bo nie powinieneś wprowadzać żadnych zmian. Wchodzisz w taki tryb, gdzie ustawiasz się na porażkę, mentalne załamanie wiary. Jak coś nie jest zepsute, to tego nie naprawiaj, a jeśli jest, bo pojawiło się na rynku jakieś nowe zjawisko, wtedy postaraj się je zidentyfikować i odpowiednio dostosować. Istnieje przestrzeń do tego, żeby logicznie podejść do takiego procesu, zacząć od podstaw, zajrzeć w dane historyczne, przeprowadzić symulacje, wprowadzić zmiany, które pozwolą wdrożyć nową metodę zasypywania dołków i wtedy możesz działać dalej. Są odpowiednie momenty, kiedy warto przemyśleć zmianę. Nie każda z moich strategii pozostała niezmieniona, ale powiem Ci tyle, że mój buy/sell engine, którego używam do podejmowania decyzji zakupowych na rynku konktraktów terminowych jest dokładnie identyczny jak jedna ze strategii, której używaliśmy w Trendstad w latach 80-tych.
Jacek Lempart: No tak, ale z drugiej strony…
Tom Basso: To jest już ponad 40 lat korzystania z tej samej strategii. Czasem działa lepiej, czasem gorzej. W czasie seminarium pokazuję taki wykres, który jest ciekawy dlatego, że mam tam pięć różnych wskaźników buy/sell, które potrafią dokładnie pokazać kiedy na rynku takim jak np. rynek ropy, coś się zadzieje.
Wiedziałem o tym, że tak będzie i zrobiłem zrzut ekranu w sytuacji, kiedy pięć różnych wskaźników zadziałało jednocześnie, w odległości dosłownie jednego czy dwóch dni. Na wykresie to jest tylko jego niewielki fragment, tymczasem chwilę potem rynek ropy wystrzeliwuje w kosmos i czym tu się przejmować, czy kupiłeś dzisiaj, wczoraj, czy jutro, skoro i tak udało Ci się zyskać? Tylko to się liczy. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, zwłaszcza, jeśli cały dzień siedzą, jak nowi inwestorzy, którzy nie mają lepszych rzeczy do roboty i chcą szlifować swoje umiejętności.
Siedzą przyklejeni do swoich ekranów i dają się przytłaczać informacyjnemu hałasowi. Nie potrafią zrobić kroku wstecz i pomyśleć strategicznie, bo cały czas coś naciska ich emocjonalne przełączniki. Jeśli mogę takim osobom coś doradzić, mówię im, żeby w ciągu dnia skupili się na handlu. Mam na myśli handel systematyczny, „bezmyślny”, przemyślany, cokolwiek, byle w zgodzie z jakąś strategią. Jeśli handlujesz aktywnie, ustal sobie jakieś zasady, skup się, nie wymyślaj nowych metod w ciągu dnia. Zamknij dzień, usiądź wygodnie, przejrzyj dane z rynku i wtedy się zastanów.
Popatrz na notatki i zacznij wymyślać strategie wtedy, kiedy rynki są zamknięte a emocje nie grają roli, kiedy nic cię nie motywuje do podejmowania decyzji wyłącznie w oparciu o hałas. To nie prowadzi do niczego dobrego.
Inteligencja w wyniki inwestycyjne
Jacek Lempart: Przy okazji, w Twojej książce trafiłem na artykuł w którym piszesz, którego tytuł brzmi “skoro jesteśmy tacy mądrzy, czemu nie jesteśmy bogaci?”, gdzie piszesz o ludziach z bardzo wysokim IQ, które nie potrafiły wypracować dobrego zwrotu z inwestycji. Wygląda na to, że IQ nie ma związku z zyskiem w tej sytuacji…
Tom Basso: Mam na ten temat bardzo ciekawą anegdotę. Kiedyś na konferencji spotkałem doktora matematyki, który przysłuchiwał się mojej prezentacji na temat strategii inwestycyjnych. Po prezentacji podszedł do mnie, przedstawił się jako programista i doktor matematyki, powiedział, że ma problem. Zastanawia się co zrobić. Poprosiłem, żeby mi opowiedział swoją historię, a on powiedział jak ułożył podstawową strategię i potem dodawał do niej kolejne elementy. Coś o wielkości pozycji, coś o kolejnych rynkach i dodatkowych strategiach.
Powiedział mi o tym, jak spędził dwa lata na samych symulacjach, więc zapytałem czemu nigdy nie wypróbować swojego modelu? Odpowiedział, że nie czuje, żeby był gotowy. Odpowiedziałem mu, że w ten sposób nigdy nie skończy. Nigdy nie wykona pierwszej transakcji. Musisz wyjść na rynek i zobaczyć jak to działa w prawdziwym świecie, jak zachowa się Twój model.
Potem go dostosuj, wróć i spróbuj jeszcze raz, będzie działać coraz lepiej. On o tym nie miał pojęcia. Był genialny, o wiele lepszy z matematyki niż ja. Ja sobie z matematyką radzę, ale nigdy nie byłem olimpijczykiem. Potrafię robić dosyć skomplikowane obliczenia, ale to nie jest moje ulubione zajęcie.
Powiedzmy, że wiem jak to działa. Zawsze mogę się odnieść do jakiejś literatury i znaleźć informację, której nie pamiętam ze studiów ukończonych 45 czy 50 lat temu. A ten gość był geniuszem i nawet nie wykonał jednej transakcji. To doskonały przykład tego czego nie należy robić. Na początek wymyśl coś prostego, coś co łatwo odtworzyć i naprawdę zrozumieć.
Mam kolejny przykład. Mój dawny wspólnik inwestował w fundusze i zapisywał sobie przy tym różne zasady w swoim zeszycie. Któregoś dnia wróciłem z podróży, a on przez ten czas wykonał jakieś transakcje. Niektóre ze stratą, ale powtarzał sobie, że gdyby coś tam zrobił inaczej, tej ujemnej transakcji by nie było.
W ten sposób zapisywał kolejną zasadę. Miał niekończącą się listę zasad. Jeśli coś, to musisz coś i musi być coś, a wartość powinna być jakaś tam. Musi być na nowym rekordowym poziomie, musi zadziałać jakiś wskaźnik. Jego zasady stawały się coraz bardziej skomplikowane. Wróciłem z podróży, wszedłem do jego biura i zapytałem jak mu tam poszło z funduszem Mitchella, czy przeprowadził transakcje.
Usłyszałem w odpowiedzi, że nie. Ja mu na to odpowiadam, że powinniśmy byli dostać sygnał do inwestycji, a on mi na to, że nie i że mi pokaże. Wyciąga swoją książeczkę i zaczyna wymieniać reguły, czyta mi je na głos. OK, to jest na tak, to jest na tak, to też jest na tak. Potem na koniec mówi, że to też i to oznacza, że powinniśmy byli otworzyć długą pozycję. Po czym łapie się za głowę i mówi, o mój Boże, przegapiłem okazję. Tak bardzo sobie skomplikował życie, że sam już nie wiedział co robi. Pokręciłem głową i wyszedłem z pokoju. Wiesz, po prostu wprowadzanie zbędnych komplikacji nie ma sensu.
To w żaden sposób nie dodaje wartości w dłuższej perspektywie. Jack Schwager używa takiego sformułowania jak stopień ograniczenia (degree of restriction), które bardzo mi się podoba. Im więcej parametrów zawrzesz w swojej strategii, tym bardziej ograniczasz sobie możliwość reakcji na różne czynniki, nawet w przypadku, kiedy pojawia się atrakcyjna okazja.
Musisz to, musisz tamto, musisz spełnić 10 różnych warunków. Nigdy nic nie kupisz, bo żadna transakcja nie spełni tylu kryteriów. Kupisz coś raz albo dwa razy w roku. To w żaden sposób nie pomoże w wypracowaniu zysków. Dlatego uważam, że strategia musi być prosta, spróbuj ustawić parametry tak nisko jak to możliwe, żeby na koniec osiągnąć wynik.
Dlatego lubię to określenie, które wymyślił Jack, stopień ograniczenia. Dokładnie tak to wygląda.
Wpływ banków centralnych na rynek
Jacek Lempart: To prawda. Ludzie wybierają bardziej skomplikowane rozwiązania. Jest takie powiedzenie, że skomplikowane rzeczy łatwiej sprzedać, a ludzie uważają, że skomplikowane rozwiązania są lepsze, gdzie przeważnie jest odwrotnie.
Proste rozwiązania są lepsze, nie trzeba ich specjalnie weryfikować, czasem wystarczy policzyć w pamięci. Dzięki temu rozumiesz dlaczego otwierasz pozycję, nie tylko przez to że tak wynika z jakiejś zabawnej formułki, ale w tym przypadku jest inaczej.
Widzisz, załóżmy że mam jakąś strategię, która w przeszłości była skuteczna, ale przy tej ilości pieniędzy, które są teraz drukowane, wszystko się zmieni. Zdarza się, że na decyzje inwestycyjne wpływają decyzje polityczne. Po pierwsze, czy to jest dobry czas na to, żeby uwzględnić działania banków centralnych i czy uważasz, że mogą one faktycznie wpłynąć, albo już mają wpływ na rynki i działanie modeli inwestycyjnych?
Tom Basso: Z moich obserwacji na przestrzeni 50 lat i doświadczeń z różnymi formami inwestowania, słyszałem to sformułowanie wiele, wiele razy, że czasy się zmieniają. Zapaść rynku w 1987 roku, 23% procent w jeden dzień, sam tego doświadczyłem. Dwie wojny w Iraku, kiedy ropa z 32 dolarów wskoczyła na 40 a następnego dnia rano była na 22. Wiele było takich sytuacji, które ludzie uważali za ważne.
A co się w tym czasie działo z rynkami? Na rynkach cały czas panuje ruch. Ceny idą w górę, idą w dół, czasem coś się wywróci.
Taka ilość pieniędzy jaka jest wpompowywana na rynek powoduje tendencje inflacyjne i zaburza wartość inwestycji, bo jeśli PE wynosi 10, czyli na każdą akcję o wartości 10 dolarów przypada zysk w wysokości 1 dolara, a inflacja powoduje, że ten jeden dolar ma wartość 50 centów, to się będzie równało 20 dolarom za akcję i 2 dolarom zysku.
Jeśli wartość PE ma być zachowana, cena akcji wzrośnie do 20 dolarów, czyli zarobisz 100%, a te dodatkowo zarobione pieniądze w żaden sposób nie wpłyną na Twoje życie. Twój majątek pozostaje niezmieniony, bo siła nabywcza tych 20 dolarów jest taka jak wcześniej 10, mimo tego, że zyskałeś na transakcji.
Jako inwestor jestem nieco bardziej uprzedzony. To jak działają rządy na świecie, nie tylko w USA, ale w ECB, Europejski Bank Centralny i inne władze, to co próbują osiągnąć, napędzić gospodarkę, to co robią ma raczej odwrotny efekt, jeśli próbują ją napędzać pompując w nią więcej gotówki.
To nie jest dobre podejście. Pozwólmy gospodarkom robić to co gospodarki robią najlepiej, bez pompowania w nie olbrzymich pieniędzy. Tylko tak może dojść do prawdziwego wzrostu. To jest odpowiednie i korzystne działanie z punktu widzenia obywateli. Jednak ja nie kieruję ECB czy FED. Jako inwestor siedzę tu i mówię sobie, że jeśli taka sytuacja doprowadzi do wzrostów na rynkach przez kolejne 5 lat, ja otwieram długie pozycje.
Ponieważ śledzę trendy niespecjalnie się przejmę jeśli to wszystko się zawali a spółki z S&P 500 spadną o 80%. Wtedy będę inwestował w szorty.
Jacek Lempart: Właśnie
Tom Basso: Tak będzie. I może mi się to nie podobać jako człowiekowi, bo podejrzewam, że krach na rynku amerykańskim na poziomie 80% w niedalekiej przyszłości sprawi, że życie przeciętnej osoby nie będzie należało do najprzyjemniejszych.
W takiej sytuacji czeka nas przynajmniej recesja, jeśli nie depresja, która może się ciągnąć latami. Firmy będą się zamykać, a miejsca pracy znikać. Ludzie stracą domy. To nie będzie ładny obrazek, ale z punktu widzenia inwestora, o którym tu rozmawiamy, nie ma powodu, dla którego nie udałoby się wykorzystać tendencji spadkowych, tak samo jak tendencji wzrostowych. Dlatego dla ochrony własnego portfolio i swojego życia musisz myśleć w obydwu kierunkach i zachować ambiwalentny stosunek. Musisz być w stanie powiedzieć sobie, że jeśli rynek idzie w dół, ja idę za nim w dół, a jeśli idzie w górę, ja też idę w górę.
Przestań przewidywać przyszłość ze swoimi uprzedzeniami politycznymi i ekonomicznymi przekonaniami, tym jakie będą zmiany stóp procentowych, czy wszystkie te inne elementy rynkowej gry. Przestań zgadywać i zacznij handlować. Rynek dzisiaj bije rekordy. Przez kilka dni zwolnił, a dziś od rana znów rośnie, w czasie kiedy tu sobie rozmawiamy.
Cóż, wygląda na to, że nie pozostaje nam nic innego jak czerpać radość z tej przejażdżki. 🙂
Jacek Lempart: To prawda, tak jak powiedziałeś, rynek zrobi to, co robią rynki.
Tom Basso: Nawet moja żona tak mówi, kiedy rano opowiadam jej o tym co się dzieje na rynku, to jest jej riposta. Używa moich własnych słów i wbija mi je do głowy jeszcze bardziej.
Pasywne i aktywne inwestowanie
Jacek Lempart: Użyłem tej formuły, bo chciałem z Tobą porozmawiać aktywnym i pasywnym podejściu do inwestowania. Ludzie, którzy inwestują pasywnie również mówią, że rynek zrobi to co zwykle robi rynek, dlatego kupują i trzymają otwarte pozycje na zawsze. Albo przynajmniej tak im się wydaje.
Tom Basso: Kup i módl się, żeby nie spadło. 🙂
Jacek Lempart: Dokładnie. Jakie jest Twoje spojrzenie na takie inwestowanie. To co zrobił Jack Bogle z inwestowaniem w indeksy, staje się bardzo popularną metodą inwestycji.
Jak to się ma do aktywnego inwestowania Twoim zdaniem?
Tom Basso: Cóż, jeśli o tym rozmawiamy, to trzeba poruszyć kilka tematów. Po pierwsze uważam, że powodem dla którego taki rodzaj inwestowania jest popularny jest wzrost wartości rynków kapitałowych w ostatnich latach, czy nawet dekadach. Jeśli jesteś ciężko pracującym lekarzem, prawnikiem, księgowym czy pracujesz w innym zawodzie, gdzie nie masz czasu cały czas siedzieć przed komputerem, nie rozumiesz rynków, ledwo wiesz czym jest udział w firmie. W takiej sytuacji kupujesz sobie udział w Vanguard Index Fund i zapominasz, a Bogle dostaje na konto swoich funduszy kolejne pieniądze. I wiesz o tym, że do świetnie działa, kiedy rynek rośnie i jeśli jesteś w stanie znieść okazjonalne spadki. Niedawno COVID spowodował spadki S&P rzędu 32% i to w bardzo krótkim czasie i tu znów zaczyna działać mentalna strona inwestowania.
Wielu inwestorów w tym momencie zapewne doszło do wniosku, że rynki kapitałowe nie są dla nich. Właśnie straciłem 30% swoich oszczędności, nie mogę sobie pozwolić na dalsze straty. Wychodzę. I potem oczywiście przegapili piękne wzrosty. Na tym polega problem ze strategią, psychologiczny problem, tzn. fakt, że to co się może wydarzyć na rynku nie odpowiada życzeniom większości ludzi.
Większość drobnych inwestorów chciałaby tak jak mój ojciec, który kupował certyfikaty depozytowe w kasie oszczędnościowo pożyczkowej i myślał, że w ten sposób unikał wszelkiego ryzyka, nie zdając sobie sprawy z tego, że kasy mogą kiedyś wszystkie upaść. Zwroty z takiej inwestycji były liniowe, nigdy nie były ujemne. Zawsze otrzymywał swoje odsetki, a kiedy jeden certyfikat wygasał, kupował kolejny.
Warto tu wspomnieć nieco na temat ryzyka. Wielu ludzi myśli, że kupując i trzymając aktywa unika ryzyka tak jak mój ojciec kupując swoje certyfikaty, tylko np. inwestując w nieruchomości.
Robiąc tak, niezależnie od strategii, wydaje im się, że unikają ryzyka. Inwestują w nieruchomości, które nigdy nie tracą na wartości, prawda? Ryzyko jest wszędzie. Po prostu nie ma na Wall Street tickera, który pokazuje cenę Twojego domu z minuty na minutę.
Jeśli chcesz sprzedać nieruchomość, jej wartość może się zmienić z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc. Różnica między nieruchomościami a akcjami jest taka, że cena akcji jest notowana codziennie i przez to ryzyko jest bardziej widoczne. Dla mnie to powoduje, że inwestowanie w papiery wartościowe jest psychologicznie łatwiejsze, bo nie ignoruję ryzyka.
Mówię sobie tak, ryzyko jest wszędzie. Lewar, ryzyko bankructwa, ryzyka korporacyjne, ryzyka rynkowe, jest mnóstwo różnych rodzajów ryzyka i co ja z tym robię? Wychodzę naprzeciw ryzyka. Atakuje je. Planuję strategie, które pozwalają mi reagować jeśli rynek spadnie o 80 centów na dolarze.
Gdybym kupował i trzymał aktywa zostanie mi 20 dolarów z każdej setki, którą zainwestuję. Ale ja handluję na bieżąco i tworzę model podążający za trendami, który mierzy spadki. Jeśli dojdzie do odpowiedniego momentu inwestuję w kontrakty terminowe, które pozwalają mi zrównoważyć ryzyko i zarabiać na spadkach, żeby wyrównać straty, które ponoszę w innych miejscach.
Atakuję ryzyko wiedząc, że mogę sobie na to pozwolić i robię to dlatego, że jestem zdyscyplinowany i wykorzystuję systemy i stop lossy. Wiem, że jeśli dzisiaj wszystko się zapadnie, ja będę bezpieczny. Mogę być jak Mr. Serenity. Śpię spokojnie. Wiem, że zidentyfikowałem tyle ryzyk ile się dało i wszystkie je zrównoważyłem. To ma sporo więcej sensu z mojego punktu widzenia niż ignorowanie ich i trzymanie inwestycji mimo wiedzy, że rynek może się zapaść w każdej chwili, a kiedy już się zapadnie to nic na to nie poradzisz.
Albo chcesz o tym zapomnieć, albo to ignorujesz, albo masz nadzieję, że Tobie to się nie przydarzy. To jest bardzo zła metoda inwestowania.
Jacek Lempart: W Twojej książce znalazł się rozdział o zatytułowany Timing the Market Revisited, gdzie wspominasz, że nie tylko sam zysk jest istotny, ale również to jak głębokie są spadki w międzyczasie.
Na przykład, jeśli osiągasz w skali roku 10% zysku, ale w międzyczasie pojawią się spadki rzędu 20 lub 50% procent, to różnica między jednym a drugim jest ogromna. Z drugiej strony, ludzie skłaniający się ku inwestycjom w indeksy mówią, że jeśli porównasz wyniki indeksów z wynikami większości funduszy powierniczych w perspektywie 15 czy 30 lat, to wynik funduszu zawsze będzie słabszy.
Używają tego jako dowodu, że w praktyce aktywne inwestowanie nie działa. Wiem, że podążanie za trendem to głównie kwestia kontraktów terminowych, ale jeśli weźmiemy pod uwagę fundusze powiernicze, dlaczego jest tak, że fundusze tracą względem indeksów? To jest fakt, nie mówię, że tak jest ze wszystkimi, ale większość z nich wypada gorzej niż średnia z indeksu.
Tom Basso: Przyczyna jest taka, i Bogle zdał sobie z tego sprawę dawno temu, kiedy Vanguard był największym orędownikiem takiej teorii, że największe fundusze zarządzają miliardowymi kwotami. Ja nigdy nie zarządzałem miliardowym kapitałem, więc nie miałem takiego problemu, ale miałbym go, gdybym dorósł do takiego poziomu. Kiedy inwestujesz miliardy jesteś zmuszony inwestować w wielkie marki, które dają możliwość inwestycji w taki wolumen i przy odpowiedniej kapitalizacji, która pozwoli Ci ulokować tam środki. Inwestujesz w nie dlatego, że nie masz innego wyboru i musisz wydatkować cały kapitał.
Istnieją przy tym liczne uwarunkowania prawne, a jak im się przyjrzysz, czego większość ludzi nie robi, ale zarządzając funduszami musiałem rozmawiać z SEC, NFA i znać te przepisy, czasem zmuszają zarządy funduszy do podejmowania konkretnych działań.
Dlatego jeśli przyjrzysz się portfolio bardzo dużych funduszy powierniczych, są one aktywnie zarządzane. Natomiast fundusze indeksowe wiążą się z bardzo niskimi kosztami dla inwestora, niskimi kosztami transakcji, bo cały czas siedzą na tych samych aktywach S&P 500. Zobaczysz, że fundusz indeksowy ma przewagę rzędu 1, lub 1,25%. W dłuższej perspektywie to stanowi znaczne obciążenie dla managera funduszu powierniczego, który może mieć te same inwestycje w portfolio. Ciężko mu wyjść na prowadzenie, bo musi pokryć dodatkowy koszt w wysokości trzech czwartych do 1,25%.
Tymczasem fundusz indeksowy sobie siedzi na aktywach i robi swoje. Nie musi wykonywać żadnych kosztownych ruchów, nie musi pobierać wysokich opłat, bo nie wymaga działania. Dlatego tak się dzieje. Jeśli teraz weźmiemy taki papier indeksowy i damy go mojemu ojcu, który nie toleruje zmienności ceny i każesz mu przetrwać spadki rzędu 50%, jak w kryzysie dotkomów w 2000 roku, czy kryzysie na rynku nieruchomości w 2008, albo 30-32% spadek w czasie COVIDu, ojej. Ktoś taki jak mój tata nie przetrwałby spadku wartości inwestycji o połowę. Natychmiast by się wycofał i nigdy, przenigdy nie dałby się namówić na ponowną inwestycję w ten sam indeks. Tymczasem jeśli zredukujesz spadek i podzielisz się z nim zyskiem z zasypanego dołka, który da mu więcej niż jego certyfikat, będzie bardzo zadowolony.
I o tym zapomina większość managerów, wielkich gości z Wall Street. Są przyzwyczajeni do hazardowego ryzyka. Pamiętam jak Van Tharp powiedział, że 30-40% inwestorów na całym świecie może brać udział w spotkaniach anonimowych hazardzistów. Po prostu uprawiają hazard na giełdzie.
Jeśli zbierzesz tych wszystkich ludzi i zobaczysz jak układają swoje portfolio, co robią, względem tego co chce przeciętna osoba, to nie pasuje. W bardzo wielu przypadkach, kiedy planowałem działania Trendstat, myślałem o klientach i o tym czego by chcieli, nie o tym, czego ja bym chciał na ich miejscu.
Dzisiaj handluję inaczej niż w czasach Trendstat,bo sam jestem swoim klientem, jestem inny niż mój przeciętny klient z przeszłości. Zbyt wiele wiem. Mam zbyt wysoką świadomość ryzyka. Wiem za dużo o zarządzaniu ryzykiem. Wiem znacznie więcej o kontraktach terminowych i o rynkach.
Wiem, że nigdy nie przekonam swojego ojca do inwestycji w kontrakty. To by nie miało najmniejszego sensu. Nawet by tego nie rozważył, bo słyszał jakie to jest niebezpieczne. On do dzisiaj nie wierzy, że sam się w to zaangażowałem, a robię to od 50 lat. Takie inwestowanie nie jest bardziej niebezpieczne niż sam spowodujesz. Możesz sprawić, że będzie groźnie, albo że całe to doświadczenie będzie równie nudne co obserwowanie schnącej farby.
Ja teraz celuję z ryzykiem według własnych preferencji, a kiedyś robiłem to według preferencji klienta. Myślę, że to jest coś, o czym wielu managerów funduszy myśli bardzo egoistycznie. Handlują tak jak im pasuje, bo myślą, że tak powinien wyglądać świat, ale ich klienci tego nie widzą.
Pieniądze przychodzą i odchodzą, przychodzą i odchodzą, a oni nie są w stanie tego w pełni zrozumieć.
Jacek Lempart: Czy widzisz sens pasywnego inwestowania dla tych wszystkich ludzi, lekarzy, albo takich osób, które poświęcają czas na inne aktywności i nie mają czasu na sprawdzanie wartości rachunku?
I jeśli są takie osoby, które faktycznie mają świadomość ryzyka wystąpienia 30, czy 50% spadków i się na to godzą, czy w takim przypadku takie podejście ma sens?
Tom Basso: Jedyny przypadek, w którym jestem sobie w stanie to wyobrazić inwestora innego niż fundusz powierniczy, który kupi coś i zostawi to w portfelu na dłużej, nie mówię, że tylko my to robimy, ale dwa lata temu zostałem prezesem Standpoint, funduszu, który inwestuje w 75 różnych rynków kontraktów terminowych i w 50% inwestuje w ETFy. Eric Crittenden, genialny człowiek, który zarządza inwestycjami, powiedział, że jeśli wystawiam się na działanie 75 rynków, to mogę je eksploatować w obydwu kierunkach.
Mamy tam też ETFy i prawda jest taka, że większość ludzi właśnie tak podchodzi do kwestii dywersyfikacji. Problem polega na tym, że niewiele funduszy im na to pozwala. Jest takich kilka, ale nie ma wielu, które dają ta szeroki zasięg i umożliwiają inwestorowi lokatę kapitału przy relatywnie niskim koszcie, a potem zwyczajnie przetrzymywanie takiej inwestycji, dzięki temu, że to my będziemy w ich imieniu atakować ryzyka. Dzięki temu nie zobaczą spadków i wzrostów jak na Vanguard S&P, mentalnie nie muszą temu sprostać, mogą przyjąć rolę inwestora strategicznego, lokować kapitał długofalowo i uniknąć szokujących doświadczeń po drodze.
Udało nam się to osiągnąć w Standpoint olbrzymim kosztem. Ustanowienie funduszu kosztowało nas pół miliona dolarów. Prawnicy, którzy tworzyli dokumentację są dzisiaj niewiarygodnie bogaci, ale w końcu nam się udało i uruchomiliśmy fundusz w styczniu 2020, w pierwszym roku osiągnęliśmy spory sukces, w tym również, poradziliśmy sobie z kryzysem COVIDowym z zaledwie 8% spadkiem. Bardzo niewielkim w porównaniu do reszty rynku. Nie pamiętam dokładnej liczby, ale była nieporównywalna, nic co by wystraszyło inwestorów, potem zrobiliśmy sporo pieniędzy na wzrostach. Takiego rodzaju fundusz to umożliwia. Jest jeszcze parę innych podobnych.
Wiem, że Milburn ma takie fundusze, które rosną. Nie wiem jak sprawnie się poruszają po rynku. To są dobrzy fachowcy. Znam ich z rynku kontraktów terminowych, jest nas tam trochę. Nie znam wszystkich nazwisk. Możesz wyszukać tego rodzaju sytuacje i znaleźć fundusz na każdą pogodę, który pozwoli zainwestować środki i się nimi nie przejmować.
Wewnątrz takiego funduszu sporo się dzieje. Myślę, że dla większości normalnych ludzi to jest dobre wyjście. Sęk w tym, że nie widzę takiej możliwości, żeby normalny człowiek wytrzymał, choćby przysięgał na biblię, że sobie z tym poradzi, kiedy faktycznie przyjdą spadki rzędu 50%.
Już przy 25% większość ludzi się denerwuje.
Jacek Lempart: Widzę zatem, że inwestowanie w dywidendy też nie jest Twoim ulubionym podejściem.
Tom Basso: Jeśli skupisz się na tym i niczym innym, nie ustawisz sobie limitu czasowego na taką inwestycję, ściągasz na siebie ryzyko sporych spadków, których dywidendy nie będą w stanie pokryć. Im wyższe dywidendy, tym mniejsze wzrosty i spadki. Dywidendy działają jak kotwica, która opadając uwiązuje ceny akcji. Przy wypłacie dywidend rzędu 10%, bardzo trudno doprowadzić do wzrostu ceny akcji.
Buforujesz spadki i oczywiście otrzymujesz dywidendy, co pomaga z przepływem gotówki i równoważy portfolio, ale jeśli przyjdzie moment, że rynek zanurkuje o 80%, aktywa wysoko-dywidendowe spadną o 30-40%, dla normalnego inwestora to będzie zbyt mało. Taki inwestor uważa, że to mu pomaga buforować ryzyko w razie spadku i ma rację, ale nie na tyle ile mu się wydaje.
Żeby zabezpieczyć się na spadki w kolejnych dekadach warto poza tym zrównoważyć ryzyko przez hedging, albo wykupując opcję put.
Jacek Lempart: OK, dziękuję.Powoli zbliżamy się do końca, ale jeszcze o jedną rzecz chciałem zapytać. Mniej więcej rok temu na twitterze szukałeś programisty, który miał Ci pomóc wystartować projekt. Ciekaw jestem jak Ci idzie i o co dokładnie chodziło, czy miało to może związek z inwestowaniem?
Tom Basso: Nie mogę na razie powiedzieć jak to się będzie nazywać. Testowałem to wczoraj po południu, ale jeszcze za wcześnie na premierę. Pracuję z programistą z Michigan, budujemy platformę tradingową w modelu subskrypcyjnym, która będzie zawierała dane.
Dziś rano zajrzałem na Twoją platformę (System Trader) i jeśli chcesz mogę się jej przyjrzeć i trochę się nad nią poznęcać, przekazać niego krytycznych uwag jeśli Ci się przydadzą. Robiłem to już wcześniej, więc mam wprawę.
Na naszej platformie będzie można handlować kontraktami, ETFami i akcjami, ale nie w formie day tradingu. Platforma umożliwia zmianę pozycji raz dziennie. Będzie bardzo szybka. Serwery, w zależności od tego jak bardzo będziemy chcieli je zasilić, działają błyskawicznie. Symulacja z danym z 10 lat i 21 ETFów na trzech różnych wskaźnikach, pozycji, rozmiarze, z wykorzystaniem algorytmów, zajmie mniej niż 10 sekund. Wyniki będzie można debugować w formie tabeli.
Będziesz mógł stworzyć wykres, przyjrzeć się konkretnym rynkom, zyskom, stratom, analizować z czego wynikają straty i zyski. Będziesz mógł się przyjrzeć temu dołkowi do zasypania i temu co tam się wydarzyło. Możesz się nad tym zastanowić i wyciągać wnioski, które pozwolą zauważyć ciekawe ryzyka, statystyki. Całość będzie zamknięta w intuicyjnym dla większości użytkowników interfejsie.
Taki jest cel, a jak szybko uda się osiągnąć, nie mam pojęcia. Dałem sobie spokój z planowaniem konkretnej daty, bo kolejny raz wymyślamy usprawnienia, o których nie pomyślałem 6 miesięcy wcześniej. W pewnym momencie trzeba będzie zdecydować, że to co mamy jest wystarczająco dobre.
Trzeba będzie pokazać światu efekt naszej pracy i zobaczyć co się wydarzy.
Jacek Lempart: Życzę Ci powodzenia. Daj im znać kiedy będziecie gotowi do startu. Jestem bardzo ciekaw efektów. Czy jest cokolwiek, o co powinienem zapytać w trakcie naszej rozmowy, coś czym chciałbyś się z nami podzielić?
Tom Basso: Wow, tylko tym, że świetnie się bawię. Niektóre z tych wywiadów dają sporo przyjemności. Spotykam takich ludzi jak Ty, fascynujące osoby, poznaję nowych przyjaciół na całym świecie. Kiedy pracowałem w Trendstat nie było na to czasu. Teraz się znacznie częściej uśmiecham.
Kiedy przechodziłem na emeryturę postanowiłem, że nie będę się zajmował tradingiem przez rok. Przez rok i kwartał zrobiłem sobie przerwę i jedyne co spowodowało, że wróciłem do tego to moja żona, która przyszła do mnie po naszych zaręczynach i powiedziała, że wiesz, pewnie powinieneś zarządzać moim portfelem, skoro jesteś legendarnym traderem.
Spojrzałem, zrozumiałem i zacząłem znów zarządzać funduszami. Nie dla innych ludzi, tylko dla siebie i dla niej. Widzę, że dużo przyjemności sprawiają mi rozmowy z ludźmi z całego świata. To jest ciekawe zajęcie na emeryturze. Wszystkie te wywiady.
Jak skończymy zamieszczę linki na mojej stronie, a jeśli ktoś zechce się podszkolić z zakresu psychologii inwestowania, filozofii atakowania ryzyka, pasywnego ryzyka, różnic między mean reversion a trend following czy innych rzeczy, tam jest mnóstwo dobrych materiałów i wszystko jest za darmo.
Jak zamieszczę link do naszej rozmowy będzie tam na stronie Twoje logo między innymi podcastami, z Covelem, z Aronem.
Jest tyle osób, które ze mną rozmawiały i wszystkie te rozmowy są dobre.
Jacek Lempart: OK, wrzucę to do notatek pod podcastem
Tom Basso: rekomendowane książki, tam jest tego mnóstwo, różnych źródeł wiedzy dla traderów, do której my nigdy nie mieliśmy dostępu, nie mieliśmy nawet internetu.
Kiedy ja zaczynałem musiałeś dzwonić do swojego brokera, goniec biegł do niego z ticketem, dawał go brokerowi, który wykonywał transakcję. Potem goniec zabierał ticket i dzwonili do mnie.
Czasem to trwało 45 minut, a teraz, robisz to na żywo i widzisz efekt po sekundzie. To jest szaleństwo. Świat jest zupełnie innym miejscem, ale nadal opiera się na tym samym. Kupujesz i sprzedajesz. Nadal są trendy, wzrosty, spadki i wywrotki.
Zmienia się ilość czasu jaką na to poświęcamy, komputery działają coraz szybciej, kiedyś NYSE otwierało się szampana przy 10 milionach akcji obrotu, dzisiaj w obrocie są miliardy akcji dziennie, ale świat się nie zmienił.
Jacek Lempart: OK, Tom, bardzo Ci dziękuję za Twój czas.
To była bardzo przyjemna rozmowa i jestem pewien, że słuchacze znajdą w niej sporo wartościowych informacji. Bardzo Ci dziękuję i, tak jak powiedziałeś, “enjoy the ride”!
Tom Basso: Tak, enjoy the ride!
Jacek Lempart: Dziękuję, do widzenia.
Podobał Ci się artykuł?
Jeśli chcesz, żebym Cię poinformował mailem, gdy pojawią się nowe artykuły, zapisz się poniżej. 🙂